Syn pacjentki nakręcił hejt na lekarza. „Czułem, że moje życie było zagrożone”
Ortopeda z Lublina, Michał Papiewski, został w 2022 r. nagrany przez syna zmarłej pacjentki. Ów mężczyzna twierdził, że lekarz przyczynił się do śmierci jego matki. Nagranie upublicznił w sieci, powodując falę hejtu. Lekarz otrzymywał groźby śmierci, głuche nocne telefony. Nie dał się jednak zastraszyć i wniósł sprawę do sądu. Jaki zapadł wyrok w tej sprawie?

Groźby wobec lekarzy: "Moje życie było zagrożone"
Michał Papiewski, ortopedii traumatolog narządów ruchu, dziś, po tragicznych wydarzeniach w Krakowie, tak komentuje tę sprawę w rozmowie z TVN:
- To co stało się z Krakowie mogło, spotkać również mnie. Na szczęście w moim przypadku nie doszło do tragedii, ale czułem, że moje życie było zagrożone.
Przyznaje, że nie było łatwo. Policja doradzała prywatny akt oskarżenia. Sprawą ostatecznie zajęła się prokuratura i ścigano sprawcę z urzędu. Lekarz podkreśla, że konieczne jest szybkie i zdecydowane działanie.
Syn pacjentki twierdził, że lekarz zabił jego matkę
Do zdarzeń doszło w końcu grudnia 2021, w tymczasowym szpitalu covidowym działającym w ramach Radomskiego Szpitala Specjalistycznego. To tam przyjęto starszą pacjentkę z COVID-19 i wielochorobowością. Lekarzem przyjmującym był Michał Papiewski.
Później pacjentkę przejął kolejny zespół medyków. Jej stan się pogarszał, chorą przeniesiono więc na OIOM. Tam zmarła 5 stycznia 2022.Wówczas w placówce pojawił się syn pacjentki, żeby odebrać rzeczy zmarłej.
Jak wygląda reumatoidalne zapalenie stawów?
- Awanturował się, a jako że byłem akurat jedynym mężczyzną na oddziale, lekarki poprosiły mnie, abym z nim porozmawiał. Był bardzo arogancki, negował istnienie wirusa COVID-19, oskarżył mnie o śmierć matki.
Trzymał komórkę w taki sposób, że się nie zorientowałem. Na nagraniu było widać moją twarz oraz plakietkę z moim imieniem i nazwiskiem. Mężczyzna krzyczał, że umieści nagranie na Facebooku
– relacjonował ortopeda w rozmowie z dziennikarzami.
Syn pacjentki rzeczywiście zamieścił wideo w mediach społecznościowych, publikując posta, w którym oskarżał lekarza o śmierć pacjentki. Post wielokrotnie udostępniano, co spowodowało falę hejtu i agresji wymierzonej w lekarza.
Czytałem o sobie, że będę wisieć, że mnie zabiją, pobiją, włożą do ust granat, że jestem potomkiem Mengelego – wspomina lekarz, dodając, że wkrótce hejterzy namierzyli jego adres e-mail, adres domowy i numer telefonu. Przez kilka tygodni dzwoniono po nocach, były głuche telefony, nękanie i pogróżki. Po tych zdarzeniach lekarz zrezygnował z pracy w Radomiu, pracuje obecnie w jednym z lubelskich szpitali.
CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT: Lekarz nie żyje, hejt narasta. Bartosz Fiałek: „Nie można też upraszczać tej tragedii”

- Żona bała się wychodzić z domu. Sam też oglądałem się za siebie – tak lekarz opisywał ten trudny czas. Zgłosił sprawę na policje, gdzie wskazano, że może z prywatnego aktu oskarżenia wnieść sprawę o zniesławienie. Jednak w rozmowie z prawnikami ustalił, że to przestępstwo można - i trzeba - ścigać z oskarżenia publicznego.
- Są takie szczególne sytuacje, kiedy interes społeczny pozwala na to, aby organy ścigania wnosiły akty oskarżenia także przy przestępstwach ściganych z oskarżenia prywatnego
– komentowała radczyni prawna Marzena Kusa-Bajorek z kancelarii Radosława Śliżewskiego.
Zapadł wyrok – skazujący. Wyrok pierwszej instancji w 2022 r., a we wrześniu 2023 r. wyrok się uprawomocnił. Sąd potwierdził: lekarz został zniesławiony, a część komentarzu miała charakter gróźb karalnych.
Pacjent skazany za zniesławienie lekarza
W wyroku nakazano zapłatę dwóch tysięcy złotych grzywny, 20 tysięcy złotych nawiązki oraz pokrycia kosztów procesu. Mimo skazania mężczyzna nie wywiązał się z tych zobowiązań, choć, jak podkreśla lekarz, nigdy nie chodziło mu o pieniądze.
Jak w przypadku wielu innych dłużników, skazany okazał się nieściągalny, na jego kontach nie ma środków, on sam mieszka za granicą i oficjalnie nie ma dochodu ani rzeczy, które można byłoby zająć na poczet zadłużenia.
- Raz na jakiś czas na jego koncie bankowym pojawia się przysłowiowe 100 złotych. W ciągu dwóch lat komornik ściągnął z całej kwoty jedynie kilka tysięcy złotych
– komentuje gorzko lekarz, dla którego hejt spowodował poważne zagrożenie, złamanie kariery i szereg trudności.
- Po ogłoszeniu pierwszego wyroku, czyli dopiero w listopadzie 2022 roku, nagranie zostało usunięte z mediów społecznościowych. Wcześniej występowałem o to do Facebooka, jednak dopiero wyrok sądu sprawił, że filmu już nie ma. Niemniej był dostępny bardzo długo. Do dziś moi pacjenci mówią, że mam dobre opinie, ale słyszeli, że kiedyś kogoś zabiłem
– podkreślił w rozmowie z TVN lekarz Michał Papiewski.
Lekarz zachęca, aby zgłaszać przemoc na policję
Mimo że pieniędzy nie ściągnięto, satysfakcją dla lekarza jest wyrok skazujący. Zachęca kolegów i koleżanki po dachu do walki o sprawiedliwość, aby osoby atakujące medyków miały świadomość, że nie są bezkarne.
- Gdy przyjmowałem pacjentkę do szpitala, zrobiłem wszystko, żeby jej pomóc. A zostałem potraktowany w taki sposób, jak niestety wielu pacjentów traktuje osoby, które chcą im pomóc
– wspomina lekarz. Zwraca uwagę na fakt, że powinna zmienić się też postawa policji. Doradzanie pisania prywatnych aktów okrażenia nie jest realną pomocą – wiele osób nie ma czasu, chęci, energii, kompetencji, możliwości, aby skupiać się na prywatnym akcie oskarżenia.
Dzieje się tak choćby z uwagi na fakt, że sprawy sądowe są czasochłonne, a terminy wezwań na zeznania kolidują nierzadko z aktywnością zawodową, zaś nieobecność oznacza pominięcie dowodu z zeznań, a nawet może skutkować nałożeniem grzywny na osobę, która nie stawiła się na zeznania.
Wiadomo, że lekarz z Krakowa, który został zabity przez byłego pacjenta, zgłaszał sprawę na policję, ale finalnie nie zdecydował się wnosić prywatnego oskarżenia.
- Odsyłanie lekarzy z kwitkiem przez policję zniechęci ich do dalszych działań. Pisanie prywatnego aktu oskarżenia wymaga wiedzy prawniczej, czasu itd. Stąd też niestety tego typu hejt i groźby karalne pozostają często bezkarne
– potwierdza Papiewski.
CZYTAJ TEŻ: Tragedia w Krakowie. Lekarz zaatakowany nożem nie żyje