Lekarze winili lakier do paznokci, skończyło się uszkodzeniem płuc. 32-latka miała nietypowe objawy
Ta 32-letnia kobieta miała bardzo nietypowe objawy. Odczuwała silny ból nogi, dodatkowo kończyna była mocno opuchnięta. Lekarze postawili błędną diagnozę, nie zlecając dodatkowych badań. Przyczyna dolegliwości była jednak dużo poważniejsza. W efekcie, przez ignorancję lekarzy, Sarah ma nieodwracalnie uszkodzone płuca.
Spuchła jej noga. Lekarze twierdzili, że to przez lakier do paznokci
32-latka odbyła w ciągu 4 miesięcy 6 podróży samolotem. Ponadto pracowała za biurkiem przez 8 godzin dziennie. Sarah Bassra wcześniej nie uskarżała się na problemy ze zdrowiem. Jednak niedługo po locie zaczęła odczuwać dziwny objaw: czuła ból nogi, a jej kostka mocno spuchła. Zaniepokojona kobieta udała się z tymi dolegliwościami do lekarza.
"Moja stopa i palce u nóg były czerwone i spuchnięte, wydawały się znacznie cieplejsze niż druga stopa. Ciągle odczuwałem pulsujący ból w palcach u nóg i trudno było mi chodzić" - powiedziała Sarah dla "The Sun".
Kobieta podejrzewała, że te objawy mogą oznaczać coś poważnego. Lekarze mieli natomiast inne zdanie. Specjaliści podejrzewali, że opuchlizna nogi jest reakcją alergiczną na lakier żelowy, którym miała pomalowane paznokcie.
Sarah nie uwierzyła w domniemania medyków, gdyż objaw wystąpił tylko na jednej kończynie. Mimo tego pacjentkę odesłano do domu.
Objawy nie mijały. Pacjentce znów postawiono złą diagnozę
Uporczywy ból i opuchlizna nie mijały, a z czasem zaczęły się nawet nasilać. Sarah ponownie udała się do lekarza, obawiając się zakrzepicy.
Ten jednak stwierdził, że łydka jest miękka, więc nie ma powodów do niepokoju, a objaw jest wynikiem zapalenia powięzi podeszwowej.
Pacjentkę ponownie odesłano do domu bez wykonania dodatkowych badań. Zlecono jednak ćwiczenia i specjalne buty ortopedyczne. Objawy jednak wciąż się nasilały, do tego stopnia, że opuchlizna i ból sprawiały problemy z chodzeniem. Sarah przestała wychodzić z domu.
"Część mojego płuca jest martwa". Można było temu zapobiec
Pewnego wieczoru Sarah postanowiła jednak spędzić czas z przyjaciółmi i iść na festiwal. Wzięła sporą dawkę leków przeciwbólowych i, mimo problemów z nogą, wyszła z domu.
"Wzięłam środki przeciwbólowe i założyłam buty ortopedyczne – zalecane przy zapaleniu powięzi podeszwy – i miałam nadzieję, że będzie dobrze" - relacjonuje.
Niestety ok. godziny 23 jej stan się pogorszył. Sarah postanowiła więc wrócić do domu. Nagle kobieta zaczęła mieć problemy z oddychaniem. "Panikowałam i nie wiedziałam, co robić, po prostu upadłam na podłogę i próbowałam powoli oddychać". Dopiero w takim stanie trafiła do szpitala, gdzie potwierdziły się jej podejrzenia.
Po serii badań okazało się, że kobieta ma zakrzepicę, która była przyczyną bólu i opuchlizny nóg. Niestety, zbagatelizowane objawy spowodowały postęp choroby. Po wykonaniu tomografu okazało się, że skrzepy dotarły do płuc pacjentki, trwale je uszkadzając.
"W moich płucach były duże skrzepy, które spowodowały trwałe uszkodzenie płuc. Część mojego płuca jest martwa" - wyznała.
Stan, w jakim trafiła do szpitala był stanem zagrażającym jej życiu, bowiem zatorowość płucna może skończyć się śmiercią. Na szczęście szybka reakcja uratowała Sarah.
Niestety jej życie nie jest już takie samo. W wyniku uszkodzenia płuc, wydolność Sarah znacznie spadła.
"Czuję brak tchu po wejściu po schodach, a moje nogi puchną, jeśli chodzę dłużej niż kilka minut. Ciągle walczę o oddech i mam okropne bóle w klatce piersiowej. Nadal nie wiem, czy będę musiała przyjmować leki do końca życia, czy będę mogła latać – w tym miesiącu mam mieć więcej badań, które powinny to ustalić" - mówi.