Beata Kalista o astmie: jesteśmy razem osiem lat

2020-12-01 10:30

Pojawiła się nagle i dość gwałtownie, objawiła się dusznością, która wybudziła mnie ze snu. Uczucie okropne, brakuje powietrza, oddycha się jakby na pół gwizdka, pojawia się niepokój i finalnie panika, bo dzieje się coś, czego się nie rozumiem i co zagraża życiu.

Beata Kalista o astmie: jesteśmy razem osiem lat
Autor: Getty Images

Spis treści

  1. Dobre samopoczucie uśpiło moją czujność
  2. Już nie trenuję
  3. Od wdechu do wdechu
  4. Każda astma jest inna
  5. Jestem, jak rekin

– Ten atak duszności wywołany był przez chlor, którego nawdychałam się minionego dnia na basenie – opowiada Beata Kalista. – Konsultacja z kilkoma lekarzami, wreszcie z pulmunologiem, dała jednoznaczną diagnozę - astma oskrzelowa. Dowiedziałam się również, że ta moja astma nie pojawiła się tak nagle jak myślałam, a rozwijała się w swoim tempie, z roku na rok.

Beata Kalista
Autor: Materiały prasowe Beata Kalista choruje od ośmiu lat na astmę

Dobre samopoczucie uśpiło moją czujność

Gdy miałam 21 lat rozpoznano u mnie alergię wziewną – opowiada Beata. - Testy wykazały uczulenie na pyłki traw, zboża, leszczynę, topole i sierść konia. Kiedy przychodziła wiosna, potem lato, ja zmagałam się z łzawiącymi oczami, kichaniem i katarem siennym. Odpowiednie leki blokowały objawy, kilka razy się odczulałam, aż druga ciąża spowodowała jakby zatrzymanie się alergii, objawy ustąpiły niemal w cudowny sposób.

Dobre samopoczucie uśpiło moją czujność. Czułam się tak dobrze, że jako osoba aktywna ruchowo, postanowiłam w dwa lata po porodzie poprawić swoją kondycję i wrócić do pierwotnej sylwetki. Najpierw dwa razy w tygodniu, później aż pięć razy w tygodniu trenowałam na siłowni, po dwie godziny każdego dnia. Dla relaksu i regeneracji dołączyłam pływanie.

Progres był znaczny, a ja nigdy wcześniej nie czułam się mocniejsza i zdrowsza. Do czasu tej, wspomnianej wcześniej, pobasenowej nocy. Testy, konsultacje, badania, diagnoza, szok, złość, protest, bezsilność. Tak z grubsza rozpoczęło się moje życie z astmą.

Już nie trenuję

Z roku na rok u Beaty zmniejszała się wydolność oddechowa. To sprawiło, że zrezygnowała z uprawiania sportu.

- Już od pięciu lat nie trenuję – mówi. - Słaby oddech dekoncentrował mnie. Częściej myślałam o tym, że w trakcie treningu znowu dostanę duszności i nie skupiałam się na technice ćwiczenia. Pływanie również jest przeszłością, bo spadła mi kondycja. To co było i co sprawiało, że czułam się zdrowa, silna, mocna kondycyjnie, jest już tylko wspomnieniem.

Pomimo zmiany stylu życia, ograniczeń i rezygnacji z tego co kochałam, już się pogodziłam ze swoim stanem. Na początku nie było to takie proste, zadawałam setki pytań lekarzowi, by zrozumieć mechanizm powstania choroby i by znaleźć błąd, który wpędził mnie w ten stan. Teraz po latach już wiem, co zrobiłam nie tak i że gdybym nie zaniedbała regularnego odczulania, może moje oskrzela nie byłyby uszkodzone.

Bardzo możliwe, że pomogłam sobie również paląc papierosy, co prawda etapami, incydentalnie, nie latami, jak to robią inni, a z przerwami, ale myślę, że to też miało znaczenie.

Ktoś może powiedzieć "przesadzasz, ludzie palą, a astmy nie mają", no owszem może i nie mają, ale w każdym organizmie inny czynnik decyduje czy i w jakim stopniu rozwinie się dane schorzenie. U mnie palenie jest ewidentnym błędem młodości i tego bym już świadomie nie powtórzyła.

Od wdechu do wdechu

- Teraz żyję i oddycham dzięki stałej, regularnej dawce sterydów wziewnych - mówi. - Kiedy przychodzi czas pylenia, dołączam leki przeciw alergii. Kiedy natomiast nadchodzi jesień, zima i w powietrzu czuć zapach kominkowych palenisk, dym z kominów, czy wreszcie smog, ograniczam wyjścia na tzw. „świeże powietrze", bo takie spacery pogarszają moje samopoczucie.

No chyba, że jestem nad Bałtykiem. Wyjazdy nad morze od lat są dla mnie, jak pobyt w najlepszym sanatorium. Tu swobodnie oddycham powietrzem nasyconym jodem i wolnym od alergenów, ale leków wziewnych nie odstawiam, to byłoby zdecydowanie lekkomyślnym działaniem. Kiedy uświadomiłam sobie, że astma nie opuści mnie już nigdy i kiedy rozum przejął kontrolę nad moimi emocjami, zaczęłam szukać informacji o tej chorobie. Odwiedziłam polecony mi przez lekarza portal poświęcony astmie „Szkoła Astmy", tam znalazłam podstawy, niezbędne abecadło astmatyka.

Postanowiłam również poszukać grupy wsparcia, gdzie poznam ludzi z podobnym problemem zdrowotnym. Po dwóch latach od diagnozy, trafiłam na grupę astmatyków na Fb. Nie była ona dość liczna, ale zobaczyłam tam wiele różnych wpisów ludzi mających, jak się okazało, o wiele większe problemy oddechowe niż ja. Od tego momentu minęło dobrych kilka lat, ludzi na grupie przybywa.

Każdy z uczestników forum choruje na astmę. Jedni od dzieciństwa, inni zachorowali w dorosłości, jeszcze inni mają chore dzieci, ale są też tacy, którzy chorują pokoleniowo. Jedni mają astmę pod kontrolą, inni zupełnie nie, co wówczas inicjuje u nich stres i uruchamia panikę, a ta pogłębia objawy astmy, poddusza, spłyca oddech, nawet imituje zawały z uciskiem w klatce piersiowej.

W takich sytuacjach dostęp do lekarza, spokojna rzeczowa rozmowa, często zmiana dawek bądź leków, jest jedynym sensownym rozwiązaniem, a przyznam, że z opisów wynika, że dostęp do dobrego poleconego pulmunologa, wciąż jest rzadkością.

Każda astma jest inna

Ja mam to szczęście, i lekarza dobrego, i takiego, co odpowiada na pytania. Bo przecież kto pyta nie błądzi, a z praktyki już wiem, że pytać trzeba, najlepiej u źródła. A pytań, jak wspomniałam wcześniej, miałam dużo. Choćby takie, które wraca do mnie co jakiś czas, kiedy to się naczytam różnych wypowiedzi na forum, dotyczących aktywności fizycznej w astmie, no bo przecież można bez problemów jeździć na rowerze, można pływać, można ćwiczyć na siłowni, można maratony biegać i na koniec hit hitów, bo przecież narciarki z Norwegii miały astmę i medale zdobywały!

Taak..., frustrowały mnie takie wypowiedzi bardzo, ale to było kiedyś. Teraz mam w głowie słowa mojego pulmunologa: "każda astma jest inna, bo i my jesteśmy inni" i tego się już trzymam. Owszem, aktywność fizyczna jest ważna i bardzo wskazana, ale jeden będzie mógł, inny nie, ktoś będzie mógł chodzić po górach, biegać, pływać.

Ja nie pójdę na pływalnię, bo obecność chloru w powietrzu sprawia, że z każdą chwilą gorzej oddycham. Więc zaopatrzona w wiedzę i swoje doświadczenia, znajduję dla siebie optimum, które zabezpiecza mnie w ruch i tlen. Każdy dzień zaczynam „wziewem” i kończę dzień „wziewem”. Trzecią dawkę stosuję w razie potrzeby. Nie ruszam się nigdzie bez inhalatora i butelki z wodą, którą mogę przepłukać gardło. To takie abecadło astmatyka.

Kiedy czuję dyskomfort w obrębie tchawicy stosuję inhalacje z nebulizatora. Dwa razy w roku odwiedzam pulmunologa, kontroluję swój stan zdrowia i koryguję dawki leków. Takie postępowanie zabezpiecza mnie i medycznie, i psychicznie.

Jestem, jak rekin

Świadomie zrezygnowałam z życia towarzyskiego, spotkań, w mniejszym czy większym gronie, gdzie mogę poczuć zapach perfum, papierosów czy kawy. Te miłe dla zdrowych osób zapachy na mnie działaj fatalnie. Są dla mnie niebezpieczne, bo silnie podrażniają moje oskrzela. Wystarczy moment... Jestem jak rekin w wodzie, który wyczuje kroplę krwi. Zmysł węchu mam wyostrzony jak nigdy, to moja naturalna obrona przed szkodzącymi mi „zapachami".

Pogorszenie jakości oddechu powoduje również stres, irytacja, nerwy. Doświadczyłam kilkukrotnie takiej sytuacji, nerwusy mają gorzej, trzeba o tym pamiętać. Pandemia, z którą wszyscy się teraz zmagamy również wiele zmieniła. Jest mi i łatwo, i trudno zarazem. Łatwo, bo maseczka izoluje mnie od szkodzących mi zapachów. Trudno natomiast, bo oprócz dymu z papierosów, spalin czy perfum ściga nas także SARS-CoV-2.

Wiem, że mnie może bardzo poturbować oddechowo. Spaceruję dwa razy dziennie z moim psem, niezależnie od pogody. Pies ma frajdę i porcję ruchu, ja mam swoją dawkę nie skrępowanego w tej chwili maseczką, porządnego oddechu. Ćwiczę też w domu, by całkowicie nie zardzewieć.

A kiedy mogę, pakuję walizkę, zabieram dziecko i psa i jadę nad Bałtyk. To mnie zdecydowanie uzdrawia także mentalnie. A i oddychać też tam lżej, bo mniej dymu, smogu, spalin i traw. Myślę, że znalazłam już swoje optimum, czego wszystkim astmatykom szczerze życzę. Zaakceptowałam swoją astmę, nauczyłam się z nią żyć, choć dość mocno zmieniła moje życie.

Czytaj też: