Marcina zaniepokoił kolor moczu. „Już wiedziałem, że mam raka trzustki”
Marcin Zaręba — założyciel legendarnego Celtic Pubu w Rybniku i twórca kultowych jam sessions — od kilku miesięcy toczy najtrudniejszą walkę swojego życia. Diagnoza raka trzustki, którą usłyszał na początku 2025 roku, zmieniła wszystko. Ten „cichy zabójca” zaatakował bez ostrzeżenia, odbierając mu zdrowie, siły i niezależność. Dziś Marcin jest pacjentem szpitala, porusza się na wózku i mierzy się z bólem, ale nie poddaje się. Jakie były pierwsze objawy? Jakie są rokowania?

Marcin Zaręba z Celtic Pubu walczy z rakiem trzustki
Marcin Zaręba to założyciel Celtic Pubu – klubu obecnego od ponad ćwierć wieku w Rybniku, to także twórca popularnych jam sessions, na których grywali m.in. Krzesimir Dębski, Grubson, Rafał Blechacz, pasjonat muzyki i... pacjent onkologiczny. W poruszającym wywiadzie z Adrianem Karpetą opowiedział o początkach swojej choroby, objawach i diagnozie, którą usłyszał na początku 2025 r.
Dziś Marcin Zaręba nie jest w pubie. Jest w szpitalu w Katowicach-Ligocie. Ma 56 lat i chorobę, która nie rokuje najlepiej, mówiąc eufemicznie. Ale nie poddaje się i działa, chociaż choroba już teraz zabrała wiele.
Rak trzustki to „mistrz” w ukrywaniu się. Mawia się, że to „cichy zabójca”. Długo rozwija się bez objawów. Potem objawy bywają nietypowe. Gdy rak trzustki zostaje zdiagnozowany, zwykle jest już w bardzo zaawansowanym stanie.Jakie objawy zaniepokoiły Marcina Zarębę?
- Miałem ciemny, kawowy mocz, i jasny, słomkowy kał - taki, jaki powinien być mocz. Po prostu zamieniły się kolory
– tłumaczył w rozmowie z Adrianem Karpetą na łamach Wyborczej. To skłoniło do szukania odpowiedzi na pytanie o przyczynę. Potem skojarzył te objawy z innymi symptomami, na które zwróciły uwagę bliskie osoby: chudnięcie, zżółknięcie skóry.
- Oglądając się co dzień w lustrze, nie widzisz tych drobnych zmian. A to już były symptomy bardzo zaawansowanego nowotworu
– podkreślił Marcin Zaręba. Jak wyjaśnił, wcześniej nic nie wskazywało na rozwój nowotworu, choć wskazał kilka sytuacji, które – co wiadomo z perspektywy czasu – o tym świadczyły.
- Czułem co najwyżej lekką niestrawność, w skali 1 do 10 maksymalnie 1,5. Potem przypomniałem sobie, że jakieś osiem lat temu, poczułem silny ból w brzuchu, na prawo od żołądka. Jakby ktoś wbił mi igłę i nią wiercił.
Ból poskładał mnie na podłogę. Złapało mnie, kiedy miałem wychodzić z domu. Tak się spociłem, że musiałem się przebrać, wziąć prysznic. Ból, jak nagle się zaczął, tak szybko się skończył. Nigdy więcej nie wrócił.
Z uwagi na fakt, że rok wcześniej Marcin Zaręba wykonał „przegląd” i komplet badań u gastrologa, nie obawiał się, że ten ból może zwiastować coś groźnego.
Jednak objawy w grudniu 2024 stały się na tyle niepokojące, że właściciel Celtic Pubu zdecydował się na wizytę – na początek w laboratorium, w sylwestrowy ranek. Stamtąd dostał telefon, żeby jak najszybciej udał się do lekarza. Jak relacjonował na łamach Wyborczej:
- Już wiedziałem, że mam raka trzustki. (…) wszystkie symptomy i wyniki krwi dały mi odpowiedź. Zauważyłem u siebie tzw. objaw Courvoisier'a - kiedy leżysz, poniżej prawego żebra wyczuwasz woreczek żółciowy. Taki medalionik, który wręcz możesz chwycić w dłoń.
Na początku stycznia trafił do szpitala. - Miałem rozklekotany układ trawienny, zatkane przewody żółciowe, które trzeba było protezować. 11 stycznia założono mi pierwszą protezę, która zaczęła przewodzić żółć, a ja wracać do naturalnego koloru, trawić. Niestety tomografia komputerowa pokazała, że guz jest na tyle duży, że wychodzi z trzustki i przymyka dwunastnicę. (...)
- W końcu diagnoza się potwierdziła - nowotwór trzustki, tzw. gruczolakorak. Rokowania? Kilka miesięcy.
Miała być chemioterapia, są komplikacje
Marcin Zaręba wspomina, że wszystko nie potoczyło się tak szybko i prosto, jak zakładano. Miał rozpocząć chemioterapię, ale jeszcze przed podaniem pierwszej dawki pojawiła się wysoka gorączka, wymioty i całkowita utrata apetytu.
Dwunastnica była całkowicie zablokowana, treść żołądkowa nie przechodziła dalej. Założono sondę, rozpoczęto odżywianie dożylne, konieczna była operacja omijająca dwunastnicę – połączenie żołądka z jelitem, by umożliwić trawienie. Bez tego nie mógłby rozpocząć chemioterapii.
Zabieg się powiódł i wreszcie podano pierwszą, próbną dawkę leku – sączącą się przez 46 godzin. Miało być dobrze. 4 dni przed planowaną kolejną chemioterapią, znowu się pogorszyło.
- W nocy dostałem trzęsawki, miałem takie dreszcze, jak przy 41-stopniowej temperaturze, ale gorączki nie miałem. Nie byłem w stanie utrzymać rąk, potwornie bolała mnie głowa. (...) [Lekarz] zrobił mi szybkie USG, rentgena, badanie krwi. (...) Wszczepiona proteza się przesunęła, co spowodowało atak żółtaczki mechanicznej.

Z uwagi na lokalizację guza kolejna proteza została poprowadzona z pęcherzyka żółciowego bezpośrednio do dwunastnicy. Niezbędne było przebicie wątroby w kilku miejscach. Okazało się, że tam pojawiły się ropnie. Konieczne było ich oczyszczenie, bo organizm zaczął reagować zakażeniem, było ryzyko sepsy.
- Wciąż jestem daleki od chemii, trzeba mnie odkazić, odżółcić. Modlę się, żebym mógł tej chemii spróbować, dać jej szansę. (...)
Jeden z chirurgów zapowiedział, że (...) spróbuje mnie zoperować. Jeśli operacji nie będzie, to do niczego nie dojdziemy, bo guz cały czas rzuca kolejne kłody, może zaatakować następne narządy.
Operacji mogę nie przeżyć, zabieg też nie da gwarancji, że rak się zatrzyma, że się go wyleczy. Ale ja też się nie zatrzymuję ani na krok, walczę ile się da.
Pojawiły się dolegliwości bólowe, na które zaordynowano plastry z lekkimi opiatami, bo "na dłuższą metę ból był nie do wytrzymania. Doraźnie biorę pyralginę, na razie działa" - komentował Marcin Zaręba.
Oddał swój ukochany klub i pracowników w ręce zaufanego barmana. Celtic Pub był jego jedynym źródłem utrzymania. Teraz otrzymuje zasiłek chorobowy z ZUS - 2,8 tys. Za namową przyjaciół założył zbiórkę. Porusza się na wózku, ale walka wciąż trwa.
- Nie jestem samodzielny w najmniejszym stopniu, zrobię co najwyżej kilka kroków po płaskim terenie. Moja partnerka Justyna podgrzewa mi zupę, ze szpitalnych dań robi coś, co naprawdę dobrze smakuje, pomaga wyjść do toalety, dziś mnie ogoliła.
Budowa anatomiczna trzustki człowieka
Ale Marcin Zaręba jest też realistą, który myśli o tym, co będzie, gdy go zabraknie. Planuje powołać fundację związaną z czwartkowymi imprezami, które odbywają się pod nazwą Celtic Pub Jam Session. Zamierza przekazać fundacji cały sprzęt muzyczny oraz ewentualne pozostałe środki finansowe ze zbiórek. Fundacja ma się opiekować organizacją imprez, serwisowaniem i naprawą sprzętu. - To mój ostatni cel.