Zdrowie psychiczne

Zdrowie psychiczne obok zdrowia fizycznego i społecznego składa się na definicję zdrowia Światowej Organizacji Zdrowia. Szczególnie w ostatnich latach coraz częściej dostrzega się jak ważną funkcję pełni zdrowie psychiczne w życiu każdego człowieka. Depresja, ale także inne zaburzenia związane ze zdrowiem psychicznym prowadzące do samobójstw, stały się najczęstszą przyczyną śmierci wśród młodych osób. Badania naukowe potwierdzają także, że osoby zmagające się z ciężkimi chorobami psychicznymi umierają przedwcześnie.

Piszę, bo już zrobiło się błędne koło. Mój organizm jest wyniszczony (BMI poniżej 15). Każdy specjalista zaliczony. Mówią - tylko psychika! Mam wiele objawów somatycznych, codzienne mdłości są najgorszą męką, dodam, że strasznie się ich boję, ponieważ tracę przy nich przytomność i trafiam od razu do szpitala. Mam dość szpitali i unikam ich za wszelką cenę. Od ostatniego pobytu w szpitalu ograniczyłam jedzenie. Nie ze względu na wagę, by schudnąć, bo bardzo ale to bardzo lubię jeść, ale boję się, że zwymiotuję, a co za tym idzie znowu stracę przytomność i trafię do szpitala. Przed szpitalem ważyłam 54 kg, a teraz 40. Konsultowałam się z psychiatrą, stwierdziła u mnie nerwicę + agorafobię (boję się teą wychodzić z domu, bo mogę zwymiotować ). A kolejny psychiatra stwierdził u mnie anoreksję, przez moją niską wagę i to, że mam jadłowstręt do jedzenia. Jak wiadomo anoreksja to strach przed przytyciem i postrzeganie swojej wagi jako "gruba'', a u mnie jest odwrotnie, uwielbiam jeść, chcę bardzo przytyć, nie myślę o tym, by się odchudzać, bo nie chce wyglądać jak szkapa, ale siedzi mi w psychice strach przed tym, że zwymiotuję. Anorektyczki podobno wymuszają wymioty, a ja ich unikam za wszelka cenę. Czasami nie mogę nic zjeść, bo mam pełno, bo nie mam apetytu. Ale żeby od razu anoreksja? Skoro chcę jeść, chcę przytyć, chcę żyć normalnie. To czy mam anoreksję?
Mam problem ze sobą!!! Chyba mam borderline i lęki (nerwicę). Potrzebuję pomocy, bo nie radzę sobie z emocjami i innymi ludźmi. Osaczam ich. To znaczy, wszystko, co przeczytałam na temat borderline, zgadza się z moim zachowaniem. Nie rozumiem, czemu nagle ludzie przestają się do mnie odzywać, jestem krytyczna, wymagająca, otwarta i chyba tolerancyjna, ale myślałam, że to objaw mojego rozwoju i inteligencji. Nie toleruję 80% ludzi (nudzą mnie i irytują, nie lubię ludzi brzydkich, grubych, nie spełniających estetycznych wymagań) uważam się za osobę wyjątkową, ładną i bardzo zgrabną, a nie mam nikogo, a widzę pary "nieudaczników" - grubych czy brzydkich osób - i są razem. To nie pojęte. Co mam robić? Musze coś w końcu zmienić w sobie, ale nie chcę się "zniżać" do poziomu, który mi nie pasuje lub rezygnować z kogoś i czegoś na rzecz czegoś gorszego. Mam poczucie niezrozumienia, pustki, rzadko zdarzają mi się dni, że jestem tu i teraz, raczej obserwuję świat jakby za szyby.
