Szpital odpowiada rodzinie zmarłego lekarza. "Największym problemem było to, że prof. Zembala ojciec był szefem prof. Zembali syna"

2022-09-08 10:06

Materiał programu "Uwaga! TVN" ujawniający wydarzenia przed śmiercią prof. Mariana Zembali z perspektywy jego najbliższych, wstrząsnął opinią publiczną. Wybitny kardiochirurg miał być naciskany przez władze szpitala, by zwolnił ze stanowiska swojego syna. Druga część reportażu przedstawia komentarz pracowników Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Szpital odpowiada rodzinie zmarłego lekarza. Największym problemem było to, że prof. Zembala ojciec był szefem prof. Zembali syna
Autor: YouTube

Zwolnienie Michała Zembali

Zakończenie współpracy z prof. Michałem Zembalą było zaskoczeniem dla jego najbliższych współpracowników. Do końca września lekarz pozostaje na wypowiedzeniu. Jego obowiązki przejął szef programu transplantacji serca u dzieci.

Kardiochirurg Svitlana Sarapuk wspomina: "Pierwsza moja reakcja była taka, że jeżeli to jest prawda, to trzeba walczyć. To niemożliwe, że tak się stało". W materiale przygotowanym przez telewizję TVN współpracownicy syna profesora podkreślają, że jest on człowiekiem bardzo wymagającym. - Z drugiej potrafi też postawić granicę między odwagą a brawurą – powiedziała dr n. med. Agnieszka Dyla.

Wdowa po profesorze podkreśla: "Męża nie ma i nic już tego nie zmieni, natomiast wyrzucanie człowieka tylko, dlatego, że nazywa się Zembala, tylko, dlatego, że wymaga i dlatego, że może zrobił coś więcej niż inni, jest dla mnie nie do przyjęcia".

Ze zwolnieniem ze szpitala prof. Michała Zembali nie mogą pogodzić się także jego pacjenci. Jedną z nich jest Wioletta Kowalska, której lekarz uratował życie. Michał Zembala zdecydował o przeprowadzeniu pierwszego zabiegu w Polsce polegającym na przeszczepieniu serca z pompą wspomagającą prawą komorę.

- Żeby nie podjął się tak ciężkiej operacji, to by już mnie nie było. A teraz nie wierzę, że mogli takiego człowieka zwolnić z pracy. Gdyby wszystkie szpitale miały takich lekarzy, jak prof. Michał Zembala to byłoby wspaniale – tłumaczy Wioletta Kowalska.

Gadaj Zdrów, odc. 2 Transplantacja

"Nigdy nie było ultimatum z naszej strony"

W wiadomości o śmierci prof. Mariana Zembali do pracowników Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, wysłanej przez najbliższych zmarłego wskazano, że na uroczystościach pogrzebowych nie życzą sobie obecności dwóch osób z dyrekcji placówki. Chodziło o prof. Piotra Przybyłowskiego i naczelnej pielęgniarki Moniki Parys. Dziennikarze pracujący nad sprawą postanowili zapytać o ostatnie wydarzenia przed śmiercią prof. Mariana Zembali obie osoby.

Prof. Przybyłowski - obecnie pełniący obowiązki dyrektora naczelnego szpitala - ocenia relacje ze zmarłym lekarzem jako bardzo dobre. - Najtrudniejsze rzeczy omawialiśmy zawsze wspólnie [z prof. Marianem Zembalą – red.] – tłumaczył. Ekspert zapytany o to, dlaczego najbliżsi zmarłego nie życzyli sobie jego obecności podczas uroczystości pogrzebowych, podkreślił, że nie będzie tego komentować, ale "rodzina ma prawo do różnych reakcji".

Telewizja TVN skontaktowała się także z drugą osobą wskazaną przez rodzinę jako niemile widzianą podczas ostatniego pożegnania zmarłego profesora. Monika Parys, czyli naczelna pielęgniarka odpowiedziała, że nie było żadnego nagonki na Michała Zembalę, a to on sam zdecydował się odejść z pracy. Hanna Zembala, żona zmarłego profesora podkreślała, że jej mąż przed śmiercią był naciskany przez władze szpitala. Chodziło m.in. o sprawę odejścia dwóch lekarzy odpowiedzialnych za przeszczepy.

- To nie było tak, że pan doktor Urlik i pan doktor Stącel zagrozili odejściem z pracy, tylko odeszli z pracy. Zdawałem sobie sprawę, że w tym momencie program przeszczepiania płuc przestanie istnieć – dodaje prof. Przybyłowski. Z kolei specjalista kardiochirurgii dr n. med. Maciej Urlik wyjaśnia: "Nigdy nie było ultimatum z naszej strony". - Prof. Michał Zembala wypowiedział nam wojnę, myśmy podjęli taką decyzję, że nie chcemy pracować w takim konflikcie – tłumaczy drugi z lekarzy dr n. med. Tomasz Stącel.

- Jesteśmy kardiochirurgami, którzy do pewnego momentu wykonywali również rutynowe zabiegi kardiochirurgiczne. Od momentu, kiedy konflikt zaczął się pojawiać między nami a prof. [Michałem – red.] Zembalą po prostu zabroniono operować nam na kardiochirurgii i zostaliśmy przesunięci wyłącznie do oddziału płucnego – wyjaśnia dr n. med. Maciej Urlik.

Konflikt lekarzy

- Koledzy nawet nie podeszli przez ostatnie pół roku, albo nawet rok, do tego, aby było inaczej. Ich odejście i mówienie, że oni odchodzą z mojego powodu, było trochę nad wyraz, bo trzeba było siąść do stołu i zacząć normalnie rozmawiać – tłumaczy prof. Michał Zembala. Prof. Przybyłowski dodaje także, że wiele osób z personelu lekarskiego złożyło wypowiedzenia w ostatnim czasie.

Z kolei dr n. med. Tomasz Stącel wskazuje: "Odnośnie eksodusu, bardzo wielu wyszkolonych specjalistów… Są ludzie, którzy poprzez permanentny konflikt z panem profesorem Michałem Zembalą odeszli z tego ośrodka". Dziennikarze skontaktowali się z dwoma wymienionymi przez dr Stącela specjalistami. Niestety odmówili komentarza w tej sprawie.

Dyrektor naczelny szpitala tłumaczy, że przed śmiercią prof. Zembala - po konsultacjach z dyrekcją - zaproponował obu lekarzom, żeby wrócili do placówki, a nowym koordynatorem na oddziale chirurgii zostanie dr Pawlak. - Kilka razy pytałem go, czy przemyślał tę sytuację, czy na pewno chce zwolnić syna i czy wie, jakie mogą być konsekwencje. Powiedział, że przemyślał to, że wybiera dobro szpitala i to jest jego decyzja – powiedział d n. med. Szymon Pawlak, obecny koordynator oddziału w SCCS.

Zdaniem Piotra Przybyłowskiego: "Największym problemem było to, że prof. Zembala ojciec był szefem prof. Zembali syna".

Dlaczego spada liczba transplantacji w SCCS?

W ostatnich latach w Śląskim Centrum Chorób Serca wykonywano ponad 80 przeszczepów rocznie. W opinii wybitnego specjalisty prof. Piotra Ponikowskiego to bardzo dobry wynik. - Myślę, że to jest dobra europejska średnia. Mówiąc szczerze, mogę tylko gratulować, że te ostatnie trudne lata dla programu transplantacyjnego były w Zabrzu sukcesem. Gratulacje i trzymam kciuki, żeby tak dalej się to rozwijało i żeby ta liczba nie spadała – wyjaśnił ekspert.

Jednak ta liczba spada, a zdaniem byłych współpracowników prof. Michała Zembali, jego zwolnienie spowodowało spadek liczby wykonywanych w placówce przeszczepów serca. - Może 10 przeszczepów mniej w ciągu pół roku, czy 30 w skali roku to jest tylko jakaś liczba, ale wiemy, że za każdą liczbą stoją ludzie. Pozwala się na niszczenie czegoś, co działa świetnie, czegoś, czego zazdroszczą nam inne kraje i ośrodki, tylko dlatego, że jakiś pan nie lubi się z drugim panem, takie mam wrażenie – tłumaczy dr n. med. Agnieszka Dyla.

Dyrekcja szpitala tłumaczy, że spadek liczby przeszczepów jest wynikiem otwarcia w kraju dwóch nowych ośrodków, ponieważ liczba dawców jest w Polce stała, więc liczba organów rozkłada się na większą ilość placówek.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki