Psychologia
Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.
Objawy zespołu abstynencyjnego (odstawiennego) po narkotykach dotyczą głównie układu nerwowego i układu krążenia. Ich nasilenie zależy od dawek narkotyku przyjmowanych w ostatnich kilku tygodniach, dróg jego podania oraz stanu zdrowia osoby uzależnionej. Sprawdź, jakie objawy abstynencyjne daje odstawienie heroiny, amfetaminy, kokainy i marihuany.
Uważa, że podstawowa zasada w relacjach ze światem brzmi: nie krzywdzić siebie, innych ludzi ani zwierząt. Wierzy, że szczęście to stan umysłu, który każdy może w sobie wygenerować. Małgorzata Pieczyńska – znakomita aktorka, spełniona kobieta, dla której pięćdziesiątka to urodziny jak każde inne.
Problem nie dotyczy mnie. Moja babcia ma problem ze sobą, jest agresywna, gada od rzeczy, gnębi siebie, ciągle mówi, że będzie się wyprowadzała z domu, nienawidzi dziadka i wyciąga z ich młodości wszystko, co było złe. Najgorsze jest to, że mówi, że coś sobie zrobi i nie je już 8. dzień. Rozmawiamy z nią, chcemy, żeby poszła do psychologa, ale ona nie chce nigdzie iść. Babcia kiedyś leczyła się na nerwicę i podejrzewamy, że to wróciło ze zdwojoną siłą. Jak ją nakłonić na wizytę u specjalisty?
Jestem osobą, która pracuje w branży zgodnej z wykształceniem, mam kilkoro bliskich przyjaciół i całkiem dobrze dogaduję się z rodziną. Mimo to często myślę o sobie, że jestem "niewystarczająca". Jak sobie z tym poradzić?
Mam 15 lat. Od pewnego czasu mam bardzo silny lęk. Rok temu byłem zupełnie innym człowiekiem, niż jestem dziś. Od kilku lat atmosfera rodzinna u mnie w domu nie jest idealna. Często kłóciłem się z rodzicami. Oni ze sobą też nie rzadko. Bardzo mnie to stresowało, w takich sytuacjach, gdy był konflikt, czułem się bezsilny. Jednak od około 2 miesięcy mam straszliwy lęk o moje zdrowie i życie. Oprócz tego myślę, że jestem poważnie chory. Moją pierwszą chorobą, o której myślałem, że mam, była białaczka. Nie miałem większych objawów, ale jak się bałem, że mogę to mieć, pojawiły się u mnie osłabienie mięśni, przez chwilę ciężki oddech, biegunka, a nawet stan podgorączkowy.
Poszedłem do lekarza. Ten zlecił badanie. EKG wykonane od razu na wizycie wyszło dobrze. Badania krwi i moczu również wyszły dobrze, wyniki były konsultowane z lekarzem. Po tym się uspokoiłem. Lecz po tygodniu znów zacząłem myśleć o chorobach. Tym razem myślałem, że mam tętniaka aorty brzusznej. Znów ogarnął mnie nieprawdopodobny lęk. Następnego dnia pojechałem z moim tatą do szpitala, bo rano miałem mocne wzdęcia i burczenie brzucha. Badanie USG miałem natychmiast. Wszystko w nim wyszło dobrze. Aorta brzuszna niepowiększona. Więc się uspokoiłem. Lekarz dał wypis i w ten sam dzień pojechaliśmy do domu. Wtedy naprawdę odetchnąłem, jednak nadal miałem wątpliwości i myśli takie: "a co jak te wyniki zostały pomylone, co jak lekarz źle odczytał wynik badania usg". Na szczęście to minęło.
Jednak po tym wszystkim znów myślałem, że jestem chory, tym razem na niewydolność nerek. I gdy te myśli się nasilały, nie mogłem oddać moczu. Po wszystkim tym była kolejna choroba, a konkretnie nowotwór żołądka. I znów się zaczęło, bolał mnie żołądek i paliło w przełyku. W dodatku miałem silne mdłości. Jednak nie zdecydowałem się na gastroskopię, która miałaby potwierdzić stan mojego żołądka. Jest to badanie bolesne i niezbyt przyjemne. Objawy trochę ustąpiły.
Dwa tygodnie temu wybuchła kolejna awantura, tym razem nie w domu, lecz na środku ulicy między moimi rodzicami. Wtedy znów nie wiedziałem, gdzie jestem, czułem się jak w jakiejś hipnozie. Minęło to po kilku minutach, kiedy przestali na siebie krzyczeć. Później jednak zaczął boleć mnie żołądek, miałem wzdęcia i burczenie brzucha w rożnych miejscach. Po jakimś czasie zaczęły boleć mnie mięśnie. Czułem się zmęczony i senny. A tydzień temu ogarnęła mnie wściekłość, że muszę się tak męczyć, że codziennie muszę się źle czuć. Rzucałem wszystkim, co miałem pod ręką i krzyczałem. Jestem również bardzo wybuchowy. Potem natychmiast zacząłem płakać. Często płaczę, bardzo szybko się rozczulam. Codziennie coś mi jest, codziennie coś mi dolega. A ja już nie potrafię przychodzić po raz kolejny z tym do rodziców, bo oni też nie wiedzą, jak mi pomóc i co zrobić. Dlatego chciałem prosić o poradę. Co to może być ?
Zaburzenia tożsamości płciowej (transseksualizm, transwestytyzm, transgenderyzm) i zaburzenia preferencji seksualnych (fetyszyzm, pedofilia, ekshibicjonizm, masochizm, oglądactwo) – pierwsze polegają na potrzebie życia jako osoba płci przeciwnej, a drugie sprawiają, że satysfakcja lub podniecenie seksualne są reakcją na nietypowe przedmioty lub działania, społecznie nieuznawane za bodźce seksualne. Jakie są przyczyny tych zaburzeń? Nie można powiedzieć, że konkretna przyczyna powoduje konkretne zaburzenie. Ich przyczyny są nieoczywiste, jednak stwierdzono, że składają się na nie czynniki biologiczne, środowiskowe i psychologiczne.
Mam 15 lat i od dłuższego czasu mam duże problemy z akceptacją siebie. Czasem się to bardzo nasila. Ogólnie nie podobam się sobie, uważam, że jestem brzydka i beznadziejna. Nienawidzę siebie. Do tego mam duże problemy z nauką. Nie mogę nauczyć się bardzo prostych rzeczy. Prawie zawsze gdy ktoś coś do mnie mówi, zaczynam myśleć o czymś zupełnie innym, tak samo na lekcjach. Mam częste napady złości, najczęściej o coś zupełnie błahego. Zaczynam rzucać książkami i wszystkim, co mam pod ręką. Bardzo trudno jest mi się opanować. A gdy się uda, zaczynam płakać. Często też, gdy nie mogę się czegoś nauczyć, bo z tym wiąże się najwięcej stresu, zaczynam się bić lub uderzać głową w ścianę. Tak samo jest, gdy stresuję się przed sprawdzianem. Zaczynam się trząść i jest mi zimno. Gdy się myję lub stoję przed lustrem, mam wrażenie, że coś jest nade mną lub stoi za mną. Tak samo, kiedy siedzę sama w domu lub wieczorem, jak jestem w moim pokoju; zawsze mam wrażenie, że ktoś jest tu oprócz mnie. Co mi jest? Co mam zrobić?
Nikotyna została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za narkotyk. Jej wpływ na organizm przypomina działanie heroiny i kokainy – nikotyna zwiększa produkcję dopaminy, dając czucie przyjemności oraz przyczyniając się do rozwoju uzależnienia. W połączeniu z dymem tytoniowym, substancja ta zwiększa ryzyko nowotworów i chorób układu krążenia. Sprawdź, jakie jeszcze działanie na organizm ma nikotyna.
Sporo podróżuję zawodowo po świecie, głównie z grupami turystycznymi i delegacjami. Bardzo to lubię. Moim marzeniem jest zrealizować samotną podróż, ale nie umiem oswoić lęku przed zgubieniem się i samotnością. Nigdy nie bałam się zupełnie samodzielnie organizować i przeprowadzać podróże zagraniczne, dla np. 40 turystów. Nie boję się ludzi, bo ich lubię, jestem komunikatywna i ufam intuicji. Nie rozumiem, dlaczego lecę do kraju, w którym kogoś znam i ktoś na mnie czeka, a nie pojadę sama nigdzie w nieznane. Już jako 3-latka lubiłam się wypuszczać w nieznane i zgubiłam się ponoć kilka razy, m. in. ... wśród łanów pszenicy, które były dla mnie ogromnym lasem. Szukam przyczyn. Pomiędzy rodzicami zdarzała się przemoc psychiczna i fizyczna. W towarzystwem mojego psa czuję się dobrze i pewnie - byle nie sama. Pragnę gorąco oswoić strach przed samotnością, a przede wszystkim samotnym podróżowaniem. Szukam pomocy, ponieważ czas ucieka, samotna podróż czeka.
Proszę o poradę w sprawie syna, który ma 24 lata, nie uczy się, nie pracuje i nie chce zmienić tego stanu. Do tego przestał spotykać się ze znajomymi. Czas spędza siedząc przed komputerem (gry, internet, oglądanie filmików na YouToube). Od dłuższego czasu (ponad rok, jak nie dłużej) ma problemy ze snem, a raczej porami snu i czuwania (w nocy czuwa, a w dzień śpi). Od roku mieszka z ojcem, który nie potrafi go zmobilizować do działania, na moje prośby również nie reaguje. Nie wiem już, co z tym robić, a nie chcemy z mężem uciekać się do wystawienia walizek syna za drzwi, bo boimy się skutków.
Jestem z chłopakiem w związku od 3 lat (jesteśmy swoimi pierwszymi partnerami), mamy po 22 lata, więc w sumie jesteśmy w wieku największego pociągu seksualnego, jednak nie u mnie. Nie sprawia mi to żadnej przyjemności od samego początku związku, a z czasem jest coraz gorzej. Wręcz jakiekolwiek chęci ze strony partnera odpychają mnie, nie mam ochoty nawet na całowanie się. Wystarczyłoby mi tylko przytulanie. Nie rozumiem tego, ponieważ podobają mi się sceny erotyczne w filmach, na ekranie, ale w życiu już nie bardzo. Czuję, że mój związek na tym cierpi, ponieważ chłopak jest wyrozumiały, ale ile można. Wałkowaliśmy temat już wiele razy, ale nic nie pomaga.
W sumie to czemu miałabym mieć ochotę na seks, skoro każde zbliżenie jest jak pierwszy raz (w negatywnym znaczeniu - bolesny i mało przyjemny, w niczym nie przypominający spontanicznego współżycia, bo trzeba robić to powolutku, bo mnie boli). Wcale nie dziwię się chłopakowi, że denerwuje go już ten celibat. Sama bardzo chciałabym mieć ochotę na seks i czerpać z tego przyjemność. Ale wciąż chodzę zmęczona i zestresowana z powodu studiów, zrobiłam się kapryśna i prawie nic mnie nie cieszy, wszędzie widzę same negatywy. Zaczęłam nawet uprawiać sport i zdrowo się odżywiać, ale nie pomogło. Jakiś czas temu robiłam badania tarczycy i wszystko w normie. A jeżeli chodzi jeszcze o aspekt rodzinny, to w domu seksualność była tematem tabu, ale jakoś szczególnie nie przeszkadzało mi to. Czy mogę jakoś rozwiązać swój problem, bo czuję, że ranię nie tylko partnera, ale także siebie?
Jesteśmy ze sobą prawie 3 lata, problem polega na tym, że każda próba podjęcia kontaktu z partnerką kończy się po 3 min, gdyż każe mi przestać, bo ją boli. Była już u swojego lekarza kilka razy i on nic nie stwierdził. Próbowaliśmy różnego rodzaju pomocy: żele, kremy, gra wstępna, robiliśmy nastrój, wszystko na nic; zmienialiśmy pozycje, robiliśmy przerwy i zero efektu. Mamy z tym straszny problem, gdyż już od 2 miesięcy nie współżyjemy w ogóle, gdyż partnerka nie chce, bo ją po prostu boli. Kiedy rozpoczynamy współżycie, wszystko wygląda normalnie, czuję, że partnerka jest podniecona itp., ale tylko gdy próbujemy się kochać, mówi, że ją boli i żebym przestał. Jakie mogą być tego przyczyny?
Nawet jeśli chcesz ukryć to, co myślisz, panując nad językiem i ciałem, to i tak twoja twarz może cię zdradzić. Jednak nad mimiką, choć tylko częściowo, da się zapanować. Dowiedz się, ile można wyczytać z twarzy.
Mój problem zaczął się od rozwodu moich rodziców w 2014 r. Nie mogłam się z tym pogodzić, tym bardziej że w tym samym roku wyszłam za mąż i ojciec nie miał ze mną kontaktu. W 2015 r. zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy, hiperprolaktynemię i bezpłodność. Z tego wszystkiego nabawiłam się włosów siwych jak gołąb. Z dnia na dzień wyglądam coraz gorzej. Przejmuję się wszystkim, co mnie otacza. Boję się zostawać sama w domu, cały czas kręci mi się w głowie. Nie wiem, gdzie szukać pomocy. Jestem na skraju załamania nerwowego. Cały czas myślę o moich rodzicach, myślę o swoim złym samopoczuciu i nakręcam się, że będzie jeszcze gorzej. Dostałam skierowania na badanie kortyzolu (podejrzenie guzów nadnerczy), boję się to badanie zrobić, bo jest ono związane ze stresem. Wiem, że jeśli wyjdzie ono negatywnie, pójdę do szpitala, a tego nie chcę. Nie mogę nawet zmierzyć ciśnienia, bo jak patrzę na ciśnieniomierz, od razu robi mi się słabo i mam palpitacje serca. Co dalej mam robić? Myślałam, że samo przejdzie, lecz mój stan pogarsza się z dnia na dzień.
Mam 20 lat i od ponad roku jestem w związku z o 3 lata młodszą dziewczyną. Generalnie można powiedzieć, że układa nam się dobrze; jednak od jakiegoś czasu coraz częściej pojawiają się między nami problemy wynikające z tzw. drobnostek lub wymysłów mojej ukochanej; przykładem może tu być jej foch/obrażanie się za to, że nie powiedziałem jej o tym, iż wybieram się do fryzjera. Moja dziewczyna jest bardzo zazdrosna, powiedziałbym nawet, że przesadnie zazdrosna. Często miewa sny, w których ją zdradzam lub zachowuję się wobec niej nie fair. Mam do niej pełne zaufanie, jednak widzę, że ona w stosunku do mnie go (chyba) nie ma. Kiedy próbuję poruszyć tą kwestię, stwierdza, że ufa mi jak najbardziej, ale nie ufa innym dziewczynom/kobietom, co w sumie nie ma dla mnie sensu, bo jestem osobą lojalną, która stawia sobie lojalność nade wszystko.
Dodatkowo, moja dziewczyna wiecznie stresuje się szkołą; ma problemy z przedmiotami ścisłymi i choć próbuje się uczyć, uczęszcza na korepetycje, to jej rodzina ciągle jej dokucza z tego powodu, nierzadko ją poniżają - z racji tego pojawiają się kolejne problemy, bo cały czas przeżywa, iż nie ma żadnego talentu, nic nie potrafi. Z wykształcenia jestem fotografem i aktorem, próbowałem ją wciągnąć w bliskie mi tematy, ale nie widzę z jej strony zbytnich chęci i zainteresowania. Mamy kilka wspólnych rzeczy, które nas interesują, jednak ostatnimi czasy odkrywam, że jest też coraz więcej takich, które nas dzielą.
Kiedy rozmawiamy wieczorami, czuję się niekomfortowo, ponieważ nie mogę swobodnie wyrażać własnych opinii na pewne tematy; kończy się to zazwyczaj jej fochem, zamknięciem się w sobie, ciągłym wypominaniem popełnionych błędów itd. Dlatego też ostatnimi czasy staram się mówić jak najmniej, odpowiadać, jeżeli to konieczne, i wybierać odpowiedzi dostosowane do niej; to jednak sprawia, że coraz bardziej się od niej oddalam i sam zamykam się w sobie. Nie wiem, czy jest to kwestia jej wieku, hormonów, emocji, czy problemów w szkole i w rodzinie. Uważam, że powinna się jakoś uspokoić. Ze względu na trudną sytuację rodzinną chciałaby wziąć leki na uspokojenie; myślę, że to dobry pomysł, jednak nie wiem, po jaki lek bez recepty warto byłoby sięgnąć. Wątpię, czy zgodziłaby się na wizytę u lekarza ze względu na jej podejście do sprawy, brak pełnoletności i problemy z rodzicami. Czy jest jakiś lek bez recepty godny polecenia właśnie na nerwicę i uspokojenie?
Czy należny pozwalać piętnastolatkowi na późne powroty do domu? Syn koleżanki, który niedługo skończy 15 lat, chce móc wracać do domu o godzinie 23. Koleżanka uważa, że to stanowczo za późno. Ale może jednak warto zaufać dziecku i pozwolić mu na późniejsze powroty?
Jestem od 5 miesięcy w związku z kobietą, jest to osoba, której szukałem, kocham ją najbardziej na świecie, jest dla mnie bardzo ważna. Problem polega na tym, że dwukrotnie przejęzyczyłem się i nazwałem ją imieniem byłej dziewczyny. Ze swoją byłą rozstałem się ponad pół roku temu. Poszło szybko, ale jestem szalenie szczęśliwy i vice versa. O byłej dziewczynie nie myślę w ogóle, nie mam z nią już żadnych wspomnień, wymazałem ją kompletnie z pamięci. Więc w czym tkwi problem? Czy to mózg sobie coś zakodował? Jest mi z tym szalenie źle, mojej połówce jest przykro, na szczęście zapomina o tym incydencie. Zdarzyło się to już dwukrotnie.
Jestem na początku pierwszej ciąży i chciałabym się poradzić, jak uporać się ze stresem, który mnie męczy? Czy jest na to jakiś sposób?
Piszę, ponieważ nie wiem, czy powinnam udać się z tym do gabinetu psychologa, czy jeszcze poczekać. Mój partner ma 32 lata, ja 28. Niestety mam wrażenie, że ma 16, a nie ponad 30. Na początku nie było tego tak widać, ale z czasem mój partner stał się bardzo absorbujący. Zachowuje się jak mały chłopiec, który chce być ciągle przytulany, pytany o swoje samopoczucie i najlepiej, żebym była na każde jego zawołanie. Niestety, nie należę do osób bardzo wylewnych, a czasami po prostu nie mam ochoty na aż tyle czułości. Problem polega na tym, że on źle reaguje na odmowę. Złości się, że nie umiem okazywać mu uczucia. Wtedy zaczyna obwiniać mnie za wszystko, co źle dzieje się w naszym związku, mówi, że to moja wina. Czasami reaguje bardzo agresywnie. Krzyczy, macha rękoma. Zdarzało się, że rozwalał jakieś rzeczy ze złości.
