Koszmar oficjalnie zaczął się 15 lipca. Dlaczego czarna ospa z Wrocławia nie rozlała się na cały kraj?

2025-07-15 15:24

To mógł być początek pandemii. Wrocław 62 lata temu pokonał czarną ospę, chociaż nie obyło się bez ofiar. Zarazę do kraju przywlókł oficer SB, pierwsza zmarła 27-letnia Lonia Kowalczyk, córka salowej. Nadzwyczajne środki ostrożności, izolacja, powszechne przerażenie i surowe kary dla uciekinierów - miasto zamarło, ale ludzie przetrwali.

Czarna ospa we Wrocławiu, 1963 r. Ubiór ochronny służby zdrowia podczas epidemii
Autor: Zakład Narodowy im.Ossolińskich we Wrocławiu

15 lipca 1963 roku we Wrocławiu oficjalnie ogłoszono epidemię ospy prawdziwej, choć śmiertelne żniwo zbierała już od kilku tygodni, a w mieście pojawiła się już w maju.

Bilans zarazy sprzed lat to 7 ofiar śmiertelnych, 99 chorych, w tym 25 pracowników służby zdrowia. Do dziś pozostaje zagadką, jak to możliwe, że w obliczu tak poważnego zagrożenia i opóźnionej reakcji, ofiar było stosunkowo niewiele. 

Gruźlica powraca. Czy grozi nam epidemia?

Ospa prawdziwa? Nikt nie brał tego pod uwagę

W maju 1963 roku do Wrocławia powrócił z Indii oficer Służby Bezpieczeństwa, Bonifacy Jedynak. Kilka dni później poczuł się źle, a na jego ciele pojawiły się niepokojące zmiany. "Zdiagnozowano" u niego malarię i rozpoczęto leczenie. Niestety, od oficera zakaziła się salowa, Janina Powińska. Jej stan również błędnie oceniono, tym razem jako ospę wietrzną.

Prawdziwy koszmar rozpoczął się, gdy zachorowała córka pani Janiny, 27-letnia Lonia Kowalczyk. Jej stan był dramatyczny. Lekarz Zbigniew Hora tak wspominał objawy u pacjentki:

Twarz miała obrzękłą, czarną od zastygłej krwi. Na skórze rąk i przedramion krwawe czarne pęcherze również przebijały czernią spod warstewki mąki, którą zamiast pudru posypano odkrytą skórę.

Tym razem lekarze orzekli, że to ostra białaczka szpikowa. Prawda była jednak o wiele bardziej przerażająca – Lonia Kowalczyk zapadła na najcięższą, krwotoczną postać ospy prawdziwej, zwaną czarną. Szanse na przeżycie w takim przypadku były bliskie zeru.

Ospa wietrzna we Wrocławiu: szeptana zaraza i kordon sanitarny

Śmierć Loni i kolejnych osób, w tym jej brata i lekarza, który opiekował się matką, wywołała panikę we Wrocławiu. Mimo oficjalnego milczenia władz, plotki o tajemniczej chorobie rozprzestrzeniały się lotem błyskawicy. Lekarze tymczasem wciąż nie wiedzieli, na co chorują pacjenci.

Właściwy trop pojawił się dopiero, gdy do szpitala trafił chłopiec z wysypką, który niedawno przechodził już ospę wietrzną. Lekarze zauważyli, że jego objawy nie pasują do typowego przebiegu tej choroby, która, jeśli wraca, to jako półpasiec i rzadko u małych dzieci.

To skłoniło medyków do poszukiwania innej przyczyny i wreszcie do postawienia prawidłowej, przerażającej diagnozy – ospa prawdziwa, Variola vera.

15 lipca 1963 roku dr Bogumił Arendzikowski z wrocławskiego sanepidu oficjalnie poinformował władze o swoich ustaleniach. Dwa dni później ogłoszono stan epidemii. Wrocław został otoczony kordonem sanitarnym, a służby rozpoczęły gorączkowe poszukiwania osób, które miały kontakt z zakażonymi. Zadanie było bardzo trudne, skoro pacjent zero, oficer Jedynak, przybył do miasta już kilka tygodni wcześniej.

Zobacz także: 5 faktów o wirusie HPV

Wrocław 1963 - izolacja, przerażenie i agresja

Wrocław został odcięty od świata. Do wyjazdu z miasta uprawniało jedynie zaświadczenie o szczepieniu. Osoby niezaszczepione nie mogły korzystać z komunikacji miejskiej. Granice województwa zamknięto dla ruchu z Czechosłowacją i NRD.

Tysiące osób poddano przymusowej kwarantannie. Największe izolatorium powstało w zakładach lotniczych na Psim Polu. Nazwiska izolowanych publikowano w gazetach, w nadziei, że zgłoszą się kolejne osoby, które miały z nimi kontakt.

Nie wszyscy chcieli współpracować. Wielu próbowało uciekać ze szpitali i miasta. Lekarze, sanitariusze i pacjenci bali się, że w izolacji czeka ich śmierć. Groźba surowych kar, nawet 15 lat więzienia, nie odstraszała wszystkich.

W odciętych od świata miejscach kwarantanny rozgrywały się dramatyczne sceny. Brakowało jedzenia i leków, kwitł przemyt alkoholu. Mimo to, personel medyczny z poświęceniem walczył o życie pacjentów, często ryzykując własnym.

W oficjalnych komunikatach o epidemii liczbę chorych zaniżano, co tylko potęgowało panikę. Krążyły plotki o ciałach ofiar leżących na ulicach i o mobilnych krematoriach, które miały "pomagać w fałszowaniu statystyk". W miejscowościach turystycznych dochodziło do ataków na wczasowiczów z Dolnego Śląska, a w samym Wrocławiu omal nie zlinczowano osób z chorobami skórnymi.

Epidemia ospy prawdziwej, Wrocław 1963 r.
Autor: Stowarzyszenie na rzecz Promocji Dolnego Śląska (autor nieznany)

Epidemia we Wrocławiu - jak udało się opanować sytuację?

Już 19 września 1963 roku, zaledwie 2 miesiące później, Wrocław był wolny od ospy prawdziwej. Jak to możliwe?

Odpowiedź jest jedna – masowe szczepienia. Wraz z ogłoszeniem stanu epidemii, władze zarządziły obowiązkowe szczepienia dla wszystkich mieszkańców Wrocławia i okolic. Początkowo wyłączono z nich osoby przewlekle chore i kobiety w ciąży, ale z czasem obowiązek objął wszystkich, nawet noworodki i osoby z przeciwwskazaniami. 

Za uchylanie się od szczepień groziły surowe kary: trzy miesiące aresztu albo grzywna w wysokości 4,5 tys. zł, co stanowiło czterokrotność ówczesnej średniej pensji.

W pierwszych dniach zaszczepiono niemal 200 tysięcy osób. Ostatecznie przeciwko ospie zaszczepiono 98% mieszkańców Wrocławia i ponad 2,5 miliona osób w ówczesnym województwie wrocławskim. W skali całego kraju zaszczepiono 8-9 milionów osób.

Było warto? Może ospa nie była wcale aż tak groźna? We Wrocławiu łącznie zachorowało mniej niż 100 osób. 4 lata później, epidemia ospy prawdziwej wybuchła w Indiach i pochłonęła miliony ofiar. Tam nie było możliwości przeprowadzenia tak szybkiej i skutecznej akcji szczepień.

Teorie spiskowe

Pacjent zero, oficer Bonifacy Jedynak, dożył niemal setki, twierdząc do końca, że nie on był źródłem zarazy.

Wiele osób do dziś uważa, że ofiar było więcej, ale władze PRL to ukryły. Cóż, dokumenty z tamtych czasów szczegółowo analizował m.in. IPN, ale nie znaleziono żadnych dowodów na to, że oficjalne dane były fałszowane.

Pytanie, czy dziś przeprowadzenie sprawnej akcji szczepień byłoby możliwe...

Poradnik Zdrowie Google News