Jesteśmy o krok od kolejnej katastrofy. Bakterie, których powinien bać się świat

2023-09-06 10:34

Legionella rozpaliła naszą wyobraźnię. Śmiertelny wróg czający się w łazience, dopadający nas pod prysznicem, podczas kąpieli w basenie czy szukania ochłody z klimatyzatora – brzmi groźnie. Faktycznie, ale nie wolno zapominać, że ta bakteria nie przenosi się z człowieka na człowieka, więc raczej nie powinna wywołać pandemii. Są jednak takie, które rozprzestrzeniają się skuteczniej, a sami prosimy się o kłopoty.

Jesteśmy o krok od kolejnej katastrofy. Bakterie, których powinien bać się świat
Autor: GettyImages

Antybiotyki to wielkie osiągnięcie nauki, które uratowało miliony istnień na świecie. Nie można jednak zapominać, że toczy się odwieczny wyścig zbrojeń. My tworzymy broń przeciw mikroorganizmom, a one szukają obejść naszych zabezpieczeń. Do dyspozycji mają choćby zdolność mutowania i przetrwalniki. Sprzyja im też globalizacja i duże skupiska ludzkie (kogoś zawsze uda się dopaść). W znacznym stopniu tego procesu nie da się uniknąć. Jeśli jednak nadużywamy antybiotyków, przerywamy kurację w trakcie, bo nam się poprawiło, leki są przepisywane w ciemno, bez sprawdzenia, co rzeczywiście może pomóc, przyspieszamy nieuchronne zagrożenie. Lista naszych wrogów jest bardzo długa. Dla przykładu niebezpieczna piątka, na którą trzeba uważać.

Dr Tomasz Karauda o tym czy jesienią grozi nam kolejna fala epidemii

1. Gruźlica – lekceważony zabójca

Zapomniana, lekceważona, kojarzona z „marginesem społecznym”, niejednokrotnie wkracza na salony. Wciąż pozostaje najbardziej śmiertelną chorobą zakaźną na świecie (tylko na chwilę wyprzedził ją COVID-19). Co roku zapada na nią ponad 10 milionów ludzi, a ponad 1,5 miliona przegrywa walkę z gruźlicą.

W Polsce bakterie wywołujące gruźlicę nazywamy prątkami. Przez wiele lat określano je też mianem grzybobakterii. Powszechnie uważano bowiem, że niezwykła zjadliwość prątków gruźlicy, ich zdolność do przetrwania w trudnych warunkach i oporność na leczenie, to skutek połączenia w jednej komórce cech bakterii i grzyba.

Dopiero badanie genomu prątka pod koniec XX wieku wykazało, że swoje szczególne cechy przystosowawcze bakteria zawdzięcza przede wszystkim odmiennej, lipidowej budowie ściany komórkowej.

Chociaż już w latach 50. ubiegłego wieku mieliśmy przeciwko niej skuteczne leki, nie udało się wygrać z gruźlicą. Dość szybko pojawiły się lekooporne szczepy, głównie w wyniku niewłaściwego stosowania terapii.

Aktualnie znowu jesteśmy o krok od zwycięstwa, jak twierdzą Lekarze bez Granic. Potrzebna jest jednak do tego determinacja i skoordynowane działania na całym świecie.

2. Escherichia coli – wierna towarzyszka człowieka

Wiosną 2011 roku świat przypomniał sobie, że nasza fizjologiczna bakteria, Escherichia coli, bytująca w jelicie grubym, może być bardzo groźna.

W Niemczech wybuchła epidemia, podczas które zachorowało ok. trzy tysiące osób, zmarło ponad 40. Mniejsze ogniska powstały też w innych krajach Europy.

Dlaczego zasadniczo przyjazny mikrob o ładnej nazwie, który pomaga nam w ostatecznym rozkładzie pokarmu i produkcji witamin z grupy B oraz K, zmienił się w zabójcę?

Akurat w Niemczech mieliśmy do czynienia ze zjadliwym szczepem, ale każda E. coli może być groźna po opuszczeniu wraz z kałem układu pokarmowego.

Jeśli na pola wylewane są nieczystości, może dojść do skażenia roślin uprawnych. E. coli przeniesiona z odbytu do cewki moczowej (w wyniku nieprawidłowego podcierania u dorosłych, czy zbyt opieszałej wymiany pieluch u dzieci) wywołuje zapalenie pęcherza, czasem nerek.

Jeśli nie myjemy rąk po skorzystaniu z toalety, roznosimy bakterie kałowe dosłownie wszędzie. Stąd choćby groźne zapalenia zatok wywołane przez E coli.

Escherichia jest druga na liście sprawców zapalenia opon mózgowych u noworodków. Może powodować zapalenie otrzewnej, a nawet prowadzić do posocznicy. Spośród pałeczek gramm (-) to właśnie ona najczęściej powoduje sepsę.

3. Gronkowiec złocisty – generalnie łatwy w leczeniu, ale są wyjątki

Gronkowiec złocisty (Staphylococcus aureus) jest bakterią często kolonizującą ludzką skórę, zamieszkuje też błonę śluzową nosa. Nie stanowi zagrożenia, dopóki nie dojdzie do uszkodzenia skóry, urazu, zabiegu chirurgicznego czy znacznego spadku odporności nosiciela.

Gronkowiec złocisty wówczas może powodować ograniczone zakażenia skóry, choćby zapalenie mieszków włosowych czy czyraki.

Niestety, zakażenie może też prowadzić do powstania ropni oraz szerzyć się do kości, płuc, krwi, W efekcie niewykluczona jest sepsa czy uszkodzenie serca.

Gronkowcem można zarazić się od osoby zakażonej lub nosiciela przez bezpośredni kontakt i przez zakażone przedmioty, np. wspólne ręczniki czy golarki.

Gronkowiec to szpitalny zabójca. Jego szczepy MRSA są oporne na wiele leków. Takie zakażenia mają znacznie gorszy przebieg i wiążą się z większą śmiertelnością. Niestety, nie wolno zapominać, że szpitalne szczepy już dawno temu wydostały się poza mury placówek medycznych i można je spotkać nawet w warzywniaku.

4. Paciorkowiec ropny – agresor nie tylko naszych gardeł

Każdego roku na świecie diagnozowanych jest ponad 600-700 milionów infekcji gardła wywołanych przez paciorkowca ropnego (Streptococcus pyogenes). Coraz częściej opisywana jest oporność paciorkowca na antybiotyki inne niż penicylina, co stanowi istotny problem w leczeniu zakażeń wywołanych przez ten gatunek bakterii.

To niezwykle zakaźna bakteria, którą zarażamy się drogę kropelkową, poprzez bezpośredni kontakt z wydzielinami z nosa i gardła osoby chorej, kontakt z zakażonymi ranami. Coraz częstsze są też zakażenia szpitalne. 

Streptococcus najczęściej powoduje zapalenie gardła, migdałków czy zatok. Niestety, nieprawidłowo leczony, zlekceważony, odpowiada za zapalenia węzłów chłonnych, ucha środkowego, zapalenia płuc.

Wśród groźnych następstw zakażenia paciorkowcem mamy choćby: zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, ropień mózgu, sepsę i paciorkowcowy zespół wstrząsu toksycznego.

5. Clostridium difficle – laseczka, która niszczy jelita

Za wzrost zachorowań na rzekomobłoniaste zapalenie jelit, zwykle związane z zakażeniem bakterią beztlenową Clostridium difficle, niewątpliwie odpowiada antybiotykoterapia.

Zazwyczaj do zakażeń dochodzi w szpitalu, gdzie z jednej strony groźny mikroorganizm powszechnie występuje, a z drugiej strony stosowanie antybiotyków jest nieuniknione.

Kłopotów możemy narobić sobie także sami, lekceważąc zalecenia dotyczące stosowania osłony probiotycznej podczas kuracji antybiotykami. Wiele osób w trakcie samego leczenia infekcji o probiotykach jeszcze pamięta, ale po kuracji jest już znacznie gorzej, tymczasem nasza flora bakteryjna potrzebuje pełnej regeneracji.

Najczęściej Clostridium Difficile wywołuje u człowieka przede wszystkim biegunkę, która ustępuje samoistnie po zakończeniu przyjmowania antybiotyku, który przyczynił się do ich swobodnego namnażania w jelitach.

Jeśli dojdzie do rzekomobłoniaste zapalenie jelita grubego, biegunka prowadzi do odwodnienia, pojawia się też wysoka gorączka i silny ból brzucha.

W ciężkim zakażeniu Clostridium Difficile może dojść do wstrząsu, rozwoju sepsy, niewydolności wielonarządowej, niedrożności i rozdęcia jelita, a także jego perforacji (pęknięcia).

Wszystkie te stany są bezpośrednim zagrożeniem życia i wymagają natychmiastowego leczenia.