Zdrowie psychiczne

Zdrowie psychiczne obok zdrowia fizycznego i społecznego składa się na definicję zdrowia Światowej Organizacji Zdrowia. Szczególnie w ostatnich latach coraz częściej dostrzega się jak ważną funkcję pełni zdrowie psychiczne w życiu każdego człowieka. Depresja, ale także inne zaburzenia związane ze zdrowiem psychicznym prowadzące do samobójstw, stały się najczęstszą przyczyną śmierci wśród młodych osób. Badania naukowe potwierdzają także, że osoby zmagające się z ciężkimi chorobami psychicznymi umierają przedwcześnie.

Czy ona jest chora? A chodzi o moją teściową. Zadaję to pytanie, ponieważ mój teść już jest u kresu życia. Martwię się, bo ona jest niezrównoważona psychicznie, a najgorsze jest to, że trwa to już 20 lat, a ona nie ma na to żadnych papierów ani dowodów, bo wszystko spaliła w piecu... Nie pobiera żadnego zasiłku, a o jej chorobie wiedzą wszyscy z rodziny, tylko nikt naprawdę nie wie, co jej jest. Jej choroba zaczęła się po urodzeniu drugiego syna. Przestała zajmować się domem, dziećmi, przestała gotować. Bez przerwy robi tylko na złość wszystkim w około - chodzi mi tylko o mieszkańców domu, bo z obcymi nie rozmawia - udaje, że nie słyszy. Do najbliższych zwraca się czasem jak do obcych i mówi teksty typu "znam cię?", kradnie bliskim pieniądze, ubrania, szczególnie mężczyznom, bo w damskich ubraniach mało kiedy chodzi. Co jej może dolegać i co można z tym wszystkim zrobić? Boję się ją wziąć pod swój dach, bo już wiele razy okazywała dużą agresję. Co ukradnie, to mówi, że "to jest od niej". Nie wiem już, co mam robić... Do lekarza też jej nie można zabrać, bo nawet do auta nie chce wsiąść.
Psychodermatologia to dziedzina zajmująca się problemami psychologicznymi, które są wtórnym następstwem chorób skóry, albo są problemem pierwotnym i mają bezpośredni wpływ na przebieg zaburzeń skórnych. Terapia skierowana jest do pacjentów, którzy oprócz leczenia dermatologicznego, potrzebują także wsparcia psychologicznego. Z pomocy psychodermatologów korzystają między innymi chorzy na łuszczycę, AZS czy trądzik.
Nasz znajomy stracił w lutym tego roku żonę. Od 20 lat chorowała na nowotwór, który atakował kolejne organy. Któregoś razu nie wytrzymała i popełniła samobójstwo. Proszę mi powiedzieć, jak możemy pomoc człowiekowi, który jest rozdarty i zaczyna swoje kłopoty topić w alkoholu? Z zawodu jest inżynierem i radził sobie w życiu bardzo dobrze. Na świecie pozostał mu tylko syn, z którym ma kiepski kontakt. Wydawało się, że jakby trochę otrząsnął się z tej wielkiej żałoby i nawet poznał kogoś. Mieli już jakieś plany na przyszłość, ale nagle nastąpił zwrot. Wszystko zaczęło być dla niego za "duże" i podjął decyzję o rozstaniu. Nadal utrzymują kontakt i zapewnia ją, że wszystko będzie dobrze, że potrzeba mu czasu, ale my zauważamy, że wpada w jakiś niesamowity dołek. Spotyka się z kolegami z młodzieńczych lat, z którymi wspólnie pije alkohol. Kładzie się spać, żeby rano znów się z nimi spotkać. Trudno go namówić na spotkanie ze specjalistą. Mówi, że żonie też nikt nie pomógł. Ostatnio często mówi o koszmarnych snach, w których widzi swoją żonę w innym wcieleniu (np. ostatnio widział ją w smudze dymu, który go dusił). Mówi też o bezsensowności życia. Boję się, że jest zbyt mocno przytłoczony, żeby mógł sam się podnieść. Bardzo proszę o pomoc, o radę, jak powinniśmy postąpić, żeby mu ulżyć. Wiem, że kobieta, którą poznał, jest wartościowym człowiekiem i darzy go uczuciem, ale on jakby w jakimś owczym pędzie gna do czegoś, co go zgubi. Nie jesteśmy już ludźmi młodymi i trudno nam obojętnie patrzeć na jego krzywdę.
Jesteśmy razem 7 lat, z czego 3 lata jesteśmy małżeństwem. Związek nigdy nie był idealny, ale w ostatnim czasie jest nie do wytrzymania. Kłócimy się, obwiniamy o nasze niepowodzenia. Mąż ma pretensje, że dużo pracuję, i nie docenia niczego, co robię, ani pracy zawodowej, ani tego że wszystkie domowe obowiązki są na mojej głowie. Nie umiemy porozmawiać spokojnie. Jak tylko zaczynam jakiś trudny temat, on wpada w furię i wychodzi, twierdząc, że nie ma czasu na pierdoły, bo musi ciężko pracować. Jest agresywny. Mnóstwo czasu spędza przed komputerem, właściwie każdą wolną chwilę. Wcześniej walczyłam, żeby poświęcił mi swój czas, ale doszłam do wniosku, że skoro nie ma ochoty ani potrzeby, to nie mogę go zmuszać i nie chcę, bo to nie o to chodzi. Nie mamy dzieci. Mieszkamy z teściami, którzy bardzo ingerują w to, co robimy i co jest między nami. Nasze pożycie wygląda bardzo marnie, mąż nie ma ochoty na czułość ani seks. W dodatku ostatnio odkryłam, że odwiedza strony pornograficzne. Wiem, że większość facetów tak robi, ale dziwi mnie, że w ogóle nie chce uprawiać seksu ze mną, a ogląda nagie kobiety w internecie. Wszystko wskazuje na to, że pod każdym względem ma mnie dosyć, ale kiedy próbuję od niego odejść, twierdzi, że mnie potrzebuje. Nie wiem, co robić. Czy próbować dalej, czy dać już spokój, bo czuję, że rozwija się u mnie poważna nerwica lub depresja? A ja tak bardzo chciałabym być szczęśliwa i tak niewiele wymagam, naprawdę.
Jestem z moim mężem od 14 lat razem, a w małżeństwie 9 lat. Trzy lub cztery lata temu mąż zaczął pokazywać mi zdjęcia i filmiki, jak 2 kobiety (jedna osoba była mężczyzną przebranym za kobietę) są w trakcie stosunku. Za jakiś czas, kiedy mąż był w pracy na nocce, pisaliśmy sobie i wtedy napisał, że lubi się przebierać w damskie ciuchy. Poprosił mnie, abym mu je kupowała. Na początku byłam bardzo zmieszana i nie wiedziałam, co o tym mam myśleć. Nasze małżeństwo jest od samego początku burzliwe i wtedy pomyślałam, że w końcu się otworzył i nabrał do mnie ogromnego zaufania, skoro powiedział mi o tym. Zgodziłam się, bo myślałam, że taka zabawa niedługo mu przejdzie. Chodziłam do lumpeksów, najbardziej chodziło mu o bieliznę. Wiedziałam, o co mnie prosił i zawsze kłamałam mu, że niczego nie ma. Z czasem mąż chciał wprowadzić do spraw łóżkowych swój strój i chciał abym się nim zachwycała. Spróbowałam tylko raz i dalej nie mogłam. Pisał mi o swoich coraz to nowszych zachciankach, propozycjach. Chciał jeździć na spotkania, które odbywają się w Gdańsku, a następnie wysyłał mi do pracy swoje zdjęcia, jak jest ubrany w sukienkę i szpilki, przy tym był cały ogolony. Czułam się potwornie i siedziałam cicho, bo nie chciałam, aby się ode mnie odsunął. Aż do momentu, kiedy napisał, że chciałby zmienić płeć. To mnie zwaliło z nóg. Powiedziałam mu, co o tym wszystkim myślę i że nie zgadzam się na takie jego zachowania. Że już dość. Jestem poniżana i źle traktowana przez niego, a teraz jeszcze bardziej miałabym się nie czuć kobietą. Od dłuższego czasu nie rozmawiamy już na ten temat. Znajduję, a raczej przyłapuję męża, jak ogląda w domu w internecie filmiki z trans..., a raz widziałam, jak się onanizował. Tyle razy się kłóciliśmy, że jak już ma takie "HOBBY", to niech to robi w pracy. Od kiedy zostaliśmy małżeństwem, rzadko się kochaliśmy. Raz na 6, 8 miesięcy, standard to raz na 2-3 miesiące. Już teraz wiem, że jego trans... bardzo nas dzieli. Mąż woli się onanizować, niż sypiać ze mną. Jak sama przejęłam inicjatywę w łóżku, to zawsze znalazł jakąś wymówkę. Jak już wspomniałam nasze małżeństwo jest burzliwe. Kłótnie, wulgaryzmy, sypianie męża u mamusi. Ona o niczym nie wie, a mąż zrzuca winę na mnie. Postanowiliśmy, a raczej ja postanowiłam, pójść do poradni małżeńskiej (nie rozmawialiśmy o trans...). Trwało to niedługo, bo po jakimś czasie zdążyliśmy się pokłócić i mąż stwierdził, że prowadzący jest idiotą. Po 6-8 miesiącach sama poszłam po poradę i przedstawiłam męża problem, zostałam poinformowana, że jeżeli mąż przez długi czas zaspokaja swoje potrzeby i czerpie z tego satysfakcję, to w mózgu zachodzą zmiany neurologiczne, które są nieodwracalne. Czy to jest prawda? Jak mu pomóc? Jest moim mężem i pomimo tego wszystkiego kocham go. Informowałam męża, że powinien poszukać pomocy, typu psycholog, psychiatra. On jednak uważa, że to mi jest potrzebna pomoc.
Mój problem polega na tym, że gdy ktoś spojrzy w moje oczy, doznaję strasznego wytrzeszczu gałek ocznych i nie jestem w stanie nawiązać kontaktu wzrokowego. Pojawia się to za każdym razem i utrzymuje tak długo, jak długo patrzy mi w oczy druga osoba. Jest to przypadłość bardzo utrudniające funkcjonowanie w społeczeństwie. Wpływa zarówno na mnie, gdyż jestem wtedy także "sparaliżowany" i często nie jestem zdolny nawet poruszać oczami, jak również na drugą osobę, która również na mój widok doznaje wytrzeszczu i powstają u niej negatywne emocje wobec mnie. Jestem przerażony, a opisaną przypadłość mam kilka miesięcy. Wcześniej postrzegałem siebie jako zupełnie normalnego. Nie biorę żadnych leków. Czasami stosuję suplementację magnezu, cynku itp. Co to może być? Jak sobie z tym w końcu poradzić?
Mam 19 lat i od 4 miesięcy dzieją się ze mną dziwne rzeczy - nie poznaję siebie. Mam wrażenie, że moje życie to film, a ja jestem widzem i to oglądam, poza tym czas mi bardzo szybko płynie (gdy wracam wieczorem pamięcią do rana, to wydaje mi się, że to nie wydarzyło się dzisiaj tylko bardzo dawno temu), a jeszcze do tego lęki, niepokój (w sytuacji, która jest całkowicie bezpieczna), natrętne myśli (że mam jakąś chorobę i powracanie do przeszłości), trudności w zapamiętywaniu czegoś, utrudniona koncentracja i czytanie ze zrozumieniem, wahania nastroju, zmęczenie w ciągu dnia, depersonalizacja i odrealnienie, brak odczuć jak kiedyś (byle sprzeczka ze znajomymi przeżywałem bardzo), wrażliwość na światło, bóle głowy, mięśni, mrowienie i drętwienie kończyn oraz ból brzucha (przelewanie, burczenie). Mimo to czasami mam wrażenie, że wszystko jest dobrze i normalnie wygląda moje życie, ale czasami nasilają się te objawy i jestem wrakiem człowieka, który jest wyłączony i nieobecny. Po miesiącu występowania tych objawów zrobiłem komplet badań i wszystko wyszło dobrze, odwiedziłem także psychiatrę, który przepisał mi Pramolan, ale nic szczególnego nie powiedział; psychologa, który stwierdził że zjadł mnie stres i to są objawy stresu chronicznego; okulistę, który powiedział, że wszystko jest w normie. Błagam o poradę, bo to wszystko mnie już przerasta i mam tego wszystkiego dość. Zacząłem też studia - prawo - ale jak tak dalej będzie, to nie dam rady, a marzyłem (nie tyko ja) o tym by zostać prawnikiem...
Komunikacja alternatywna i wspomagająca (AAC) to grupa metod, które umożliwiają osobom niemówiącym lub mówiącym w ograniczonym stopniu porozumiewać się z otoczeniem. Polega na używaniu w komunikacji znaków opierających się na gestach, obrazach, symbolach, przedmiotach. AAC pomaga osobom z zaburzeniami mowy wyrażać swoje myśli, uczucia oraz podejmować samodzielne decyzje.
Mam straszny problem z synem - nie chce się uczyć, rzuca książkami. Szkolny psycholog rozkłada ręce. Syn nie umie dodawać, pisze z błędami, poradnia psychologiczno-pedagogiczna nie stwierdziła nieprawidłowości, zaleciła zajęcia dodatkowe, lecz to nic nie daje. Ciągle słyszę: nie umiem, nie nauczę się, zapomnę, nie będę tego robił, głupia pani, nawet brzydko do mnie się odnosi; ostatnio zaczął bić psa, gdy z nim wychodzi na spacer, nie szanuje starszych ludzi. Stosowałam prośbę, groźbę kary, rozmowę, ale nic nie skutkuje, nie mam siły do niego. Mam jeszcze roczną córkę, która to obserwuje i łapie jego krzyki, wrzaski, i robi to samo, co doprowadza mnie do szału, bo muszę uspokajać oboje.
Piszę, bo już zrobiło się błędne koło. Mój organizm jest wyniszczony (BMI poniżej 15). Każdy specjalista zaliczony. Mówią - tylko psychika! Mam wiele objawów somatycznych, codzienne mdłości są najgorszą męką, dodam, że strasznie się ich boję, ponieważ tracę przy nich przytomność i trafiam od razu do szpitala. Mam dość szpitali i unikam ich za wszelką cenę. Od ostatniego pobytu w szpitalu ograniczyłam jedzenie. Nie ze względu na wagę, by schudnąć, bo bardzo ale to bardzo lubię jeść, ale boję się, że zwymiotuję, a co za tym idzie znowu stracę przytomność i trafię do szpitala. Przed szpitalem ważyłam 54 kg, a teraz 40. Konsultowałam się z psychiatrą, stwierdziła u mnie nerwicę + agorafobię (boję się teą wychodzić z domu, bo mogę zwymiotować ). A kolejny psychiatra stwierdził u mnie anoreksję, przez moją niską wagę i to, że mam jadłowstręt do jedzenia. Jak wiadomo anoreksja to strach przed przytyciem i postrzeganie swojej wagi jako "gruba'', a u mnie jest odwrotnie, uwielbiam jeść, chcę bardzo przytyć, nie myślę o tym, by się odchudzać, bo nie chce wyglądać jak szkapa, ale siedzi mi w psychice strach przed tym, że zwymiotuję. Anorektyczki podobno wymuszają wymioty, a ja ich unikam za wszelka cenę. Czasami nie mogę nic zjeść, bo mam pełno, bo nie mam apetytu. Ale żeby od razu anoreksja? Skoro chcę jeść, chcę przytyć, chcę żyć normalnie. To czy mam anoreksję?
Mam problem ze sobą!!! Chyba mam borderline i lęki (nerwicę). Potrzebuję pomocy, bo nie radzę sobie z emocjami i innymi ludźmi. Osaczam ich. To znaczy, wszystko, co przeczytałam na temat borderline, zgadza się z moim zachowaniem. Nie rozumiem, czemu nagle ludzie przestają się do mnie odzywać, jestem krytyczna, wymagająca, otwarta i chyba tolerancyjna, ale myślałam, że to objaw mojego rozwoju i inteligencji. Nie toleruję 80% ludzi (nudzą mnie i irytują, nie lubię ludzi brzydkich, grubych, nie spełniających estetycznych wymagań) uważam się za osobę wyjątkową, ładną i bardzo zgrabną, a nie mam nikogo, a widzę pary "nieudaczników" - grubych czy brzydkich osób - i są razem. To nie pojęte. Co mam robić? Musze coś w końcu zmienić w sobie, ale nie chcę się "zniżać" do poziomu, który mi nie pasuje lub rezygnować z kogoś i czegoś na rzecz czegoś gorszego. Mam poczucie niezrozumienia, pustki, rzadko zdarzają mi się dni, że jestem tu i teraz, raczej obserwuję świat jakby za szyby.
Ponad rok temu rozstałem się z moją partnerką, byliśmy ze sobą 4 lata. Bardzo się kochaliśmy, rozstanie było trudne, bo pojawiły się inne osoby w naszym życiu. Nie chciałem tego rozstania, ale było za późno. Jej córka i rodzina byli przeciw mnie, a ona uległa ich słowom. Myślę o niej dzień w dzień i nie mogę przestać. Ja wciąż ją kocham, tęsknię za nią. Nie daję rady już tak żyć, ona często mi się śni, ostatnio 4 noce z rzędu, ostatni sen, że podeszła do mnie i chciała wrócić. Wykańcza mnie to psychicznie, śniła mi się już około 40 razy. Nie mam z nią wcale kontaktu, bo jak wolała kogoś innego, to był koniec na zawsze z mojej strony. Kiedy spotkam kogoś spośród wspólnych znajomych, to mówią, że ona dyskretnie pyta ich, co tam u mnie. Pragnę z nią być dalej i na zawsze, ale pierwszy się nie odezwę. Błagam o pomoc, te sny mnie wykańczają. Co to znaczy? Wciąż ją kocham i to wcale mnie nie puszcza, nawet nic nie zelżało.
Mój 21 syn jest uzależniony od gier komputerowych, gdy nie pójdzie mu coś w grze, jest bardzo agresywny, dostaje ataków, w których wygaduje jakieś straszne rzeczy. Kilka razy próbował mnie uderzyć, znęca się nade mną również psychicznie: wyzywa, demoluje dom. Boję się, bo mam jeszcze 3-letnie dziecko, które zaczyna naśladować jego zachowania. Nie wiem, do kogo mogę się zwrócić o pomoc - czy wzywać policję, czy pogotowie w trakcie napadów agresji. Ja również potrzebuję już pomocy, bo nie wytrzymuję psychicznie.
Dlaczego warto iść na urlop po sezonie? Każda pora jest dobra, ale z urlopu u schyłku lata można odnieść wiele korzyści, których próżno szukać, gdy wakacje masz w pełni sezonu. Poznaj zalety urlopu jesienią.
Mam 30 lat, a od około 2 lat leczę się na depresję. Był moment, że wszystko było już dobrze i nie brałam lekarstw, ale po jakimś czasie wszystko wróciło, no i okazało się, że jestem w 5. tygodniu ciąży. Czuję się psychicznie bardzo słabo, zażywam Afobam 0,50 mg. Nie wiem, co teraz mam robić. Mieszkam w Anglii, nie mam tu rodziny, tylko męża i kilku szczerych i prawdziwych znajomych. Nie wiem, czy powinnam brać te lekarstwa, ale wiem, że jak je odstawię, to będzie jeszcze gorzej, bo i tak czuję się źle, cały czas myślę, czy sobie poradzę z tym, czy nie. Najbardziej boję się wtedy, kiedy muszę jechać autem do pracy, boję się, czy dojadę do pracy, czy nic mi się nie stanie.
Od 2 lat jestem w związku z o 30 lat starszym partnerem. Oboje mieszkamy w Niemczech od 7 lat. On jest rozwiedziony i mieszkał sam, kiedy się poznaliśmy. Po miesiącu zamieszkaliśmy razem. Wiedziałam, że ma 3 dzieci (21, 23 i 15 lat). On nie poinformował dzieci, że od jakiegoś czasu jest w związku. Kiedyś pod jego nieobecność córka odwiedziła nas w domu, ale nie spodziewała się, że nie zastanie taty, tylko mnie. Zapytała, kim jestem i co tu robię, kiedy odpowiedziałam na pytania, wpadła w szok i histerię. Zaczęła rzucać przedmiotami i kazała wyjść mi z mieszkania. Po czym zamknęła drzwi i nie chciała mnie wypuścić. Pytała o rożne rzeczy, ale odpowiadałam ciągle tymi samymi słowami, że powinna porozmawiać ze swoim tatą, a nie ze mną. Była zrozpaczona, że teraz ja dostanę wszystko, że jestem z nim dla pieniędzy, że chcę wszystko im zabrać. Kiedy po tej wizycie mój partner wrócił do domu i zobaczył to wszystko, był zdziwiony, jak córka mogła się tak zachować. Domyślam się, że w rozmowie z nią skłamał i obiecał, że zakończy związek ze mną. Potem wszystko było jak wcześniej, czyli normalnie, ciągły spokój, aż do wczoraj. Kiedy jechałam jego autem, zobaczyła mnie i ciągle jechała za mną. W tym czasie próbowałam dodzwonić się do partnera i go o tym poinformować, ale był zajęty, po chwili jego córka skręciła w inną ulicę, a mój partner oddzwonił i powiedział, że wszystko jest okej i mam spokojnie jechać do domu, i że o wszystkim wie. Jak zachować się w stosunku do niego i jak z nim porozmawiać, tak żeby nie odebrał tego jako kłótni i agresji wobec jego dzieci, ale żeby jakoś postarał się uświadomić dzieciom, że jesteśmy razem? On nie jest polskiej narodowości, a ja jestem tylko 2 lata starsza od jego córki.
Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i nie mam z kim o tym porozmawiać. Sytuacja wygląda tak: znałam chłopaka od zawsze, ale tylko z widzenia - chodziliśmy razem do przedszkola, podstawówki, potem liceum... W ostatniej klasie wyznał mi miłość, ale go odrzuciłam - słabo go znałam. Odezwał się do mnie ponownie, kiedy byliśmy na studiach, chciał spotkać się na niezobowiązującą kawę, potem od kawy do kawy... i zakochałam się w nim. Wszystko było jak w bajce przez miesiąc. Jednego dnia stwierdził, że musi mi powiedzieć coś ważnego, jeśli mamy być ze sobą. Otóż jest biseksualny. Powiedział, że nigdy nie wyszedł mu żaden związek z facetem (ale flirtował z paroma, chodził na randki, z niektórymi nadal utrzymuje kontakt, przyjacielski), że jest jednak bardziej hetero niż homo, ale podobają mu się również faceci. Powiedział również, że przez tyle lat nigdy o mnie nie zapomniał, że "wybrał mnie" i chce być ze mną. Stąd moje pytania: Czy osoba biseksualna może być w stałym związku? Czy nie będzie odczuwać "niespełnienia" będąc tylko z kobietą? Bardzo go kocham, ale chciałabym mieć w przyszłości rodzinę i nie wiem, czy mogę mu zaufać. Nie wyobrażam sobie, żeby był ze mną i jednocześnie miał partnera. Czy istnieje możliwość, że biseksualizm "przechyli się" bardziej w stronę homoseksualną, np. po kilku latach? Wiem, że on sam powinien odpowiedzieć mi na te pytania, ale każda rozmowa na ten temat jest dla niego przykra. Niestety byłam w takim szoku, kiedy się dowiedziałam, że zareagowałam atakiem paniki. Czuję, że go zawiodłam, myślał zapewne, że lepiej to zniosę, ale to mój pierwszy kontakt z czymś takim. Naprawdę nie wiem, co mam robić.
Mam problem z moją matką, która jest prawdopodobnie uzależniona od Onirexu/jego zamienników. Jest to osoba starsza, ma 75 lat. Te leki nasenne bierze od około 19 lat, ale poważniejsze problemy zaczęły się od tego roku, kiedy zaczęła "załatwiać" dodatkową porcję od koleżanki. Cztery opakowania (80 tabletek) wystarcza mniej więcej na miesiąc, ale ciągle szuka sposobu na załatwienie kolejnych opakowań. Trzy miesiące temu zaczęła mieć boleści brzucha, bóle i zawroty głowy. Jednak nie chce słyszeć o ograniczeniu dawki tego leku ani rozmowie z lekarzem na ten temat, tylko od razu wścieka, a zdobywanie kolejnych porcji tego leku jest "dość" ciężkie. Już sam nie wiem, co robić w takiej sytuacji.
Nie umiem się przeciwstawić rodzicom co do ich zakazów i nakazów, które dotyczą moich wyjść z domu na imprezy, do chłopaka na noc (jestem z nim dwa lata i oboje rodzice go akceptują). Mam 20 lat i jeszcze trochę z nimi pomieszkam, bo wyjeżdżam za granicę. Jak się im postawię, to gadają, że jestem za smarkata, by o sobie decydować i że mam robić tak, jak mi karzą. Mam już tego powoli dość, a co najgorsze, to cierpi na tym mój związek i moja psychika. Co mam zrobić? Mieszkałam osobno u cioci przez prawie 2 lata, ponieważ oboje są za granicą. Skończyłam już szkolę i jestem pełnoletnia.
Wychowałam się w domu, gdzie ojciec pił alkohol, a matka chyba od zawsze była współuzależniona. Zagadnienie to poznałam dopiero teraz, mając 30 lat. Wcześniej nie potrafiłam realnie ocenić sytuacji. Zastanawiam się, jaki to mogło mieć wpływ na moje dorosłe życie. Nie potrafię sama siebie ocenić, ale faktem jest, że mam poczucie żalu i rozczarowania w stosunku do ojca. Chciałabym też wiedzieć, jak mam porozmawiać z mamą o jej współuzależnieniu i jak nakłonić ją do leczenia. Podjęłam już jedną próbę, ale reakcja matki tylko uświadomiła mi skalę problemu. Ona się zachowuje jak służąca ojca i wydaje mi się, że nie widzi jego wad. Chciałabym pomóc sobie i mamie. Jak powinnam postąpić?
Od 8 lat mieszkam z teściem, który ma 88 lat, na pierwszy rzut jest zdrowy, ale wykańcza mnie psychicznie. Jest moim cieniem, gdzie ja tam i on musi być. Nie możemy z mężem wyjechać bez niego. Córki mają go gdzieś, nie będą sobie dewastować domu ojcem, ja musiałam zrezygnować z pracy. Pomału zaczyna mnie to wszystko przerastać, mam 46 lat, nie mogę sama decydować o wyjściu, wyjeździe, bo wszędzie z dziadkiem. Czasem dziadek ma pretensje, że jego żona tak nie robiła, więc tłumaczę, że nie jestem jego żoną. Dzisiaj gotował wodę niegazowaną, bo była zimna, a w domu było 20 st. Wczoraj powiedział, że mam na niego uważać, bo on jest delikatny. Kto potrzebuje pomocy: on czy ja? Zaczynam się gubić, nie widzę ani sensu ani radości życia.

Na zdrowie psychiczne składa się samopoczucie psychologiczne, społeczne i emocjonalne danego człowieka. To jak się czujemy, ma wpływ na to, jak myślimy i jak działamy. Ma także zawiązek z tym, jak radzimy sobie ze stresem, jak dokonujemy wyborów oraz odnosimy się do innych ludzi. Zdrowie psychiczne jest ważne na każdym etapie życia człowieka.

Wiele czynników ma wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Należą do nich:

  • czynniki biologiczne, czyli geny i chemia mózgu,
  • historia rodzinna problemów ze zdrowiem psychicznym,
  • doświadczenia życiowe, np. trauma.

Problemy z tym aspektem zdrowia są powszechne. Choć często nadal stygmatyzowane i dyskryminowane. Jednak otrzymanie wsparcia i rozpoczęcia leczenia daje szanse na całkowite wyzdrowienie. Wiele schorzeń psychicznych można skutecznie leczyć, stosunkowo niskim kosztem.

Zdrowie psychiczne jest ważne dla każdego człowieka. Dzięki niemu możemy w pełni wykorzystać swój potencjał, lepiej radzić sobie z życiowymi trudnościami, wydajniej pracować i wnosić znaczący wkład do społeczności. Na zdrowie psychiczne ma wpływ wiele aspektów takich jak aktywność fizyczna, odpowiednia ilość snu, relacje z innymi osobami czy uzyskanie wsparcia, jeśli go potrzebujemy.

Mimo tego, jak ważne jest zdrowie psychiczne dla jednostki, ale także dla konkretnych społeczeństw, większość systemów opieki zdrowotnej na świecie zaniedbuje ten obszar zdrowia i nie zapewnia wystarczającej opieki oraz wsparcia potrzebującym. W rezultacie prowadzi to do tego, że miliony ludzi na całym świecie cierpi w milczeniu, co przekłada się na ich codzienne życie.