Często jest ze mnie niezadowolony, jednak nie przyjmuje do wiadomości, kiedy mówię mu, że skoro tak, to chcę odejść od niego - mieszkamy razem od roku. Zawsze jego sprawy są na pierwszy miejscu. Aby zdobyć moje zainteresowanie, wymyśla sobie co rusz jakieś dolegliwości i wypatruje we mnie swojego słuchacza. Kiedy nie mam ochoty siedzieć i patrzeć mu w oczy, deklarując swoje uczucia, on się obraża i wychodzi. Potrafi wpędzić mnie w poczucie winy, mówiąc, że nie po to jest w związku, żeby prosić się o uczucie. Potrafi zrobić awanturę z niczego.
Piszę, ponieważ spodziewamy się dziecka. Trochę się boję, bo już teraz ewidentnie ma problem z tym, że wszystko kręci się wokół narodzin dziecka. Co powinnam zrobić? Próbowałam już rozmawiać z nim na wiele sposobów i prośbą, i groźbą, ale nic na niego nie działa. On jest najważniejszy i najlepiej byłoby gdybym tańczyła, jak on mi zagra.
Jestem od półtora roku w związku z chłopakiem (oboje mamy po 31 lat). Od początku nie działo się najlepiej w sferze intymnej, tzn. uprawiamy seks bardzo rzadko, bo raz na dwa tygodnie albo i rzadziej. Z tego, co wiem, była to także pośrednia przyczyna rozpadu jego poprzedniego związku. Chłopak nie jest typem wylewnego, ale okazuje uczucie poprzez ciepłe słowa, gesty. Nigdy jednak nie inicjował/uje zbliżeń, a gdy już to robi, to mam wrażenie, że jest to przede wszystkim 'ulżenie sobie' zamiast okazywania bliskości i uczucia. Czasami zainicjuje kontakt fizyczny, ale to dzieje się niezwykle rzadko.
Na co dzień spędzamy czas oglądając filmy, rozmawiając, ale bez namiętności, jak przyjaciele. Chłopak mówi, że nie ma ochoty i w ogóle nie myśli o seksie, bo jest zmęczony pracą i dojazdami. Ma faktycznie pracę, która wymaga skupienia, dojeżdża godzinę i wraca godzinę do domu. Jego główny problem to to, że chciałby zmienić mieszkanie, które od 6 lat wpędza go w depresję, bo jest małą, brzydką kawalerką i tym też często motywuje brak ochoty do zbliżeń. Czasem zwala też na mnie, tzn. mówi, że nie dbam o siebie, że on lubi makijaż, zapach itd. Uważam, że jestem atrakcyjną dziewczyną i to wymówki. Robił badania hormonalne - bierze leki na alergię (Symbicort) i ma nadwagę i wysokie ciśnienie. Badania wyszły dobrze, tylko prolaktyna 26,09 przy normie u mężczyzn do 25 ng/ml. Zależy mi na nim, nie wiem dlaczego tak się dzieje.
Moja dziewczyna, lat 24, ma prawdopodobnie pochwicę - trochę czytałem na ten temat. Nigdy się nie masturbowała. Jedyny seks, jaki się udaje, to stosunek udowy (przez pocieranie) - wtedy partnerka jest lekko wilgotna. Jakiekolwiek próby wejścia choć ciut nie udają się, a wręcz powodują suchość pochwy i zamknięcie warg sromowych. Były próby pieszczot palcem, ale partnerka odczuwa duży dyskomfort, spina się, zaciska, nawet brak ruchów przy włożonym palcu, nie powoduje osłabnięcia spięcia. Próbowaliśmy też lubrykantów, ale też bez skutku. Partnerka też zna temat pochwicy, ale zachowuje się, jakby nie było problemu. Dla mnie jest to ciężkie, czuję się odrzucany, spada mi popęd, wręcz mam wrażenie nabawiania się jakieś impotencji. Chciałbym jej pomóc, sama nie chce nic z tym robić, nawet jeżeli mielibyśmy się rozstać. Jak namówić partnerkę do zmierzenia się z tym problemem?