LĘKI i fobie nie pozwalają normalnie funkcjonować

2007-05-09 9:41

Silny, paraliżujący strach może ogarniać cię na widok pająka lub psa. Jeśli boisz się na samą myśl o wyjściu z domu lub uprawianiu seksu – to daje o sobie znać lęk. Gdy przeradza się w fobię, może zrujnować życie. Podejmij walkę z nieuzasadnionym lękiem!

LĘKI i fobie nie pozwalają normalnie funkcjonować
Autor: thinkstockphotos.com LĘKI i fobie nie pozwalają normalnie funkcjonować

Spis treści

  1. Lęk towarzyszy większości zaburzeń psychicznych
  2. Unikanie sytuacji lękowych nie rozwiązuje problemu
  3. Skąd się biorą lęki?
  4. Skłonność do lęków i fobii jest dziedziczna

Pięćdziesięcioletni mężczyzna porusza się dziwnie: stara się stawiać stopy tylko na środku płytki chodnika. Czasem komicznie podskakuje, żeby nie nadepnąć na ich krawędź. Kiedy w końcu pokona trasę, próbuje wejść do restauracji. Ale stoi przed jej drzwiami dobrych kilka minut (przepuszcza wszystkich z dala od siebie, by nikogo nie dotknąć). Ze wstrętem zajmuje pierwszy z brzegu stolik (wcześniej przecież siedziało tu wielu klientów baru – obrzydlistwo!), wyjmuje plastikowe sztućce, foliowe rękawiczki, talerz jednorazowego użytku. Czeka na kelnerkę, a gdy ta przychodzi, mężczyzna zachowuje się jak gbur, obraża ją. Po powrocie do domu, myje ręce hypoalergicznym mydłem i natychmiast wyrzuca je do kosza na śmieci. Za każdym razem używa nowej kostki. Ten mężczyzna cierpi na szereg zachowań obsesyjnych i fobii, w tym na najtrudniejszą do wyleczenia fobię społeczną. Choć to jedynie bohater znanego filmu “Lepiej być nie może” (w roli głównej wystąpił Jack Nicholson, a jego zachowania budzą salwy śmiechu w sali kinowej), w rzeczywistości tego rodzaju lęki nie pozwalają ludziom chorym na fobie normalnie funkcjonować. - Tym bardziej, że niektórzy nie zdają sobie w ogóle sprawy z choroby. Uczą się z nią żyć i unikają sytuacji, w których mogliby się bać. Jednak nie zawsze się to udaje. A nieleczone fobie prowadzą do silnych depresji, nerwic i poważnych dolegliwości psychicznych – wyjaśnia dr Dariusz Maciej Myszka, psychiatra Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie.

Lęk towarzyszy większości zaburzeń psychicznych

W potocznym znaczeniu, by nazwać najprostsze przykre emocje, używamy zamiennie pojęć “strach” i “lęk”. Jednak mają one inne znaczenie. - Strach jest całkowicie normalnym objawem, występującym u ludzi zdrowych. To sygnał ochronny, wrodzona reakcja organizmu na zagrażający bodziec – wyjaśnia dr Magdalena Prentka, psycholog z Bydgoszczy. – Mamy z nim do czynienia wtedy, gdy zagrożenie jest realne np. utrata ukochanej osoby, pracy, pozycji społecznej, własności, czy bezpośrednie zagrożenie zdrowia lub życia. Pojawia się, gdy atakuje nas pies, podczas startu samolotu, na widok fotela dentystycznego, przed egzaminem albo publicznym wystąpieniem. Czasem też reagujemy strachem na jakiś hałas. Reakcję tę sprytnie wykorzystują twórcy kiepskich horrorów. Strach jest emocją pozytywną, bo powoduje mobilizację organizmu do walki, ochrony, zdobycia czegoś. Natomiast lęk jest nieuprzedmiotowiony – człowiek nie potrafi zlokalizować jego przyczyny. Lęk towarzyszy większości zaburzeń osobowości, depresjom, psychozom, nerwicom (gdy jesteśmy załamani lub przeszliśmy ostry stres). To informacja, że coś złego dzieje się z organizmem, bo lęk nie powinien występować u ludzi zdrowych. Chociaż nie znam osoby, która go nigdy nie odczuwała. W dzisiejszych czasach najpowszechniej występuje lęk egzystencjalny - czujemy go, gdy utraciliśmy sens życia – dodaje psycholog.

Ważne

Nie wszyscy boją się rzeczy konkretnych. Niektórzy nie potrafią wyjaśnić swoich lęków, choć doskonale wiedzą, co dzieje się wtedy z ich ciałem. Na przykład w Polsce nie ma jadowitych pająków, a wiele osób na widok tych zwierząt krzyczy i ucieka. Inni boją się myszy, kotów, ptaków – na ich widok wpadają w panikę i krzyczą, choć to zwierzęta są bardziej przerażone. Są też ludzie, którzy nie jeżdżą windą lub nie latają samolotem. Starają się żyć tak, by nie dopuścić do sytuacji, w której strach by ich paraliżował.

Unikanie sytuacji lękowych nie rozwiązuje problemu

– Sam niewyjaśniony strach przed czymś nie jest jeszcze fobią – przekonuje dr Małgorzata Kostecka, psycholog z Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej w Warszawie. - Dopiero, kiedy unikamy czegoś i prowadzimy taki tryb życia, by na swojej drodze nie spotkać źródła strachu, można mówić o jej występowaniu. 40-letnia Anna boi się ptaków. – Kiedy byłam mała, wyjeżdżałam na wakacje do mojej babci na Podlasie. Któregoś dnia obudziłam się, a na mojej poduszce siedziała kura i wpatrywała się we mnie. Pamiętam jej oczy, trzepoczące skrzydła i łapy z pazurami. Przeraziłam się potwornie. Od tamtej pory unikam ptaków, brzydzę się ich i boję – wyrzuca z siebie. Już jako dorosła kobieta starała się nie bywać w miejscach, w których ptaki mogłyby być blisko niej. Ale nie wszystkiego da się uniknąć. Czasem same sytuacje atakują cierpiącego na fobie. – Nagle wleciał do naszego mieszkania gołąb. Moja reakcja była błyskawiczna: schowałam się za lodówką i krzyczałam. Nie byłam w stanie się ruszyć. Wyszłam stamtąd dopiero wtedy, gdy mój mąż otworzył okno i gołąb wyleciał – wspomina Anna. Natomiast Barbara nie ma ani jednego ubrania zapinanego na guziki. Mogą mieć tylko zamki, haftki, sznurki. – Brzydzę się guzików, nie mogę na nie patrzeć – zwierza się 27-latka. – Nawet jeśli są gdzieś w domu, to schowane w pudełkach, by mnie nie denerwować. Dziewczyna pamięta pewną sytuację z dzieciństwa (miała około 5 lat): Bawiła się z koleżanką, która miała na sobie różowe ubranko, zapinane pod szyję na guziki. – Gryzła uparcie jeden z nich, jakby miała go za chwilę połknąć. W tym momencie do pokoju, w którym siedziałyśmy weszła moja mama i poinformowała mnie o śmierci kuzynki. Od tamtej pory guziki budzą we mnie obrzydzenie – zwierza się 27-latka. Nie zamierza się z tego powodu leczyć; po prostu skutecznie unika jakichkolwiek kontaktów z… guzikami. Agnieszka z kolei cierpi na żelofobię. Stara się nie stykać z rzeczami, potrawami czy substancjami o konsystencji żelu. Sądzisz, że to głupstwo? Błąd, nic bardziej mylnego. – Wszystkim wydaje się, że to mały problem. A żelki atakują mnie niemal na każdym kroku. Tak naprawdę dopiero, kiedy się ma fobię na jakimś tle, widać jak wiele jest wokół przerażających i obrzydliwych (ciągnących się!) substancji: jedzenie, kleje, kremy… Atakują mnie na każdym kroku dodaje.

Skąd się biorą lęki?

Psychologowie i psychiatrzy wyjaśniają powstawanie fobii dwiema koncepcjami: behawioralną (z jakiegoś powodu uczymy się reakcji lękowej i powielamy ją, tak jak Anna skojarzyła ptaka z lękiem z dzieciństwa) i psychoanalityczną (lęk powstaje w sytuacji wewnętrznego, nieuświadomionego konfliktu, nosimy go w sobie, nie umiemy rozwiązać, więc w dorosłym życiu znajdujemy dla niego ujście – uprzedmiotowiamy go w postaci konkretnego lęku np. przed końmi. Łatwiej nam przyznać się (nawet przed sobą), że boimy się koni lub psów niż głęboko schowanego w podświadomości intymnego problemu.

- Te dwie koncepcje mogą się uzupełniać – mówi dr Małgorzata Kostecka. W zależności od tego jak powstała fobia, tak należy ją leczyć. Znacznie bardziej skomplikowane jest leczenie fobii metodą psychodynamiczną (wywodzącą się z psychoanalizy), ponieważ trzeba dotrzeć do rzeczywistego powodu powstawania lęku. Leczenie może trwać od kilku miesięcy do kilku lat. – Sięgamy wtedy do przeszłości, do dzieciństwa. Przy okazji w takiej terapii mogą “wyjść” inne problemy pacjenta. Należy tu bardzo dokładnie dobierać specjalistę – przestrzega dr Małgorzata Kostecka. Tymczasem leczenie metodą behawioralną (najczęściej spotykana) to odczulanie sytuacji lękowych: stopniowe zbliżanie się do źródła lęku oraz nauka relaksacji i odprężania się. Magdalena Winiarska-Day przeszła specjalną terapię w USA, ponieważ panicznie bała się pająków. Najpierw przyzwyczajano ją do widoku zwierzęcia na monitorze komputera. Potem zbliżała się do klatki z pająkami. Pod koniec terapii mogła już bez strachu trzymać w ręku nawet tarantulę. Aneta uciekała przed każdym napotkanym psem. Nie mogła przejść ulicą, by nie sprawdzać, czy gdzieś nie czai się zwierzę, odwiedzać znajomych, którzy mieli psy. Matka przypomniała sobie, że kiedy dziewczyna była półtorarocznym dzieckiem, przestraszył ją rottweiler. Kiedy Aneta dorastała, lęk przed psami wzmagał się. Terapia polegała na rozmowach o zaletach psów przewodników, ratowników, pasterskich. Jednocześnie terapeuta oglądał z dziewczyną zdjęcia psów. Po kilku wizytach w klinice Aneta zezwoliła, żeby w drugim końcu gabinetu usiadł mały, łagodny piesek – w kagańcu i na smyczy. Chodziło o to, żeby pacjentka przyzwyczajała się do myśli, że ten pies tutaj jest i nic złego się nie dzieje. W końcu zgodziła się go pogłaskać. A na koniec zdjęto mu kaganiec i pozwolono biegać swobodnie po gabinecie. Dziewczyna nie reagowała już strachem. - Miałam pacjentkę z lękiem wysokości – opowiada dr Małgorzata Kostecka. – Na początek zastosowaliśmy techniki relaksacyjne. Potem kobieta słuchała nagranych na taśmę magnetofonową opowieści o wysokościach. A na koniec treningu wjechałyśmy na ostatnie piętro Pałacu Kultury i Nauki. Udało się jej zwalczyć tę fobię.

Skłonność do lęków i fobii jest dziedziczna

Najtrudniejsze do leczenia są fobie społeczne. Zwykle w walce z nimi pomocna jest farmakologia – wyjaśnia dr Myszka. – Ten rodzaj strachu zbliża się do chorób typu nerwica natręctw, depresja. Zdarza się, że pacjent cierpi jednocześnie na kilka dolegliwości np. na schizofrenię i fobię społeczną. Chorzy boją się publicznych wystąpień, randek, rozmowy z szefem, a nawet wizyty u lekarza. Paulina M. zaczęła leczyć się rok temu, gdyż fobia przeszkadzała jej w normalnym funkcjonowaniu i zaniepokoiła jej mamę. Na uczelni często musiała wygłosić referat lub wypowiadać się publicznie. - Tak bardzo się tego bałam, że rozstrój żołądka miałam już kilka dni wcześniej. Podobny obezwładniający lęk pojawiał się we wszystkich sytuacjach, gdy byłam oceniana - wyznaje. – W efekcie przerwałam studia. Miała też ogromny problem ze zdaniem egzaminu na prawo jazdy. A gdy dostała pracę, z nerwów pierwszego dnia wylała na szefową kawę. Wszystko było dla niej bardzo frustrujące. Z czasem pojawiła się depresja. Już po pierwszych spotkaniach grupy terapeutycznej zaczęła zauważać zmiany. Po zakończeniu terapii nauczyła się mówić ludziom, co myśli, zabierała głos w dyskusjach. - Dziś nie roztrząsam już każdego drobiazgu, jestem bardziej otwarta – cieszy się. Teraz planuje wyjazd do USA - ma pojechać sama. - W skłonnościach do zapadania na fobie istotne znaczenie ma czynnik genetyczny. Można nawet powiedzieć, że fobia jest dziedziczna – wyjaśnia dr Dariusz Maciej Myszka. Każdy z nas nosi w sobie jej zarzewie - pewien obszar napięcia, lęku wewnętrznego. To może być wszystko: zazdrość o ojca, brak wystarczającej opieki matki, brak miłości, rozstanie rodziców. Ale nie u każdego przeradza się to w chorobę. - Niektórzy doskonale radzą sobie z lękiem. Są go świadomi i nie szukają zastępczych uzasadnień – dodaje dr Małgorzata Kostecka.

miesięcznik "Zdrowie"