Porady eksperta
Moja siostra lubi narzekać, gdy przyjeżdża do domu, że tego nie ma, tamtego nie ma. Sama nie dała znać, że tego będzie potrzebowała, albo sama powinna zakupić. Widzi tylko negatywy, nie pochwali, a skrytykuje dopiero co umytą podłogę, że jest brudna, choć sama wpływu nie ma na tę czystość i ja lub mama, które dbamy o wszystko na jej przyjazd, czujemy się dotknięte przez takie niepotrzebne uszczypliwości. Wychodzi z nich na to, że nie umyłyśmy podłogi, choć to zrobiłyśmy. Marudzi też na to, co dostaje na obiad do jedzenia w trakcie posiłku. Ciężko w takiej atmosferze skupić się na jedzeniu i o czymś miłym porozmawiać. Ona sama nie gotuje w domu, mama jej tego nie uczyła, jak i porządków, tylko wymaga od innych, nie od siebie, ja na swoje szczęście to umiem, nie unikałam trudów życiowych, ona lubiła imprezy, nigdy się nie przemęczała, nawet pracą w polu.
Nie wiem, jak sobie radzić, bo nie tylko to narzekanie nas boli, ale denerwuje. Powinna się cieszyć, docenić, ile tu na jej przyjazd robimy, przygotowujemy, by miała lżej, bo jest w ciąży z drugim dzieckiem. Jest strasznie roszczeniowa, musi mieć podane wszystko do ręki, sama nie poszuka choć mniej więcej wie, gdzie co jest w domu i denerwuje się i krzyczy, wymuszając złością, by jej to dać natychmiast. Ja przez te krzyki daję jej to, czego chce, bo mój głos do niej nie dotrze, bo tak krzyczy w złości. Z lęku jej to daję, żeby przestała krzyczeć, niepotrzebnie traci energię, sama mogłaby za ten czas to odszukać, nikt jej na złość nie zrobił, chowając rzeczy.
Proszę o pomoc, nie wiem, jak się zachować, co jej mówić, w jaki sposób. Skoro ma drugie dziecko w drodze, czemu tak się złości, to źle działa na to dziecko i na nas, jako otoczenie, bliskie osoby. Nie mogę jej powiedzieć, żeby np. sama umyła podłogę lepiej, to miłe nie będzie, raczej to atak. Nie umiem tego zignorować, zdystansować się. Czuję nie raz poczucie winy, że czegoś nie dopilnowałam i to ją zdenerwowało. Zdarza się, że przyjeżdża spontanicznie i nagle wychodzi z czymś, co zajmuje trochę czasu, a mogła to w drodze napisać, np. smsem, żeby to dla niej przygotować.
Mam prawie 17 lat i od I klasy gimnazjum nie dogadywałam się z rodzicami. Co prawa bywały wzloty i upadki. Czasem było zabawnie i dobrze, a czasem źle i były same kłótnie, ale dzisiaj zmieniło się wszystko.
Mam chłopaka mieszkającego 114 km od de mnie. Byłam u niego na weekend i w końcu poczułam, jak mogę z kimś pogadać normalnie. W domu zawsze rozmowy dotyczyły tylko szkoły i tego, żeby zabierać mi telefon na noc. Bardzo mnie to denerwowało, bo mam dobre oceny w szkole, a jak dostanę 3, od razu jest źle i jest wykład o tym, jak okropnie napisze maturę. Co prawda rodzice powtarzają mi, że robią to z powodu mojej ciężkiej choroby, która uniemożliwia mi pracę fizyczną, ale uważam, że już trochę przesadzają. Kiedy wróciłam od mojego chłopaka, pierwsze, co zaczął się, temat nauki i telefonu, na co zareagowałam gwałtownie, mówiąc, że rodzice mojego chłopaka nie gadają tylko o tym i da się z nimi normalnie pogadać. Potem opowiedziałam, jak fajnie tam było, i jak smutno, że trzeba było wrócić. Rodzice gwałtownie zareagowali na to, co powiedziałam.
Ustalili, że teraz sama będę dbała o swój dojazd do szkoły, dożywienie, branie stałych leków i utrzymywanie czystości. Ponadto powiedzieli mi, że gdyby nie ta choroba, to by się mną nie przejmowali i z takimi oceniani (przewaga 4) na pewno nie zdam dobrze matury. Ojciec dodał jeszcze, że mogę skończyć jak moja koleżanka (jest kobietą lekkich obyczajów). Mój chłopak mówi, że oni jako rodzice nie powinni mnie dobijać i poniżać, a ja już nie wiem, co myśleć. Później mama powiedziała jeszcze, że to ich bardzo zraniło i przez to poczułam się winna. Obawiam się, że nasze kontakty uległy całkowitemu zepsuciu, a ja nie wiem, co robić. Zazdroszczę mojemu chłopakowi dobrego kontaktu z rodzicami i też bym taki chciała mieć. Mam ich jakoś przeprosić? Albo zrobić jakąś kolację? I jak mam się nauczyć normalnie z nimi rozmawiać?
Nie mogę już od dłuższego czasu poradzić sobie z problemem. Jestem z obecną partnerką półtora roku, a od 8 miesięcy mieszkamy razem. Od 4 miesięcy mam wielki problem. Niechęć do seksu, niechęć do dotyku partnerki. Kiedy ona mnie dotyka, w środku wpadam aż w szał, próbuję "uciekać", zmieniam temat. Wymyślam niestworzone wymówki. Kiedyś uprawialiśmy seks nawet kilka razy dziennie, obecnie jesteśmy bez seksu ponad 2 tyg. i wcale nie czuję potrzeby. Najważniejsze jest to, że ja ją kocham i chcę się zmienić, ale sam nie potrafię. Co mam robić?
Po wypiciu nawet jednej tylko szklanki piwa czuć ode mnie okropny odór alkoholowy. Nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu, jestem kobietą, mam 38 lat, zdrowo się odżywiam, biegam regularnie, od kilku miesięcy piję na czczo sok z połowy cytryny z woda, jem dużo cytrusów. Dbam o zdrowy tryb życia, ale czasem lubię wypić sobie piwo i później wstyd mi za mój okropny zapach, jakbym pila przez trzy dni. Co może być tego powodem?
Nigdy nie miałam problemów z wymową, nawet mówiąc szybko, mówiłam bardzo wyraźnie. Mam 29 lat i coraz częściej zauważam, że "zaczynam seplenić". Na początku wydawało mi się, że aparat mowy nie nadąża za myślami, jednak to chyba nie to. Coraz częściej "gubię głoski" lub "świszczę/spłaszczam sylaby"(?). Pilnuję się, aby powiedzieć to, co chcę wyraźnie, ale nie zawsze o tym pamiętam i też dość często się poprawiam. Czy w takiej sytuacji powinnam udać się do logopedy, czy problem może mieć zupełnie inne podłoże?
Pięć tyg. temu miałam wykonywany zabieg abrazji - ciąża obumarła w 9 tygodniu. W dniu zabiegu beta HCG ich wynosiła 15000. Po zabiegu byłam już na kontroli i wszystko było ładnie wyczyszczone, brak stanu zapalnego itd. Wyniki histopatologii są ok. Kiedy powinnam się zacząć niepokoić, że nie mam okresu? Normalnie mam cykle 33-dniowe, dziś jest 36 dzień i po miesiączce ani śladu. 28 dnia cyklu (licząc dzień zabiegu jako pierwszy) miałam endometrium 6 mm, to zapewne za małe, aby się złuszczyć. 24 dnia cyklu lekarz powiedział, że owulacja jeszcze nie wystąpiła i nie wiadomo, czy w ogóle wystąpi. Jednak miałam później jednodniowe kłucie jajnika i śluz zabarwiony krwią, przypuszczałam, że to owulacja. Czy brak owulacji jest normalny po zabiegu? (Bo nie wiem, czy była czy nie, a już się martwię na zapas, że ciąża mi namieszala w hormonach i teraz jej nie będzie). Kiedy powinien nadejść okres, jeśli wszystko jest ok? Czy wywoływać sztucznie okres (jeśli nie nadejdzie), czy czekać na naturalną kolej rzeczy? Czy możliwe jest, aby w takim czasie beta jeszcze nie spadła? Czy jeśli endometrium nie będzie miało określonej grubości (10 mm i więcej), okres nie nadejdzie?
Czy drożdże, np. ciasto drożdżowe, jest szkodliwe dla chorych na raka?
Mam refluks żołądka i zespół jelita drażliwego, nie mogę wykonywać ciężkich ćwiczeń ze względu na chory kręgosłup, a mam nadwagę i koniecznie chciałabym schudnąć. Co mogę jeść, żeby schudnąć, a nie pogorszyć zdrowia, z którym i tak mam ciągle problemy?
Cierpię na bóle kręgosłupa, częste bóle głowy, puchną mi też usta i stale czuję zmęczenie. Co mogą zrobić, by lepiej się poczuć?
Mam problem z dzieckiem, ma 9 lat, nie chce chodzić do szkoły, staje się agresywny, nie możemy dać sobie rady. Dziecko ma dziecięce porażenie mózgowe prawej kończyny dolnej, ja z żoną po prostu już nie dajemy rady, nie mamy też środków finansowych, by chodzić prywatnie choć i tak jeździmy do neurologa prywatnie, a nasza sytuacja finansowa jest kiepska. Boję się, że jak tak dalej będzie, to wszystko pociągnie za sobą konsekwencje łącznie z sądem rodzinnym, a tego byśmy nie chcieli, tym bardziej że mamy jeszcze jedno dziecko 6 lat. Nie nadużywamy alkoholu ani narkotyków, a i tak nie możemy sobie z nim poradzić. Staramy się, aby wszystko mieli, żeby im nic nie brakowało, a pomimo to coś może robimy nie tak. Jeżeli dam mu karę na telewizję lub komputer, to wtedy wpada w szał. Proszę o jakąś radę albo pomoc, błagam, bo nie wiemy, co robić.
Długo zajęło mi zdefiniowanie tego, co we mnie siedzi, mną rządzi i dyryguje moim życiem. Jestem sfrustrowana sobą. Swoim życiem i tym, że nic mi w nim nie wychodzi tak, jakbym chciała. Tak to nazywam „ tak, jakbym tego chciała”, tylko że ja nie wiem, jakbym chciała. Zawsze zastanawiam się, jak by to było być na coś konkretnego zorientowanym. Moi znajomi rozwijają się każdy w swojej dziedzinie. Kiedy się spotykamy, zawsze słyszę, kto próbuje swoich sił w swojej dziedzinie, i mam wrażenie, że każdy w swoim życiu stawia na siebie, swój rozwój i swoje zadowolenie. Dopiero na drugim miejscu jest zadowolenie z czasu wolnego i z życia towarzyskiego. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego ja na wieść o wspólnym spotkaniu, wyjściu gdzieś czy jakimkolwiek spędzeniu czasu w grupie osób, które lubię, potrafię się zaangażować zawsze tak, żeby doszło do skutku. Ja nie mam skrupułów, żeby odwołać coś „zawodowego”, znaleźć opiekę do dziecka za wszelką cenę, tylko po to, żeby wyjść, bo póki co to jest to na czym mi życiowo zależy. Przykre, wiem.
Moje życie podporządkowane jest spotkaniem towarzyskim, bo nie mam innego celu. Mam pracę, męża, córeczkę, nie wiedzie mi się źle finansowo, a jednak ciągle jestem czymś zmęczona, coś mnie trapi i na coś narzekam. Nie potrafię cieszyć się z małych rzeczy. Nie mam motoru napędowego w postaci ambicji zawodowych, nie pnę się w górę z niczym, bo na niczym zawodowo mi nie zależy na tyle, żebym mogła się temu poświęcić. Mam pracę, której nie lubię. Tym bardziej cieszę się, że ciągnę jeszcze urlop macierzyński, tak długo jak się da. Jeśli miałabym powiedzieć, co najbardziej lubię w mojej pracy, to odpowiedziałabym, że pić kawę i rozmawiać z ludźmi, z którymi pracuję. Bo na załogę akurat nie mogę narzekać. Wielokrotnie zaglądam do ofert pracy, wpisując hasła, które wydają się interesujące dla mnie zawodowo, ale nigdy nie brnę dalej. Nie rozsyłam CV, nie próbuję, bo zbyt szybko się poddaję. W głowie mam to, że mam stabilną pracę, chociaż mało satysfakcjonującą, po co to zmieniać, skoro mam dziecko i w każdej chwili, kiedy będę potrzebowała się zwolnić, wziąć urlop, zawsze mogę to zrobić. Nowa praca - nowe obowiązki i nie wiadomo, jakie środowisko. Wówczas rezygnuję. I tak już kilka lat.
Jestem sfrustrowana również w nocy, kiedy moje dziecko krzyczy, a ja chcę spać. Krzyczę na nią, chociaż wiem, że nie powinnam. Odnoszę się do niej tak, że na drugi dzień jest mi z tego powodu bardzo przykro i mam jeszcze większego doła. Mój mąż mnie uspokaja, prosi, żebym tego nie robiła, bo to nic nie da, ale ja nie potrafię i czasem nawet sobie myślę, że przez takie zachowanie kiedyś i on będzie miał mnie po dziurki w nosie. Nie ma się czemu dziwić. Sama siebie nienawidzę za takie zachowania, ale w nerwach i złości nie potrafię się opanować. Najgorsze jest to, że mój mąż prosi mnie, żebym pod jego nieobecność (pracuje wyjazdowo) brała małą i spała u rodziców, bo boi się, że jej coś zrobię. Wtedy czuję się naprawdę źle, bo wiem, że moje emocje są ogromne, wyżywam się na niej słownie, ale wiem też, że nie jestem zdolna do zrobienia jej krzywdy. To się po prostu wie i czuje.
Tak wygląda moje życie. Jestem nieporadna, nie potrafię sobie znaleźć nic, co mogłoby cieszyć i napędzać. Kocham moje dziecko, dlatego opóźniam powrót do pracy po urlopie macierzyńskim, tak długo jak się tylko da, tym samym blokując sobie wyjście do innych ludzi. Nie wiem, na co się zdecydować. Zostać z nią w domu? Iść do pracy? Nie wiem. Chcę być z córką, ale czuję, że muszę coś zmienić… a najgorsze jest to, że mój typ frustracji i może nawet osobowości mi na to nie pozwoli. Zawsze myślałam, że w moim życiu musi stać się coś złego, żebym w końcu zrozumiała, jak wiele posiadam, i stało się. Mam guza ślinianki. Na szczęście jest łagodny - do wycięcia i po sprawie, ale na jakiś czas cała ta sytuacja mocno mną wstrząsnęła i poczułam, że moje życie przewartościowało się. Owszem, do czasu do póki się z tym oswoiłam, dostałam termin do szpitala i znów wszystko wróciło do normy. Ja nie potrafię inaczej żyć i być wdzięczna za to, co mam. Chcę się zmienić, chcę zmienić moje życie na bardziej satysfakcjonujące albo zmienić osobowość na bardziej optymistyczną, cieszącą się z siebie i swojej rodziny… ale nie wiem jak.
