Jeden zabieg, zniszczone przerzuty w 3 narządach. 57-letnia pacjentka jutro idzie do domu!
W II Zakładzie Radiologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przeprowadzono kolejny pionierski zabieg z zakresu radiologii interwencyjnej - równoczesne zniszczenie guzów w wątrobie, płucach i w obrębie szyi. O formę pacjentki i szczegóły zabiegu pytamy dr. Grzegorza Rosiaka, który w nim uczestniczył.

Co i rusz słyszymy o pionierskich zabiegach z zakresu radiologii interwencyjnej (onkologii interwencyjnej) przeprowadzanych przez W II Zakładzie Radiologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (UCK WUM) przy ul. Banacha.
Przy porównywalnej lub większej skuteczności w stosunku do tradycyjnej chirurgii, przeprowadzane są precyzyjne zabiegi bez okaleczania i rozległych ran, uszkadzania okolicznych tkanek, po których konieczna jest długa hospitalizacja.
Zamiast skalpela radiologia interwencyjna wykorzystuje przede wszystkim specjalne igły i potężną siłę niskich lub wysokich temperatur. Pozwala nowocześnie leczyć pacjentów często dyskwalifikowanych do innych metod. Koszty leczenia nie są wyższe niż przy tradycyjnych rozwiązaniach.
Najnowszy zabieg wykonano u 57-letniej pacjentki z rozpoznanym rakiem nosogardła z rozsiewem do wątroby, płuc i tkanek szyi, niszcząc równocześnie zmiany we wszystkich zaatakowanych narządach.
Rozsiany nowotwór u 57-latki: jeden zabieg zamiast 3 operacji
W standardowym podejściu chirurgicznym pacjentka z rozpoznanym rakiem nosogardła z rozsiewem do wątroby, płuc i tkanek szyi wymagałaby trzech odrębnych operacji – każdej w innym rejonie ciała: szyi, płucach i wątrobie, prawdopodobnie rozłożonych w ciągu kilku miesięcy.
Obciążenie takimi zabiegami i uciekający czas często powodują, że lekarze w ogóle są zmuszeni odstąpić od wszystkich zabiegów, co wpływa niekorzystnie wpływa na rokowania co do przeżywalności i długości życia.
Zastosowanie małoinwazyjnych technik ablacyjnych pozwoliło na jednoczesne leczenie czterech zmian przerzutowych w trzech różnych narządach w trakcie jednego, skoordynowanego zabiegu.
Wykorzystując metody radiologii interwencyjnej możemy znacząco ograniczyć obciążenie organizmu, zminimalizować ryzyko powikłań oraz skrócić czas rekonwalescencji, przyczyniając się do poprawy jakości życia pacjentów onkologicznych
- mówi dr Grzegorz Rosiak, radiolog interwencyjny z Banacha. Zwraca zarazem uwagę, że takie zabiegi są możliwe wyłącznie w przypadku niewielkiej liczby zmian o małych rozmiarach.
Specjalista poinformował nas, że pacjentka czuje się bardzo dobrze, nie wystąpiły żadne powikłania pozabiegowe i "najpewniej 27 maja wróci do domu".

Równoczesne usunięcie zmian nowotworowych z 3 narządów - jak wyglądał zabieg
Zabieg u 57-letniej pacjentki wymagał zaangażowania zespołu specjalistów z różnych dziedzin medycyny. Opiekę torakochirurgiczną nad pacjentką sprawował prof. Bartosz Kubisa. Sam zabieg przeprowadzili lekarze radiolodzy interwencyjni: Grzegorz Rosiak, Dariusz Konecki, Krzysztof Milczarek, Jakub Franke oraz Krzysztof Gibiński.
Wsparcie pielęgniarskie zapewniła Anna Piasecka, a obsługę techniczną – elektroradiolodzy: Danuta Pyryt i Patrycja Mackiewicz.
O bezpieczeństwo anestezjologiczne pacjentki zadbali lekarze anestezjolodzy Jolanta Soluch i Jarosław Gadomski wraz z pielęgniarkami anestetycznymi Joanną Podsiadłą i Joanną Kosińską.
Zespół radiologów interwencyjnych zastosował zróżnicowane techniki ablacyjne, dostosowane do lokalizacji i charakterystyki zmian. Przerzut zlokalizowany w wątrobie został skutecznie zniszczony za pomocą termoablacji mikrofalowej, natomiast przerzut w obrębie szyi oraz dwa ogniska w płucu poddano precyzyjnej krioablacji.
Czym jest termoablacja
Termoablacja polega na niszczeniu komórek nowotworowych poprzez ich podgrzanie do bardzo wysokiej temperatury, najczęściej za pomocą fal mikrofalowych lub prądu o częstotliwości radiowej.
Czym jest krioablacja
Krioablacja wykorzystuje niską temperaturę – guz zostaje zamrożony sondą wprowadzoną bezpośrednio do zmiany chorobowej, co prowadzi do zniszczenia tkanek nowotworowych.
Obie metody są małoinwazyjne i stanowią alternatywę dla klasycznego leczenia chirurgicznego, szczególnie w przypadku zmian trudnodostępnych lub pacjentów z różnymi obciążeniami dyskwalifikującymi do chirurgii tradycyjnej.
Polecany artykuł:
Radiologia interwencyjna - dlaczego takich zabiegów nie jest więcej?
Dopiero od stycznia 2025 roku Polacy z nowotworami płuc, nadnerczy i kości mogą (teoretycznie) korzystać w ramach NFZ z zabiegów termoablacji i krioablacji guzów. Po ponad 20 latach zaczynamy wreszcie ścigać świat w radiologii interwencyjnej.
Ok. 6 lat temu w szpitalu na Banacha, zespół, w którym pracuje dr n. med. Grzegorz Rosiak, przeprowadził pierwszą w Polsce termoablację guza płuca, w 2022 roku pierwszą krioablację tego nowotworu. W 2020 roku, w szczycie pandemii, ten sam zespół zdołał przeprowadzić jako pierwszy przezskórną krioablację guza nerki.
W sytuacji, gdy w wielu krajach takie zabiegi idą w setki rocznie, u nas wciąż dostęp jest ograniczony, ośrodki nieprzygotowane do wdrożenia, a zespół na Banacha mierzy się z prozaicznymi przeszkodami, które sprawiają, że światowy standard u nas pozostaje metodą unikalną i praktycznie niedostępną dla większości chorych.
Zobacz: najczęstsze objawy raka płuc
Zespół na Banacha ma problemy sprzętowe
Zabieg został zrealizowany dzięki ścisłej współpracy specjalistów, mimo ograniczeń sprzętowych, z jakimi mierzy się II Zakład Radiologii. To kolejny dowód na to, że polscy lekarze dysponują wiedzą i umiejętnościami na światowym poziomie – brakuje im jednak narzędzi.
Tyle się mówi o ogromnych inwestycjach w onkologię, a tymczasem radiologia interwencyjna, mimo ogromnego potencjału i rosnącej roli w leczeniu pacjentów onkologicznych, od ponad 20 lat nie została objęta żadnym krajowym programem inwestycyjnym.
- Jeżeli ta dziedzina ma się rozwijać i zapewniać pacjentom dostęp do nowoczesnych, małoinwazyjnych terapii, konieczne są pilne i konkretne decyzje systemowe. Bez odpowiedniego wsparcia sprzętowego nawet najwyższe kompetencje zespołów medycznych mogą nie wystarczyć - podkreśla dr Rosiak.
