Czy ozdrowieńcy powinni szczepić się na COVID-19? [Ekspert wyjaśnia]

2021-03-01 10:44

Czy ozdrowieńcy powinni szczepić się na COVID-19? A jeśli tak, to czy powinni przyjmować dwie, czy tylko jedną dawkę szczepionki? Wątpliwości wyjaśnił prof. Andrzej M. Fal ze szpitala MSWiA podczas konferencji prasowej online „Plan szczepień przeciw COVID-19”, zorganizowanej w PAP w ramach cyklu edukacyjnego „Science will win” - Nauka zwycięży.

Szczepienia przeciw COVID-19 dla pozostałych grup nauczycieli. Ruszyła druga tura rejestracji
Autor: Getty Images

Część osób, które chorowały na COVID-19 zastanawia się, czy powinna się szczepić przeciw COVID-19, skoro nabyły już odporność w postaci przeciwciał. Niektórzy sądzą też, że wystarczy im tylko jedna zamiast aplikowanych standardowo dwóch dawek szczepionki, którą podaje się w odstępie kilku tygodni obawiając się, że po dwóch dawkach silniejsze będą dolegliwości poszczepienne.

Jak przyznał prof. Andrzej M. Fal, specjalista chorób wewnętrznych i alergologii, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych w Szpitalu MSWiA w Warszawie, ozdrowieńcy niewątpliwie mają większy poziom przeciwciał. Wiele zależy jednak od tego, kiedy chorowali.

- Ozdrowieńcem dla nas jest zarówno osoba, która przeszła COVID-19 w marcu 2020 r., jak i ta która chorowała jesienią. Ta, która chorowała w marcu, prawdopodobnie nie ma już przeciwciał. Nawet jeśli ma te przeciwciała, to podanie pierwszej dawki nie powinno wzbudzić jakiś istotnych reakcji - zapewniał.

Podczas konferencji eksperci podkreślali, że dla uzyskania pełnej immunizacji trzeba podawać szczepionki zgodnie z protokołem produktu leczniczego. Każda ze szczepionek ma dokładnie ustaloną liczbę, jak i harmonogram podania dawek. - Nie jestem zatem przekonany do tego pomysłu (podawania jednej dawki szczepionki), mam nadzieję, że nie będzie funkcjonował. Jedynym tego powodem było przejściowe ograniczenie szczepionek. Moim zdaniem to nie jest właściwa droga – przekonywał prof. Andrzej M. Fal

Prof. Andrzej M. Fal wyjaśniał, że najczęściej podawana obecnie szczepionka mRNA powinna być podawana w odstępie 21 dni. Wynika to z badań klinicznych. - Pokazały one, że po podaniu pierwszego szczepienia poziom przeciwciał wzrasta, ale nie w sposób zadowalający. - stwierdził.

Zaznaczył, że po pierwszym szczepieniu dochodzi głównie do wytworzenia komórek (odpornościowych) pamięci, zarówno typu B jak i T. I to jest główny efekt pierwszego szczepienia. Na poziomie przeciwciał, które działają od razu, po podaniu drugiej dawki poziom przeciwciał dynamicznie wzrasta, jest dużo wyższy niż w przypadku ozdrowieńców, czyli osób, które chorowały na COVID-19 i wyzdrowiały. Według eksperta są one wręcz nieporównywalne. Szczepienie sprawia, że wytwarzają się komórki pamięci, które w razie przyszłego kontaktu z wirusem sprawią, że układ odpornościowy sam zaczyna wytwarzać te przeciwciała w dużej ilości.

Jak wyjaśnił prof. Andrzej M. Fal, w szczepionce nie podaje się całego wirusa, a tylko fragment jego genomu i to tylko taki, który dla przeciwciał nie jest normalnie dostępny. - To jest coś, co jest schowane w środku wirusa. Nie powinno być zatem reakcji związanych z kontaktem z patogenem. Bo nie to jest zakodowane w tym fragmencie materiału genetycznego - podkreślił.

Jedna ze szczepionek wektorowych, która wkrótce ma być zarejestrowana w Unii Europejskiej, będzie prawdopodobnie podawana tylko w jednej dawce. Stosowaną już szczepionkę wektorową AstraZeneca podaje się w dwóch dawkach. - Są dwa elementy, które o tym zadecydowały – tłumaczy prof. Fal. - Pierwsza to kwestia wektora. Najczęściej jest nim adenowirus, który ma wywołać reakcję immunologiczną organizmu. Może się zdarzyć, że po pierwszym podaniu szczepionki ten wektor wywoła reakcję immunologiczną, to przy drugim podaniu organizm zniszczy ten wektor, zanim zdąży dowieść materiał genetyczny do naszej komórki. W przypadku jednej ze szczepionek okazało się, że ma ona większa skuteczność, gdy zwiększy się odstęp czasowy między pierwszą a drugą dawką.

Prawdopodobnie dlatego twórcy innej szczepionki, m.in. opracowanej w Rosji, postanowili, że w pierwszym i drugim podaniu będą używane dwa różne wektory, żeby nie doszło do takiej sytuacji. Ale inni producenci raczej zdecydują się na jedną dawkę, żeby uniknąć możliwości inaktywacji drugiej dawki.

Prof. Fal tłumaczył, że po szczepionce mRNA nie można zachorować na COVID-19, ponieważ nie zawiera ona wirusa. - Stymulujemy organizm tylko w jednym celu, żeby powstały przeciwciała. Nie ma zatem objawów wiremii, a jedynie pobudzenie układu immunologicznego. W przypadku infekcji wirusowej, nawet przechodzącej bezobjawowo, jak w przypadku SARS-CoV-2, mamy ryzyko pogorszenie funkcji, przede wszystkim serca, płuc, nerek oraz centralnego układu nerwowego. Tego nie ma po szczepieniu - podkreślił ekspert.

Źródło: PAP

prof. Ernest Kuchar: Szczepionka jest mniej ryzykowna niż powikłania po koronawirusie [Super Raport]