Prof. Durlik: Lekarze chcą być dermatologami, okulistami, bo to dochodowe specjalizacje, a w transplantologii nie ma komercji

2022-05-18 9:18

Ta niepowszechna dziedzina medycyny może uratować wiele żyć. Niestety, trendy w ostatnich latach są nieubłagane - biorców jest więcej niż dawców. O problemach polskiej transplantacji rozmawialiśmy z prof. dr hab. n. med. Magdaleną Durlik.

operacja przeszczepienia narządów
Autor: Getty Images

Jeden dawca może uratować nie jedno, nie dwa, a nawet kilka ludzkich istnień. Transplantologia jest skuteczną metodą leczenia schyłkowej niewydolności wielu narządów, jednak w Polsce obserwuje się duży problem ze zgłaszalnością zmarłych dawców. Między innymi o tym rozmawialiśmy z prof. dr hab. n. med. Magdaleną Durlik, która jest specjalistą chorób wewnętrznych, transplantologiem klinicznym, nefrologiem oraz kierownikiem Kliniki Medycyny Transplantacyjnej, Nefrologii i Chorób Wewnętrznych Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Gadaj Zdrów: Pani Grażyna oddała nerkę mężowi. „Moja radość była chyba większa niż jego”

Patrycja Pupiec: Krajowa lista oczekujących na przeszczep z roku na rok się wydłuża. Zapotrzebowanie jest większe niż dostępność organów i ten trend obserwuje w ciągu ostatnich lat. Jak pandemia COVID-19 wpłynęła na ten aspekt?

Prof. dr hab. n. med. Magdalena Durlik: Pandemia COVID-19 oczywiście odbiła się także na transplantacji. Zwłaszcza pierwszy rok pandemii, kiedy nie było szczepionki przeciw COVID-19 i jeszcze nie znaliśmy koronawirusa, tak dobrze, jak teraz. Wówczas programy transplantacyjne były w niektórych krajach wstrzymane, ale w Polsce tylko na początku pandemii program przeszczepiania od żywych dawców został chwilowo wstrzymany. Wynikało to z obaw naszych i pacjentów, jeżeli chodzi o ryzyko zakażenia.

Natomiast to nie było tak, że program transplantacji został całkowicie zawieszony, ograniczenia wynikały z trudności wykonywania badań kwalifikacyjnych potencjalnych biorców z jednej strony, a ograniczoną dostępnością do bloków operacyjnych, oddziałów intensywnej opieki i anestezjologów z drugiej strony.

W 2020 roku przeszczepiono nerkę u 748 biorców a w 2021 roku u 753, a przed pandemią było ich prawie tysiąc, więc ta liczba nie zmniejszyła się radykalnie. Jednak, gdy spojrzymy na globalne dane, w 2019 roku wykonano około 100 tysięcy przeszczepień nerek, a w 2020 roku 80 tysięcy. Globalnie odsetek przeszczepień zmniejszył się o 17,6 proc., czyli widać działanie pandemii, ale nie jest tak, że przeszczepienia ustały. W tym roku liczba przeszczepień nerek w styczniu i lutym była na poziomie 40 zabiegów, a w kwietniu przeszczepiono już 89 nerek, co jest bardzo dobrym wynikiem w skali jednego miesiąca.

Na jakie narządy jest największe zapotrzebowanie?

Narządów do przeszczepienia ciągle brakuje, popyt jest większy niż podaż i ten problem narasta na całym świecie. Ma na to wpływ starzenie się społeczeństwa, rozszerzają się wskazania do przeszczepienia, więc narządów jest potrzebnych coraz więcej. W trakcie pandemii liczba przeszczepień płuc i serca zwiększyła się, jednak lista oczekujących nadal pozostaje długa. Oczywiście listy oczekujących były zawsze, natomiast to nie jest tak, że potrzebny organ po wpisaniu na listę, otrzymuje się od razu. Średnio na świecie na nerkę czeka się około trzech do pięciu lat, a w Polsce jest to 400 dni.

Według danych CBOS z 2021 r. prawie 75 proc. Polaków popiera transplantację narządów. Wydaje się więc, że problem nie leży w braku oświadczenia woli, prawda?

Oświadczenie woli nie jest konieczne, bo w Polsce na pobranie narządów niepotrzebna jest zgoda wprost, prawo mówi o zgodzie domniemanej. Oświadczenie woli jest pomocne w podjęciu decyzji o pobraniu narządów. Osoby, które nie zgadzają się na pobranie ich narządów, powinny zastrzec tę decyzje w Centralnym Rejestrze sprzeciwów w Poltransplancie. Odmowa rodziny to nie jest główna przyczyna braku dawców. To mniej więcej 10 proc. przypadków, ponieważ rodziny w większości akceptują dawstwo narządów.

Nie każdy może być dawcą. Ma znaczenie wiek biologiczny, ocena narządów, czy one w ogóle nadają się do przeszczepienia. W przypadku płuc i serca jest trudniej, niż w przypadku nerek i wątroby, bo te ostatnie organy są w stanie się zregenerować. System zgłaszalności dawców wymaga poprawy, bo transplantacja to skuteczna metoda leczenia, ratująca ludzkie życie. Żyjemy w 38-milionowym kraju, gdyby dawcy byli zgłaszani częściej, mielibyśmy znacznie więcej narządów do przeszczepień.

No właśnie, bo w Polsce mamy kilkaset szpitali z potencjałem dawstwa, ale statystyki pokazują, że część z nich wywiązuje się bardziej ze "swojego powołania" niż inne placówki. Podobne różnice widać w statystykach narządów do przeszczepienia obejmujących poszczególne województwa. Skąd biorą się te różnice?

To prawda, że istnieją bardzo duże dysproporcje między szpitalami, jeżeli chodzi o zgłaszalność dawców. W Polsce ta zgłaszalność jest mała - na milion mieszkańców jest to 15 dawców. Dla porównania w Hiszpanii, która przoduje w tym aspekcie, jest ich około 40-50. Ta różnica wynika przede wszystkim z faktu, że szpitale nie zgłaszają dawców.

Oczywiście przyczyny są różne, choć ustawa zobowiązuje co do zgłaszalności, życie wygląda nieco inaczej. Głównymi problemami jest brak zaangażowania lekarzy anestezjologów. W Polsce mamy bardzo niewielu anestezjologów, którzy pracują na kontraktach, często w kilku miejscach, a pandemia COVID-19 także spowodowała ich przepracowanie. W transplantologii decyduje czynnik ludziki, to praca, do której trzeba mieć przekonanie.

Anestezjolodzy zazwyczaj dobrze zarabiają, ale na kontraktach, bo opieka nad dawcą, to niewielki dodatek. Należy pamiętać, że opieka nad dawcą wymaga ciągłości, a lekarze biegną na kolejny dyżur i nie mają dość czasu na opiekę nad dawcą. Żadne rozwiązanie nie będzie idealnie, ale konieczne są rozwiązania systemowe, potrzebujemy anestezjologów, którym należy zapewnić wynagrodzenie.

Mówi się, że transplantacja może uratować 7 żyć, czy to prawda?

Dwie nerki, serce, płuca, wątroba, trzustka, więc realnie jeden dawca rzeczywiście może uratować wiele żyć. Transplantacja jest bardzo skuteczną metodą leczenia schyłkowej niewydolności narządów, która w większości przypadków daje nowe życie. Pacjenci po transplantacji są w stanie funkcjonować przez wiele lat, o wiele dłużej niż pacjenci onkologiczni. Choć oczywiście w ostatnich latach onkologia bardzo się rozwinęła.

Transplantacja daje szanse na normalne funkcjonowanie, którego jakość jest nieporównywalna. Pozwala biorcom spełniać się zawodowo, rodzinnie i społecznie.

Czy młodzi adepci medycyny często decydują się na wybór ścieżki zawodowej związanej z transplantologią?

Trudno powiedzieć, ponieważ transplantacja jest z pewnością ciekawą dziedziną medycyny i wyzwaniem, natomiast transplantacja kliniczna nie jest specjalizacją podstawową. Najpierw przyszły lekarz musi zdecydować się na rezydenturę i w zależności od jego wyboru, czyli czy wybierze internę, chirurgię, nefrologię, pediatrię i wiele innych specjalności, dopiero kolejnym etapem jest trafienie do ośrodka transplantacyjnego i zazwyczaj potem decyduje się na transplantologię.

