Po 50. latach wspólnego życia usłyszeli diagnozę. Małżeństwo miało tę samą wadę serca
Pani Danuta i pan Henryk pobrali się w 1973 roku. Przeżyli wspólnie 50 lat i to właśnie wtedy okazało się, że oboje mają takie same problemy ze zdrowiem. Wymagali operacji. Zabiegi odbyły się dzień po dniu w tej samej wrocławskiej placówce.
Niezwykłą historię pewnego małżeństwa opisała “Gazeta Wyborcza”. Państwo Łukasiewiczowie po 50 latach wspólnego życia otrzymali jednakową diagnozę. Okazało się, że oboje mają taką samą wadę zastawki aortalnej. Pokonali ponad 500 km, by wspólnie poddać się operacji.
Wspólne życie, wspólna choroba. Małżeństwo już po operacji
Pani Danuta i pan Henryk na co dzień mieszkają w Lublinie, a na operację pojechali aż do Ośrodka Chorób Serca w Wojskowym Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu. To wyjątkowy przypadek, ponieważ okazało się, że oboje mają ten sam problem z sercem, którego przyczyną może być choćby przebyta infekcja. Lekarze żartują, że przecież takim schorzeniem nie można się zarazić, więc to niesamowity zbieg okoliczności.
Prof. Waldemar Banasiak i dr Krzysztof Ściborski tłumaczą, że do degeneracji zastawki dochodzi na skutek powolnego procesu i zanim pojawią się pierwsze objawy, może minąć wiele lat. Dlatego tak niezwykłe jest to, że wspomniane małżeństwo doświadczyło tego stanu jednocześnie.
- Żyjemy dłużej i coraz częściej będzie ta wada dotyczyła społeczeństwa. Tymczasem śmiertelność tej wady, kiedy robi się objawowa, sięga nawet 30 proc. rocznie - wyjaśnia dr Ściborski, zastępca kierownika pracowni hemodynamiki, kardiolog interwencyjny.
Państwo Łukasiewiczowie są już po operacji wymiany zastawki. Zabiegi wykonano w ciągu dwóch dni jeden po drugim, bo godzili się na leczenie, ale pod warunkiem, że przejdą przez to razem.
Degeneracja zastawki aortalnej. Co to takiego?
Przypadłość, która spotkała małżeństwo z 50-letnim stażem to wada serca, która powoduje przeciążenie mięśnia lewej komory i prowadzi do postępującego zaburzenia przepływu krwi w tętnicach. To z kolei powoduje pogorszenie pracy wielu narządów w tym mózgu. Dochodzi między innymi do upośledzenia funkcji poznawczych, niewydolności serca i zdarzeń sercowo-naczyniowych.
Profesor Waldemar Banasiak podkreśla objawami, które powinny wzbudzić nasz niepokój, są duszności, czy pogorszenie tolerancji powysiłkowej, czyli inaczej zadyszka. To jednak nie wszystko.
- U części pacjentów pojawiają się bóle w klatce piersiowej, przypominające bardzo bóle zawałowe, a w naczyniach tętniczych nic nie stwierdzimy w koronarografii. To są pacjenci, którzy mają nagłe utraty przytomności i bardzo groźne zaburzenia rytmu serca. Dlatego chorego, u którego stwierdzimy taką wadę i jest objawowy, nie możemy już wypuścić do domu, dla jego bezpieczeństwa. To są bowiem te przypadki, które nagle umierają - wyjaśnia specjalista.
Warto podkreślić, że państwo Łukasiewiczowie, choć dowiedzieli się o wadzie serca, to nie kwalifikowali się do operacji przez wzgląd na różne przeciwwskazania wynikające ze schorzeń współistniejących. Natomiast wrocławski ośrodek wykonuje operacje na otwartym sercu za pomocą niewielkiego nacięcia. Dzięki czemu małżeństwo nie wymagało długiej rekonwalescencji i mogło poddać się zabiegowi.