Otwórzcie szpitale dla matek wcześniaków! Ważny apel lekarzy
Epidemia koronawirusa zmieniła bardzo wiele w szpitalnej opiece nad wcześniakami: mamy zamiast kangurować swoje przedwcześnie narodzone dzieci i karmić je piersią mogą najwyżej podglądać je przez kamerki, i to tylko w niektórych szpitalach. Być może wkrótce to się zmieni, o co wspólnie z rodzicami walczą lekarze neonatolodzy, którzy wystosowali w tej sprawie petycję do WHO.
Jak czytamy w komunikacie prasowym, pandemia koronawirusa zniszczyła to, o co przez lata walczyli rodzice wcześniaków wspólnie z lekarzami neonatologami: by drzwi oddziałów neonatologicznych i pediatrycznych były otwarte, a rodzice traktowani nie jako odwiedzający, ale jako aktywni uczestnicy całego łańcucha terapeutycznego koniecznego i niezbędnego w procesie leczenia wcześniaka.
Dlatego organizacje zrzeszone w Europejskiej Fundacji na rzecz Opieki nad Noworodkami EFCNI (European Foundation for the Care of Newborn Infants) stworzyły petycję, w której zwracają się do Światowej Organizacji Zdrowia o rekomendacje w sprawie ponownego otwarcia oddziałów neonatologicznych dla rodziców wcześniaków.
Jak czytamy w komunikacie prasowym, z Polski w ten projekt zaangażowała się Fundacja Koalicja dla wcześniaka, która wystosowała list do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o pomoc w stworzeniu takich procedur, które umożliwią matkom przebywanie przy dzieciach podczas całego pobytu na oddziale intensywnej terapii.
17 kwietnia br. EFCNI zorganizowała telekonferencję, w której wzięło udział 25 przedstawicieli organizacji działających na rzecz dzieci przedwcześnie urodzonych z różnych krajów świata – głównie reprezentanci stowarzyszeń rodziców, ale także neonatolodzy i dziennikarze angażujący się w edukację rodziców wcześniaków i walczący o potrzeby wcześniaków w swoich krajach i Parlamencie Europejskim.
Polskę reprezentowała prof. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, wiceprezes Fundacji Koalicja dla wcześniaka, do niedawna wieloletni prezes Polskiego Towarzystwa Neonatologicznego, wojewódzki konsultant ds. neonatologii na Mazowszu, kierownik Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w szpitalu im. ks. Anny Mazowieckiej WUM w Warszawie.
Podczas telekonferencji mówiono o ogromnej roli rodziców w opiece nad ich dzieckiem hospitalizowanym na oddziałach intensywnej terapii noworodka.
Niestety dla większości z nich drzwi oddziałów neonatologicznych zostały zamknięte z powodu pandemii koronawirusa i restrykcji organizacyjnych wprowadzanych przez dyrektorów szpitali, ale także pielęgniarki i lekarzy chroniących (i słusznie) swoje zdrowie i życie. Jak to wpłynie na przyszły rozwój wcześniaków? Nikt nie ma wątpliwości, że skutki tych decyzji mogą być bardzo poważne.
– Matki nie mogą przytulać, kangurować, pielęgnować swoich dzieci. Nie karmią ich sondą, piersią czy kubeczkiem, tylko gdzieś w wyznaczonym punkcie szpitalnych korytarzy zostawiają odciągnięte w domu mleko. Co gorsza, w wielu krajach noworodki nie mają koniecznych konsultacji okulistycznych, kardiologicznych czy ortopedycznych, bo przychodzący z zewnątrz konsultanci paraliżowani są obawą zakażenia siebie lub przeniesienia swojego bezobjawowego zakażenia na noworodki i personel oddziałów noworodkowych. - powiedziała prof. dr hab. n. med. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, wiceprezes Fundacji Koalicja dla wcześniaka.
- Czy nie grozi to zwiększeniem umieralności i zachorowalności wśród wcześniaków? Czy będziemy mieli na nowo niewidome dzieci z powodu retinopatii wcześniaków? Tego nie wiem, ale wiem na pewno, że nic nie zastąpi dotyku matki, jej głosu podczas czytania przy inkubatorze, jej zapachu, jej kangurowania. Rodzice są bardzo ważnym elementem opieki nad wcześniakami, dlatego powinniśmy zrobić wszystko, aby na nowo otworzyć oddziały neonatologiczne, oczywiście przy zachowaniu wszelkich środków ostrożności dotyczących koronawirusa – dodała prof. dr hab. n. med. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka.
Mimo paraliżującego nas strachu o jutro, musimy chłodno, realnie spojrzeć na możliwości wyjścia z kryzysu rodzicielskiej opieki nad dziećmi przebywającymi na OIOM-ach. Głos przedstawicielki Grecji mocno zapadł w pamięć uczestników telekonferencji zorganizowanej przez EFCNI: „Po tej pandemii będą następne epidemie, inne długotrwałe „na jakiś czas”, trzeba więc walcząc o dzisiaj, zrobić coś dla jutra”.
Niektóre ośrodki w Niemczech utrzymały zasady „otwartych drzwi” na oddziałach intensywnej terapii noworodków. Warunkiem jest przebywanie na nich wyłącznie zdrowych mam, które nie wykazują żadnych objawów infekcji, rygorystyczne przestrzeganie zasad higieny osobistej i dezynfekcja rąk. Konieczne jest zminimalizowanie wszelkich kontaktów w drodze do szpitala i do domu, maski, rękawiczki i podobna ochrona personelu oddziału. Niemcy nie testują pod kątem koronawirusa rodziców przebywających codziennie u swoich dzieci. Jedyne co robią, to edukują, edukują i jeszcze raz edukują.
W Polsce w niektórych szpitalach, np. w warszawskim szpitalu im. ks. Anny Mazowieckiej WUM, zainstalowano kamerki nad inkubatorami, dzięki czemu rodzice mogą obserwować swoje dzieci. Ale to nie to samo! O tym, że oddziały neonatologiczne muszą być otwarte dla matek, a w późniejszym czasie również dla ojców, rodzeństwa i rodzin przekonani byli wszyscy uczestnicy telekonferencji.
Dlatego powstała w tej sprawie petycja dotycząca ponownego otwarcia dla rodziców oddziałów neonatologicznych, przekazana do Światowej Organizacji Zdrowia. W ciągu dwóch tygodni mają zostać wydane rekomendacje właśnie w tym zakresie. Miejmy nadzieję, że sytuacja w Polsce i innych krajach na świecie niedługo się zmieni. - czytamy w podsumowaniu komunikatu wydanego przez Fundację Koalicja dla wcześniaka.
Polecamy także:
- Które rękawiczki jednorazowe wybrać i gdzie je tanio kupić?
- Bieganie w maseczce obciąża płuca i serce
- Kiedy nastąpi szczyt zachorowań w Polsce?
- Czy właścicielom psów i kotów koronawirus nie grozi?
- Zasiłek opiekuńczy będzie przedłużony? Sprawdź, co planuje rząd
- Chcesz schudnąć? Nadal możesz jeść, co lubisz. Wypróbuj nasz program dietetyczny
- Czym jest kwarantannowe drive thru?
- 5G a koronawirus. Naukowcy nie mają wątpliwości