Kobietę ze skurczami odeślą nawet 80 km dalej? “Nie do pomyślenia to, co się właśnie wydarzyło”

2024-04-25 12:03

Jedyna porodówka w powiecie nie przyjmuje już pacjentek. W Staszowie, niewielkim mieście w województwie świętokrzyskim zawieszono pracę oddziału ginekologiczno-położniczego. Od 22 kwietnia rodząca kobieta będzie musiała jechać do innych szpitali, odległych nawet o 80 km. Okazuje się, że inne placówki też mają problemy.

Kobietę ze skurczami odeślą nawet 80 km dalej? “Nie do pomyślenia to, co się właśnie wydarzyło”
Autor: Fot. Redakcja, facebook.com/ Blok Porodowy SP ZZOZ w Staszowie

W powiecie staszowskim od kilku dni wciąż przewija się jeden temat: chodzi o pismo, które trafiło w ręce pracownic Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Samodzielnego Publicznego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Staszowie. Jak wskazuje nasz informator, jeszcze niedawno zapewniano, że nic się nie zmieni, że porodówka (notabene niedawno odremontowana) wciąż będzie działać. Nagle, z dnia na dzień w ręce personelu trafiło pismo o bezterminowym zawieszeniu pracy oddziału.

Jak wygląda porodówka

"Porodówka zawieszona do odwołania". Co dalej ze staszowskim oddziałem?

Staszów, powiatowe miasto w województwie świętokrzyskim. Jest tam tylko jeden szpital i jedna porodówka, z tym że to drugie obecnie nie działa. Od 22 kwietnia dyrektor SPZZOZ w Staszowie podjął decyzję o zawieszeniu pracy oddziału ginekologiczno-położniczego na czas nieokreślony. 

Jak zaznacza nasz informator, choć osobiście nie pracuje już w tym szpitalu, to jednak specyfika małego miasteczka jest taka, że już po 10 minutach od jakiegoś wydarzenia, wie o nim praktycznie każdy. Stąd kiedy położne zamieściły w mediach społecznościowy wpis, a wraz z nim zdjęcie pisma skierowanego od dyrekcji, to już po chwili coraz więcej osób znało szczegóły.

Otóż okazuje się, że problemy oddziału ginekologiczno-położniczego w Staszowie nie zaczęły się właśnie teraz. Wizja zamknięcia wisiała nad personelem już od grudnia ubiegłego roku. Zatem można zakładać, że ten czas miał posłużyć na poszukiwania rozwiązań. Tak się jednak nie stało. 

- Problem polega na tym, że na oddziale pracują lekarze w wieku przedemerytalnym. Dlatego położne już wcześniej alarmowały, że trzeba szukać młodej kadry, ponieważ za moment obecny personel przestanie pracować i oddział zostanie bez opieki. Chętni byli, ale dyrekcja proponowała takie stawki, które odstraszyłyby każdego - tłumaczy informator.

Nie jest to jedyny zarzut. Okazuje się, że dyrekcja o swojej decyzji poinformowała pisemnie - nie było żadnej rozmowy, próby konfrontacji. 

- Dyrektor nie podejmuje próby kontaktu bezpośredniego z personelem szpitala. O każdej decyzji położne dowiadują się na drodze pisemnej, czyli w formie dostarczenia pisma. Nie było żadnego spotkania, podczas którego byłaby możliwość zadania pytania, czy choćby próba uspokojenia sytuacji i wyjaśnienia, jakie kolejne kroki będą podjęte w tej sprawie. Każdy oczekuje konkretów, a nikt ich nie otrzymuje - podkreśla informator.

Poprosiliśmy zatem, by do tych słów odniósł się wywołany do tablicy dyrektor szpitala. Zapytaliśmy również m.in. o rodzaj działań, jakie podjęto, aby zapobiec obecnej sytuacji oraz o konkretne plany na najbliższe miesiące, które przyczynią się do rozwiązania problemu. W odpowiedzi na wysłane we wtorek 23 kwietnia zapytanie otrzymaliśmy z sekretariatu SPZZOZ informację, że "w związku z wypełnianiem obowiązków służbowych, dyrektor jest obecnie niedostępny i nie jest w stanie odpowiedzieć na przedstawione pytania".

Do dnia publikacji artykułu nie otrzymaliśmy dodatkowych informacji, ani odpowiedzi na wspomniane wyżej pytania.

Mała retrospekcja i opinia eksperta

22 kwietnia Blok Porodowy SPZZOZ w Staszowie zamieścił wpis na Facebooku, dołączając do niego zdjęcie pisma, które dyrektor przekazał personelowi. Informuje ono o wstrzymaniu "do odwołania" przyjęć na Oddział Położniczo-Ginekologiczny. Dowiadujemy się z niego, że pacjentki będą kierowane do jednej z pobliskich placówek, a mianowicie do:

  1. Szpitala św. Leona w Opatowie;
  2. Zespołu Opieki Zdrowotnej w Busku-Zdroju;
  3. Szpitala Specjalistycznego im. Edmunda Biernackiego w Mielcu;
  4. Wojewódzkiego Szpitala im. Zofii z Zamoyskich Tarnowskiej w Tarnobrzegu;
  5. Świętokrzyskiego Centrum Matki i Noworodka - Szpitala Specjalistycznego w Kielcach.

Każdy z tych szpitali jest oddalony od miasta Staszowa odpowiednio o 36 km, 39 km, 40 km, 46 km oraz 57 km. Natomiast powiat to także inne miasta oraz ościenne gminy i wioski, a zatem rodząca może wymagać transportu nawet do miejscowości oddalonej od miejsca zamieszkania o 80 km choćby do Kielc. 

Tu powstaje pytanie kto weźmie odpowiedzialność za sytuację, kiedy pojawią się komplikacje podczas porodu, a droga będzie daleka. Takie pytanie zadaliśmy także dyrekcji, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Sprawę natomiast skomentował dr n. med. i n. o zdr. Michał Kucap, Krajowy Ekspert Ratownictwa Medycznego Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych. Zaznacza on, że problemy kadrowe są zauważalne na terenie całego kraju.

Podkreśla, że transport na większe odległości może opóźnić moment udzielenia pomocy pacjentkom. Zespół Ratownictwa Medycznego będzie "tracić czas na sam transport oraz powrót w miejsce stacjonowania" - co może trwać nawet 2-3 godziny. Ekspert alarmuje też, że w warunkach przedszpitalnych możliwości działania zespołu ratowników są ograniczone.

- Mam tu na myśli np. silne krwawienie z dróg rodnych gdzie może próbować tamować zewnętrznie czy podać lek, ale nie jest w stanie wewnętrznie zatamować takiego krwawienia. To samo dotyczy np. porodu pośladkowego w trakcie fazy aktywnej, czyli akcji porodowej. ZRM nie jest w stanie wykonać cięcia cesarskiego. W takich sytuacjach wydłużony transport do szpitala może spowodować komplikacje - wskazuje.

Pacjentki zabierają głos. Poruszenie w mediach społecznościowych

Na wpis położnych pojawiła się fala reakcji. Pracownice proszą o wsparcie, a lokalna społeczność nie kryje oburzenia i zaskoczenia całą sprawą.

- Jak w tym mieście mają tutaj zostać, mieszkać i rozwijać się młode osoby, przede wszystkim kobiety jeśli są pozbawiane podstawowej opieki podczas ciąży i porodu? Łatwo jest wydawać oświadczenia, gorszy problem jak to wyjaśnić kobietom. (...) Nie dość, że sam okres ciąży jest stresujący a teraz pozbawienie ich z dnia na dzień miejsca do porodu na zasadzie „radźcie sobie” jest przerażający - pisze jedna z internautek.

Przyszłe i obecne mamy nie ukrywają, że zawieszenie pracy oddziału budzi niepokój. Nie brakuje głosów pełnych wspomnień, ale i otwartego niezadowolenia i sprzeciwu.

- Nie do pomyślenia to, co się właśnie wydarzyło.  Sama rodziłam w kwietniu w 2023 i byłam bardzo zadowolona zarówno z warunków jak i z opieki na oddziale, zwłaszcza ze strony pań położnych, które w swoją pracę wkładają cale swoje serce. To nie dopuszczalne, żeby zamykać oddział ginekologiczno-położniczy tak ważny i potrzebny nam kobietom - dodaje zatroskana pacjentka.

