Z tego powodu umiera najwięcej Polaków. Dr Agnieszka Graczyk-Szuster: Trzy główne przyczyny

2025-07-04 15:21

Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - PIB opublikował raport pt. “Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania”. Niestety z danych wynika, że umieralność w naszym kraju z powodu chorób układu krążenia jest znacznie wyższa niż średnia europejska. Zajmujemy 6. miejsce od końca na tle pozostałych państw. Dr Agnieszka Graczyk - Szuster w rozmowie z Poradnikiem Zdrowie wyjaśnia, co może być przyczyną tak fatalnego wyniku.

Z tego powodu umiera najwięcej Polaków. Dr Agnieszka Graczyk-Szuster: Trzy główne przyczyny
Autor: Fot. Getty Images, dr n. med. Agnieszka Graczyk-Szuster

Z raportu NIZP PZH – PIB opublikowanego w czerwcu 2025 roku wynika, że w 2022 roku choroby układu krążenia po raz kolejny były główną przyczyną zgonów w Polsce. Dane opublikowane przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH – PIB ujawniają nie tylko skalę problemu, ale także istotne różnice między płciami oraz strukturę samych schorzeń prowadzących do śmierci. 

Mimo działań profilaktycznych i wzrostu świadomości zdrowotnej Polska wciąż wypada niekorzystnie na tle krajów Unii Europejskiej. Dlaczego tak się dzieje? Dr n. med. Agnieszka Graczyk-Szuster, kardiolożka, założycielka Doktor Od Serca zajmująca się edukacją i profilaktyką zdrowotną, a także prezeska Fundacji Kobiety Medycyny wyjaśnia, co jej zdaniem może być powodem obecnej rzeczywistości.

Kardiologia prewencyjna. Co zrobić, by skutecznie chronić serce? Dr Agnieszka Graczyk–Szuster

Polska wśród 6 państw z najgorszym wynikiem. "Zmiana stylu życia jest trudna"

Zgony z powodu chorób układu krążenia (ChUK) w 2022 roku stanowiły łącznie 36,9% wszystkich zgonów w Polsce. To oznacza, że ponad jedna trzecia wszystkich zmarłych w kraju odeszła z powodu schorzeń sercowo-naczyniowych. Łącznie odnotowano 168 783 zgony z tej przyczyny, z czego 75 383 przypadki dotyczyły mężczyzn, a 93 400 kobiet.

Kiedy porównamy nasz kraj na tle danych wynikających z Raportu Eurostatu, obejmującego w sumie 27 państw to mamy jasność, że Polska znalazła się 6. miejscu od końca w rankingach standaryzowanego wskaźnika zgonów z powodu chorób układu krążenia. Dla lepszego zobrazowania naszej sytuacji oznacza to, że w rankingu od najlepszego (najniższy wskaźnik) do najgorszego (najwyższy) Polska zajęła 22. pozycję spośród 27 krajów UE.

Ukazując nasze wyniki w liczbach, wskaźnik standaryzowany zgonów z powodu chorób układu krążenia wyniósł:

  • 571,8 na 100 tys. ludności w Polsce,
  • podczas gdy średnia dla Unii Europejskiej to zaledwie 322,5 na 100 tys.

Polska znalazła się wśród sześciu krajów UE o najwyższych wskaźnikach umieralności z tej przyczyny, co oznacza, że poziom ryzyka śmierci z powodu chorób krążenia w naszym kraju jest dramatycznie wyższy niż unijna średnia. Pozostałe 5 państw z niechlubnymi wskaźnikami to w porządku narastającym: Węgry, Łotwa, Litwa, Rumunia i Bułgaria. 

Najlepsze 3 miejsca, czyli podium i najniższe wskaźniki umieralności z powodu chorób układu krążenia uzyskały takie kraje jak: Francja, Holandia i Hiszpania. Dr n. med. Agnieszka Graczyk-Szuster, wyjaśnia, co jej zdaniem może być powodem obecnej rzeczywistości.

