Psychologia

Psychologia bada mechanizmy, które rządzą ludzką psychiką i zachowaniem, a także analizuje wpływ zjawisk psychicznych na relacje międzyludzkie. Psychologia nie tylko próbuje odkryć wzorce zachowań, ale również pomóc ludziom, borykającym się z różnymi problemami. Jej nazwa pochodzi z języka greckiego i oznacza naukę o duszy. Jednak nie była znana w starożytności - termin ten powstał dopiero w XVI wieku.

Mam 21 lat, do zeszłego roku byłam szczęśliwą mężatką, dopóki nie dowiedziałam się o zdradzie męża, od tam tej pory czuję jakby świat mi się zawalił. Zabrano mi wszystko, w co dotychczas wierzyłam i ufałam. Daliśmy sobie szansę, mąż deklarował zmianę. Rok walczyłam o jego zmianę, płakałam, prosiłam, nic nie robił. Gdy doszliśmy do wniosku, że nic z tego, dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to nas bardzo do siebie zbliżyło. Mąż stał się czuły, troskliwy. Niestety po kilku tygodniach poroniłam i wszystko znów się posypało. Po 3 miesiącach od straty dziecka odeszłam od męża do innego mężczyzny. Jednak i z nim nie wyszło, bo nadal kocham męża. Na sprawie rozwodowej doszliśmy do wniosku, że jeszcze zawalczymy o to małżeństwo. Lecz mi brakuje siły. Czuję się jakbym miała w sobie dwie osoby. Jedna chce ratować, druga - odpuścić, bo czuję, że to się nie uda. Dodam, że on jest zagranicą, ja w Polsce. Rodzina jest przeciwna wszystkiemu i doradza rozstanie, bo nie tolerują męża i jego rodziny. Dodatkowo czuję presję z ich strony i niezadowolenie z każdej decyzji. Totalnie nie mam siły. Jestem wykończona psychicznie. Kocham męża, ale boję się kolejny raz zaczynać z nim od nowa. Toczę wewnętrzną walkę serca z rozumem. Mam okropne wahania nastrojów raz się śmieję i czuję euforię, że damy radę, a potem płaczę i jestem bezsilna. Chciałabym przestać istnieć i już nic nie czuć.
Mimo że metoda in vitro jest skuteczna i powszechnie stosowana, pary decydujące się na nią często czują się nieakceptowane. Nie wiedzą też, jak powiedzieć bliskim, że są pacjentami kliniki leczenia niepłodności, a ich dziecko jest z in vitro.
Modafinil to substancja, którą od lat stosuje się w leczeniu narkolepsji. Jednak modafinil stał się szerzej znany dopiero niedawno, kiedy masowo zaczęli po niego sięgać pracownicy korporacji, studenci i sportowcy. Podobno przyjmował go nawet prezydent USA, Barack Obama. Modafinil - podobnie jak inne psychostymulanty, np. amfetamina - zwiększa bowiem wydajność fizyczną i psychiczną, jednak w przeciwieństwie do nich nie daje skutków ubocznych i nie uzależnia. Czy na pewno?
Jestem z chłopakiem prawie 3 lata. Jest starszy ode mnie o 2 lata, oboje jesteśmy pełnoletni już od dawna. Jest moim pierwszym w każdym aspekcie. Ja jego nie. Miał kilka dziewczyn przede mną, z wieloma pisał, flirtował, typowy kobieciarz. Jestem z nim szczęśliwa, ale wciąż myślę, że coś mnie ominęło w życiu. Czasem wyobrażam sobie, co on robił, czuł, mówił im wszystkim. Także widziałam wiele rozmów z innymi dziewczynami lub opisów, co z nimi robił. To boli i ciągle wraca. Co mam robić, jak z tym żyć? W dodatku odczuwam coś na kształt zazdrości, że on miał takie przeżycia, a ja miałam i mam tylko jego. Czuję się przez to gorsza. Mogłabym odejść, "wyszaleć się" i wrócić, ale boję się, że on pójdzie do innych, a ja nie będę potrafiła wrócić do niego, jeśli choć raz znów do jakiejś napisze lub coś gorszego. Co robić? To boli i męczy.
Mam 17 lat i od jakiegoś czasu obawiam się, czy nie występuje u mnie przewlekła depresja. W ciągu ostatniego roku w różnych odstępach czasowych i przeważnie na kilka tygodni powtarzają się u mnie takie objawy, jak nieokreślony smutek, problemy ze snem, nie cieszą mnie rzeczy, które normalnie powinny. Dodatkowo byłam kiedyś bardzo dobrą uczennicą z przedmiotów ścisłych, a teraz jakbym straciła do tego talent. Nie potrafię się skupić, a oceny się pogarszają. Bardzo łatwo przychodzi mi też płacz, czasem nawet bez powodu. Nie wiem, czym innym może być to spowodowane. Nie spotkała mnie żadna większa tragedia - czy może być to wina drobnych, ale bardzo częstych kłótni z rodzicami? W domu często zdarzają się sprzeczki, zazwyczaj o bardzo błahe sprawy. Problem z moimi rodzicami jest taki, że są bardzo radykalni, a o każdą nawet drobniutką rzecz, która się im się we mnie nie spodoba, robią wielką awanturę. Gniew zazwyczaj szybko mija i już następnego dnia normalnie ze sobą rozmawiamy, ale narasta we mnie ta frustracja, że oni żyją w przekonaniu, że dobrze wychowują mnie i moje rodzeństwo. Są bardzo bezkompromisowi, wychowywali mnie również w przekonaniu, że nie mam prawa do własnego zdania. Udało mi się wyrosnąć z nieśmiałej i ubezwłasnowolnionej dziewczynki - a obawiam się, że w tym kierunku posłało mnie właśnie ich wychowanie, może nawet nieświadome. Niestety, dalej boję się mówić przy nich o pewnych rzeczach. Są na przykład obsesyjnymi katolikami i naprawdę nie wiadomo, co by zrobili, gdyby dowiedzieli się, że jestem ateistką. Potrafią być czasem niezrównoważeni, więc żyję w ciągłym niepokoju. Proszę o pomoc. Wiem, że na rodziców nic nie poradzę, ale boję się, czy nie mam depresji i czy mi się jeszcze nie pogorszy (biorąc pod uwagę, że ostatnio kłótni jest coraz więcej).
Metamfetamina (w slangu narkotykowym kryształ, piko), to pochodna amfetaminy o bardzo silnym działaniu pobudzającym. Jednocześnie jest to jeden z najbardziej toksycznych i wyniszczających organizm narkotyków – uszkadza mózg, obciąża serce, prowadzi do występowania psychoz, urojeń, myśli samobójczych, utrudnia gojenie się ran, przyspiesza procesy starzenia się. Uzależnienie od metamfetaminy jest trudne do wyleczenia i niemal zawsze prowadzi do trwałych zmian w układzie nerwowym.
Moje pytanie dotyczy dbałości psychologów o zachowanie tajemnicy zawodowej przy sporządzaniu i przechowywaniu notatek z sesji. Czy zapiski te są oznaczone imieniem i nazwiskiem pacjenta, czy może istnieją praktyki anonimizowania tych informacji na wypadek, gdyby miały one trafić w niepowołane ręce? Jak psychologowie radzą sobie z ochroną tych dokumentów.
Dlaczego tłumimy emocje - potrafimy się gotować w środku, ale nie dajemy tego po sobie poznać? Umiejętność trzymania swoich zachowań na wodzy to objaw dojrzałości, ale wywołuje też skutki uboczne.
Mam 22 lata, od ponad miesiąca przyjmuję leki antydepresyjne, gdyż zdiagnozowano u mnie nerwicę lękową. Do tej pory byłam osobą bardzo uzdolnioną muzycznie - teraz jakoś nagle "straciłam" głos i ciężko zapamiętuję dźwięki. Czy przyjmowanie takich leków może mieć na to wpływ i jak temu zaradzić?
Jestem w młodym wieku, idę na studia w tym roku, jednak może okazać się, że jestem w ciąży, ta myśl powoduje, że zaczynam myśleć o samobójstwie, nie ma dla mnie nic gorszego niż dziecko w takim wieku, moi rodzice też nie wyobrażają sobie tego. Uważam, że śmierć jest jedynym rozwiązaniem tego problemu.
Jestem uczennicą czwartej klasy technikum, mam 19 lat, a mój problem polega na tym, że moja mama traktuje mnie jak własność. Nie mam własnego zdania, najważniejsze jest jej i co ona powie, to tak ma być. Od 1,5 roku mam chłopaka, na którym mi bardzo zależy, kocham go i planujemy być już zawsze razem. Ale moja mama dała mi odczuć, że go nie lubi. Ciągle mi powtarza, że on mnie zostawi, wyzywa go, sugeruje, że zmieniłam się przez niego. Ja tak nie uważam, po prostu chcę mu więcej czasu poświecić i jak najwięcej z nim być i przez to też spędzam mniej czasu z mamą No ale to jest też kolej rzeczy, że dzieci dorastają i chcą żyć własnym życiem. Niestety ja nie mogę powiedzieć, że żyję własnym życiem, ponieważ ciągle jest między mną a chłopakiem moja mama, która na każdym kroku robi mi przykrości. O wszystko się wypytuje: co robiłam, gdzie byłam, z kim byłam, o której wróciłam. Jak nie miałam wcześniej chłopaka, nie interesowało ją to wcale. Kiedy jestem z chłopakiem i nie odbiorę telefonu, bo mam wyłączony dźwięk, robi awanturę, że nie odbieram od niej telefonu, że nie po to mi kupiła telefon, żebym nie odbierała. Po tym wszystkim obraża się i nie odzywa. Kiedy mój chłopak chce przyjechać do mnie, jest milion powodów, aby nie przyjechał, więc jeżeli on nie może do mnie przyjechać, to chce mnie zabrać do siebie, ale wtedy też jest milom powodów, żebym nie jechała do niego. Są wakacje, nie widzimy się teraz za bardzo, bo mieszkamy od siebie 30 km dalej, więc pojechałam do niego na tydzień. Codziennie wieczorem musiałam do niej dzwonić, żeby z nią rozmawiać i powiedzieć, co robiłam cały dzień. Kiedy pojechałam do niego, ciągle słyszałam, ile to w domu jest do robienia, jaka ona po pracy jest zmęczona, mówiła to tylko po to, żebym wróciła do domu. A tak naprawdę jestem potrzebna jej tylko po to, aby zrobić obiad, pozmywać i tyle, a tak cały dzień nie mam co robić. Pyta mnie naprawdę o nieistotne rzeczy, które nie dotyczą mnie, tylko o rodzinę mojego chłopaka, a jak zapytała z kim śpi mój chłopak, powiedziałam, że ze mną, to rozłączyła się i obraziła. Powiedziała, że jak ukończę szkołę to w wieku 20 lat nie pozwoli mi wyjść za mąż. Nie raz przy moim rodzeństwie wyśmiewała się z mojego chłopaka, bo to rolnik, rodzeństwo starsze zwracało jej uwagę, że to moja sprawa, nie jej, z kim jestem i żeby się nie wtrącała. Nie raz i ze mnie się wyśmiewała z tatą, że mam takiego chłopaka, ale kiedy chciała coś od niego, to udawała miłą, żeby on to zrobił. Nie mogę jej się przeciwstawić, bo będzie zła albo ja się rozpłaczę, boję się cokolwiek odezwać, nie mam tej pewności siebie, co też przekłada się na moje zachowanie w szkole, jestem nieśmiała, boję się odezwać, bo nie wiem, jak rówieśnicy na to zareagują, nie wiem, co mam robić, czuję się bezsilna na zachowanie mojej matki. Kiedy mi sprawia przykrość, zamykam się w sobie, płaczę, myślę o tym, żeby odebrać sobie życie, bo czuję, że jestem jej potrzebna tylko do sprzątania i gotowania. Zastanawiam się, czy to ze mną jest wszystko w porządku, czy może to moja wina albo mama jest za bardzo toksyczna. Nie umiem odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Jestem rozwódką i matką 15-letniej córki. Czytając wszystkie artykuły na forum o nastolatkach wcześnie rozpoczynających życie seksualne, nie mogę sobie tego wyobrazić. Dlaczego? Już od 3 miesięcy zauważam dziwne zachowania córki. Mimo tego iż idzie w tym roku do 3 klasy gimnazjum i jest bardzo dobrą uczennicą, zaczęła zachowywać się bardzo dziecinnie. Zawsze gdy wraca ze szkoły, mówi trochę innym głosem niż normalnie, wyższym i bardziej dziewczęcym niż jej normalny głos. Zaczęła spać z pluszakami, co mnie zdziwiło, ponieważ nie robiła tego od 10. roku życia, twierdząc, że jest na to za duża. Od rozwodu stroni od dotyku kogokolwiek innego oprócz mnie, szczególnie chłopców, nawet tych z rodziny. Zawsze także stroni od tematu seksu, zostałam wychowana w rodzinie, gdzie ten temat nie był tabu i mogłam o tym swobodnie porozmawiać z mamą, a moja córka zawsze potrafi się od tego jakoś wymigać. Może to wydawałoby się komuś śmieszne, ale martwi mnie nawet to, że wychodzi z pokoju lub przełącza kanał, gdy w telewizji (np. w jakimś serialu) jest scena z całowaniem. Niedawno znalazłam także w jej pokoju kolorowankę, większość stron była pokolorowana, ale odłożyłam przedmiot na miejsce, nie wiedząc dokładnie jak zareagować. Bardzo łatwo płacze i łatwo sprawić, aby się rozpłakała. Chciałabym także wspomnieć o tym, że rozwodziłam się z mężem, gdy córka miała 8-9 lat i był to dla niej naprawdę duży stres. Mąż miał kłopoty z alkoholem, a wcześniej pogrążony w pracy nie poświęcał jej dużo uwagi, nawet jeżeli by chciał. Czy powinnam porozmawiać z córką i pójść z nią do psychologa?
