BEZPIECZNE KĄPIELISKA: najlepiej pod okiem ratownika WOPR

2011-07-04 11:59

Spędzasz wakacje nad morzem czy jeziorem? Pamiętaj, by korzystać tylko z kąpielisk strzeżonych. Bezwzględnie przestrzegaj zasad plażowania i kąpieli, a także pilnuj dzieci, jeśli są z tobą! A gdy zauważysz, że ktoś tonie, wezwij ratownika lub gdy go nie ma w pobliżu, telefonuj pod nr 601 100 100 lub 112.

BEZPIECZNE KĄPIELISKA: najlepiej pod okiem ratownika WOPR
Autor: Thinkstockphotos.com

Bezpieczne kąpielisko to kąpielisko strzeżone przez ratownika. O tym, jak bezpiecznie wypoczywać nad wodą rozmawiamy z Katarzyną Rybak, która ma za sobą wiele sezonów na sopockiej plaży, a w 2010 roku, jako jedyna kobieta, wzięła udział w akcji ratowniczej, udzielając pierwszej pomocy na najbardziej niebezpiecznych terenach powodziowych.

  • Kiedyś kobieta w kamizelce z napisem WOPR budziła zdziwienie u plażowiczów, a dziś?

Katarzyna Rybarczyk: To zależy, gdzie pracuje. Są plaże nad morzem, gdzie warunki są trudniejsze, i takie, na których jest trochę lżej – tam kobiety świetnie się sprawdzają. Generalnie w tym zawodzie przewagę wciąż mają mężczyźni (i to się pewnie nie zmieni), ale z roku na rok przybywa coraz więcej kobiet.

  • Czy plażowicze przestrzegają zasad kąpieli?

K.R.: Gdy pogarsza się pogoda i warunki na wodzie, wywieszamy czerwoną flagę – ludzie nie powinni wtedy wchodzić do wody. Robimy to dla ich bezpieczeństwa, ale jest mnóstwo osób, które mimo zakazu zdecydują się na kąpiel i pływanie. Nawet gdy podejdę i zwrócę im uwagę. Zazwyczaj słyszę wtedy: "Nie po to jechałem tutaj 500 km, by siedzieć na plaży". Ale my naprawdę nie wprowadzamy zakazu kąpieli, aby zakłócić im wypoczynek ani dlatego, że nie chce nam się pracować. Przeciwnie – wieszając czerwoną flagę, mamy jeszcze więcej pracy, tłumacząc każdemu z osobna, dlaczego musi wyjść z wody czy nie może do niej wejść. I wiele osób chodzi wtedy na plaże niestrzeżone. My za takie kąpieliska nie odpowiadamy, ale... prawda jest taka, że jeśli ktoś nas na nie wezwie, to płyniemy na pomoc.

  • Kiedy konkretnie wywieszacie czerwone flagi?

K.R.: Gdy warunki atmosferyczne albo na wodzie nie pozwalają na to, żeby pływać. To mogą być prądy wsteczne, wysokie fale, pioruny, temperatura wody niższa niż 14°C czy ograniczona widoczność z naszej strony. Jeżeli jest mgła i nie widzimy dalej niż na kilka metrów, czyli nie ogarniamy wzrokiem całego kąpieliska, nie możemy ryzykować życia ludzi. Ani własnego, bo ratownik musi zadbać też sam o siebie.

  • Jakie błędy najczęściej popełniają plażowicze?

K.R.: Najczęściej zdarza się, że giną małe dzieci – i to jest nasz największy problem. Te dzieci giną oczywiście na chwilę, bo ich rodzice bardzo szybko podnoszą krzyk i biegną po pomoc. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że zgodnie z przepisami do 7. roku życia dziecko może przebywać na plaży lub w wodzie wyłącznie pod opieką osoby pełnoletniej. Takich dzieci nie można zostawiać samych!

  • W jaki sposób – poza oczywiście pilnowaniem dzieci – rodzice mogą uniknąć tego stresu?

K.R.: Wystarczy, że założą dziecku na rękę opaskę, na której zapiszą swój numer telefonu. Kiedy w zeszłym roku zareklamowała je telewizja, bardzo wielu rodziców podchodziło do nas i o nie prosiło. Sami też je bardzo często rozdajemy. Gdy widzę, że maluchy biegają w pobliżu mojego stanowiska, to im je daję. I raczej nie ma problemu, żeby coś takiego dziecku założyć, gdyż te opaski są ładne, kolorowe. A to jest niezwykle przydana rzecz, bo kiedy nawet dziecko się zgubi i przyjdzie do nas, to chwilę później trafia z powrotem do rodziców. A jeżeli my znajdujemy dziecko, które stoi i płacze, marnujemy czas i energię na szukanie jego rodziców. I na odwrót. Dzięki tej opasce wszyscy unikamy niepotrzebnego zamieszania. Idąc na plażę, naładujmy zatem telefon komórkowy.

Ważne

Ważny numer 601 100 100

Ten numer warto zapisać w telefonie, jeśli zamierzasz spędzić urlop nad wodą. Najczęściej łączy z Sopotem, który jest głównym centrum ratownictwa w Polsce. Takie połączenie błyskawicznie zostaje przekierowane przez dyspozytora do jednostki na danym jeziorze lub zalewie. Wszystkie akweny w Polsce są podzielone na konkretne jednostki ratownicze.

  • Brawura amatorów sportów wodnych też jest przyczyną niebezpieczeństwa na wodzie?
  • K.R.: Oczywiście. U nas działa kilka wypożyczalni skuterów wodnych i choć przy każdej z nich jest specjalny tor, którym wypływa się w morze, to i tak musimy każdemu tłumaczyć, że trzeba to robić uważnie, z ograniczoną prędkością. Minimum 50 m od brzegu – dopiero tam można swobodnie popływać skuterem. Strzeżone kąpieliska obejmują 50 m od linii brzegowej i jedynie do tego miejsca, do czerwonych bojek, ludzie z plaży mogą wypłynąć. Skutery powinny się więc poruszać w następnej strefie. A bywa różnie. Skutery nie są trudne w obsłudze, więc ludziom się wydaje, że jeśli na nie wsiada i nacisną przycisk start, to są już mistrzami kierownicy i mogą popłynąć wszędzie. A taki sprzęt waży kilkaset kilo i jeżeli przy bardzo dużej prędkości wpłynie na kąpielisko (a nieraz tak się zdarza), to może komuś zrobić ogromną krzywdę. A jeśli człowiek siedzi na nim po raz pierwszy, to kierować jako tako będzie umiał, ale nie wyprowadzi skutera z wielkiej fali lub z ostrego zakrętu i nie zareaguje odpowiednio, kiedy zdarzy się wypadek.

  • O czym jeszcze musimy pamiętać?
  • K.R.: Aby nie wchodzić do wody pod wpływem alkoholu – co też się niestety często zdarza. Gdy czasami widzę, w jakim stanie ludzie próbują kąpać się – dosłownie tak to określam: próbują – jestem przerażona. Bo nie dość, że sami mogą sobie wtedy zrobić krzywdę, to jeszcze i innym. Nieprzypadkowo na większości plaż w ogóle nie można pić alkoholu w godzinach pracy ratowników, czyli między 9 a 18.

  • Inny problem: gdy ludzie, rozgrzani do czerwoności, wchodzą do wody.
  • K.R.: Ludzie nie przestrzegają podstawowych zasad bezpiecznego plażowania, których uczą swoje dzieci: że nie wchodzi się do wody tuż po opalaniu ani po jedzeniu, że siedząc na plaży należy smarować się kremami z filtrem. W ten sposób ściągają na siebie zagrożenie. I na innych, bo osoba tonąca chwyta się brzytwy – nagle nabiera takiej siły, że każdego pod tę wodę wciągnie. I z tego powodu ratownicy nigdy nie podpływają do tonącego na wyciągniecie ręki – zawsze mamy bojkę albo koło ratunkowe na linkach, by ten ktoś mógł się go chwycić. Dopiero wtedy możemy podpłynąć do tonącej osoby i zholować ją na brzeg.

  • A jeżeli widzimy, że ktoś się topi – jest blisko brzegu, na płytkiej wodzie – to jak mamy reagować: rzucić mu się na ratunek czy wzywać pomoc?
  • K.R.: Zgodnie z przepisami na każde 100 m linii brzegowej na plaży powinien być ratownik – i to on pewnie pierwszy zauważyłby taką sytuację. A nawet jeśli nie, ludzie sami nie powinni biec z pomocą, bo to się może skończyć tragicznie nie tylko dla tej jednej osoby. Zawsze powinni wzywać nas. Nawet jeżeli im się wydaje, że potrafią świetnie pływać – ich umiejętności mogą nie wystarczyć przy ratowaniu drugiej osoby. Dążymy co prawda do tego, żeby przeszkolić jak największą liczbą osób w ramach udzielania pierwszej pomocy, by w razie nagłej potrzeby mogły komuś pomóc, ale na kąpieliskach strzeżonych wszelką pomoc niesie ratownik. Mamy czerwone stroje, niebieskie wieże – jesteśmy więc widoczni z daleka.

  • Ale jeżeli was nie ma? Jeżeli jest już po godzinach? Pracujecie do 18, a ludzie często po kolacji i piwku przychodzą się wykąpać w ciepłym morzu.
  • K.R.: Dyspozytorzy z centrum ratownictwa są pod telefonem całą dobę. A my po godzinach pracy na plaży siedzimy w bazie, kiedy więc przychodzi zgłoszenie, to płyniemy z pomocą. A jeżeli nawet poza sezonem nikogo w naszej bazie by nie było, to akcję ratunkową szybko podjęłaby policja czy straż pożarna, z którymi nasze centrum ratownictwa wodnego jest ściśle skoordynowane.

  • A jak szybko jesteście w stanie zareagować? Na przykład późną nocą i na dzikiej plaży.
  • K.R.: To zależy, gdzie jest ta plaza. Jeżeli są to okolice Sopotu, początek Gdyni, gdzieś blisko nas, wsiadamy na quady, motorówki i jesteśmy na miejscu w kilka minut. Jesteśmy w pełni przygotowani do takich interwencji, nastawieni na to, że w każdej chwili coś się może zdarzyć. Musimy reagować tak szybko, bo woda to żywioł.

  • Jaka była Pani najtrudniejsza akcja ratunkowa?
  • K.R.: d samego początku pracowałam na plaży sopockiej – a nasze kąpielisko jest bardzo dobrze strzeżone. I dlatego od 16 lat nie było u nas przypadku, by ktoś utonął. W zeszłym roku mieliśmy trudną akcję – pierwsza tak poważna, w której uczestniczyłam – wyciągaliśmy z morza 17-letniego chłopaka, którego nie dało się odratować... Gdy wezwano nas do pomocy, on był już od 15 minut pod wodą. Stało się to nie na naszej plaży, tylko na gdańskiej. Był czerwiec, przed sezonem. Tak naprawdę to był przypadek, że akurat byliśmy w bazie, bo nie mamy obowiązku być o tej porze roku pod telefonem. Zareagowaliśmy błyskawicznie, ale... wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że płyniemy tylko po to, aby wyłowić ciało.

    miesięcznik "Zdrowie"