Wskazałabym trzy główne przyczyny. Po pierwsze duże znaczenie mają czynniki indywidualne. Zmiana stylu życia jest trudna i wymaga długotrwałego zaangażowania. Wiele osób mimo świadomości nadal stosuje niezdrową dietę, unika aktywności fizycznej czy pali papierosy. A to przekłada się na wzrost zachorowalności na nadciśnienie, cukrzycę, otyłość, hipercholesterolemię. I zwiększa ryzyko udaru i zawału. Po drugie czynniki społeczne. Nierówności ekonomiczne i społeczne ograniczają dostęp do profilaktyki i leczenia w niektórych grupach, co pogłębia problem. Po trzecie czynniki systemowe. Opieka zdrowotna często nie jest wystarczająco skoordynowana, a programy profilaktyczne bywają niedofinansowane lub mało skuteczne

 - podkreśla.

Kardiolożka dodaje, że w kontekście ostatniego z wymienionych czynników, czyli ewentualnych błędów systemowych lub zaniedbań w polityce zdrowotnej można wymienić kilka konkretnych przykładów.

- Brakuje spójnej i długofalowej strategii profilaktyki chorób sercowo-naczyniowych, a system opieki zdrowotnej jest niedoinwestowany i ma ograniczony dostęp do specjalistów. Słaba koordynacja między lekarzami rodzinnymi a specjalistami dodatkowo utrudnia skuteczne leczenie, chociaż opieka koordynowana nieco poprawia tę sytuację. Nierówności społeczne i ekonomiczne ograniczają dostęp do profilaktyki i leczenia w niektórych grupach. Brakuje też wystarczającej edukacji zdrowotnej i promocji zdrowego stylu życia. Programy badań przesiewowych są zbyt słabo finansowane i realizowane, co zmniejsza ich skuteczność - podsumowuje.

Te choroby najczęściej zabijają Polaków. Nie tylko udar

Ze wspomnianego raportu możemy pozyskać także bardziej szczegółowe informacje. Dane wskazują, że wśród wszystkich chorób układu krążenia w strukturze zgonów największy udział miało kilka rodzajów schorzeń. A mianowicie:

- Choroby serca – 58,4% wszystkich zgonów z powodu ChUK, w tym:

- Choroby naczyń mózgowych (I60–I69) – 27,5%,

- Nadciśnienie tętnicze jako główna przyczyna (I10–I15) – 11,0%.

Co istotne, niewydolność serca była najczęstszą pojedynczą przyczyną zgonów w tej grupie, wyprzedzając zawał serca. Dane te wskazują na przewlekły charakter chorób prowadzących do śmierci, co podkreśla znaczenie długoterminowej kontroli ciśnienia, stylu życia oraz systematycznego leczenia.

Dr Agnieszka Graczyk-Szuster wyjaśnia, że w innych krajach UE istnieją dobre praktyki, które ograniczają skalę opisywanego problemu. A zatem zważywszy na obecny raport, warto zaimplementować te rozwiązania także w Polsce.

- Na przykład Finlandia skutecznie ograniczyła problem chorób układu krążenia dzięki kompleksowemu programowi profilaktyki, znanemu jako North Karelia Project. Program ten łączył edukację zdrowotną, wsparcie w zmianie diety, promocję aktywności fizycznej i walkę z paleniem tytoniu. Kluczowe było zaangażowanie lokalnych społeczności oraz współpraca między lekarzami rodzinnymi, dietetykami i samorządami. Kiedy projekt ruszył w 1972 roku, śmiertelność wśród mężczyzn 35–64 lata wynosiła około 700 zgonów na 100000 osób rocznie. Po 25 latach zmniejszyła się o około 80%, do mniej niż 150 na 100000. Polska mogłaby skorzystać z tego modelu, wprowadzając spójny, długofalowy program prewencji oparty na współpracy różnych sektorów - wyjaśnia specjalistka.

