Ukraińscy lekarze bezradni. „Każdy zostawił tam kogoś bliskiego"
W Polsce pracuje wielu lekarzy pochodzących z Ukrainy. W obliczu inwazji na ojczyznę zdecydowali się opowiedzieć o tym, jak radzą sobie z sytuacją, a także jak wygląda rzeczywistość ich bliskich, którzy nie opuścili terenów objętych rosyjskim atakiem. Wielu z nich nadal nie wierzy, że Rosja zdecydowała się zaatakować ich ojczyznę.
„Niestety musiałem uwierzyć”
Portal Grudziądz Nasze Miasto rozmawiał z lekarzem Mikhailem Kazantsewem. Medyk od wielu lat mieszka w Grudziądzu i pracuje w lokalnym szpitalu.
- Kiedy ktoś zapytałby mnie, czy wierzę, że w XXI w. jedno państwo w Europie może zaatakować drugie, grożąc innym bronią jądrową, to bym nie uwierzył. Kiedy ktoś zapytałby mnie, czy Kijów będzie atakowany rakietami rosyjskimi, to bym nie uwierzył, ale niestety, kiedy telefon od bliskiej mi osoby obudził mnie rano i ta osoba powiedziała mi, co się dzieje w Ukrainie, niestety musiałem uwierzyć - powiedział.
Kazantsev chciał sprowadzić do Polski swoją siostrę i jej czteroletnią córkę, jednak ta odmówiła, tłumacząc, że musi zostać w swojej ojczyźnie i walczyć z ludźmi, takimi jak ona. - Musimy zrobić wszystko, aby żadne dziecko ani na Ukrainie, ani Polsce, ani nigdzie na świecie nie budziło się od wybuchu pocisku – apeluje ukraiński lekarz.
„Cały czas myślę, co zrobić z moją rodziną. Zastanawiam się, jak mogę im pomóc”
O obawach nad bezpieczeństwem bliskich, którzy zostali na Ukrainie, mówi także endokrynolog i internista Jurij Serwetnik.
– Jestem w pracy i co 5 minut odbieram telefony od bliskich. Pochodzę z miasteczka Równe, kiedyś to było terytorium Polski. U nas na razie cisza, ale w okolicach lotniska jest zamieszanie. Cały czas myślę, co zrobić z moją rodziną. Mam 82-letniego ojca, który jest niepełnosprawny. Zastanawiam się, jak mogę im pomóc – opowiada.
„Wyjeżdżając, nie spodziewałam się, że nigdy nie wrócę na swój teren”
W wojewódzkim szpitalu w Siedlcach pracują ukraińscy lekarze, którzy boją się o swoje rodziny mieszkające na terenach dotkniętych rosyjskim atakiem. – Martwimy się o swoich bliskich i przyjaciół, którzy tam zostali – powiedziała lekarka z oddziału okulistycznego Iryna Barancewicz w rozmowie z Polskim Radiem RDC.
Barancewicz przyjechała do Polski z Donbasu w 2012 roku. Dziś ze smutkiem wyjaśnia, że kiedy wyjeżdżała, nie przypuszczała, że nie wróci na swój teren. - Każdy z nas zostawił tam kogoś bliskiego – powiedziała.
Portal echodnia.eu rozmawiał z dyrektorem szpitala w Busku-Zdroju, gdzie zatrudnionych jest siedmiu ukraińskich lekarzy. Mężczyzna nie kryje, że jego pracownicy są zrozpaczeni. - Ziścił się najbardziej tragiczny scenariusz. Ja sam wcześniej rozmawiałem z moimi lekarzami Ukrainy i Białorusi i nie sądziliśmy, że do tego dojdzie — wyjaśnił Grzegorz Lasak, dyrektor Szpitala w Busku-Zdroju.
- Obecnie jest bardzo zła atmosfera, jeśli chodzi o nastroje lekarzy z Ukrainy. Przecież ich rodziny tam zostały. Są zrozpaczeni, zastanawiają się, co się stanie z ich bliskimi, z ich dziećmi. Nie ukrywam, że próbujemy również część rodzin ściągnąć tu do Polski – dodał.
Porady eksperta