Ponad rok temu rozstałem się z moją partnerką, byliśmy ze sobą 4 lata. Bardzo się kochaliśmy, rozstanie było trudne, bo pojawiły się inne osoby w naszym życiu. Nie chciałem tego rozstania, ale było za późno. Jej córka i rodzina byli przeciw mnie, a ona uległa ich słowom. Myślę o niej dzień w dzień i nie mogę przestać. Ja wciąż ją kocham, tęsknię za nią. Nie daję rady już tak żyć, ona często mi się śni, ostatnio 4 noce z rzędu, ostatni sen, że podeszła do mnie i chciała wrócić. Wykańcza mnie to psychicznie, śniła mi się już około 40 razy. Nie mam z nią wcale kontaktu, bo jak wolała kogoś innego, to był koniec na zawsze z mojej strony. Kiedy spotkam kogoś spośród wspólnych znajomych, to mówią, że ona dyskretnie pyta ich, co tam u mnie. Pragnę z nią być dalej i na zawsze, ale pierwszy się nie odezwę. Błagam o pomoc, te sny mnie wykańczają. Co to znaczy? Wciąż ją kocham i to wcale mnie nie puszcza, nawet nic nie zelżało.
Mój 21 syn jest uzależniony od gier komputerowych, gdy nie pójdzie mu coś w grze, jest bardzo agresywny, dostaje ataków, w których wygaduje jakieś straszne rzeczy. Kilka razy próbował mnie uderzyć, znęca się nade mną również psychicznie: wyzywa, demoluje dom. Boję się, bo mam jeszcze 3-letnie dziecko, które zaczyna naśladować jego zachowania. Nie wiem, do kogo mogę się zwrócić o pomoc - czy wzywać policję, czy pogotowie w trakcie napadów agresji. Ja również potrzebuję już pomocy, bo nie wytrzymuję psychicznie.
Dlaczego warto iść na urlop po sezonie? Każda pora jest dobra, ale z urlopu u schyłku lata można odnieść wiele korzyści, których próżno szukać, gdy wakacje masz w pełni sezonu. Poznaj zalety urlopu jesienią.
Mam 30 lat, a od około 2 lat leczę się na depresję. Był moment, że wszystko było już dobrze i nie brałam lekarstw, ale po jakimś czasie wszystko wróciło, no i okazało się, że jestem w 5. tygodniu ciąży. Czuję się psychicznie bardzo słabo, zażywam Afobam 0,50 mg. Nie wiem, co teraz mam robić. Mieszkam w Anglii, nie mam tu rodziny, tylko męża i kilku szczerych i prawdziwych znajomych. Nie wiem, czy powinnam brać te lekarstwa, ale wiem, że jak je odstawię, to będzie jeszcze gorzej, bo i tak czuję się źle, cały czas myślę, czy sobie poradzę z tym, czy nie. Najbardziej boję się wtedy, kiedy muszę jechać autem do pracy, boję się, czy dojadę do pracy, czy nic mi się nie stanie.
Od 2 lat jestem w związku z o 30 lat starszym partnerem. Oboje mieszkamy w Niemczech od 7 lat. On jest rozwiedziony i mieszkał sam, kiedy się poznaliśmy. Po miesiącu zamieszkaliśmy razem. Wiedziałam, że ma 3 dzieci (21, 23 i 15 lat). On nie poinformował dzieci, że od jakiegoś czasu jest w związku. Kiedyś pod jego nieobecność córka odwiedziła nas w domu, ale nie spodziewała się, że nie zastanie taty, tylko mnie. Zapytała, kim jestem i co tu robię, kiedy odpowiedziałam na pytania, wpadła w szok i histerię. Zaczęła rzucać przedmiotami i kazała wyjść mi z mieszkania. Po czym zamknęła drzwi i nie chciała mnie wypuścić. Pytała o rożne rzeczy, ale odpowiadałam ciągle tymi samymi słowami, że powinna porozmawiać ze swoim tatą, a nie ze mną. Była zrozpaczona, że teraz ja dostanę wszystko, że jestem z nim dla pieniędzy, że chcę wszystko im zabrać. Kiedy po tej wizycie mój partner wrócił do domu i zobaczył to wszystko, był zdziwiony, jak córka mogła się tak zachować. Domyślam się, że w rozmowie z nią skłamał i obiecał, że zakończy związek ze mną. Potem wszystko było jak wcześniej, czyli normalnie, ciągły spokój, aż do wczoraj. Kiedy jechałam jego autem, zobaczyła mnie i ciągle jechała za mną. W tym czasie próbowałam dodzwonić się do partnera i go o tym poinformować, ale był zajęty, po chwili jego córka skręciła w inną ulicę, a mój partner oddzwonił i powiedział, że wszystko jest okej i mam spokojnie jechać do domu, i że o wszystkim wie. Jak zachować się w stosunku do niego i jak z nim porozmawiać, tak żeby nie odebrał tego jako kłótni i agresji wobec jego dzieci, ale żeby jakoś postarał się uświadomić dzieciom, że jesteśmy razem? On nie jest polskiej narodowości, a ja jestem tylko 2 lata starsza od jego córki.
