Przedszkole dla dzieci z cukrzycą

2019-05-07 9:41

„Cukierkowo” – Niepubliczne Przedszkole Integracyjne i Żłobek dla dzieci, które chorują na cukrzycę typu 1 to pierwsza tego typu placówka w Warszawie. Przyjmuje maluchy w wieku od 2 do 6 lat, także te z innymi problemami zdrowotnymi - celiakią, alergiami, otyłością, niepełnosprawnościami ruchowymi. Przedszkole powstało z inicjatywy Fundacji dla dzieci i młodzieży z cukrzycą „Cukierkowo”.

Przedszkole dla dzieci z cukrzycą
Autor: Getty images

Spis treści

  1. Strach przed cukrzycą
  2. Zrodzone z potrzeby
  3. Wykwalifikowana kadra
  4. Nie tylko dzieci z cukrzycą

Cukrzyca typu I najczęściej dotyka młodzież i dzieci. Dlatego zresztą nazywana jest cukrzycą dziecięcą. Niestety, mimo postępu medycyny, lekarze nie wiedzą, jak zapobiec pojawianiu się tej choroby wśród młodych osób.

Czytaj też: CUKRZYCA U DZIECI - przyczyny, diagnoza, sposoby leczenia

Na dodatek obserwują tendencję obniżania się wieku pacjentów, u których wykrywa się obecnie ten rodzaj cukrzycy. Oznacza to, że coraz młodsze dzieci potrzebują wykwalifikowanej pomocy przez 24 godziny na dobę. Dla takich dzieci przeznaczone jest warszawskie przedszkole "Cukierkowo".

Strach przed cukrzycą

- Kiedy mój syn zachorował na cukrzycę, miał 10 lat – mówi Ewa Urbańska, założycielka Fundacji "Cukierkowo" i właścicielka pierwszego w Warszawie przedszkola dla dzieci z cukrzycą typu 1. – Chodził wtedy do podstawówki. Kiedy wyszliśmy ze szpitala z pompą insulinową, okazało się, że muszę być stale pod telefonem, bo nauczyciele boją się, nie potrafią i nie mają wiedzy, aby kontrolować stan zdrowia mojego dziecka. Zresztą ja i tak wolałam robić to sama, bo z pierwszych doświadczeń szpitalnych wiedziałam już, że to bardzo skomplikowane.

Cukrzyca typu I, zwana też młodzieńczą, to choroba autoimmunologiczna: organizm niszczy własne komórki, które produkują insulinę – hormon, bez którego nie da się żyć. Brak insuliny oznacza nadmiar glukozy we krwi, a zbyt wysoki poziom cukru jest poważnym zagrożeniem dla zdrowia.  

- Mój syn dostał pompę insulinową, ale to urządzenie, które nie załatwia wszystkiego – wyjaśnia Ewa Urbańska. – Pompa wyręcza nas tylko w tym, że nie musimy dziecku robić zastrzyków kilka razy dziennie. Wkłucie jest jedno i może pozostawać w ciele do trzech dni, ale to my musimy wiedzieć, co i ile zjadł chory maluch i jaką dawkę insuliny w związku z tym mu podać. Zanim mój syn dorósł i sam mógł czuwać nad swoim poziomem cukru we krwi, ważyłam pokarm przed podaniem mu i po jedzeniu, żeby sprawdzić, ile zjadł – wspomina właścicielka przedszkola. – Potem obliczałam ilość węglowodanów, białek, tłuszczy, mnożyłam przez indywidualny wskaźnik syna i na tej podstawie określałam dawkę leku. To dość skomplikowane, trzeba mieć wiedzę, którą zdobywałam stopniowo w szpitalu.

Dziecięce oddziały diabetologiczne to rzeczywiście miejsca pierwszych lekcji dla rodziców dzieci chorych na cukrzycę. Tam słuchają lekarzy, pielęgniarek, dietetyków, robią notatki, czytają otrzymane materiały. Mimo to, jak wspomina Ewa Urbańska, gdy trzeba pierwszy raz samemu obliczyć dawkę insuliny, czuje się paraliżujący strach.

– Byłam kompletnie zagubiona, choć wiedziałam, że to wszystko kwestia wprawy i przyzwyczajenia. Ale wiedziałam też, że to olbrzymie wyzwanie, ponieważ insulina jest takim hormonem, który podany w za dużej dawce może zabić, podany w za małej – powoduje wzrost cukry we krwi, co niszczy organizm. To jak chodzenie po linie – dodaje.

Zrodzone z potrzeby

Kilka miesięcy po diagnozie swojego syna, Ewa Urbańska usłyszała, że 4-letnie dziecko jej przyjaciółki również zachorowało na cukrzycę typu I. – Ta choroba wywróciła życie całej ich rodziny, nie tylko tego dziecka, do góry nogami. Moja koleżanka nie chciała zamknąć go w domu, chciała, aby żyło normalnie, bawiło się z rówieśnikami, uczyło, rozwijało. Dlatego nie zamierzała zabierać go z przedszkola – mówi nasza rozmówczyni.

– Niestety, dyrektorka placówki nie chciała wziąć odpowiedzialności za podopiecznego z pompą insulinową. Przyjaciółka musiała się zwolnić z pracy i siedzieć na korytarzu przedszkolnym, aby po każdym posiłku podawać dziecku insulinę i nadzorować jego wysiłek fizyczny, który wpływa na poziom cukru. Wtedy zrodził się we mnie pomysł założenia przedszkola dla dzieci z cukrzycą, takiego, w którym pracowałyby osoby z dużą wiedzą na temat tej choroby, które nie bałyby się podawania dziecku insuliny.

Pomysł był dobry, ale Ewa Urbańska nie miała pieniędzy na taką inwestycję. Dlatego założyła Fundację na rzecz dzieci z cukrzycą "Cukierkowo", której celem było stworzenie przedszkola integracyjnego ukierunkowanego na opiekę nad maluchami z cukrzycą typu I.

- Działamy na rzecz dzieci i młodzieży z cukrzycą, organizujemy eventy, jak przesiewowe badanie poziomu cukru w centrach handlowych czy w trakcie różnych imprez, edukujemy społeczeństwo mówiąc o tym, co to za choroba i na czym polega – wylicza założycielka fundacji. – Ale naszym priorytetowym zadaniem od początku było otworzenie przedszkola. Pracowałyśmy nad tym 6 lat i w tym roku się udało. 

Wykwalifikowana kadra

Przedszkole dla dzieci z cukrzycą powstało na warszawskim Ursynowie, przy ul. Klubowej. To przedszkole integracyjne, ukierunkowane na dzieci z cukrzycą, ale przyjmujące także maluchy z innymi problemami zdrowotnymi. Zgodnie z pierwotnym pomysłem, zapewnia bezpieczeństwo podopiecznym wymagającym podawania insuliny i komfort psychiczny ich rodzicom. – Naszym zadaniem jest stworzenie takiej opieki, która pozwala mamie spokojnie pracować, a nie siedzieć na przedszkolnym korytarzu z laptopem na kolanach – mówi Ewa Urbańska.

W placówce pracują stale na zamiany pielęgniarki diabetologiczne, które są doświadczone w pracy z dziećmi chorującymi na cukrzycę typu 1, korzystającymi na co dzień z pomp insulinowych i penów. Jest też edukatorka diabetologiczna, a wychowawczynie są odpowiednio przeszkolone. Jedna z nich sama choruje na cukrzycę.

Czytaj też: Edukator diabetologiczny (w cukrzycy) - czym się zajmuje?

– Wszyscy pracownicy w przedszkolu muszą mieć odpowiednią wiedzę, która pozwoli im np. zauważyć niepokojące objawy spadku cukru u dziecka – wyjaśnia właścicielka. – Naszym kolejnym pomysłem jest opracowanie urządzenia, które na monitorze zawieszonym w sali wyświetlałoby dane o glikemii każdego z podopiecznych. Rozmawiałam już z programistami z pewnej firmy, którzy powiedzieli, że da się to zrobić i że nam pomogą. To bardzo ułatwiłoby pracę naszych pielęgniarek i wychowawców. 

Odpowiednia kadra i sprzęt to jednak nie wszystko. Przedszkole ma profil matematyczny i nie jest to przypadek. – Cukrzyca wiąże się z nieustanny liczeniem, ważeniem, mierzeniem i przeliczaniem – mówi Ewa Urbańska. –To są cyfry, jednostki, liczby, które trzeba dodawać i mnożyć. Chcemy uczyć dzieci od małego matematyki, aby za kilka lat potrafiły same podać sobie odpowiednie ilości hormonu.

Przedszkole zapewnia też dzieciom możliwość aktywności na świeżym powietrzu, która wpływa bezpośrednio na metabolizm glukozy. Siedziba „Cukierkowa” znajduje się na dużej działce o powierzchni 4 tys. m. kw., na której rośnie wiele starych drzew. Jest tam górka idealna do zjeżdżania na sankach oraz miejsce, gdzie w przyszłości być może będzie znajdować się basen.

Czytaj też: Cukrzyca. Dieta i wysiłek fizyczny w leczeniu cukrzycy

Nie tylko dzieci z cukrzycą

Jak przystało na przedszkole integracyjne, jego siedziba spełnia wszystkie wymogi niezbędne w opiece nad dziećmi niepełnosprawnymi. Długi i skomplikowany remont budynku (który na dodatek okazał się zabytkiem, co utrudniło wprowadzanie koniecznych zmian) zakończył się zbudowaniem podjazdów dla wózków, sanitariatów dostosowanych do potrzeb dzieci niepełnosprawnych.

Czytaj też: Terapia zajęciowa – metody rehabilitacji i aktywizacji osób niepełnosprawnych

Przedszkole ma rozbudowany system przeciwpożarowy, wentylacje mechaniczną, własne hydranty i dwa piece. Jest też oczywiście własna kuchnia, która dba o zdrowa dietę podopiecznych z cukrzycą i przygotowuje posiłki o niskim indeksie glikemicznym, skomponowane przez zatrudnioną dietetyczkę.   

Czytaj też: Dietetyk - kim jest dietetyk i jak wybrać dietetyka?

- Przez remont i brak funduszy otwarcie przedszkola ciągle się przesuwało – mówi Ewa Urbańska. – Wiele zapisanych wcześniej dzieci musiało iść do innych palcówek. Ale już działamy i przyjmujemy dzieci. Obecnie mamy 15 dzieci z cukrzycą typu I, we wrześniu ma przyjść kilkoro dzieci z innymi niepełnosprawnościami - również ruchowymi i zdrowe rodzeństwo kilku chorych maluchów. Rekrutacja trwa cały rok, bo choroba nigdy nie zaczyna się od 1 września. Docelowo chcemy mieć 60 podopiecznych. Utworzyliśmy również grupę żłobkową, ponieważ jest taka potrzeba: zgłasza się do nas wielu rodziców 2-latkow i młodszych, u których zdiagnozowano cukrzycę typu 1 . Niestety, choroba ta dopada coraz młodsze dzieci - dodaje rozmówczyni.