Żyję z rakiem piersi: "Moment załamania przychodzi, kiedy leczenie się kończy"

2023-10-13 11:52

Wielu osobom rak piersi kojarzy się tylko z bólem, operacją, chemioterapią, a finalnie ze śmiercią. W wielu przypadkach prawda jest jednak zupełnie inna. O tym jak wygląda leczenie opowiada Agnieszka Ford, która w wieku 40 lat po wygranej walce założyła fundację “Kochasz Dopilnuj”. Dziś prowadzi warsztaty dla młodzieży i udowadnia, że rak to nie wyrok.

Żyję z rakiem piersi: "Moment załamania przychodzi, kiedy leczenie się kończy"

Jak się dowiedziałaś o swojej chorobie?

W moim przypadku nie było tak, że przyszłam do lekarza na rutynową kontrolę i nagle mój świat się wywrócił do góry nogami. Starałam się co roku chodzić na USG, raz na dwa lata wykonywać mammografię. Mniej więcej ok. 2018 roku miałam obsuwę. Tak mi się wydaje, że zbagatelizowałam badania, nie byłam jakieś 2-3 lata na żadnych badaniach. Przed wakacjami, jak wchodziłam pod prysznic, to coś mnie zakuło w prawej piersi. Jak się dotknęłam to wyczułam zgrubienie. Od razu dotknęłam lewej piersi, ale te zgrubienia były podobne, więc zaraz odgoniłam złe myśli w głowie.

I co było dalej?

We wrześniu poszłam na pierwsze USG. Na tym USG pan doktor nic nie zauważył. Nie dało mi spokoju to, że on powiedział, że wszystko jest ok. Przed wyjściem z gabinetu zapytałam, co to jest ta zmiana, którą czuję. On poprosił, żebym jeszcze raz się rozebrała, jeszcze raz mnie zbadał i powiedział, że nie wie, co to jest, ale da mi skierowanie na mammografię. Potem to już się wszystko potoczyło błyskawicznie. Umówiłam się na mammografię, prywatnie umówiłam się na jeszcze jedno USG.

Tam pani doktor coś zobaczyła. Nie mówiła mi wtedy, że to jest nowotwór, ale poradziła mi, żebym jak najszybciej skontaktowała się z onkologiem i powiedziała, że daje wskazania na biopsję. W międzyczasie przyszły też wyniki mammografii, gdzie tam już na cito był kontakt z onkologie. W zasadzie od tego czasu, to był miesiąc jakiś, gdzie były badania, biopsja, wizyta w Centrum Onkologii. Po biopsji przyszła diagnoza, że jest to nowotwór złośliwy piersi prawej. 

Co czułaś, jak usłyszałaś słowo “nowotwór”?

Pierwsza myśl, która ci przychodzi do głowy - myślę, że każdemu - ile mi jeszcze zostało. Myśli typu, że trzeba pozamykać swoje sprawy. U mnie to było tak, że ja przez 3 tygodnie nie wychodziłam z łóżka i płakałam. To był niesamowity strach połączony z jakąś irracjonalnością. W pewnym momencie czułam się, jakbym stała obok i obserwowała jakiś film albo osobę. Miałam takie wrażenie i poczucie, że to się nie dzieje, że pójdę spać, obudzę się i to się wszystko skończy.

Jak wyglądało twoje leczenie?

Ja “dostałam” tego najmniej złośliwego guza, który nie wymaga stricte leczenia onkologicznego. Tzn. jest to leczenie onkologiczne, ale ono kojarzy się zazwyczaj z chemioterapią - u mnie tej chemioterapii nie było, nie była potrzebna. Również gdyby nie rozmiar guza, który u mnie suma summarum miał 9 cm, nie potrzebowałabym radioterapii, którą przeszłam bardziej profilaktycznie. To moje leczenie onkologiczne jest mało inwazyjne w porównaniu do niektórych koleżanek, które w międzyczasie poznałam. 

Na dzień dzisiejszy wiem, że pełny obraz nowotworu dałoby jedynie badanie rezonansu magnetycznego piersi, którego nikt mi nie zlecił, a ja też te 3 lata temu nie wiedziałam, że takie badanie występuje. Wszędzie tak naprawdę się słyszy wyłącznie o badaniach USG i badaniach mammograficznych. Rezonans magnetyczny piersi to już jest badanie bardziej specjalistyczne. 

Jesteś po mastektomii. Możesz przybliżyć, jak to dokładnie wygląda?

W obecnych czasach rekonstrukcja piersi jest częścią składową leczenia, tą częścią zamykającą leczenie nowotworu piersi. Dąży się teraz do tego, żeby jak najwięcej pacjentek w tej chwili przechodziło mastektomię z tzw. jednoczesną rekonstrukcją. Dla kobiet po radioterapii jakiekolwiek zabiegi rekonstrukcyjne odbywają się minimum 6 miesięcy od zakończenia radioterapii. To jest takie bezwzględne minimum do podjęcia dalszych etapów leczenia.

Na początku roku miałam zrobioną podmiankę ekspandera na implant tzw. protezę stałą. Jednocześnie miałam zrobione zmniejszenie piersi tzw. symetryzację piersi lewej. Mój typ nowotworu we wszelkiego rodzaju opracowaniach, które czytałam i różnego rodzaju konsultacjach to nowotwór, który lubi się przerzucać do drugiej piersi, a przy tym jest ciężko wykrywalny, więc ja już chciałam mieć tą sprawę załatwioną. W zasadzie do dnia dzisiejszego minęło półtora roku odkąd zaczęłam zabiegi rekonstrukcji.

Jak teraz wygląda twoje leczenie?

Moje leczenie na tym etapie to przyjmowanie antyhormonów. Przy tym typie nowotworu, który ja miałam - a był to typ hormonozależny - pacjentki przez okres min. 5 lat biorą leki, które w razie, jeżeli jakieś komórki nowotworowe przetrwały w organizmie mają za zadanie stłumić ich namnażanie.

Choroby nowotworowe to już nie są choroby, które kiedyś dotyczyły naszych babć. Są to choroby, które dotyczą coraz młodszego grona. U nas, w naszej kampanii najmłodsza kobieta, która zachorowała, w momencie diagnozy miała 23 lata.

Na dzień dzisiejszy, jak się czujesz?

Ja się czuję w tej chwili bardzo dobrze. Jestem przede wszystkim zadowolona z tego, że nareszcie mam mały i równy biust. Do początku listopada tego roku miałam ogromną dysproporcję. Pamiętam, że jako młoda dziewczyna zawsze marzyłam o tym, żeby sobie uzbierać na operację i go sobie pomniejszyć. Może to zabrzmi idiotycznie, ale los znalazł swoją drogę, żeby w końcu to marzenie się ziściło.