Dlaczego kobiety umierają częściej? 

Z analizy danych pod kątem podziału ze względu na płeć wynika, że kobiety znacznie częściej niż mężczyźni umierają z powodu chorób układu krążenia. To właśnie one stanowiły aż 55,3% przypadków w tej grupie.

Okazuje się, że, pomimo iż niewydolność serca częściej rozwija się u mężczyzn w młodszym wieku, to jednak to z jej powodu śmiertelność wśród kobiet była znacznie wyższa. Z kolei mężczyźni częściej umierają z powodu choroby niedokrwiennej serca – stanowiła ona 26,5% zgonów ChUK wśród mężczyzn (w porównaniu z 18,8% u kobiet).

Wynika to m.in. z różnic biologicznych, stylu życia, a także dostępu i reakcji na leczenie. Mężczyźni są bardziej narażeni na ostry przebieg choroby niedokrwiennej, zaś kobiety częściej cierpią na przewlekłą niewydolność serca i nadciśnienie.

Różnice pomiędzy kobietami a mężczyznami w poziomie umieralności z powodu chorób układu krążenia są bardzo wyraźne. Dr Agnieszka Graczyk-Szuster wskazuje, że wyższy odsetek u kobiet nie wynika z jednej, lecz z kilku przyczyn. 

Kobiety często mają nietypowe objawy zawału, takie jak duszność czy zmęczenie, co prowadzi do opóźnionej diagnozy i leczenia. Dodam do tego czynnik społeczny, najpierw załatwiamy różne zakupy, opiekę nad dziećmi, rodzicami a później dopiero jedziemy do lekarza. Pamiętam pielęgniarkę środowiskową, która przyszła do mnie na wizytę z zawałem serca. Wizyta była o 13.00 a ona z bólem w klatce piersiowej w okolicy lewej łopatki pojechała jeszcze do kilku pacjentów

- opowiada kardiolożka.

Ekspertka dodaje, że zgodnie ze statystykami to właśnie kobiety z zawałem serca docierają do szpitala 30 minut później niż mężczyźni. To z kolei wpływa na rokowania. Poza tym zauważa, że właśnie w przypadku kobiet obserwuje się to, iż zapadają na zdrowiu zazwyczaj w starszym wieku i nierzadko borykają się z wielochorobowością co również ma duży wpływ na długość ich życia.

- Schematy leczenia są mniej dopasowane do kobiet, bo przez lata miały one mniejszy udział w badaniach klinicznych. Dodatkowo problem potęguje niższa świadomość zagrożenia wśród kobiet, bo głównie u kobiet mówi się o nowotworach a choroby układu krążenia często uważa się za bardziej męskie co nie jest prawdą - zaznacza i dodaje: Moim zdaniem opieka kardiologiczna w Polsce wciąż nie jest dostosowana do specyfiki leczenia kobiet i mężczyzn. Kobiety często mają mniej typowe objawy zawału, które bywają bagatelizowane lub źle interpretowane. Zdarza się, że trafiają później na diagnostykę i rzadziej poddawane są leczeniu inwazyjnemu. 

Jak wyjaśnia kardiolożka, w grupie osób w wieku 40–44 lata w Polsce zawały serca występują średnio u 121 mężczyzn na 100 tys., podczas gdy u 25 kobiet na 100 tys. Specjalistka podkreśla, że taka różnica wynika m.in. z ochronnej roli estrogenów w tym wieku u kobiet i częstszego występowania czynników ryzyka u mężczyzn np. palenia tytoniu. 

Po menopauzie te różnice się zmniejszają. System opieki zdrowotnej nie uwzględnia różnic biologicznych czy psychospołecznych między płciami. Potrzebne są lepsze wytyczne, szkolenia dla personelu i kampanie edukacyjne skierowane osobno do kobiet i mężczyzn

- podsumowuje.