- Analiza 10 milionów pacjentów ujawnia, dlaczego popularny test PSA często prowadzi do niepotrzebnego leczenia
- Badanie PRIME opublikowane w 'JAMA’ potwierdza, że rezonans magnetyczny rewolucjonizuje wczesne wykrywanie raka
- Polscy pacjenci z rakiem prostaty żyją znacznie krócej niż wynosi średnia dla całej Unii Europejskiej
- Nowoczesna diagnostyka oparta o MRI jest już wdrażana w ramach europejskich programów przesiewowych, w których uczestniczy Polska
- Dane z 20-letnich obserwacji wskazują, że unikanie badań zwiększa ryzyko śmierci z powodu raka prostaty aż o 45%
Test PSA: Kiedy popularne badanie bardziej szkodzi, niż pomaga?
Badanie stężenia PSA (czyli białka wytwarzanego przez gruczoł krokowy, którego podwyższony poziom może wskazywać na problemy z prostatą) we krwi to jedno z najbardziej znanych narzędzi w profilaktyce zdrowia mężczyzn. Jednak czy zawsze jest ono wykorzystywane w najlepszy możliwy sposób? Analiza danych medycznych ponad 10 milionów mężczyzn z Anglii, przeprowadzona przez naukowców z Uniwersytetu Oksfordzkiego, rzuca nowe światło na tę kwestię.
Jak czytamy na łamach czasopisma naukowego „The BMJ”, mimo że w ostatnich latach liczba wykonywanych testów wzrosła aż pięciokrotnie, badania te nie zawsze trafiają do osób, które mogłyby odnieść z nich największe korzyści. Coraz częściej wykonuje się je u mężczyzn bez żadnych niepokojących objawów, a także u tych, których poziom PSA od lat utrzymuje się w normie.
Szczegółowe dane z Oksfordu pokazują, że testy najczęściej wykonywano w grupach wiekowych, które czerpią z nich najmniej pożytku. Chodzi o mężczyzn po 70. roku życia, którym większość wytycznych nie zaleca już rutynowych badań przesiewowych, a także u bardzo młodych osób, w wieku od 18 do 39 lat. Co więcej, prawie połowa badanych mężczyzn była poddawana testom wielokrotnie, chociaż ponad 75% z nich nie zgłaszało żadnych dolegliwości.
Jak podsumowują autorzy komentarza do badania, takie niekontrolowane testowanie prowadzi do ogromnych kosztów i, co ważniejsze, do potencjalnej szkody związanej z nadmierną diagnostyką. Może ona skutkować leczeniem nowotworów nieistotnych klinicznie (czyli takich, które rosną tak wolno, że prawdopodobnie nigdy nie zagroziłyby życiu pacjenta), przy niewielkim wpływie na wykrywanie tych naprawdę groźnych form raka.
Nadchodzi przełom w diagnostyce raka prostaty. Na czym polega?
Świadomość ograniczeń testu PSA na szczęście napędza świat nauki do intensywnych poszukiwań lepszych, bardziej precyzyjnych metod diagnostyki. Przełomem mogą okazać się wyniki badania PRIME, o których poinformowano na łamach czasopisma medycznego „JAMA”. Wykazały one, że skrócone, biparametryczne badanie rezonansem magnetycznym (MRI) jest równie skuteczne w wykrywaniu istotnego klinicznie raka prostaty co jego pełna, multiparametryczna wersja (czyli bardziej złożona i wykorzystująca kilka technik obrazowania).
Co ważne, jest przy tym o jedną trzecią krótsze i znacznie tańsze. Równolegle w Wielkiej Brytanii trwa największe od 20 lat badanie TRANSFORM, w ramach którego naukowcy porównują najbardziej obiecujące metody, aby stworzyć optymalny i skuteczny program badań przesiewowych.
Te innowacje wpisują się w szerszy, europejski trend. Już kilka lat temu Komisja Europejska zaleciła krajom członkowskim wdrożenie programów pilotażowych, opartych na teście PSA uzupełnionym o badanie MRI. W ramach tej strategii realizowany jest projekt PRAISE-U, w którym Polska aktywnie uczestniczy. Dolnośląskie Centrum Onkologii, Pulmonologii i Hematologii we Wrocławiu zaprosi do badań aż 3500 mężczyzn.
Znaczenie regularnej diagnostyki potwierdzają dane z 20-letnich obserwacji, według których mężczyźni całkowicie unikający badań przesiewowych mają o 45% wyższe ryzyko śmierci z powodu raka prostaty. We wrześniu Komisja Europejska potwierdziła swoje zaangażowanie, ogłaszając nowe konkursy w ramach programu EU4Health, przeznaczając kolejne miliony euro na finansowanie programów przesiewowych. To pokazuje, że droga do idealnej diagnostyki raka prostaty jest długa, ale dzięki nowym technologiom i międzynarodowej współpracy pojawia się realna nadzieja na przyszłość, w której groźne nowotwory będą wykrywane wcześnie i skutecznie, bez niepotrzebnego stresu i leczenia.
Dlaczego polscy pacjenci z rakiem prostaty żyją krócej niż w reszcie UE?
Sytuacja w Polsce, gdzie według danych Krajowego Rejestru Nowotworów odnotowano niemal 18 tysięcy nowych przypadków raka prostaty, jest równie złożona. Oficjalne stanowisko ekspertów jest jasne, nie zaleca się masowych badań przesiewowych. Prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (instytucji doradzającej w sprawach zdrowia publicznego) w jednej z rekomendacji stwierdził, że badania przesiewowe z użyciem testu PSA u mężczyzn bez objawów nie mają mocnego poparcia w dowodach naukowych i mogą prowadzić do nadwykrywalności (czyli wykrywania zmian, które nie wymagałyby leczenia).
Zgodnie z polskimi wytycznymi dopuszcza się jedynie tak zwany przesiew oportunistyczny (co oznacza, że test można wykonać u pacjentów z grupy podwyższonego ryzyka, ale tylko po dokładnym omówieniu z lekarzem potencjalnych korzyści i zagrożeń). Za normę w Polsce uznaje się wynik PSA poniżej 3 ng/ml.
Mimo braku oficjalnych zaleceń dla wszystkich, w naszym systemie ochrony zdrowia pojawiają się różne inicjatywy, które mają zachęcać do diagnostyki. Jednak te działania kontrastują z realiami, co doskonale ilustruje analiza opublikowana w naukowej bazie danych PubMed Central (PMC). Wykazała ona, że w jednym z dużych polskich szpitali onkologicznych w aż 42% przypadków nie dotrzymano terminów leczenia raka prostaty, co niestety przekłada się na gorsze wyniki terapii.
Statystyki są nieubłagane, pięcioletnie przeżycie pacjentów w Polsce wynosi około 67%, podczas gdy średnia w Unii Europejskiej to 83%. Te liczby pokazują, jak wielkim wyzwaniem jest nie tylko sama diagnostyka, ale i sprawna organizacja dalszego leczenia.