Pigułka antykoncepcyjna bez recepty już dostępna. "Prawie połowa ciąż jest przypadkowa"
Otrzymanie tabletki antykoncepcyjnej zawsze wiązało się z obowiązkiem posiadanie recepty od ginekologa. Do wczoraj. Świat obiegła informacja, że w Stanach Zjednoczonych wprowadzono nowe zasady. Kobiety mogą kupić pigułkę antykoncepcyjną bez recepty. W ten sposób USA dołączyło do innych państw, które oferują już takie rozwiązanie.
W Stanach Zjednoczonych to pierwsza w historii pigułka antykoncepcyjna bez recepty. Już dziś dostarczana jest do amerykańskich aptek. Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) uznała, że takie działania pozwolą zmniejszyć bariery dotyczące dostępności do antykoncepcji i zapobiegną wielu niechcianym ciążom.
Antykoncepcja bez recepty już w sklepach
Choć to zazwyczaj Stany Zjednoczone są pionierem w wielu dziedzinach, to jednak jeśli chodzi o dostępność antykoncepcji bez recepty, wyprzedziło ją 100 innych krajów. Tego typu rozwiązania obowiązują już w Wielkiej Brytanii, Indiach, Chinach, czy niemal wszystkich krajach Ameryki Łacińskiej.
FDA już w maju ubiegłego roku zorganizowała panel doradczy, podczas którego jednomyślnie zagłosowano za wprowadzeniem do obrotu pigułki antykoncepcyjnej bez recepty.
Zdaniem ekspertów wiele kobiet, a w szczególności nastolatek, napotykało do tej pory na szereg barier w dostępie do usług związanych ze zdrowiem reprodukcyjnym. W grę wchodził brak ubezpieczenia zdrowotnego i trudności ze znalezieniem transportu na wizyty lekarskie.
I tak do aptek trafia Opill. Pigułka antykoncepcyjna bez recepty będzie dostępna w sklepach oraz w sprzedaży online w cenie 19,99 USD, co w przeliczeniu na naszą walutę daje ok 80 zł za opakowanie.
Jak zaznacza BBC, zdaniem lekarzy pigułka zawierająca wyłącznie progestagen, często znana jako "minipigułka", jest szczególnie bezpieczną formą antykoncepcji. A to za sprawą faktu, iż nie zawiera estrogenu, co oznacza, że ma mniej skutków ubocznych i zagrożeń dla zdrowia.
Najczęstsze skutki uboczne Opill obejmują nieregularne krwawienia, bóle głowy, zawroty głowy i nudności.
Trzy lata walczyła o dostęp do pigułki antykoncepcyjnej
Decyzja FDA była podyktowana realnymi problemami wielu kobiet. Okazuje się, że czasami spotykały się one z piętnowaniem i zawstydzaniem ze strony pracowników ochrony zdrowia i rodziców, gdy próbowały uzyskać receptę na pigułki.
Przykładem była historia Dyvii Huitron, która przez trzy lata walczyła o możliwość pozyskania antykoncepcji. Wychowując się w latynoskiej społeczności w przygranicznym mieście McAllen w Teksasie, 19-latka po raz pierwszy próbowała uzyskać receptę, gdy zaczęła uprawiać seks - w wieku 16 lat. Niestety, aby otrzymać pigułkę, konieczna była zgoda rodziców, ci zaś sami zostali rodzicami w młodym wieku i w obawie o to, że taka sytuacja mogłaby przytrafić się ich dziecku, odmówili wymaganej zgody. Bali się, że posiadana przez córkę antykoncepcja zachęci ją do ryzykownych zachowań seksualnych.
W wieku 18 lat Dyvii Huitron wyjechała do college'u w Alabamie. Tam natomiast wiek dorosłości wynosi 19 lat, a to oznacza, że jej rodzice nadal mogliby przeglądać jej informacje medyczne, zmuszając ją do wstrzymania się z antykoncepcją kolejny rok.
Jak informuje BBC, lekarze i aktywiści zaznaczali, że dostępność do antykoncepcji bez recepty przyniesie wiele korzyści takim kobietom jak Dyvii Huitron i zapobiegnie wielu niechcianym ciążom, których ostateczny los bywa różny. Co więcej, okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych niektóre badania wykazały, iż prawie połowa wszystkich ciąż jest niezamierzona.
Sprawa antykoncepcji bez recepty nie budziła takich kontrowersji jak w przypadku aborcji. W oświadczeniach dla BBC kilka grup antyaborcyjnych, w tym National Right to Life i Susan B Anthony Pro Life America, stwierdziło, że nie zajmują stanowiska w sprawie kontroli urodzeń.