Polacy są zmuszani do leczenia zębów prywatnie. To nie wybór, lecz konieczność [LIST]
Leczenie zębów w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia jest możliwe, jednak w praktyce bardzo trudne, o czym przekonuje się niemal każdy, kto z takiej usługi chce skorzystać. Odstrasza - i przeraża - fakt, że na wizytę trzeba czekać nieraz nawet kilka miesięcy, a gdy w końcu dojdzie ona do skutku, okazuje się, że zęba nie można już uratować. "Chcąc mieć ładny, zadbany uśmiech Polacy zmuszeni są do płacenia niemałych rachunków za usługi stomatologiczne i ortodontyczne w prywatnych gabinetach." - pisze wprost nasza czytelniczka w mailu do redakcji.
Chciałabym krótko odnieść się do artykułu pani Anny Tłustochowicz pt. "Koniec darmowego leczenia zębów na NFZ? Minister zdrowia: i tak leczymy się prywatnie."
Artykuł mocno mnie poruszył, ponieważ sam pomysł ograniczania funduszy na stomatologię jest nietrafiony, natomiast argumentacja tej decyzji absurdalna.
Osoby decyzyjne zdają się nie zdawać sobie sprawy o tym, że stan uzębienia Polaków mocno odbiega od standardów UE. I dzieje się to właśnie za sprawą zbyt małej ilości gabinetów świadczących usługi stomatologiczne w ramach refundacji NFZ jak również limitów ilościowych oraz ograniczenia wykonywanych zabiegów.
"Gabinet nie miał nam nic do zaoferowania"
Nie zgodzę się częścią informacji podanych w artykule, że średni czas oczekiwania na wizytę w ramach refundacji NFZ to 28 dni, a w województwach świętokrzyskim i lubelskim do 8 dni. Mieszkam w świętokrzyskim. W zeszłym tygodniu moja nastoletnia córka złamała "górną jedynkę ".
Zadzwoniłam do każdego gabinetu w województwie wypisanego na stronie NFZ. Terminy oczekiwania na wizytę zaczynają się od miesiąca w małych miejscowościach do trzech, czasem nawet czterech miesięcy w większych miastach. A wiadomo przecież jak tak długa zwłoka w leczeniu zęba wpłynie na jego ogólny stan - od rozwoju próchnicy po dalsze wykruszanie się zęba przy spożywaniu posiłków.
Gabinet przyjmujący w ramach pogotowia stomatologicznego nie miał nam nic do zaoferowania, ponieważ pacjent nie był "bólowy", a ząb nie nadaje się do usunięcia. Nadbudowa zęba w ramach pogotowia stomatologicznego? Nie ma takiej opcji! Nie pozostaje nic innego jak tylko wizyta prywatna, która wbrew temu co twierdzi Minister Zdrowia, nie jest wizytą z wyboru lecz KONIECZNOŚCIĄ. Polacy zmuszeni są do leczenia zębów w prywatnych gabinetach z uwagi długie terminy oczekiwania na wizytę, wąski zakres usług i refundację słabej jakości materiałów wypełniających.
Zabiegi stomatologiczne refundowane przez NFZ nie nadążają za rozwojem tej dziedziny i jak twierdzi moja stomatolog, są co najmniej 15 lat "do tyłu".
Leczenie zgryzu w ramach NFZ? Możemy tylko pomarzyć
Kilka przykładów z ograniczeń usług stomatologicznych jakie można wyczytać na stronie NFZ: leczenie kanałowe zębów - tylko do ukończenia 18 roku życia, a "leczenie ortodontyczne jest w Polsce CZĘŚCIOWO refundowane (TYLKO!) dla dzieci i młodzieży. W ramach Funduszu za darmo można mieć (WYŁĄCZNIE!) zdiagnozowaną wadę zgryzu.
Leczenie wad zgryzu aparatami ruchomymi można wykonać w naszym kraju bezpłatnie". A aparaty ruchome są skuteczne tylko w niewielkiej części wad zgryzu. Zęby "ósemki", które w znacznym stopniu przyczyniają się do powstawania wad zgryzu wyrastają najczęściej miedzy 17 a 25 rokiem życia, a wiadomo przecież, że wada nie powstanie w miesiąc i nie da się jej również wyleczyć w tak krótkim czasie.
Chcąc mieć ładny, zadbany uśmiech Polacy zmuszeni są do płacenia niemałych rachunków za usługi stomatologiczne i ortodontyczne w prywatnych gabinetach. Osobom, których nie stać na prywatne leczenie pozostaje wielomiesięczne czekanie, które może się przyczynić do konieczności usunięcia zęba. Kwestia leczenia wad zgryzu dla wielu Polaków wciąż pozostaje wyłącznie w sferze marzeń.