Ta wiadomość spadła na mnie jak grom z jasnego nieba i nie mam z kim o tym porozmawiać. Sytuacja wygląda tak: znałam chłopaka od zawsze, ale tylko z widzenia - chodziliśmy razem do przedszkola, podstawówki, potem liceum... W ostatniej klasie wyznał mi miłość, ale go odrzuciłam - słabo go znałam. Odezwał się do mnie ponownie, kiedy byliśmy na studiach, chciał spotkać się na niezobowiązującą kawę, potem od kawy do kawy... i zakochałam się w nim. Wszystko było jak w bajce przez miesiąc. Jednego dnia stwierdził, że musi mi powiedzieć coś ważnego, jeśli mamy być ze sobą. Otóż jest biseksualny. Powiedział, że nigdy nie wyszedł mu żaden związek z facetem (ale flirtował z paroma, chodził na randki, z niektórymi nadal utrzymuje kontakt, przyjacielski), że jest jednak bardziej hetero niż homo, ale podobają mu się również faceci. Powiedział również, że przez tyle lat nigdy o mnie nie zapomniał, że "wybrał mnie" i chce być ze mną. Stąd moje pytania: Czy osoba biseksualna może być w stałym związku? Czy nie będzie odczuwać "niespełnienia" będąc tylko z kobietą? Bardzo go kocham, ale chciałabym mieć w przyszłości rodzinę i nie wiem, czy mogę mu zaufać. Nie wyobrażam sobie, żeby był ze mną i jednocześnie miał partnera. Czy istnieje możliwość, że biseksualizm "przechyli się" bardziej w stronę homoseksualną, np. po kilku latach? Wiem, że on sam powinien odpowiedzieć mi na te pytania, ale każda rozmowa na ten temat jest dla niego przykra. Niestety byłam w takim szoku, kiedy się dowiedziałam, że zareagowałam atakiem paniki. Czuję, że go zawiodłam, myślał zapewne, że lepiej to zniosę, ale to mój pierwszy kontakt z czymś takim. Naprawdę nie wiem, co mam robić.
Mam problem z moją matką, która jest prawdopodobnie uzależniona od Onirexu/jego zamienników. Jest to osoba starsza, ma 75 lat. Te leki nasenne bierze od około 19 lat, ale poważniejsze problemy zaczęły się od tego roku, kiedy zaczęła "załatwiać" dodatkową porcję od koleżanki. Cztery opakowania (80 tabletek) wystarcza mniej więcej na miesiąc, ale ciągle szuka sposobu na załatwienie kolejnych opakowań. Trzy miesiące temu zaczęła mieć boleści brzucha, bóle i zawroty głowy. Jednak nie chce słyszeć o ograniczeniu dawki tego leku ani rozmowie z lekarzem na ten temat, tylko od razu wścieka, a zdobywanie kolejnych porcji tego leku jest "dość" ciężkie. Już sam nie wiem, co robić w takiej sytuacji.
Nie umiem się przeciwstawić rodzicom co do ich zakazów i nakazów, które dotyczą moich wyjść z domu na imprezy, do chłopaka na noc (jestem z nim dwa lata i oboje rodzice go akceptują). Mam 20 lat i jeszcze trochę z nimi pomieszkam, bo wyjeżdżam za granicę. Jak się im postawię, to gadają, że jestem za smarkata, by o sobie decydować i że mam robić tak, jak mi karzą. Mam już tego powoli dość, a co najgorsze, to cierpi na tym mój związek i moja psychika. Co mam zrobić? Mieszkałam osobno u cioci przez prawie 2 lata, ponieważ oboje są za granicą. Skończyłam już szkolę i jestem pełnoletnia.
Wychowałam się w domu, gdzie ojciec pił alkohol, a matka chyba od zawsze była współuzależniona. Zagadnienie to poznałam dopiero teraz, mając 30 lat. Wcześniej nie potrafiłam realnie ocenić sytuacji. Zastanawiam się, jaki to mogło mieć wpływ na moje dorosłe życie. Nie potrafię sama siebie ocenić, ale faktem jest, że mam poczucie żalu i rozczarowania w stosunku do ojca. Chciałabym też wiedzieć, jak mam porozmawiać z mamą o jej współuzależnieniu i jak nakłonić ją do leczenia. Podjęłam już jedną próbę, ale reakcja matki tylko uświadomiła mi skalę problemu. Ona się zachowuje jak służąca ojca i wydaje mi się, że nie widzi jego wad. Chciałabym pomóc sobie i mamie. Jak powinnam postąpić?
Od 8 lat mieszkam z teściem, który ma 88 lat, na pierwszy rzut jest zdrowy, ale wykańcza mnie psychicznie. Jest moim cieniem, gdzie ja tam i on musi być. Nie możemy z mężem wyjechać bez niego. Córki mają go gdzieś, nie będą sobie dewastować domu ojcem, ja musiałam zrezygnować z pracy. Pomału zaczyna mnie to wszystko przerastać, mam 46 lat, nie mogę sama decydować o wyjściu, wyjeździe, bo wszędzie z dziadkiem. Czasem dziadek ma pretensje, że jego żona tak nie robiła, więc tłumaczę, że nie jestem jego żoną. Dzisiaj gotował wodę niegazowaną, bo była zimna, a w domu było 20 st. Wczoraj powiedział, że mam na niego uważać, bo on jest delikatny. Kto potrzebuje pomocy: on czy ja? Zaczynam się gubić, nie widzę ani sensu ani radości życia.
Mam koleżankę, z którą spotykam się od czasu do czasu. Spotykamy się u mnie, czasem na mieście. Kiedy jednak zaprasza mnie do siebie, często przychodzi też jej przyjaciółka. Czuję się bardzo niekomfortowo w jej towarzystwie, gdyż jest to osoba bardzo skupiona na sobie, która wszystkich wokół ocenia, a przy tym jest wiecznie naburmuszona. Jak powiedzieć koleżance, że nie mam ochoty na wspólne spotkania z Jej przyjaciółką, gdyż nie jest to dla mnie relaks, a wręcz odwrotnie - jestem spięta i podenerwowana?
