Zażyła antybiotyk i po tygodniu przestała chodzić. "To było przerażające"
Tia Lazerri-Madden miała problemy skórne, więc zgłosiła się do dermatologa. Nie przypuszczała, że niedługo później jej życie zupełnie się zmieni i to w negatywnym tego słowa znaczeniu. 18-latka wylądowała na wózku, dziś już stoi samodzielnie i jest w stanie zrobić kilka kroków, ale droga była długa i trudna.
Jak informują brytyjskie media, nastolatka otrzymała od dermatologa antybiotyk. Jednak już pierwsza dawka sprawiła, że Tia zauważyła u siebie niepokojące objawy. Ostatecznie wylądowała na wózku inwalidzkim, a rok później postawiono jej zaskakującą diagnozę.
Antybiotyk i wózek inwalidzki. “To było przerażające”
Na początku ubiegłego roku Tia otrzymała od dermatologa metronidazol. Nastolatka po zażyciu pierwszej dawki odczuwała nudności, bardzo bolała ją głowa, a po kilku godzinach pojawiła się nadwrażliwość na światło. Zbagatelizowała jednak te objawy, wiedząc, że każdy lek może wywoływać jakieś działania niepożądane.
Niestety po kilku dniach sytuacja zaczęła się pogarszać. Tia miała problemy z mówieniem, a po tygodniu pojawiły się problemy z chodzeniem. Zgłosiła się na brytyjski SOR określany mianem EMERGENCY, jednak kiedy badania nie wykazały żadnej infekcji, odesłano ją do domu.
Następnego dnia nie była już w stanie samodzielnie postawić kroku. Mama ponownie pojechała z córką do szpitala. Tym razem musiała skorzystać z wózka inwalidzkiego.
- To było przerażające. Ze zdrowej, szczęśliwej nastolatki, która lubiła biegać i chodzić na siłownię, stałam się praktycznie sparaliżowana od pasa w dół - wspomina w rozmowie z portalem “The Sun”.
Tym razem przeprowadzono szereg badań, w tym pod kątem występowania stwardnienia rozsianego, czy guza mózgu. Niestety nie udało się postawić trafnej diagnozy, uznano, że winę mogą ponosić antybiotyki. W międzyczasie pojawiły się zaburzenia psychiczne, a dziewczyna bała się, że umiera. Kiedy bóle głowy i problemy z psychiką ustąpiły, lekarze wypisali ją do domu, uznając, że wszystko minie.
Miesiąc w łóżku i trafna diagnoza po roku
Minął miesiąc a Tia wciąż leżała w łóżku. Postanowiła skorzystać z pomocy rehabilitanta, ale kiedy tylko próbowała zrobić krok, jej prawa noga zaczęła się trząść i zapadać. Korzystała także z pomocy neurologów, ale ich zdaniem jej przypadłość nie była żadnym z zaburzeń neurologicznych. Na szczęście ostatecznie Tia znalazła specjalistę, który już podczas pierwszej wizyty postawił trafną diagnozę. Okazało się, że nastolatka cierpi na FND.
- Wyjaśniono mi, że mój mózg „nie działa" - tłumaczy Tia.
Jak wskazuje National Institute of Neurogical Disordes and Stroke, FND to inaczej funkcjonalne zaburzenie neurologiczne spowodowane nieprawidłowościami w funkcjonowaniu mózgu. Nie dochodzi do uszkodzenia struktury mózgu, a problem nie jest wywołany żadną inną chorobą. Nadal nie ustalono także bezpośredniej przyczyny FND. Objawy mogą pojawić się nagle i obejmować dowolną część ciała.
Specjaliści dzielą FND na dwa rodzaje:
- Psychogenne napady niepadaczkowe,
- Funkcjonalne zaburzenie ruchu.
Diagnoza tego schorzenia bywa trudna, natomiast u pacjentów obserwuje się takie objawy jak:
- osłabienie lub paraliż nóg i ramion,
- drżenie kończyn,
- nagłe, krótkie, mimowolne drganie lub szarpanie mięśnia,
- mimowolne skurcze mięśni powodujące powolne, powtarzalne ruchy lub nieprawidłową postawę
- problemy z chodzeniem, postawą lub równowagą,
- skurcze i przykurcze,
- sztywność mięśni,
- tiki.
Ponadto objawy wpływające na inne funkcje mózgu mogą obejmować:
- trudności z mową, takie jak nagłe pojawienie się jąkania,
- problemy ze wzrokiem lub słuchem,
- ból głowy (w tym przewlekła migrena)
- ekstremalne spowolnienie i zmęczenie,
- drętwienie lub niemożność wyczucia dotyku.
Nie można wyleczyć FND, ale pacjenci korzystają z kuracji, które pozwalają zwalczyć niektóre objawy i poprawić jakość życia. W zależności od potrzeb danej osoby stosowana jest właściwa farmakologia, psychoterapia, stymulacja magnetyczna lub elektryczna oraz rehabilitacja. Tia poddała się leczeniu, ale przyznaje, że nie jest już tą osobą co kiedyś, boi się, że nigdy nie odzyska tego co odebrała jej choroba.
- Mogę chodzić tylko na krótkie dystanse. Jeszcze trochę i będę musiała skorzystać z wózka inwalidzkiego. Łatwo się też męczę i cierpię na straszny ból jednej nogi. Nie mogę pracować ani wychodzić sama - podsumowuje.
Dziś nadal poświęca dużo czasu na swoją pasję. Śpiewa, wydaje nowe utwory. A w mediach społecznościowych apeluje, by nie lekceważyć sygnałów, jakie wysyła organizm, ale do skutku szukać pomocy.