Zdrowie psychiczne

Zdrowie psychiczne obok zdrowia fizycznego i społecznego składa się na definicję zdrowia Światowej Organizacji Zdrowia. Szczególnie w ostatnich latach coraz częściej dostrzega się jak ważną funkcję pełni zdrowie psychiczne w życiu każdego człowieka. Depresja, ale także inne zaburzenia związane ze zdrowiem psychicznym prowadzące do samobójstw, stały się najczęstszą przyczyną śmierci wśród młodych osób. Badania naukowe potwierdzają także, że osoby zmagające się z ciężkimi chorobami psychicznymi umierają przedwcześnie.

Za kilka miesięcy ukończę 24 lata i nigdy nie miałem dziewczyny. Wcześniej po prostu nie szukałem dziewczyny, ale teraz chciałbym mieć kogoś bliskiego, dziewczynę. Wychodzę z domu, umawiam się, nie mam problemu, żeby zagadywać do dziewczyn, ale mimo to często nachodzą mnie myśli, że dziewczyna nie zaakceptuje tego, że jestem prawiczkiem i uzna mnie za gorszego. Chciałbym to zrobić z dziewczyną, z którą będę w szczęśliwym związku, a nie z pierwszą lepszą, ale przez te myśli tracę pewność siebie i źle się czuję.
Mam 25 lat i w swoim życiu przepracowałam tylko 18 miesięcy. Jestem po szkole średniej. Prac w życiu miałam już 25. Wynika to z tego, że w każdej pracy bardzo mocno się stresuję i wykonuję ją źle. Źle policzę, odłożę, zeskanuję itp. W nocy nie mogę spać, jeść, skorzystać z toalety. Jadąc do pracy mam bezdechy. Leczyłam się już u psychiatry i bioenergoterapeuty. Efektu zero. Mama nie chce już mnie utrzymywać. Myślę o wyjeździe za granicę do Niemiec, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Czy zmiana otoczenia coś pomoże? Dodam jeszcze, że nie mam koleżanek ani chłopaka. Ludzie uważają, że jestem bardzo ograniczoną osobą i brzydką. Co robić?
Od dłuższego czasu meczą mnie dolegliwości wskazujące na depresję. Jakoś to na początku znosiłem, ale jak "doszły" do tego myśli samobójcze, to podjąłem decyzję, by omówić to z psychologiem. I tu pojawił się kłopot, bo moi rodzice są temu przeciwni. Czasami nawet mam wrażenie, że bagatelizują mój problem, choć niejednokrotnie przy nich mi się "pogarszało" i widzieli "to" ewidentnie. Jak ich przekonać do tej wizyty? Czy mogę sam (tzn. bez opieki kogoś dorosłego) skorzystać z konsultacji psychologicznych? Czy funkcjonują placówki publiczne (na NFZ), które przyjmują nieletnich na kasę chorych (m.in. argumentem "przeciw" moich rodziców jest cena za konsultacje).
Mam 23 lata i od dłuższego czasu obserwuję u siebie obniżenie nastroju. Mam poczucie beznadziejności, często myślę, że chciałabym stąd zniknąć. Bardzo łatwo się denerwuję i właściwie o wszystko. Wybuchnę krzykiem, choć wiem, że nie powinnam, lub duszę w sobie coś, co mnie irytuje - błaha rzecz, która we mnie narasta. Jestem w związku, lecz mój parter zarzuca mi, że się nie angażuję, nie okazuję uczyć, i jak sama o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że jest mi obojętne, tak jak większość rzeczy. Stałam się obojętna i leniwa. Nic mi się nie chce, wolę zostać w domu, choć spotykam się czasem ze znajomymi i jestem normalną, uśmiechniętą osobą. Ponad rok temu rozstałam się z chłopakiem, w którym byłym zakochana na zabój. Wystąpiły u mnie zaburzenia miesiączkowania, problemy ze snem, płakałam nawet na uczelni, choć ukrywałam to, jak tylko mogłam, doszło nawet do samookaleczenia. Po 3 miesiącach wróciliśmy do siebie, a gdy myślałam, że już się pozbierałam, sama odeszłam. Był to dla mnie ciężki czas, bo nikomu się nie żaliłam, a mama cały czas dokładała mi, mówiąc, że jestem beznadziejna, głupia, że z nim jestem. Zawsze byłam niewystarczająco mądra, ładna, ciągle źle coś robiłam, choć na ogół mamy dobry kontakt. Wydaje mi się, że jestem normalną osobą, ale nie radzę sobie ze sobą, swoimi nerwami i myślami. Potrafię się rozpłakać nad moją beznadziejnością, nawet podczas sprzątania w szafie.
Mam 13 lat. Obawiam się, że mam nerwicę lękową. Od długiego czasu nie mogę spać sam. Chodzę niewyspany i bez sił. Nie wiem, jak mam sobie poradzić z faktem, że czeka mnie śmierć. Myślę ciągle o przemijaniu. Interesuję się astronomią i fizyką i wiem na te tematy bardzo wiele Pewnego wieczoru, kiedy chciałem się już kłaść, rozmyślałem sobie nad życiem. Doszedłem do wniosku, że kiedyś wszystko we wszechświecie zostanie rozerwane na pojedyncze atomy. Sam fakt śmierci mnie nie przerażał. Przerażało mnie to, że nie ja umrę, ale wszyscy ludzie. Potem było tylko gorzej. Nie mogłem spać. I zacząłem się bać, że umrę. Było coraz gorzej. Powiedziałem o tym rodzicom, bo zdałem sobie sprawę, że dzieje się ze mną coś złego. Mama jednak mnie wyśmiała. Potem miałem takie dni, że prawie w ogóle o tym nie myślałem, tylko coś tam mi się przypomniało. I znowu! Dostałem ataku paniki. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Pisząc to, płaczę. Ponadto uważam się za dość dojrzałego. Mam dziewczynę i tylko wtedy, kiedy ona jest, na 100% nie myślę o śmierci. Poza tym zawsze czułem się niekochany.
Świadomie mogę powiedzieć, że nienawidzę własnego męża. Jesteśmy małżeństwem od 25 lat, a ja nie mogę nawet patrzeć na niego bez pogardy i wstrętu. Zastanawiam się, a nawet boję, czy nie popadam w chorobę psychiczną. Ciągle się kłócimy i wzajemnie obwiniamy o wszystko, ja mam mu za złe, że sama musiałam się martwić o zdrowie, byt i wychowanie naszych dzieci, w końcu zaczęłam pić. Teraz trzeźwieję, ale go za to nienawidzę, bo uważam, że to z jego powodu wpadłam w alkoholizm. Jak wyrzucić z pamięci krzywdy, które mi wyrządził? Jak zapomnieć o braku wsparcia z jego strony? Jak mu wybaczyć? Niszczy mnie ta nienawiść i chciałabym się już z niej wyleczyć, a nie potrafię sama. Co robić? Jak ratować rodzinę?
Jestem z moim chłopakiem od 4 lat. Jak się poznaliśmy, poświęcał mi czas, kupował kwiaty, prezenty. Jednak najbardziej cieszyłam się, że ma dla mnie czas, że mam z kim porozmawiać, zwierzyć się. Jednak od dłuższego czasu jest dla mnie niedostępny. Pracuje w rodzinnej firmie. Normalny czas jego pracy to 7.00-17.00 i soboty 7.00-13.00. Po godzinach robi swoje rzeczy, które są związane z jego pasją - fascynują go samochody. Zmienia silniki, części, lakieruje, kupuje, wymienia itd. i tak do późnych godzin. A dla mnie nie ma czasu. W miesiącu widujemy się może z 6 razy. Zazwyczaj w soboty albo niedziele. Ja nie potrzebuję drogich prezentów czy tych głupich kwiatków, chciałabym, żeby było tak jak dawniej, żeby miał dla mnie czas. Mieliśmy wspólne plany: dom, dzieci, wspólna przyszłość. Wręcz marzyłam, żeby mi się oświadczył, żebyśmy dążyli do rozwoju naszego związku. Dodam jeszcze, że mam 20 lat, a mój chłopak 23. Przeraża mnie to, że często w naszym związku padają bardzo przykre słowa. Przyznaję, że sama dość często w nerwach i z braku sił mówię, że nie kocham, że chcę się rozstać. Ale to silniejsze ode mnie. On często dzwoni i krzyczy na mnie, czy jest pobudzony, zdenerwowany, przeklinamy. Teraz nie wiem, czy to ze mną jest coś nie tak, czy z nim. Czuję się ciężarem, czasami aż łzy cisną się do oczu, a w gardle mam taką kluchę, że nie mogę wypowiedzieć słowa. Najgorsze jest to, że bardzo się do niego przywiązałam.
Mam 21 lat, do zeszłego roku byłam szczęśliwą mężatką, dopóki nie dowiedziałam się o zdradzie męża, od tam tej pory czuję jakby świat mi się zawalił. Zabrano mi wszystko, w co dotychczas wierzyłam i ufałam. Daliśmy sobie szansę, mąż deklarował zmianę. Rok walczyłam o jego zmianę, płakałam, prosiłam, nic nie robił. Gdy doszliśmy do wniosku, że nic z tego, dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to nas bardzo do siebie zbliżyło. Mąż stał się czuły, troskliwy. Niestety po kilku tygodniach poroniłam i wszystko znów się posypało. Po 3 miesiącach od straty dziecka odeszłam od męża do innego mężczyzny. Jednak i z nim nie wyszło, bo nadal kocham męża. Na sprawie rozwodowej doszliśmy do wniosku, że jeszcze zawalczymy o to małżeństwo. Lecz mi brakuje siły. Czuję się jakbym miała w sobie dwie osoby. Jedna chce ratować, druga - odpuścić, bo czuję, że to się nie uda. Dodam, że on jest zagranicą, ja w Polsce. Rodzina jest przeciwna wszystkiemu i doradza rozstanie, bo nie tolerują męża i jego rodziny. Dodatkowo czuję presję z ich strony i niezadowolenie z każdej decyzji. Totalnie nie mam siły. Jestem wykończona psychicznie. Kocham męża, ale boję się kolejny raz zaczynać z nim od nowa. Toczę wewnętrzną walkę serca z rozumem. Mam okropne wahania nastrojów raz się śmieję i czuję euforię, że damy radę, a potem płaczę i jestem bezsilna. Chciałabym przestać istnieć i już nic nie czuć.
Modafinil to substancja, którą od lat stosuje się w leczeniu narkolepsji. Jednak modafinil stał się szerzej znany dopiero niedawno, kiedy masowo zaczęli po niego sięgać pracownicy korporacji, studenci i sportowcy. Podobno przyjmował go nawet prezydent USA, Barack Obama. Modafinil - podobnie jak inne psychostymulanty, np. amfetamina - zwiększa bowiem wydajność fizyczną i psychiczną, jednak w przeciwieństwie do nich nie daje skutków ubocznych i nie uzależnia. Czy na pewno?
Jestem z chłopakiem prawie 3 lata. Jest starszy ode mnie o 2 lata, oboje jesteśmy pełnoletni już od dawna. Jest moim pierwszym w każdym aspekcie. Ja jego nie. Miał kilka dziewczyn przede mną, z wieloma pisał, flirtował, typowy kobieciarz. Jestem z nim szczęśliwa, ale wciąż myślę, że coś mnie ominęło w życiu. Czasem wyobrażam sobie, co on robił, czuł, mówił im wszystkim. Także widziałam wiele rozmów z innymi dziewczynami lub opisów, co z nimi robił. To boli i ciągle wraca. Co mam robić, jak z tym żyć? W dodatku odczuwam coś na kształt zazdrości, że on miał takie przeżycia, a ja miałam i mam tylko jego. Czuję się przez to gorsza. Mogłabym odejść, "wyszaleć się" i wrócić, ale boję się, że on pójdzie do innych, a ja nie będę potrafiła wrócić do niego, jeśli choć raz znów do jakiejś napisze lub coś gorszego. Co robić? To boli i męczy.
Mam 17 lat i od jakiegoś czasu obawiam się, czy nie występuje u mnie przewlekła depresja. W ciągu ostatniego roku w różnych odstępach czasowych i przeważnie na kilka tygodni powtarzają się u mnie takie objawy, jak nieokreślony smutek, problemy ze snem, nie cieszą mnie rzeczy, które normalnie powinny. Dodatkowo byłam kiedyś bardzo dobrą uczennicą z przedmiotów ścisłych, a teraz jakbym straciła do tego talent. Nie potrafię się skupić, a oceny się pogarszają. Bardzo łatwo przychodzi mi też płacz, czasem nawet bez powodu. Nie wiem, czym innym może być to spowodowane. Nie spotkała mnie żadna większa tragedia - czy może być to wina drobnych, ale bardzo częstych kłótni z rodzicami? W domu często zdarzają się sprzeczki, zazwyczaj o bardzo błahe sprawy. Problem z moimi rodzicami jest taki, że są bardzo radykalni, a o każdą nawet drobniutką rzecz, która się im się we mnie nie spodoba, robią wielką awanturę. Gniew zazwyczaj szybko mija i już następnego dnia normalnie ze sobą rozmawiamy, ale narasta we mnie ta frustracja, że oni żyją w przekonaniu, że dobrze wychowują mnie i moje rodzeństwo. Są bardzo bezkompromisowi, wychowywali mnie również w przekonaniu, że nie mam prawa do własnego zdania. Udało mi się wyrosnąć z nieśmiałej i ubezwłasnowolnionej dziewczynki - a obawiam się, że w tym kierunku posłało mnie właśnie ich wychowanie, może nawet nieświadome. Niestety, dalej boję się mówić przy nich o pewnych rzeczach. Są na przykład obsesyjnymi katolikami i naprawdę nie wiadomo, co by zrobili, gdyby dowiedzieli się, że jestem ateistką. Potrafią być czasem niezrównoważeni, więc żyję w ciągłym niepokoju. Proszę o pomoc. Wiem, że na rodziców nic nie poradzę, ale boję się, czy nie mam depresji i czy mi się jeszcze nie pogorszy (biorąc pod uwagę, że ostatnio kłótni jest coraz więcej).
Metamfetamina (w slangu narkotykowym kryształ, piko), to pochodna amfetaminy o bardzo silnym działaniu pobudzającym. Jednocześnie jest to jeden z najbardziej toksycznych i wyniszczających organizm narkotyków – uszkadza mózg, obciąża serce, prowadzi do występowania psychoz, urojeń, myśli samobójczych, utrudnia gojenie się ran, przyspiesza procesy starzenia się. Uzależnienie od metamfetaminy jest trudne do wyleczenia i niemal zawsze prowadzi do trwałych zmian w układzie nerwowym.
Moje pytanie dotyczy dbałości psychologów o zachowanie tajemnicy zawodowej przy sporządzaniu i przechowywaniu notatek z sesji. Czy zapiski te są oznaczone imieniem i nazwiskiem pacjenta, czy może istnieją praktyki anonimizowania tych informacji na wypadek, gdyby miały one trafić w niepowołane ręce? Jak psychologowie radzą sobie z ochroną tych dokumentów.
Jestem uczennicą czwartej klasy technikum, mam 19 lat, a mój problem polega na tym, że moja mama traktuje mnie jak własność. Nie mam własnego zdania, najważniejsze jest jej i co ona powie, to tak ma być. Od 1,5 roku mam chłopaka, na którym mi bardzo zależy, kocham go i planujemy być już zawsze razem. Ale moja mama dała mi odczuć, że go nie lubi. Ciągle mi powtarza, że on mnie zostawi, wyzywa go, sugeruje, że zmieniłam się przez niego. Ja tak nie uważam, po prostu chcę mu więcej czasu poświecić i jak najwięcej z nim być i przez to też spędzam mniej czasu z mamą No ale to jest też kolej rzeczy, że dzieci dorastają i chcą żyć własnym życiem. Niestety ja nie mogę powiedzieć, że żyję własnym życiem, ponieważ ciągle jest między mną a chłopakiem moja mama, która na każdym kroku robi mi przykrości. O wszystko się wypytuje: co robiłam, gdzie byłam, z kim byłam, o której wróciłam. Jak nie miałam wcześniej chłopaka, nie interesowało ją to wcale. Kiedy jestem z chłopakiem i nie odbiorę telefonu, bo mam wyłączony dźwięk, robi awanturę, że nie odbieram od niej telefonu, że nie po to mi kupiła telefon, żebym nie odbierała. Po tym wszystkim obraża się i nie odzywa. Kiedy mój chłopak chce przyjechać do mnie, jest milion powodów, aby nie przyjechał, więc jeżeli on nie może do mnie przyjechać, to chce mnie zabrać do siebie, ale wtedy też jest milom powodów, żebym nie jechała do niego. Są wakacje, nie widzimy się teraz za bardzo, bo mieszkamy od siebie 30 km dalej, więc pojechałam do niego na tydzień. Codziennie wieczorem musiałam do niej dzwonić, żeby z nią rozmawiać i powiedzieć, co robiłam cały dzień. Kiedy pojechałam do niego, ciągle słyszałam, ile to w domu jest do robienia, jaka ona po pracy jest zmęczona, mówiła to tylko po to, żebym wróciła do domu. A tak naprawdę jestem potrzebna jej tylko po to, aby zrobić obiad, pozmywać i tyle, a tak cały dzień nie mam co robić. Pyta mnie naprawdę o nieistotne rzeczy, które nie dotyczą mnie, tylko o rodzinę mojego chłopaka, a jak zapytała z kim śpi mój chłopak, powiedziałam, że ze mną, to rozłączyła się i obraziła. Powiedziała, że jak ukończę szkołę to w wieku 20 lat nie pozwoli mi wyjść za mąż. Nie raz przy moim rodzeństwie wyśmiewała się z mojego chłopaka, bo to rolnik, rodzeństwo starsze zwracało jej uwagę, że to moja sprawa, nie jej, z kim jestem i żeby się nie wtrącała. Nie raz i ze mnie się wyśmiewała z tatą, że mam takiego chłopaka, ale kiedy chciała coś od niego, to udawała miłą, żeby on to zrobił. Nie mogę jej się przeciwstawić, bo będzie zła albo ja się rozpłaczę, boję się cokolwiek odezwać, nie mam tej pewności siebie, co też przekłada się na moje zachowanie w szkole, jestem nieśmiała, boję się odezwać, bo nie wiem, jak rówieśnicy na to zareagują, nie wiem, co mam robić, czuję się bezsilna na zachowanie mojej matki. Kiedy mi sprawia przykrość, zamykam się w sobie, płaczę, myślę o tym, żeby odebrać sobie życie, bo czuję, że jestem jej potrzebna tylko do sprzątania i gotowania. Zastanawiam się, czy to ze mną jest wszystko w porządku, czy może to moja wina albo mama jest za bardzo toksyczna. Nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Jestem rozwódką i matką 15-letniej córki. Czytając wszystkie artykuły na forum o nastolatkach wcześnie rozpoczynających życie seksualne, nie mogę sobie tego wyobrazić. Dlaczego? Już od 3 miesięcy zauważam dziwne zachowania córki. Mimo tego iż idzie w tym roku do 3 klasy gimnazjum i jest bardzo dobrą uczennicą, zaczęła zachowywać się bardzo dziecinnie. Zawsze gdy wraca ze szkoły, mówi trochę innym głosem niż normalnie, wyższym i bardziej dziewczęcym niż jej normalny głos. Zaczęła spać z pluszakami, co mnie zdziwiło, ponieważ nie robiła tego od 10. roku życia, twierdząc, że jest na to za duża. Od rozwodu stroni od dotyku kogokolwiek innego oprócz mnie, szczególnie chłopców, nawet tych z rodziny. Zawsze także stroni od tematu seksu, zostałam wychowana w rodzinie, gdzie ten temat nie był tabu i mogłam o tym swobodnie porozmawiać z mamą, a moja córka zawsze potrafi się od tego jakoś wymigać. Może to wydawałoby się komuś śmieszne, ale martwi mnie nawet to, że wychodzi z pokoju lub przełącza kanał, gdy w telewizji (np. w jakimś serialu) jest scena z całowaniem. Niedawno znalazłam także w jej pokoju kolorowankę, większość stron była pokolorowana, ale odłożyłam przedmiot na miejsce, nie wiedząc dokładnie jak zareagować. Bardzo łatwo płacze i łatwo sprawić, aby się rozpłakała. Chciałabym także wspomnieć o tym, że rozwodziłam się z mężem, gdy córka miała 8-9 lat i był to dla niej naprawdę duży stres. Mąż miał kłopoty z alkoholem, a wcześniej pogrążony w pracy nie poświęcał jej dużo uwagi, nawet jeżeli by chciał. Czy powinnam porozmawiać z córką i pójść z nią do psychologa?
"Osobisty przewodnik po depresji" to literacki opis osobistych doświadczeń dotyczących depresji. Tomasz Jastrun krok po kroku śledzi i opisuje depresję niczym bestię, która potrafi przybrać różne postacie. "Dzielę się tu swoim doświadczeniem z wami, którzy cierpicie na depresję. Gdziekolwiek jesteście, na dnie czy w kręgach mniej dolegliwych, przypominam – to nie jest tylko wasz dramat. Przekazuję własne doświadczenia, ale też sięgam do przeżyć innych. Chcę opisać depresję z różnych stron, a ma ona niezliczoną ilość twarzy, postaci, form i stadiów, od łagodnych, poprzez poważne, do skrajnie dramatycznych. Nie ma jednej depresji, jest ich tak wiele, jak liczni są cierpiący, ale w swojej wielości ma dużo cech wspólnych" - pisze autor we wstępie do książki. Poradnikzdrowie.pl objął patronat medialny nad publikacją.  
Mój 24-letni brat zażywał narkotyki (było to 3 lata temu). Po tym wszystkim ma depresję, choć minęły 2 lata i już nic nie bierze. Czasami chodzi do pracy, tak jak każdy inny człowiek, a czasami po prostu do niej nie przychodzi i zamyka się w sobie. Nie wiem do końca, czy to depresja i czy jego zachowanie jest spowodowane zażywaniem narkotyków w przeszłości. Niestety, gdy chodzi do pracy, nie jest jak każdy inny człowiek. Mój brat po zebraniach chrześcijańskich Świadków Jehowy (nasi rodzice są nieczynnymi Świadkami) po prostu narzuca nam swoje zasady (ja nie byłam Świadkiem). Drze nasze kartki urodzinowe, które przychodzą od znajomych, niszczy ozdoby na choinkę i zabrania nam (mi i mojemu drugiemu bratu) obchodzić Wielkanoc (jestem katoliczką). Należy też wspomnieć, że mój brat leczył się 2 razy w szpitalu psychiatrycznym. Nie chce brać tabletek, a ostatnio zachowuje się, jakby znowu brał narkotyki. Gdy byłam młodsza, prawie sama bym popadła w depresję przez niego, nie chcę, żeby to się powtórzyło. Co mam robić?
Mój syn ma 3,5 roku. Poród był bez komplikacji. W wieku 9 miesięcy zaczął chodzić, do roku mówił pojedyncze słowa: mama, tata, auto itp. W wieku 16 miesięcy został zaszczepiony szczepionką 5 w 1 Pentaxim, dostał odczynu poszczepiennego trafił do szpitala z drgawkami i było chwilowe niedotlenienie mózgu, była 2 razy robiona tomografia, która nic nie wykazała, lekarze dziwili się nawet, że aż tak dobrze z tego wyszedł. Niestety po tym wszystkim synek na pół roku zamilkł, bardzo mało mówił. Potem było coraz lepiej, jednak do tej pory mamy problem z mówieniem, było nawet podejrzenie autyzmu przez jednego logopedę, ale drugi wykluczył, synek jest wesoły radosny, lubi bawić się z dziećmi, przytulać, układa puzzle, klocki, jest troszkę bardziej dynamiczny od swoich rówieśników i dlatego ciężko mi się z nim w domu pracuje, bo nie potrafi skupić uwagi. Logopeda szuka przyczyny trudności w skupieniu uwagi, bo nie może z nim pracować. Twierdzi, że on nie rozumie, jak do niego mówi. Synek wykonuje moje polecenia, ale na pytania nie zawsze odpowie lub też często powtarza pytanie zamiast na nie odpowiedzieć, lub jakiś zwrot. Zauważyłam, że jest na etapie mówienia, jaki ma obecnie moja 2-letnia siostrzenica, która dopiero uczy się mówić i właśnie powtarza tak jak on. Lecz podobno w tym wieku już tego nie powinno być. Czy to może być alalia? Czekamy na wizytę u psychologa, potem neurologa, zlecono nam EEG (choć padaczkę wcześniej wykluczono - drgawki były po odczynie poszczepiennym).
Mam 17 lat. Wydaje mi się, że zachowuję się jak dwie różne osoby. Będąc w szkole mam mnóstwo energii, dużo się uśmiecham, cały czas z kimś rozmawiam, jestem po prostu szczęśliwa. Gdy wracam do domu, najczęściej zamykam się w swoim pokoju i nie mam ochoty na nic. Jestem zmęczona (śpię zawsze co najmniej 8 godzin, więc to chyba nie wina zbyt małej ilości snu), łatwo się denerwuję. Nie wychodzę na dwór, bo uważam, że nie ma tam niczego ciekawego (mieszkamy na wsi, a niestety nie jestem fanką spacerów, lasów i spokoju). Rodzice próbują mnie wyciągnąć na różne wycieczki, ale ja wiecznie jestem niezadowolona. Bardzo chciałabym to zmienić, ale nie potrafię. Często płaczę, czuję się samotna, mam wrażenie, że tracę najlepsze lata swojego życia siedząc w domu i narzekając, ale nie wiem, jak to zmienić. Czy to normalne? Co mogę dla siebie zrobić? Trwa to od ok. roku.
Mam 28 lat, od 12 lat jestem z jednym mężczyzną, po drodze wydarzyło się mnóstwo dobrych i tych złych rzeczy. Obecnie od dwóch lat mieszkamy razem. Mieszkanie kupili moi rodzice, a my ze swoich środków je remontowaliśmy. Na początku było normalnie, on się starał, ale czar prysł. W zeszłym roku doszło do konfliktu, na skutek którego narzeczony wyprowadził się ode mnie. Zaczęło się od błahych spraw, pranie, sprzątanie, bałagan, jeżdżenie bez celu, no i pieniądze, twierdził, że wydał już tyle, że nie obchodzi go, czy ja coś jeszcze kupię, czy nie. Ale nie zamierzał się do niczego dokładać i ciągle marudził, że nie ma na nic i zamroził pieniądze w coś, co nigdy nie będzie jego. Ja starałam się zawsze mówić, że tak nie jest. Jednak do czasu, kiedy nie zaczęli się w to wtrącać rodzice. Widzieli całą sytuacje, że nie za bardzo mi pomaga, marudzi, nie dokłada się i o wszystko ma pretensje. Niestety doszło do tego, że oni też wybuchli. Mój narzeczony usłyszał od nich mnóstwo obelg, wyzwisk, gróźb. Co w konsekwencji doprowadziło do tego, że nikt ze sobą nie rozmawiał! Wtedy miałam pretensje do niego, że wiecznie marudził, nie pomagał mi, do rodziców, że powiedzieli, mu tyle przykrych słów, i do siebie, że w pewnym momencie wybuchłam i kazałam mu się pakować! Sytuacja opanowała się po dwóch miesiącach, wprowadził się, ale co jakiś czas wracamy do tej kłótni. On twierdzi, że czuje się jak intruz, że moi rodzice to najgorsi ludzie, jakich zna, i kieruje w ich stronę mnóstwo obelg. Czasem się przełamie i jedziemy tam na obiad, ale z czasem to wszystko wraca! Wiem, że jemu jest ciężko, i wiem, że rodzice chcieliby jak najlepiej, ale czasem nie są w porządku nawet względem mnie. Nie raz przez nich płakałam, gdy usłyszałam niejeden atak i szantaż w moją stronę! Teraz słucham, jak mój narzeczony w wielkiej nienawiści wypowiada się o moich rodzicach, ma do nich pretensje i wypomina mi, że to on w tych ciężkich chwilach mi pomagał. Wróciły stare, problemy, kłótnie, z tym że on nigdy nie widzi swojej winy. Gdy proszę go, żeby nie krzyczał, odpowiada mi wulgarnie. Ja zazwyczaj nie wytrzymuję tego i płaczę. Wyzywam go. A on mi odpowiada, że jestem taka sama jak moi rodzice! Że mam iść do psychologa i śmieje się pod nosem, ale ja już nie wytrzymuję. Strasznie mi przykro, że tak się do niego odnoszę, płaczę przez to nie raz, że jak mogłam mu tak powiedzieć i na tym się kończy. Bo jak próbujemy już po kłótni porozmawiać normalnie, to on mówi, że nie widzi swojej winy i że ja jestem jakaś emocjonalna i on sobie tego nie życzy. Robi mi na złość i na portalach zaprasza, jakieś dziewczyny, które mają po 18 lat, z którymi nawet nie rozmawiał. Czasem myślę, że może on czegoś szuka (bo w przeszłości zrobił mi takie dwa numery) i teraz boję się, że znów szuka u tych małolat jakiegoś kontaktu, czy spotkania! Jak każę mu się z tego wytłumaczyć, to się śmieje i mówi, że nie będzie robić tego, co ja chcę. Za to wymaga ode mnie, żebym ja odnosiła się do niego z szacunkiem. Przykro mi, bo rodzice nie raz mnie zawiedli, nie raz były jakieś awantury i zostałam poniżona przez ojca. Przeżywałam kiedyś każdą kłótnię w domu i nie chcę takiego domu dla "rodziny którą mam stworzyć ze swoim chłopakiem''. W przyszłym roku ślub, ja po raz kolejny mam wątpliwości, boję się, kłótni, krzyku, niezrozumienia, boję się, że odejdzie do kogoś innego, jego pretensji i że znów wybuchnę i powiem o dwa słowa za dużo. Co ja mam zrobić, mam odwołać ślub, próbować rozmawiać z narzeczonym, który winę widzi tylko po mojej stronie? Próbuję z nim rozmawiać, proponowałam nawet jakąś poradnię, ale mnie wyśmiał i powiedział, że leczyć to ja się mogę. Wstyd mi o tym rozmawiać w cztery oczy. Nie wiem, co mam zrobić.
Pisałam do Pana jakiś czas temat o zachowaniach mojego 3,5-rocznego syna. To krótka Pana odpowiedz: "Przy autyzmie dzieci mają widoczny problem z nawiązywaniem kontaktu, mową, spostrzeganiem przedmiotów - np. zabawek - całościowo, koncentrując się na ich elementach, mają przeróżne stereotypie w zachowaniach i wydawanych dźwiękach i wiele innych problemów - więc już na pierwszy rzut oka obraz Pani synka nie pasuje do tych ram. O ADHD trudno mówić, nie widząc dziecka. Nie wiem, gdzie Pani mieszka - proszę odnaleźć najbliższą poradnię psychologiczno-pedagogiczną i umówić się na konsultację". Jak Pan polecił, poszliśmy do poradni, Pani na pierwszej wizycie stwierdziła, że są to zwykłe opóźnienia mowy i trzeba nad tym pracować, problem był już na 2 wizycie, kiedy dziecko już miało około godziny spędzić z terapeutą. Niestety syn ma problem ze skupieniem się nad czymś na dłuższy czas i stwierdzono, że jednak jest tu jakiś problem. Wysłano nas do psychologa, a następnie do neurologa, czekamy właśnie na wizytę. Syn ma problem ze skoncentrowaniem się na pewnych rzeczach na dłużej i jest to nasz podstawowy problem, dlatego ciężko też mi się z nim pracuje w domu, ale już po pierwszej wizycie w poradni po ćwiczeniach uważam, że jego mowa lekko się poprawiła (ćwiczyłam z nim w domu to, co zalecono). Układamy układanki, co synek bardzo lubi, obawiam się, że będą kierować nas w stronę autyzmu, opisywałam Panu cechy dziecka i Pan to (oczywiście tylko z opisu) sam wykluczył. Dodam jeszcze, że ojciec dziecka jest osobą bardzo zamkniętą w sobie, mało mówiącą, w rodzinie był problem z mówieniem, mąż ma również wadę wymowy, czy może być jakieś podłoże genetycznego tego, co się dzieje? Dziecko jest radosne żywiołowe, kontaktowe, boję się, aby złą diagnozą go nie skrzywdzić, słyszałam o wielu takich przypadkach.

Na zdrowie psychiczne składa się samopoczucie psychologiczne, społeczne i emocjonalne danego człowieka. To jak się czujemy, ma wpływ na to, jak myślimy i jak działamy. Ma także zawiązek z tym, jak radzimy sobie ze stresem, jak dokonujemy wyborów oraz odnosimy się do innych ludzi. Zdrowie psychiczne jest ważne na każdym etapie życia człowieka.

Wiele czynników ma wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Należą do nich:

  • czynniki biologiczne, czyli geny i chemia mózgu,
  • historia rodzinna problemów ze zdrowiem psychicznym,
  • doświadczenia życiowe, np. trauma.

Problemy z tym aspektem zdrowia są powszechne. Choć często nadal stygmatyzowane i dyskryminowane. Jednak otrzymanie wsparcia i rozpoczęcia leczenia daje szanse na całkowite wyzdrowienie. Wiele schorzeń psychicznych można skutecznie leczyć, stosunkowo niskim kosztem.

Zdrowie psychiczne jest ważne dla każdego człowieka. Dzięki niemu możemy w pełni wykorzystać swój potencjał, lepiej radzić sobie z życiowymi trudnościami, wydajniej pracować i wnosić znaczący wkład do społeczności. Na zdrowie psychiczne ma wpływ wiele aspektów takich jak aktywność fizyczna, odpowiednia ilość snu, relacje z innymi osobami czy uzyskanie wsparcia, jeśli go potrzebujemy.

Mimo tego, jak ważne jest zdrowie psychiczne dla jednostki, ale także dla konkretnych społeczeństw, większość systemów opieki zdrowotnej na świecie zaniedbuje ten obszar zdrowia i nie zapewnia wystarczającej opieki oraz wsparcia potrzebującym. W rezultacie prowadzi to do tego, że miliony ludzi na całym świecie cierpi w milczeniu, co przekłada się na ich codzienne życie.