Mam 21 lat i obecnie jestem w USA. Miałam chłopaka, z którym byłam prawie 3 lata, kochałam go i być może dalej kocham. Wszystko zaczęło się, gdy rok temu w maju przyjechał mój znajomy, przyjaciel rodziny do Polski. Byłam podekscytowana tym przyjazdem, chociaż wiadomo, że mojemu chłopakowi się to nie podobało. Nagle moja mama zaczęła mnie nastawiać przeciwko mojemu chłopakowi, jakby chciała nas skłócić. I tak wyszło, że się pokłóciliśmy. Zerwałam z moim chłopakiem. Znajomy poprosił, żebym przyjechała do niego do USA. Załatwiliśmy wizę i przyleciałam, wszystko było w porządku, ale nagle zauważyłam, że nie mamy wspólnego języka. Byłam u niego miesiąc. Dogadaliśmy się, że za 2 miesiące wrócę na dłużej. Przyleciałam. Mieliśmy wziąć ślub cywilny, żebym mogła dostać papiery, jednak w ostatniej chwili zrezygnowałam. Nie rozmawialiśmy ze sobą, to nie było spowodowane tym, że odmówiłam ślubu, już było tak wcześniej. On mówi, że mnie kocha, ale ja nie widzę, w tym sensu. Nie czuję czegoś takiego jak wcześniej przy tamtym facecie. Spędzam całe dnie w łóżku i oglądam przygnębiające filmy o miłości, chorobie i wszystkim, co jest smutne. Mam 21 lat, a porażką jest dla mnie to, że palę codziennie 30 papierosów i piję butelkę wina, bo wtedy nie płaczę. Ostatnio przytyłam. Kiedyś moją pasją był fitness, a teraz mam 50 metrów do siłowni, a nie chce mi się iść, chociaż cały dzień mam wolny. Tęsknie za domem, ale wiem, że nie mam po co tam wracać, bo usłyszę od mamy słowa, które mnie zabolą, ponieważ nie spełniłam jej marzeń. Bo to ona chciała, żebym wyjechała do USA, żebym tam studiowała i żyła. A gdy powiedziałam jej, że tego ślubu nie będzie, to nie odzywała się do mnie przez miesiąc. Do tego wszystkiego czuje się tu taka samotna, codziennie odliczam dni do powrotu, tylko boje się, że jak wrócę, to będę chciała znowu wyjechać. Mam dość życia... Mam dość ludzi... Tęsknię za moim byłym chłopakiem, on był moją miłością... Tęsknie za moim tatą, siostrami i psem, który jest dla mnie wszystkim i także tęsknie za matką, o której wiem, że zmiesza mnie z błotem.
Jestem uzależniona od tabletek nasennych, biorę je z przerwami (po pół tabletki) około 6 lat. Nie przekraczam tej dawki, ale nie mogę jej odstawić. Próbowałam, ale bez tej tradycji brania nie zasypiam. Robiłam to na siłę, ale teraz to ona wygrywa. Moim problemem jest to, że nie mieszkam w Polsce i nie mam pojęcia, jak się do tego zabrać.
Jesteśmy rodzicami 14-miesięcznej dziewczynki, która onanizuje się od 4. miesiąca życia. To jakiś koszmar, robi to w krzesełku do karmienia, samochodowym foteliku, w wózku, ale także przy zmianie pieluchy, zasypianiu, w złości i w pozytywnych emocjach. Odwracanie uwagi nie przynosi skutku, przerywanie aktywności powoduje bunt i krzyk. Jesteśmy pod opieką terapeuty integracji sensorycznej, psychologa, rehabilitanta. Problem się nasila, a specjaliści nieco go lekceważą. Każdy, kto zetknął się z takim problemem, wie, jak jest to trudne, gdy nie można dziecka przebrać, nakarmić, wyjść z nim na spacer. Co robić? Z medycznego punktu widzenia dziecko jest zdrowe - nie ma infekcji układu moczowo-płciowego, pasożytów itp.
Poroniłam w 8. tyg. ciąży i bardzo doskwiera mi smutek, przygnębienie i jest mi przykro, że to mnie spotkało. Myślę ciągle o tym. Wczoraj minęło pół roku, a ja dalej martwię się i myślę, czy uda mi się jeszcze zajść w ciążę, bo staramy się z mężem odkąd moja pani ginekolog powiedziała, że nie ma przeciwwskazań, ale nic z tego. Czy mam się udać do poradni psychologicznej w okolicy? Chodzę smutna i przygnębiona nic mi się nie chce, do pracy chodzę z przymusu.
Już prawie od 4 lat mam problem z zaakceptowaniem siebie, mojego wyglądu, charakteru. Może to efekt dorastania, ale ja nie umiem sobie z tym poradzić. Przez długi czas nienawidziłam tego, jak wyglądam i jak się zachowuję. Nie lubiłam swoich nóg, rąk, brzucha, twarzy, włosów. Nie lubiłam głosu, śmiechu, sposobu mówienia, ubierania się, zachowywania w określonych sytuacjach. Mam wrażenie, że niczego nie potrafię zrobić dobrze, że nie jestem wystarczająco ładna, mądra, zabawna, że nie ma na świecie człowieka, który mógłby się we mnie zakochać. Czuję, że jestem nic niewarta, że wkurzam każdego, kto choćby na mnie spojrzy. Mam świadomość tego, że nie jestem brzydka ani otyła i mimo to wciąż czuję się ze sobą źle. Na dodatek przez jakiś czas byłam fatalnie zakochana. O tym, co naprawdę się ze mną dzieje, wie tylko jedna osoba - moja przyjaciółka. Reszta świata widzi tylko maskę, za którą się ukrywam. Za dnia śmieję się, udaję, że moje życie jest cudowne, jednak kiedy nadchodzi noc i zostaje sama w pokoju, płaczę. Czasami nawet nie wiem dlaczego. Jadę autobusem i chce mi się płakać, a ja nie znam powodu tego uczucia. Bywa, że czuję się nieobecna albo jakbym nie istniała. Widzę, że jestem bezradna i nie umiem sobie z tym poradzić. Przez parę ostatnich tygodni myślałam, że mi się poprawiło, ale to okropne uczucie ciągle powraca i nie wiem, co mam z tym zrobi; nie wiem, co jest źródłem mojego nieszczęścia. Jak mam sobie z tym poradzić?
Bardzo zależy mi na koleżance, z którą - tak mi się wydaje - się zaprzyjaźniłam. Poznałyśmy się, kiedy ja poszłam na studia i zamieszkałam w akademiku. Razem dzieliłyśmy pokój w akademiku (od października 2014 do czerwca 2015), od początku bardzo siebie polubiłyśmy, mówiłyśmy sobie o wszystkim, nie miałyśmy przed sobą tajemnic, wspólne imprezy, dzielenie się smutkami i radościami, wspólne mieszkanie. Było nam ze sobą bardzo dobrze. Ale wszystko się skończyło wraz z rozpoczęciem wakacji, kiedy każda z nas wyjechała do swoich rodzinnych stron. To był jej ostatni rok na studiach, od niedawna mieszka w nowym mieszkaniu wraz z chłopakiem, pracuje. W ciągu całych wakacji zadzwoniła do mnie 2 razy. Ja, aby podtrzymać nasze kontakty, dzwoniłam częściej, pisałam (zawsze czekałam, jak ona się pierwsza odezwie, co prawie nigdy się nie działo), kontakt z mojej strony też nie był zbyt częsty, ponieważ nie chciałam się jej narzucać, zawsze kiedy prosiłam ją o spotkanie, chętnie się zgadzała i na nie przychodziła (spotkałyśmy się w sumie 3 razy na dwa miesiące). Ostatnio do niej napisałam (nie chciałam do niej dzwonić, skoro ona do mnie się nie odzywa), czy o mnie nie zapomniała i czy możemy się spotkać. Odpisała mi, że pamięta o mnie, spotkałyśmy się kilka dni późnej w jej nowym mieszkaniu (zdziwiło mnie to, że na ścianie wisi nasze wspólne zdjęcie). Potem po 5 dniach do mnie napisała, że co tam u mnie, ja odpisałam jej prawdę, że trochę mi smutno i mam problem, ona - że mi współczuje. Zapytałam, co u niej, ale mi nie odpisała i kontakt się urwał.Czy to jest przyjaźń? Czy mam częściej się z nią komunikować, dzwonić, pisać, prosić o spotkania?
Od ponad 2 lat jestem z moim chłopakiem, ale od jakiegoś roku zauważyłam zmianę w jego zachowaniu. Wystarczy, że coś nie idzie po jego myśli, to od razu zaczyna się bardzo denerwować, krzyczeć, przeklinać i wyzywać mnie. Czasem używa szantażu, np. że czegoś nie zrobi albo że zrezygnuje z pracy. Dodatkowo jak coś mu nie wychodzi np. podczas gry albo gdy laptop się zawiesi, to dewastuje rzeczy. Mój chłopak cierpi na migrenę. Po wszystkim przeprasza. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, bo to też odbija się na mnie i na moim zdrowiu.
Czy coś ze mną jest "nie tak"? Od pół roku jestem w związku, w którym jestem bardzo szczęśliwy. Źle znoszę jednak rozmowy o przeszłości. Moja partnerka, wydaje mi się, nie ma z tym problemu, czasami pyta mnie o moją przeszłość i ja wówczas odpowiadam w zakresie pytania. Po reakcji i nawet dopytaniu widzę, że jej to nie wzrusza. Ja praktycznie o jej przeszłość nie pytam, nie mam takiej potrzeby. Gdy sama opowiada (bez żadnych przesadnych detali), sprawia mi to ból. Włącza się wówczas moja wyobraźnia, widzę wówczas w myślach moją ukochaną w objęciach innego i strasznie mnie to boli. Bywa też, że używa porwań, tłumaczy, że to naturalne. Przekonuje mnie wówczas, że one są dla mnie na plus, że "jestem lepszy". Problem w tym, że ja nie chcę być do nikogo porównywany, nie chcę być od nikogo lepszy, chcę być zwyczajnie dobry, czuć się doceniany, kochany. Mimo że doskonale nam się rozmawia i poruszaliśmy ten temat, to co pewien czas to wraca. Ostatnio usłyszałem, że przeszłość, to część jej życia i ona chce/potrzebuje swobodnie o tym móc mówić. Ja nie potrafię jednak tego zaakceptować, jest mi to zupełnie zbędne, chciałbym żyć tu i teraz naszym życiem, naszym szczęściem. Nie radzę sobie z tą sytuacją; czasami myślę, że może jestem zbyt wrażliwy.

Na zdrowie psychiczne składa się samopoczucie psychologiczne, społeczne i emocjonalne danego człowieka. To jak się czujemy, ma wpływ na to, jak myślimy i jak działamy. Ma także zawiązek z tym, jak radzimy sobie ze stresem, jak dokonujemy wyborów oraz odnosimy się do innych ludzi. Zdrowie psychiczne jest ważne na każdym etapie życia człowieka.

Wiele czynników ma wpływ na nasze zdrowie psychiczne. Należą do nich:

  • czynniki biologiczne, czyli geny i chemia mózgu,
  • historia rodzinna problemów ze zdrowiem psychicznym,
  • doświadczenia życiowe, np. trauma.

Problemy z tym aspektem zdrowia są powszechne. Choć często nadal stygmatyzowane i dyskryminowane. Jednak otrzymanie wsparcia i rozpoczęcia leczenia daje szanse na całkowite wyzdrowienie. Wiele schorzeń psychicznych można skutecznie leczyć, stosunkowo niskim kosztem.

Zdrowie psychiczne jest ważne dla każdego człowieka. Dzięki niemu możemy w pełni wykorzystać swój potencjał, lepiej radzić sobie z życiowymi trudnościami, wydajniej pracować i wnosić znaczący wkład do społeczności. Na zdrowie psychiczne ma wpływ wiele aspektów takich jak aktywność fizyczna, odpowiednia ilość snu, relacje z innymi osobami czy uzyskanie wsparcia, jeśli go potrzebujemy.

Mimo tego, jak ważne jest zdrowie psychiczne dla jednostki, ale także dla konkretnych społeczeństw, większość systemów opieki zdrowotnej na świecie zaniedbuje ten obszar zdrowia i nie zapewnia wystarczającej opieki oraz wsparcia potrzebującym. W rezultacie prowadzi to do tego, że miliony ludzi na całym świecie cierpi w milczeniu, co przekłada się na ich codzienne życie.