Mam 21 lat i siostrę młodszą o lat 14. Nie mieszkam już z nią i rodzicami, gdyż studiuję w innej miejscowości, jednak co jakiś czas ich odwiedzam. Mimo to moja siostra dzwoni do mnie codziennie, czasem zaczynając rozmowę słowami 'tata kazał mi zadzwonić', w domu jestem traktowana raczej jak 10-latka i jestem wręcz zmuszana do zabawy z siostrą i spędzania z nią czasu. Oczywiście kocham ją i i wiem, że wspólne chwile są ważne, jednak nie w aż takim wymiarze. Niejednokrotnie próbowałam poruszać z rodzicami ten problem, starając się wytłumaczyć im, że mam swoje życie i dopóki moja siostra nie podrośnie, to nie ma opcji, żebym miała z nią taki bliski kontakt. Że potrzebuję swobody, mam swoje problemy itp., jednak zawsze kończy się to kłótnią, bądź tym, że się na mnie obrażają. Ich obrona to 'rodzina jest najważniejsza i za jakiś czas tylko ona ci zostanie'. Nie wiem już, co robić, ta sytuacja jest dla mnie bardzo uciążliwa i nie wyobrażam sobie, że gdy za kilka lat założę swoją rodzinę, to dalej będzie tak wyglądało.
Witam mam na imię Katarzyna. Miesiąc temu (podczas silnego bólu) dowiedziałam się że mam kamienie (złogi) ok 7mm. i że jest ich sporo. Operacja przewidziana jest na czerwiec. Tu pojawia się kolejny problem bo również miesiąc temu na świat przyszedł synek więc karmię piersią. Wiem o diecie lekkostrawnej - staram się przykładać do niej. Niestety od 5 dni co noc jest to samo, dość silny ból w środkowej części brzucha (wymioty). W tym momencie mogę jedynie wziąć paracetamol i Nospę oraz kąpiel.
Co mogę zrobić, poprawić, czy wprowadzić do diety? Dodam, że nie przykładam wagi do częstych, a małych porcji. Jem śniadanie, obiad i kolację. Czy głodówka pomoże? Może zwiększyć spożywanie pewnych składników? Obiady w większości gotuje na parze, chleb używam pszenny.
Śniadanie/kolacja: pomidor bez skórki, szynka drobiowa/ twarożek. Czasami piję kawę zbożową z mlekiem. Herbatę słodzę jedną łyżeczką cukru. Dodam, że cały czas karmię piersią.
Czy można pić piwo, wino, wódkę, jeśli choruje się na dnę moczanową?
Mam 19 lat, od paru miesięcy tylko i wyłącznie podczas okresu miewam bóle w okolicach odbytu, kości ogonowej (od wewnątrz). Bóle te nasilają się chwilami; zazwyczaj podczas próby skorzystania z toalety. Niekiedy jednak pojawiają się samoistnie - np. podczas siedzenia czy leżenia (silny ucisk, kłucie). Podczas okresu - nie jestem w stanie usiąść bezpośrednio na krześle czy fotelu. Muszę to robić bardzo powoli, gdyż nagły spoczynek powoduje ból w tamtych okolicach. Poza tym nie mam innych niepokojących objawów. Mój cykl jest regularny. Nie wiem w jaki sposób można wyleczyć albo chociaż zminimalizować ból. Jest on naprawdę uciążliwy. Czy to może wiązać się z jakąś chorobą?
Ponieważ problem po onkologicznej operacji trzustki, dwunastnicy i pęcherzyka żółciowego dotknął mojej żony, jestem żywotnie zainteresowany wszelkimi informacjami na temat żywienia osób borykających się z takimi chorobami, w tym także szczegółowymi jadłospisami. W sieci jest wiele informacji o diecie trzustkowej, ale dotyczą one ostrego lub przewlekłego zapalenia trzustki, a w mojej ocenie nie można ich utożsamiać z chorobą trzustki o podłożu onkologicznym.
Rok temu przyjmowałam Fluanxol, na którym przytyłam prawie 10 kg w ciągu ok. 2 miesięcy, pomimo restrykcyjnej diety i dużego wysiłku fizycznego. Lekarz psychiatra zmienił mi wszystkie leki i rzeczywiście, udało mi się zgubić 6 kg, z resztą nadal walczę. Ostatnio został przypisany mi ten sam lek, bo jak się okazało, jest dla mnie niezbędny, jednak teraz do doraźnego przyjmowania. Obawiam się, że znowu przytyję, więc chcę dowiedzieć się, czy mogę kupić coś, co powstrzyma efekt tycia przy tym leku. Kupiłam Aquaapteo, ale nie wiem, czy przybieranie na wadze jest wynikiem zatrzymywania wody przy przyjmowaniu leku, czy ingerencją medykamentu w metabolizm.
Od kilku ładnych lat doskwiera mi refluks żołądkowo-przełykowy. Codzienne przyjmowanie leków (Helicid) kamuflowało problem. Teraz jestem w 8 tygodniu ciąży, ginekolog kazał kategorycznie odstawić leki, bo podobno są szkodliwe dla płodu. Odstawiłam lek i od tego czasu nie mogę normalnie funkcjonować. Mimo jedzenia w małych ilościach rzeczy lekkich, typu zupki na drobiu, kisiele, budynie, bułka z mlekiem, objawy refluksu nie odpuszczają. Czuję się tak jakbym miała zapalenie w żołądku po wszystkim, co zjem, i dodatkowo cofa mi do przełyku treść pokarmową z kwasami żołądkowymi. Dodatkowo mam też luźny odżwiernik żołądka, który nie trzyma pokarmu w żołądku, ale powoduje jego cofanie. Jestem już bezsilna, mam blokadę psychiczną przed jedzeniem, bo wiem, że jak zjem, to będzie bolało, a ciąża to czas kiedy powinnam dostarczać do organizmu zróżnicowane jedzenie, kiedy ja nie mogę jeść. Ginekolog wypisał mi zawiesinę Gelatum Alumini, ale niestety jest zbyt słaba na moje dolegliwości. Sama próbowałam coś zrobić, piłam siemię lniane, jadłam migdały, ale nic nie pomaga. Do tego wszystkiego doszły jeszcze nudności. Nie wiem, jak mam sobie pomóc, jestem bezradna.
Po zjedzeniu produktów bogatych w histaminę np. sery, pomidory, cytrusy, wędzone ryby itp., jest ich dużo, mam obrzęk nosa, spływającą wydzielinę po gardle, łzawienie oczu, ogólne złe samopoczucie, brak energii. Gdy odstawiam te produkty, widzę zdecydowaną poprawę. Zrobiłem badanie Aktywność diaminooksydazy (DAO) tam jest przedział 10,7 – 34,6 IU/ml, a mi wyszło 12, czyli dolna granica, ale w normie. Czy to może być ta nietolerancja mimo wszystko, a może coś innego?
Co mogę zrobić, aby nie przytyć w zimie? Po okresie wiosenno-letnim czuję się świetnie i chudnę samoistnie, gdy świeci słońce to chudnę bez problemu i mogę w ogóle nie jeść żartuję wtedy, że odżywiam się energią słońca, powietrze wakacje. Niestety zimą jest odwrotnie, ciemno zimno. Po zimie przybywa mi ok. 7kg i bardzo to odczuwam. robię się niesprawna i wszystkie ubrania są za małe, niektórych w ogóle nie mogę ubrać. Co roku ten sam scenariusz, pomimo starań. Co mogę zrobić, aby to zmienić?
Cy picie dużych (z podkreśleniem: dużych) ilości senesu (ale nie codziennie) może spowodować zanik lub przesunięcie miesiączki? Dodatkowo uprawiam sport 5-6 razy dziennie i mam aktualnie minusowe zapotrzebowanie kaloryczne (redukcja), jednak to już nie pierwszy raz, organizm jest przyzwyczajony raczej. Dodatkowo biorę spalacz tłuszczu z ekstraktem: ephedra ekstract (150mg w 1 tabl) Czy te wszystkie czynniki mogą zaszkodzić i spowodować spustoszenie w organizmie?
Więcej z działu Zdrowie