12-latka u ginekologa? "To ją zachęci do rozpoczęcia współżycia"

2023-10-18 18:23

Wiek, w którym specjaliści zalecają, by pacjentki odbywały pierwszą konsultację ginekologiczną, obniża się. U wielu rodziców budzi to zaniepokojenie i wątpliwości, czy aby na pewno ma to służyć zdrowiu dziewczynek, czy może jednak czemuś innemu. Próbujemy je rozwiać z prof. Marzeną Dębską, ginekolożką, położniczką, perinatolożką.

12-latka u ginekologa? To ją zachęci do rozpoczęcia współżycia
Autor: GettyImages

Polskie Towarzystwo Ginekologiczne rekomenduje, by pierwsza rutynowa wizyta nastolatki w poradni ginekologicznej odbyła się między 12. a 15. rokiem życia, po pierwszej miesiączce. Ma być okazją do oceny przebiegu cyklu miesiączkowego, edukacji na temat żeńskiego układu rozrodczego, seksualności i antykoncepcji. Powinna też służyć wdrożeniu profilaktycznych szczepień przeciwko HPV. Takie zalecenia obowiązują w Polsce od 2016 roku. Ostatnio jednak zaczęły budzić wątpliwości, czy to aby nie za wcześnie.

Poradnik Zdrowie: kiedy iść do ginekologa?

Kiedy czas na pierwszą wizytę u ginekologa?

Kiedyś lekarze zalecali pierwszą rutynową wizytę najwcześniej dwa lata po pierwszej miesiączce. To odpowiedni czas, by cykl miesiączkowy się ustabilizował i można było w pełni ocenić prawidłowość układu rozrodczego.

Skąd pomysł, żeby na wizyty zapraszać już 12-latki? Nie wynika to wyłącznie z obniżenia wieku inicjacji seksualnej. To przede wszystkim troska ginekologów o zdrowie młodych kobiet. Na pierwszej wizycie wcale nie jest konieczne badanie pacjentki. Ma być okazją, by porozmawiać o szczepieniu przeciw wirusowi brodawczaka ludzkiego, powszechnie nazywanym szczepieniu przeciw rakowi szyjki macicy. Nie robi tego szkoła, nie robią zbyt często pediatrzy, więc ginekolodzy wzięli na siebie to zadanie.

Wprawdzie od tego roku szczepienie przeciw HPV jest już refundowane. Na razie jednak zainteresowanie nim jest na tyle małe, że zapewne misja ginekologów nie jest zakończona w tym zakresie.

Inicjacja seksualna - rodzice przeceniają swoją rolę

W Polsce co piąta dziewczyna rozpoczyna życie seksualne wkrótce po ukończeniu 15 lat. Większość rodziców uważa jednak, że to nie dotyczy ich córki. Według prof. Marzeny Dębskiej naprawdę niewielu rodziców ma pełną wiedzę o swoich dzieciach i ich intymnej sferze życia. To zrozumiałe i dość naturalne.

Rodzice obawiają się, że ewentualna rozmowa o wizycie u ginekologa może być traktowana przez dziecko jako swoiste przyzwolenie na rozpoczęcie współżycia.

- To nie tak: konsultacja ginekologiczna nastolatki to przede wszystkim przejaw troski o jej zdrowie i element profilaktyki, bez związku z seksem. Przedwczesne rozpoczęcie współżycia niejednokrotnie jest związane z buntem młodzieńczym i ciekawością, a także presją otoczenia. Młodzi ludzie w tych kwestiach nie czekają na żadną aprobatę czy sygnał akurat od rodziców. Badanie lub rozmowa z lekarzem raczej nie zmieni ich decyzji związanych z życiem seksualnym, ale może uratować przyszłość w zakresie zdrowia ogólnego czy reprodukcyjnego - przekonuje nasza ekspertka.

Ciąża to nie jest największy problem

Zazwyczaj pacjentki, które przychodzą na pierwszą wizytę do prof. Dębskiej, mają skończone 15 lat, są zaszczepione przeciw HPV i jeszcze nie przeszły inicjacji seksualnej. Ale nie musi tak być.

Zdarza się, że do gabinetu ginekologa mama przyprowadza 16-letnią córkę, która już jest w ciąży i potrzebuje opieki położniczej. Nie brakuje też bardzo młodych kobiet, które wymagają leczenia z powodu chorób przenoszonych drogą płciową.

 - Niepokoi mnie całkiem sporo złych wyników cytologii u młodych dziewcząt, które już rozpoczęły współżycie. Stwierdzamy u nich stany przednowotworowe, wymagające co najmniej regularnego monitorowania. Takie wyniki pozwalają podejrzewać, że młodzi ludzie mają więcej niż jednego partnera seksualnego i że nie stosują prezerwatyw - stwierdza prof. Dębska i przypomina, że antykoncepcja hormonalna przez chorobami nie chroni.

- Dorosłym nie wolno zapominać, że nieplanowana ciąża nie jest największym nieszczęściem, jakie może spotkać nastolatkę. Wciąż groźne pozostaje zakażenie HIV, WZW, czy inne choroby zakaźne, które nieprawidłowo leczone lub nieleczone grożą niepłodnością, a nawet utratą zdrowia i życia - podkreśla profesor Dębska.