Jednak ludzie wybierają inne specjalizacje. Lekarze chcą być dermatologami, okulistami, bo to dochodowe specjalizacje, a w transplantologii nie ma komercji. Nie ma prywatnego przeszczepiania. Młodzi ludzie patrzą na to, jak spłacą kredyt, na jakim poziomie będą żyć, a transplantologiem musi być pasjonat. Często lekarze mają dwie specjalizacje, dzięki którym, mogą sobie dorobić.

Procedura przeszczepu od żywego, niespokrewnionego dawcy w Polsce jest czasochłonna i wymaga sądowej zgody. Dane z innych krajów pokazują, jak bardzo w tym aspekcie odbiegamy od innych państw. Czy uważa pani, że gdyby było to prostsze, więcej osób decydowałoby się "podzielić się" swoimi organami?

W Polsce nie ma altruistycznego dawcy, nawet jeśli przeszczepienie odbywa się od osoby niespokrewnionej, to w grę wchodzą tzw. szczególne względy osobiste. Ta procedura jest swoistym zabezpieczeniem przed handlem żywym towarem, dlatego dawca musi udowodnić, że ma emocjonalny związek z biorcą. Ale ogólnie ta procedura jest bardzo prosta, jednak przeszczepień od żywego dawcy w Polsce jest zaledwie 5 proc. Oczywiście ma to związek z sytuacją pandemiczną, ale przed nią czas oczekiwania na przeszczepienie nerki to było dziesięć miesięcy, więc nie czeka się pięciu, siedmiu czy dziewięciu lat.

Zdarzają się też takie sytuacje, że szykujemy żywego dawcę, a w międzyczasie znajduje się zmarły i wtedy biorca ma prawo wyboru. Natomiast w przypadku przeszczepienia od niespokrewnionej osoby - takich przeszczepień jest znacznie mniej niż od osób spokrewnionych - decyzje podejmuje Komisja Etyczna przy Krajowej Radzie Transplantacyjnej, która działa szybko, a sama orzeczenie sądu, nie jest problemem, ponieważ to postępowanie nieprocesowe. W zasadzie w przeciągu siedmiu dni udaje się to załatwiać i nigdy nie było takiej sytuacji, że sąd zaprotestował. To pewna formalność, która może się wydawać czasochłonna, ale w rzeczywistości taka nie jest.

Najczęściej o transplantologii "zwykły Kowalski" myśli, kiedy usłyszy o spektakularnych operacjach albo kiedy problem zdrowotny wymagający przeszczepienia organów, dotknie kogoś w jego najbliższym otoczeniu. Niewiele słyszy się w mediach o transplantologii. Dlaczego?

Odpowiedź jest prosta – transplantacja nie jest najpowszechniejszą działalnością medyczną. Zdecydowanie więcej ludzi choruje na nowotwory, ma problemy kardiologiczne, które nie wymagają przeszczepienia serca. W Polsce rocznie wykonuje się ok. 1500 transplantacji, po przeszczepach w sumie może żyć 27 tysięcy Polaków. Oczywiście transplantacja jest bardzo skuteczną metodą leczenia schyłkowej niewydolności różnych narządów, ale nie jest powszechną.

Czy medycyna regeneracyjna wyprze kiedykolwiek transplantologię? Zdaje się, że ta dziedzina i powiązana z nią inżynieria tkankowa, dopiero się rozwijają, oczywiście z sukcesami, ale wydaje się, że jeszcze daleka droga do odtworzenia, chociażby tkanek nerwowych.

Naukowcy szacują, że za 10 lat w drukarce 3D będziemy mogli drukować narządy i oczywiście już na świecie trwają testy. Już udało się wytworzyć malutkie nerki, w tym roku dużo mówiło się o operacji przeszczepienia serca od świni. Oczywiście te organy pochodzące od zwierząt wymagają genetycznych modyfikacji, procedura jest kosztowna i ten pacjent zmarł. Ksenotransplantacje wydają się także opcją terapeutyczną przyszłości.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki