Operację w Turcji omal nie przypłaciła życiem. „Nie widziałam, załatwiałam się pod siebie”
Paulina, jak wiele innych kobiet z całego świata, postanowiła skorzystać z usług jednej z tureckich klinik. Dziś tej decyzji żałuje. Jej historia powinna być przestrogą dla innych, bo choć 23-latce się udało, marzenie o nowych pośladkach mogła przepłacić życiem.
Wybierają Turcję jako tańszą alternatywę. Potem wracają do kraju i ich życie ratują polscy lekarze. Takich kobiet jak 23-letnia Paulina - w sieci posługująca się pseudonimem "cornelia_corneliee" – jest znacznie więcej.
Na swoim instagramowym profilu modelka opublikowała serię drastycznych zdjęć. Influencerka podzieliła się ze swoimi obserwatorami szczegółami zabiegu, jaki odbyła w jednej z tureckich klinik. Bez ogródek opisała warunki swojego pobytu, a także zdradziła, co spotkało ją po powrocie do kraju.
"Każdego dnia było ze mną gorzej"
Ponad 3 miesiące od operacji w Turcji Paulina doszła do siebie, ale nadal jej pooperacyjna rana się nie zasklepiła. Dziś przyznaje otwarcie, że gdyby wykonała zabieg w Polsce, czułaby się bezpieczniej i pewnie uniknęłaby tego koszmaru.
Polka zdecydowała się na powiększenie pośladków poprzez wszczepienie implantów. Gdy przyjechała do kliniki, personel medyczny uspokajał ją i tłumaczył, że jest w dobrych rękach. Po zabiegu wszystko się zmieniło, a wydarzenia związane z pobytem w tureckiej klinice komentuje wymownie: "Zaczęłam porównywać ich opiekę do czekania na śmierć".
- W szpitalu w Turcji bardzo źle się czułam. Każdego dnia było ze mną gorzej. 3 dnia zemdlałam i podłączyli mnie pod tlen. Przez cały pobyt w Turcji leżałam w szpitalu. To był znak, że coś jest nie tak – wspomina Paulina.
23-latka przyznała, że widziała się z chirurgiem, który ją operował, tylko w dniu operacji. - Leżałam cała we krwi, w ropie, to wszystko okropnie śmierdziało, ale nawet mnie nie przemyli - wyznała w rozmowie z "Wprost.pl".
"Czułam się bezradna"
- W dzień, kiedy zostałam wypisana, musiałam do niego się odezwać, żeby łaskawie przyszedł, zainteresował się mną i sprawdził, czy wszystko jest ok – tłumaczy. Ale już wtedy kobieta nie czuła się najlepiej. Wiedziała, że ma wysoką gorączkę. - 40 stopni, bo trzęsłam się, pociłam się, nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Zapewniali mnie, że jestem tylko osłabiona – dodaje.
Dopiero badania potwierdziły, że doszło do zakażenia, a jej organizm zareagował sepsą. - Miałam bakterię septyczną. Mdlałam, nie widziałam na oczy. Mogłam zrobić tylko 3 kroki, bo miałam zawroty głowy. Załatwiałam się pod siebie – opowiada.
Po powrocie do kraju 23-latka trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) jednego z polskich szpitali. Dziewczyna musiała trafić do izolatki, by nie stanowić zagrożenia dla innych pacjentów. - Nie mogłam pozostać bez opieki. Zawsze ktoś musiał zadbać o moją higienę, nakarmić mnie, zmienić pampersa, pomóc wstać. Czułam się bezradna. Zaczęłam mieć depresję – mówi.
Paulina powoli doszła do siebie, ale zdecydowała się oskarżyć tureckiego chirurga. Przyznała, że lekarz straszy ją swoimi prawnikami, ale mimo że nie czuje się winny, przelał na jej kontro 2 tys. euro.