Cholerę do Polski zawlekli rosyjscy żołnierze. Skażona woda, zmiany klimatu i głód - to sprzyja bakteriom
Ani pacjentka ze Stargardu zakażona cholerą, ani jej bliscy, nie wyjeżdżali za granicę, więc źródło bakterii jest najpewniej w Polsce. Jak to możliwe? W przeszłości cholera zabijała w naszym kraju tysiące ludzi, radziliśmy sobie gorzej niż inne kraje w Europie. Ten scenariusz może się powtórzyć? Jak się chronić?

To nie jest pierwszy raz, że słyszymy o cholerze w Polsce. W 2019 roku media również obiegła informacja o stwierdzonym przypadku zakażenia, ale wówczas przyczyna była dość czytelna.
Chorobę lekarze ze Świnoujścia wykryli u członka załogi morskiego holownika z Indii. W związku z typowym powikłaniem cholery, niewydolnością nerek, chory wymagał dializowania. Nie doszło do kolejnych zakażeń.
Co dzieje się tym razem? Cholera została potwierdzona u seniorki ze Stargardu, trwa dochodzenie epidemiologiczne, jeszcze nie ma pewności, na ile groźny jest szczep u pacjentki.
Jak przyznaje dr Paweł Grzesiowski z GIS, nie znamy źródła choroby, pod nadzorem epidemiologicznym jest 85 osób.
Może to dobry moment, by przypomnieć sobie, jak jeszcze stosunkowo niedawno choroba szerzyła się w Europie, preferując Polaków z Galicji. Na pewno jesteśmy dobrze przygotowani?
Cholera w Polsce - pół miliona ofiar w XIX wieku
Cholera to ostra, zakaźna choroba przewodu pokarmowego wywoływana przez bakterie Vibrio cholerae. Objawy pojawiają się zazwyczaj nagle i obejmują intensywną biegunkę, wymioty oraz szybkie odwodnienie organizmu. Nieleczona może prowadzić do zgonu.
Chociaż dziś kojarzymy ją przede wszystkim z odległymi czasami i krajami, cholera pochodząca najpewniej z Indii dziesiątkowała jeszcze XIX-wieczną Europę, a Polska, zwłaszcza Galicja, poniosła wówczas szczególnie dotkliwe straty.
Szacuje się, że w latach 30. XIX wieku na ziemiach polskich (pod zaborami) cholera mogła zabić ponad 150 tysięcy osób. Do końca lat 50., wraz z głodem i tyfusem, mogła przyczynić się do śmierci nawet pół miliona rodaków.
Cholerę najpewniej zawlekli wówczas do Polski rosyjscy żołnierze tłumiący powstanie listopadowe. Oficjalne dane mówią o ponad 13 tysiącach zgonów w Królestwie Polskim, choć historycy szacują, że ofiar mogło być nawet 50 tysięcy.
Na terenie zaboru austriackiego, gdzie żyło 4 175 000 ludzi, zgonów było ponad 100 000. Na obszarze Wielkiego Księstwa Poznańskiego zmarło kilka tysięcy ludzi, a w samym Poznaniu 521 osób.
Dlaczego epidemia wybuchła w Galicji? Od czego zależała jej skala i śmiertelność?
Trzeba pamiętać, że ani zakaźność, ani śmiertelność, w przypadku każdej epidemii nie są stałe i zależą od wielu czynników. O tym, ile osób zachoruje, przede wszystkim decyduje możliwość szerzenia się epidemii, na przykład:
- gęstość zaludnienia,
- warunki klimatyczne,
- zachowania społeczne, tzw. odporność stadna, czyli ile osób ma już przeciwciała,
- warunki sanitarne.
Na liczbę zgonów, poza zjadliwością samego patogenu, wpływa też świadomość zagrożenia, stan opieki medycznej, dostęp szczepień, ale również ogólna kondycja populacji i jej struktura wiekowa.
W XIX-wiecznej Wielkopolsce było najlepiej pod względem higieny. W Galicji najgorzej. W dodatku szalał tam wielki głód i tyfus. Osłabieni ludzie nie mieli szansy, by pokonać przecinkowca cholery (Vibrio cholerae).
Ostatnia potężna fala cholery uderzyła w Galicji w latach 1852-1855, ale generalnie Europa pożegnała się z tą straszną chorobą dopiero pod koniec XIX wieku.
Dżuma powraca?
Wódka z pieprzem i gorczyca w kieszeni - tak "leczono" cholerę
Już w 1830 roku, czyli przed pojawieniem się zarazy w Galicji, w Wilnie wydano książkę dwóch lekarzy, Ignacego Fonberga i Feliksa Rymkiewicza: "Wiadomość o cholerze i o sposobach oczyszczania powietrza w czasie panującej zarazy". Zalecała ona, jako ochronę przed cholerą, dobre jedzenie, ciepłą odzież, unikanie wilgotnego, chłodnego powietrza.
Trudno przestrzegać takich zaleceń w czasie głodu...
Co z leczeniem? Jedynym "lekarstwem" na cholerę, które realnie przyjęło się wśród rosyjskich żołnierzy i potem Polaków, była wódka z dodatkiem pieprzu. Miała dodawać sił i odganiać smutki. Ludzie wierzyli, że cholera weźmie najszybciej tych, którzy się boją, są słabowici i wódki nie piją.
W Wielkopolsce leczono się raczej skromniej. Miejscowy rabin zalecał zjadanie na czczo ziarenka gorczycy i noszenie w kieszeniach kawałków chleba z czosnkiem.
Za granicą bywało różnie. W Londynie w drugiej połowie XIX wieku zaczęto koncentrować się na dostarczaniu świeżej wody mieszkańcom. Zakonnicy mieszkający w klasztorze niedaleko Broad Street nie zachorowali, bo przez cały czas trwania epidemii nawet nie tknęli wody. Pragnienie gasili wyłącznie piwem.
Francuzi na zmianę modlili się i balowali. W miejscowościach ogarniętych cholerą zwykle zapełniały się bulwary, a ludzie szydzili z zagrożenia.

Cholera - objawy, które mrożą krew w żyłach
Na cholerę umierało się w cierpieniach. Józef Gołuchowski, prekursor polskiego romantyzmu, tak opisał objawy zaobserwowane u sąsiadów:
Choroba zaczynała się to od biegunki i wymiotów, to od gwałtownego rznięcia w brzuchu, w skutku którego chorzy bez przytomności na ziemię padali i z bólu aż ziemie gryźli.
Ostatnie stadium choroby opisał szczegółowo Władysław Palmirski w opracowaniu: "O cholerze i walce z nią" na początku XX wieku:
Wypróżnienia przybierają wygląd odwaru ryżowego, a następnie stają się zupełnie wodnistymi. Równocześnie wymioty trwają nieomal bez przerwy. Chory traci w ten sposób więcej płynów, niż ich w sobie mieściła zawartość żołądka i kiszek. Kurcze mięśniowe są nad wyraz gwałtowne, chorzy krzyczą głosem ochrypłym, następnie występuje bezgłos, mocz wcale się nie wydziela, tętno maleje, ciepłota spada, skóra przybiera barwę marmurową, pokrywa się potem, traci swą elastyczność i sinieje. Na twarzy maluje się obraz przestrachu, oczy, nos i policzki zapadają się, powieki tracą zwykłą ruchliwość i tylko do połowy zakrywają gasnące oczy. W tym okresie chorzy najczęściej umierają.
Oczywiście, dziś cholerze nie trzeba przyglądać się bezczynnie, bo mamy możliwość leczenia, ale wdrożone zbyt późno wciąż bywa nieskuteczne.
W przypadku wystąpienia nagłej, intensywnej biegunki i wymiotów, należy niezwłocznie skontaktować się z lekarzem. Nieważne, czy to cholera. Odwodnienie niezależnie przyczyny może zabić.
Robert Koch - to nie on odkrył cholerę, ale ocalił miliony ludzi
Powszechnie uważa się, że przecinkowca cholery odkrył niemiecki uczony Robert Koch w 1883 roku, podczas swojej podróży do Indii. W rzeczywistości jednak odkrycia dokonał znacznie wcześniej włoski anatom Filippo Pacini. Cholera przez kilkanaście lat dziesiątkowała mieszkańców Florencji, a ich ciała badał właśnie Pacini. W 1854 roku opublikował na tej podstawie rozprawę, w której opisał przecinkowca. Niestety, jego praca niemal nikogo nie zainteresowała. Wagę odkrycia doceniono dopiero po śmierci badacza.
Niemniej, rola Roberta Kocha w walce z cholerą jest nie do przecenienia. Koch cieszył się ogromnym autorytetem i dzięki temu mógł skutecznie propagować zasady higieny, które znacząco przyczyniły się do ograniczenia rozprzestrzeniania się choroby. W 1902 roku, gdy ognisko cholery pojawiło się w Hamburgu, dzięki zaleceniu Kocha, by filtrować wodę, sytuację błyskawicznie opanowano. Od tego momentu nikt już nie podważał związku między czystością wody a cholerą.
Cholera dzisiaj: Zagrożenie wciąż istnieje
W XX wieku, dzięki popularyzacji higieny i inwestycjom wodociągowym, wiele krajów zachodnich uwolniło się od strachu przed cholerą. Nie można jednak zapominać, że w wielu regionach świata wciąż wodę pitną czerpie się z tych samych ujęć, do których wpadają nieczystości. I wciąż pojawiają się nowe ogniska choroby. Tylko w Indiach w XX wieku cholera zabiła 20 milionów ludzi. Ocenia się, że w XXI wieku rocznie przecinkowiec cholery zabija ok. 90 tysięcy ludzi.
Przed zakażeniem chroni nie tylko higiena, ale też doustna szczepionka. Jest zalecana właściwie wszystkim, którzy wybierają się w regiony zagrożone cholerą. Skuteczność szczepionki przeciw cholerze oceniana jest na 85-90 proc. w pierwszych sześciu miesiącach po szczepieniu i 60 proc. przez trzy lata po szczepieniu.
Póki co nie ma wskazań, byśmy wszyscy szczepili się profilaktycznie przeciw cholerze.
Dr Paweł Grzesiowski radzi jednak: "Jeśli ktoś wybiera się na przykład do Etiopii, gdzie obecnie trwa epidemia cholery, zalecamy przyjęcie dwóch dawek szczepionki. Zapewniają one ochronę na 2–3 lata. Później można ją uzupełnić pojedynczą dawką. Te szczepionki uznawane są za bardzo skuteczne i szeroko stosowane w rejonach objętych epidemią".
Czy cholera może się rozprzestrzeniać w Polsce? Eksperci ostrzegają, że zagrożenie może dotyczyć lokalnych zbiorników wodnych. Coraz cieplejszy klimat może sprzyjać rozwojowi przecinkowców w naturalnym środowisku.
Jeżeli klimat będzie się dalej ocieplał, zbiorniki wód słodkich, jak stawy, jeziorka czy oczka wodne, mogą stać się naturalnym rezerwuarem bakterii cholery
- ostrzega dr Paweł Grzesiowski, Główny Inspektor Sanitarny.