„Zmutowane szerszenie” opanowały polskie osiedla i mieszkania. Jest się czego bać?

2023-08-08 14:38

Wyglądają jak przerośnięte osy z długimi nogami. W sieci okrzyknięto je „zmutowanymi szerszeniami”. Są jadowite i coraz chętniej wprowadzają się do naszych mieszkań. Raczej nie zrobią ci krzywdy, ale w ich gniazdach rozgrywa się prawdziwy horror.

„Zmutowane szerszenie”, czyli gliniarze naścienne, opanowały polskie osiedla i mieszkania. Jest się czego bać?
Autor: GettyImages „Zmutowane szerszenie”, czyli gliniarze naścienne, opanowały polskie osiedla i mieszkania. Jest się czego bać?

Gliniarze naścienne (Sceliphron destillatorium), bo o nich mowa, teoretycznie powinny osiedlać się przede wszystkim w parkach, na łąkach czy w lasach. Kiedyś tak było, a jednak od początku XXI wieku obserwujemy w Polsce ich masowe przeprowadzki do miast i domów ludzi. Lubią nasze towarzystwo, są gatunkiem synantropijnym, czyli przystosowanym do życia w środowisku przekształconym przez człowieka. Nam jednak nie musi się to podobać.

Pułapka z plastikowej butelki na osy, muchy i inne owady

Dlaczego gliniarzy przybywa?

Gliniarze naścienne można spotkać w niemal całej Europie, w Afryce, a przede wszystkim w Azji, z której przybyły do naszego kraju. Pierwsze osobniki w Polsce zaobserwowano w 1968 roku. Ich populacja dynamicznie rośnie, zwłaszcza w południowo-wschodniej części kraju. Naukowcy wiążą ten fakt przede wszystkim z ociepleniem klimatu.

Raczej nie zwracamy na te owady i ich bliskich krewnych szczególnej uwagi na łąkach, w parkach i lasach. Gdy jednak zaczynają panoszyć się na osiedlach mieszkaniowych, nieraz budzą niepokój, a w mediach społecznościowych pojawia się sporo alarmujących wpisów o ich obecności.

Gliniarze są sporymi owadami (do 2,8 cm), a przez pewne podobieństwo do szerszeni i os budzą lęk. O ich bliskich krewnych (np. wolnicy czarniawej) mówi się mniej, bo rzadziej ją widujemy.

Jak odróżnić gliniarza od szerszenia i osy?

Gliniarze kształtem i ubarwieniem przypominają dużą osę i są z nią spokrewnione - też należą do rzędu błonkówek. Ich rodzina to grzebaczowate (Sphecidae), owady słynące ze specyficznego żywienia larw. Dostarczają one młodym upolowane pożywienie (martwe lub sparaliżowane) i zamyka je z larwami w gnieździe.

Od osy czy szerszenia gliniarza różnią przede wszystkim charakterystyczne odnóża - długie, zwisające w locie. Gdy grzebacz przysiądzie na równej powierzchni, przypomina trochę uskrzydlonego pająka czy nietypową koziułkę (myloną czasem z komarem).

Charakterystyczne, żółte i rurkowate, połączenie tułowia z odwłokiem (stylik) jest typowe dla gliniarza naściennego. Jego krewni pojawiający się w Polsce mają stylik czarny.

Larwy za kanapą

Gliniarze naścienne swoje gniazda mogą budować choćby w zagłębieniach drzew. Często jednak budują je w pomieszczeniach gospodarczych czy naszych mieszkaniach: za żaluzjami, w roletach okiennych, ubytkach muru, w ściennych nierównościach, na elewacji budynku.

Coraz chętniej umieszczają domki swoich krwiożerczych larw w szczelinach naszych mebli, między książkami w regale, za kanapą, w ciemnym kącie ściany.

Charakterystyczne gniazda, kształtem przypominające kokony, powstają z drobin gliny, błota, wilgotnego piasku (stąd nazwa - gliniarz). Kokonów powstaje kilka. W każdym kokonie owad umieszcza kilka, czasem kilkanaście, żywych pająków, które potem jedzą jego larwy. W ten sposób zapewnia dostęp do zawsze świeżego pożywienia.

Pomieszczenia dla larw są lepkie, więc bez trudu utrzymają się na pionowej powierzchni. Dla gliniarza dobre jest każde w miarę ukryte, wilgotne miejsce.

Jeśli gliniarz rozpocznie już budowę kokonów, raczej nie odpuści i dobrowolnie się od ciebie nie wyprowadzi. Znakomicie orientuje się w terenie i bezbłędnie wraca do gniazda. W przeciwieństwie do osy nie będzie go jednak bronił, nie tworzy też kolonii czy roju. To typ samotnika, chociaż zaraz po opuszczeniu gniazda przez dorosłe osobniki możesz mieć kłopot z licznymi, niechcianymi lokatorami.

Czy użądlenie gliniarza naściennego jest groźne dla zdrowia?

Gliniarz naścienny to owad płochliwy, który nie atakuje ludzi. Wystarczy, że nie zamkniesz go w nieosłoniętej dłoni, by uniknąć użądlenia. Jeśli już jednak do użądlenia dojdzie, nie jest zbyt bolesne, a jad nie jest groźny dla człowieka i nieznane są przypadki uczulenia na jad gliniarza. Ugryzienie również nie jest zbyt bolesne.

Jak pozbyć się owadów z domu?

Naukowcy zajmujący się badaniem owadów, czyli entomolodzy, czasem radzą, by nie robić gliniarzom krzywdy, gdyż te nam nie szkodzą. Pojawiają się jednak głosy, że owady mogą zagrażać populacji rodzimych pająków, jeśli stale będzie ich przybywać. Tak czy owak: nie dla każdego to mile widziani lokatorzy i warto wiedzieć, jak się ich pozbyć.

Do wykurzenia gliniarza naściennego z domu można wykorzystać środki odstraszające osy i szerszenie. Specjalne pułapki, także pozwalające owadowi przetrwać, bywają dostępne w sklepach ogrodniczych.

Są też sposoby domowe. Podobno jako pułapka sprawdza się plastikowa butelka z odrobiną słodkiego soku czy piwa na dnie. Gliniarz wchodzi, a my go bezpiecznie wynosimy. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli już ma gniazdo, wróci.

Profilaktyka? Odstraszająco ponoć działają olejki eteryczne z mięty, eukaliptusa i piołunu. Można nimi natrzeć szczeliny okien i drzwi, a owady nie powinny pchać się do środka. Warto jednak pamiętać, że działające w naturalnych odstraszaczach substancje lotne ekspresowo się ulatniają i przestają działać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki