"Lekarz powiedział: pani nie jest statystyką. Te słowa dały mi siłę”. Anna wygrała z rakiem piersi
Nowotwór piersi, powikłania, pandemia. Brzmi jak koszmar, a Anna Borek musiała zmierzyć się z tym wszystkim naraz. Tuż przed wybuchem pandemii usłyszała diagnozę raka, potem przyszły kolejne powikłania i strach, którego trudno się pozbyć. W „Gadaj Zdrów” opowiedziała, jak przeszła przez ten ciężki czas.
Jesteśmy tu, żeby panią wyleczyć
Anna Borek usłyszała diagnozę raka piersi tuż przed pandemią. W krótkim czasie musiała zmierzyć się z lękiem, niepewnością i chaosem, jaki wywrócił opiekę zdrowotną do góry nogami.
- Pierwsze USG pokazało, że dzieje się coś poważnego. Wcześniej miałam torbiel, więc odkładałam kolejne badania, ale tym razem poczułam niepokój. Kiedy odebrałam wynik biopsji, rozkleiłam się. Pamiętam, jak lekarz powiedział: Jesteśmy tu po to, żeby panią wyleczyć. Złapałam się tych słów i trzymałam się ich do końca - opowiada.
Dla Anny te słowa lekarza stały się kotwicą, której trzymała się przez cały proces leczenia. Bo nawet gdy świat stanął w miejscu, ona wiedziała, że musi iść dalej, krok po kroku, z nadzieją, że wszystko jeszcze może się dobrze skończyć.
Trzeba było odwrócić kolejność leczenia
Niestety chwilę po diagnozie nastał lockdown, a leczenie rozpoczęło się już w pandemicznej rzeczywistości, w której wszystko, nawet kontakt z lekarzem, wyglądało zupełnie inaczej.
- W dniu, gdy ogłoszono pandemię, weszłam do gabinetu onkologa. Lekarka w fartuchu, maseczce, przyłbicy, za pleksi. Moje krzesło odsunięte kilka metrów od biurka. Pomyślałam: już mamy ograniczony kontakt, boimy się siebie nawzajem. Lekarka powiedziała, że przez pandemię nie może podać mi chemii, bo nikt nie wie, co będzie jutro, czy szpital w ogóle będzie działał. Musieliśmy odwrócić leczenie i zacząć od operacji, bo guz rósł szybko.
Mimo chaosu pandemii i strachu o każdy kolejny dzień Anna nie straciła nadziei. Zamiast planowanej chemioterapii najpierw przeszła operację, a później kolejne etapy leczenia już w nowej, pandemicznej rzeczywistości. Dziś mówi wprost: najważniejsze było trzymać się słów lekarza, że jest tu po to, by ją wyleczyć. I tego się trzymała do końca.
Nowotwór, covid, powikłania
Gdy wydawało się, że najgorsze już minęło, przyszły kolejne powikłania. Ból, operacje, a później ciężkie przejście covidu, który przyniósł poważne komplikacje.
- Rak piersi to nie był mój jedyny problem. Leczenie zakończyłam w kwietniu 2021, ale niedługo potem zaczęły się dolegliwości kręgosłupa. Myślałam nawet o przerzutach, ale okazało się, że to guz odpowiadający torbieli synowialnej, trzeba go było szybko usunąć. Dwa lata po operacji piersi, w marcu 2022, miałam operację kręgosłupa. Niestety wtedy pierwszy raz zachorowałam na COVID i przeszłam to ciężko. Miałam wysoką gorączkę, problemy z oddychaniem, a potem silny ból w żebrach. Doszło do krwioplucia, a w szpitalu stwierdzono masywny zator płucny z zawałem.
Dziś Anna żyje na nowo, choć skutki leczenia odczuwa każdego dnia. Nauczyła się dbać o siebie i zwolnić tempo, doceniając codzienność. Czy te powikłania to było jedyne, z czym musiała się mierzyć? Jak poradziła sobie z samotnością i dostępem do lekarzy podczas pandemii? Na te i inne pytania odpowiada w najnowszym odcinku.
