In vitro i dotykowa bruzda. Ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier o in vitro

2013-02-25 8:46

In vitro znowu na pierwszych stronach. Tym razem ks. Franciszek Longchamps de Bérier powiedział "Uważam, że", że "są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych". Czy bruzda na twarzy i wady genetyczne mają coś wspólnego z in vitro?

In vitro i dotykowa bruzda. Ksiądz Franciszek Longchamps de Bérier o in vitro
Autor: thinkstockphotos.com In vitro znowu na pierwszych stronach. Tym razem ks. Franciszek Longchamps de Bérier powiedział "Uważam, że", że "są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych". Czy bruzda na twarzy i wady genetyczne mają coś wspólnego z in vitro?

Dotykowa bruzda i wady genetyczne, mające swe źródło w in vitro, o których w tygodniku "Uważam, że" powiedział ks. Franciszek Longchamps de Bérier, nie dość, że nie ma poparcia w badaniach naukowych, ale jest dodatkowo stwarzaniem podłoża do dyskryminacji dzieci, poczętych ta metodą.

Bruzda dotykowa budzi oburzenie i niesmak

Zdaniem Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian" ksiądz Franciszek Longchamps de Berier posunął się do niedopuszczalnej praktyki oceniania fenotypu dzieci poczętych metodą in vitro.

"To niespotykana dotychczas w mediach nowa  jakość w stygmatyzowaniu dzieci z in vitro. Ksiądz profesor przekroczył wszelkie granice medialnego chuligaństwa i barbarzyństwa" - napisał jeden z czytelników Gazety Wyborczej, ojciec dziecka poczętego in vitro.

Słowa księdza Franciszka Longchamps de Bérier, są o tyle zaskakujące w swej bezkompromisowości, że jest on członkiem zespołu ekspertów ds. bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski, człowiekiem wszechstronnie wykształconym. Tym bardziej dziwi więc wypowiadanie przez niego opinii, które nie mają żadnego naukowego uzasadnienia i nic wspólnego z rzeczywistością, a służyć mogą jedynie pogłębianiu podziałów społecznych.

W obronie dzieci i metody in vitro

Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian" wystosowało w związku ze słowami ks. Franciszka Longchamps de Bérier pełen oburzenia list skierowany do rzecznika praw dziecka, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Konferencji Episkopatu Polski, redakcji tygodnika "Uważam, że" i samego księdza, w którym pisze: "Oburzająca sugestia o istnieniu wizualnych różnic fenotypowych między dziećmi poczętymi in vivo i in vitro, różnic wskazujących na istnienie wad genetycznych charakterystycznych dla dzieci poczętych in vitro to przekroczenie granic w dyskusji. To wskazanie, iż grupa dzieci poczętych in vitro wyróżnia się wizualnie i genetycznie na tle populacji, co nie tylko nie ma poparcia w badaniach naukowych, ale jest dodatkowo stwarzaniem podłoża do dyskryminacji dzieci".

Ks. Franciszek Longchamps de Berier w odpowiedzi na krytykę czytelnika GW pisze, że z równym szacunkiem podchodzi do każdego człowieka, bez względu na to, czy począł się z gwałtu, z in vitro czy z naturalnego aktu miłości małżonków. "Nie piętnuję również osób dotkniętych bezpłodnością, ale mam prawo uważać, że in vitro jest metodą niegodziwą" - dodaje.

Gadaj Zdrów: Mama dwójki dzieci z in vitro: "Nie afiszuję się z tym"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki