Kiedy stres wchodzi w ciało
Ciało zawsze reaguje na to, co dzieje się w głowie. To nie metafora, tylko biologia. W sytuacji stresu organizm uruchamia układ współczulny – system alarmowy, który przygotowuje nas do działania. Stąd kołatanie serca, spięte mięśnie, kłucie w brzuchu czy drżące dłonie. Jak tłumaczy Zofia Paradowska:
- Kiedy odczuwamy stres, nasz układ współczulny wchodzi w tryb „alarmowy”. To on powoduje różne reakcje w ciele, które często odczuwamy jako napięcie czy przyspieszone bicie serca.
Zwykle znamy to uczucie z egzaminów czy rozmów rekrutacyjnych. Problem pojawia się, gdy stres trwa miesiącami – rozwód, choroba bliskiej osoby, utrata pracy. Organizm długo utrzymuje się w stanie podwyższonej gotowości, a kiedy sytuacja wreszcie się uspokaja, ciało „odpuszcza” – i wtedy najczęściej pojawiają się objawy.
Objawy, które zaczynają się w głowie
Do gabinetów trafiają pacjenci z pełnym spektrum dolegliwości: bóle pleców, karku, mięśni, zawroty głowy, duszności, kołatania serca, migreny, problemy żołądkowe. Zofia Paradowska wyjaśnia:
- Często to bóle kręgosłupa, mięśni, ale też głowy – migreny, które mogą utrudniać codzienne funkcjonowanie.
Wielu pacjentów boi się, że są traktowani jak hipochondrycy. Tymczasem zaburzenia psychosomatyczne nie mają nic wspólnego z wymyślaniem objawów. To realny, fizyczny ból, który ma emocjonalny początek.
- Ci pacjenci naprawdę cierpią. To nie są wymysły – ich ciało reaguje na emocje, których nie potrafią jeszcze nazwać. Hipochondria to lęk bez objawów; psychosomatyka – objawy bez wyników badań. Różnica jest fundamentalna.
Zanim ktoś trafi do psychologa, zwykle ma za sobą miesiące, a czasem lata badań – od neurologa po ortopedę. W efekcie pacjenci przychodzą wyczerpani, często przekonani, że już nic nie pomoże. I wtedy pada najważniejsze zdanie:
- Zajmijmy się tym, czego jeszcze nie badaliśmy – psychiką. Terapia zaczyna się od psychoedukacji. Wyjaśnia się, że duszność może wynikać z napięcia, a ścisk w klatce – z reakcji układu nerwowego, a nie z zawału serca. To pierwszy moment ulgi.
Czy terapia trwa latami?
To mit, który przeraża wielu pacjentów. Osoby z problemami regulacji emocji często potrzebują tylko kilku tygodni pracy z psychologiem – nauczenia się rozpoznawania napięcia, zatrzymywania eskalacji stresu i reagowania, zanim ciało „wybuchnie”. Dłuższa terapia jest potrzebna przy traumach i przewlekłych wzorcach napięcia, ale terapeuta pomaga dobrać odpowiedni nurt i specjalistę – pacjent nie zostaje z tym sam.
Co możesz zrobić już dziś
Najprostsze narzędzie mamy zawsze przy sobie: oddech. To skuteczna technika regulacji układu nerwowego, działająca natychmiast. Paradowska poleca „oddech po kwadracie”: 4 sekundy wdechu, 4 zatrzymania, 4 wydechu, 4 pauzy.
- To pierwszy krok, żeby uspokoić ciało – i paradoksalnie, także psychikę.Bóle, które wracają, objawy bez przyczyny w badaniach, wykańczające napięcie – to nie fantazja. Ciało mówi nam, że coś jest za dużo, za szybko, za boleśnie. Paradowska podsumowuje:
- Warto badać się u lekarzy, ale jeśli wszystko jest „organicznie w porządku”, warto potraktować poważnie konsultację psychologiczną. Ciało nigdy nie kłamie, tylko próbuje powiedzieć coś, czego jeszcze nie umiemy nazwać.
O czym jeszcze warto wiedzieć? Jak dobrać odpowiedniego psychologa? O tym w najnowszym odcinku!