Co na to starostwo? "Podjęto próbę wzajemnego wsparcia"

Z naszych ustaleń wynika także, że położne już wcześniej apelowały o pomoc do miejscowego starostwa. Niestety, choć spotkanie się odbyło, to ostatecznie problem został nierozwiązany. Dlatego zwróciliśmy się o komentarz do staszowskiego starosty Józefa Żółciaka. Podkreślił on, że "problemy wynikające z braku kadry lekarskiej" są starostwu znane.

- Działania zmierzające do likwidacji tych problemów, zarówno przez dyrekcję szpitala, jak i samorząd powiatu były podejmowane wielokrotnie - wskazał.

Działania podjęto, niemniej nie wskazano jednak żadnych konkretów. Przekazano nam, że instytucja zna wartość oddziału, choćby przez wzgląd na remont dokonany w 2022 roku, który obejmował rozbudowę oraz modernizację bloku porodowego w SPZZOZ w Staszowie. 

- Pragnę również nadmienić, że w dniu wczorajszym, 23 kwietnia br., miało miejsce spotkanie z wojewodą świętokrzyskim samorządowców i dyrektorów szpitali, w których funkcjonują oddziały ginekologiczne. Podjęto próbę wzajemnego wsparcia placówek na Oddziałach Ginekologiczno-Położniczych. Możliwości takie zostaną zbilansowane podczas następnego spotkania, które zaplanowano w połowie maja br. (...) Ponadto zobowiązano dyrektora placówki do intensywnych działań w celu pozyskania kadry lekarskiej dla omawianego oddziału. Mam głęboką nadzieję, że w najbliższym czasie oddział zostanie otwarty - informuje starosta.

Spotkanie się odbyło, ale nadal nie wiemy, co ustalono. Poprosiliśmy zatem o wskazanie kilku konkretnych informacji. Na dzień publikacji, do redakcji nie wpłynęły żadne nowe fakty. Natomiast w międzyczasie dotarliśmy do informacji opublikowanych przez lokalne media, z których wynika, że wojewoda świętokrzyski Józef Bryk podkreślił, że najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo pacjentek i ich dzieci, a zawieszenie pracy oddziału wiąże się utratą pracy części obecnego personelu, dlatego należy szukać rozwiązań.

Kielce na ratunek trzem powiatom? Już nie tylko Staszów

Lokalny portal informacyjny wskazał, że do Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego w Kielcach wpłynęły wnioski o zawieszenie oddziału ginekologiczno-położniczego w Staszowie oraz w Busku-Zdroju, a kolejnym miastem, które ma taki zamiar, jest Jędrzejów. Powodem są braki kadrowe - chodzi zwłaszcza o neonatologów. W grę wchodzi także niska liczba urodzeń. 

Kierownik Kliniki Ginekologii i Położnictwa Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, dr n. med Grzegorz Świercz zapewnia, że każda z pacjentek, która w swoim powiecie nie ma dostępu do porodówki, będzie przyjęta właśnie w Kielcach.

- My jesteśmy gotowi. Zapraszamy wszystkie pacjentki. Zapewnimy wszystkim paniom bardzo dobre warunki opieki medycznej ze świetnym personelem i doskonale zaopatrzoną kliniką. Generalnie wszyscy borykamy się ze spadkiem liczby porodów i jesteśmy w stanie zabezpieczyć wszystkie pacjentki ciężarne, bo nie tylko południe, ale cały zachód województwa świętokrzyskiego nie ma żadnego oddziału położniczego - podkreśla dr Świercz.

Problem w liczbach. Statystyki mają znaczenie

Niska liczba urodzeń i braki kadrowe to problem, który dotyka nie tylko Staszów. Z raportu Narodowego Funduszu Zdrowia z 2023 roku wynika, że wiele porodówek nie osiągnęło minimum, czyli 400 porodów rocznie. Poniżej prezentujemy dokładne dane:

  • Staszów - 248;
  • Opatów -  159;
  • Busko-Zdrój - 166;
  • Tarnobrzeg - 339;
  • Mielec - 696;
  • Jędrzejów - 242

Liczby mówią jasno, a braki kadrowe są faktem. Niemniej położne ze Staszowa chcą walczyć o utrzymanie pracy oddziału, a z najnowszych ustaleń wynika, że personel zaplanował pikietę pod Starostwem Powiatowym w Staszowie, a protest odbędzie się 7 maja br.