Wystarczy 5 lat picia alkoholu, by zniszczyć wątrobę. Zwróć uwagę na swój wiek i ilość trunków
Według danych Ministerstwa Zdrowia w 2023 roku przeciętne spożycie czystego alkoholu w Polsce wyniosło 8,93 litra per capita, czyli na osobę. I choć poziom spożycia nieco spadł, to wciąż mówi się o tym, że oscyluje na granicy 9-10 litrów rocznie. Dla zobrazowania polscy lekarze mówią, że tak fatalne statystyki ukazują, że na jedną osobę przypada wiadro spirytusu. Najnowsze badania ukazują konsekwencję takich wyborów.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) wskazuje, że na poziomie epidemiologicznym bezpiecznym poziomem, choć nie ma zdrowej dawki alkoholu, jest 6 litrów na osobę. Natomiast jeżeli dawka ta wzrośnie choćby minimalnie, to drastycznie rośnie również ryzyko zdrowotne i to na wielu polach.
Alkohol zabija - mininalna dawka jest trucizną
Ministerstwo Zdrowia zwraca uwagę, że spożycie alkoholu wiąże się z ponad 200 chorobami, w tym zaburzeniami psychicznymi, chorobami sercowo-naczyniowymi i rakiem, stając się trzecim czynnikiem ryzyka dla zdrowia populacji. Tylko w 2023 roku hospitalizowano w Polsce aż 25 560 pacjentów z alkoholową chorobą wątroby, z czego 4 046 przypadków zakończyło się zgonem.
Nowe badania opublikowane na łamach Clinical Gastroenterology and Hepatology ujawniają, że liczba chorób wątroby związanych z alkoholem (ALD) rośnie o 9 % rocznie, a co ciekawe tendencja ta dotyczy szczególnie ludzi młodych oraz kobiet.
Naukowcy z University of California San Diego przeprowadzili badania na grupie ponad 9 milionów dorosłych w USA (lata 2012–2022). Okazało się, że uszkodzenia wątroby związane z alkoholem mogą rozwinąć się w ciągu zaledwie 5 lat intensywnego picia. Dotychczas przyjmowano, że potrzeba do tego dekady, a nawet dłużej.
Wyniki analiz wykazały, że istotna była nie tylko ilość spożywanego alkoholu, ale również obecność takich czynników jak otyłość, cukrzyca, czy nadciśnienie. To one w połączeniu ze spożyciem alkoholu przyspieszały rozwój chorób wątroby.
W przypadku osób z zespołem metabolicznym ryzyko wystąpienia zaawansowanego uszkodzenia wątroby było aż 2,4-krotnie wyższe niż u osób zdrowych, nawet przy takim samym poziomie spożycia alkoholu.
Autorzy badań podkreślają, że najbardziej zagrożoną grupą są osoby młode, a ich wiek mieści się w granicach 25–44 lata. Większe ryzyko dotyczy również kobiet, bo jak wiemy, na poziomie biologicznym gorzej metabolizują alkohol oraz mają większą podatność na jego toksyczne działanie.
Wspomniana analiza naukowa objęła ponad 9 mln osób dorosłych z wielonarodowej bazy danych obejmującej 10-letni okres obserwacji. Ustalenia dotyczące poziomu śmiertelności z powodu alkoholowej choroby wątroby (ALD) potwierdza raport opublikowany na łamach JAMA Network Open.
Okazuje się, że w USA od 2018 roku rośnie skala śmiertelności z powodu ALD w tempie 9% rocznie, co więcej pandemia COVID-19 dodatkowo przyspieszyła ten trend.
Zarówno WHO jak i Europejskie Towarzystwo Badania Wątroby (EASL) alarmują, że alkohol odpowiada za miliony zgonów i miliardy lat życia straconych z powodu schorzeń wątroby, w tym marskości i raka wątroby. Niestety te informacje wciąż są bagatelizowane przez wiele osób. Polska także jest tego niechlubnym przykładem.
Polacy piją wiadro alkoholu na głowę. Ogromna skala hospitalizacji
Choć jak wspomnieliśmy już wcześniej, z danych MZ wynika, że poziom spożycia alkoholu w naszym kraju wynosi średnio 8,93 litra per capita, to jednak według raportu Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych przeciętny Polak spożywa około 9,5 litra czystego alkoholu rocznie. A to daje nam niemalże wiadro czystego spirytusu na osobę.
Jak wynika ze statystyk, marskość wątroby i rak wątrobowokomórkowy stanowią jedne z najczęstszych skutków przewlekłego uszkodzenia wątroby spowodowanych piciem alkoholu.
Polskie Towarzystwo Hepatologiczne alarmuje, że nawet umiarkowane picie – definiowane jako więcej niż 20 g alkoholu dziennie w przypadku kobiet i 30 g w przypadku mężczyzn istotnie zwiększa ryzyko rozwoju ALD. A to oznacza, że w praktyce to zaledwie dwa piwa dziennie.
Pozostaje zatem pytanie dlaczego wciąż bagatelizujemy tak ogromne zagrożenie. Powodem może być fakt, że uszkodzenia wątroby, zwłaszcza w początkowej fazie rozwijają się bezobjawowo. A to oznacza, że duża liczba chorych nie ma pojęcia o trwającym procesie zapalnym i włóknieniu. Kiedy pojawiają się symptomy, jak zmęczenie, utrata apetytu, ból w prawym podżebrzu czy żółtaczka, to często jest już za późno.