"Osobisty przewodnik po depresji" to literacki opis osobistych doświadczeń dotyczących depresji. Tomasz Jastrun krok po kroku śledzi i opisuje depresję niczym bestię, która potrafi przybrać różne postacie. "Dzielę się tu swoim doświadczeniem z wami, którzy cierpicie na depresję. Gdziekolwiek jesteście, na dnie czy w kręgach mniej dolegliwych, przypominam – to nie jest tylko wasz dramat. Przekazuję własne doświadczenia, ale też sięgam do przeżyć innych. Chcę opisać depresję z różnych stron, a ma ona niezliczoną ilość twarzy, postaci, form i stadiów, od łagodnych, poprzez poważne, do skrajnie dramatycznych. Nie ma jednej depresji, jest ich tak wiele, jak liczni są cierpiący, ale w swojej wielości ma dużo cech wspólnych" - pisze autor we wstępie do książki. Poradnikzdrowie.pl objął patronat medialny nad publikacją.  
Wspólny urlop jest okazją do odświeżenia i umocnienia relacji między partnerami. Ale czasem lepiej jest od siebie odpocząć, dać sobie chwilę wytchnienia. W zależności od stażu waszego związku warto wybrać inne rozwiązanie. Sprawdź, co radzi psycholog!
Mój 24-letni brat zażywał narkotyki (było to 3 lata temu). Po tym wszystkim ma depresję, choć minęły 2 lata i już nic nie bierze. Czasami chodzi do pracy, tak jak każdy inny człowiek, a czasami po prostu do niej nie przychodzi i zamyka się w sobie. Nie wiem do końca, czy to depresja i czy jego zachowanie jest spowodowane zażywaniem narkotyków w przeszłości. Niestety, gdy chodzi do pracy, nie jest jak każdy inny człowiek. Mój brat po zebraniach chrześcijańskich Świadków Jehowy (nasi rodzice są nieczynnymi Świadkami) po prostu narzuca nam swoje zasady (ja nie byłam Świadkiem). Drze nasze kartki urodzinowe, które przychodzą od znajomych, niszczy ozdoby na choinkę i zabrania nam (mi i mojemu drugiemu bratu) obchodzić Wielkanoc (jestem katoliczką). Należy też wspomnieć, że mój brat leczył się 2 razy w szpitalu psychiatrycznym. Nie chce brać tabletek, a ostatnio zachowuje się, jakby znowu brał narkotyki. Gdy byłam młodsza, prawie sama bym popadła w depresję przez niego, nie chcę, żeby to się powtórzyło. Co mam robić?
Mój syn ma 3,5 roku. Poród był bez komplikacji. W wieku 9 miesięcy zaczął chodzić, do roku mówił pojedyncze słowa: mama, tata, auto itp. W wieku 16 miesięcy został zaszczepiony szczepionką 5 w 1 Pentaxim, dostał odczynu poszczepiennego trafił do szpitala z drgawkami i było chwilowe niedotlenienie mózgu, była 2 razy robiona tomografia, która nic nie wykazała, lekarze dziwili się nawet, że aż tak dobrze z tego wyszedł. Niestety po tym wszystkim synek na pół roku zamilkł, bardzo mało mówił. Potem było coraz lepiej, jednak do tej pory mamy problem z mówieniem, było nawet podejrzenie autyzmu przez jednego logopedę, ale drugi wykluczył, synek jest wesoły radosny, lubi bawić się z dziećmi, przytulać, układa puzzle, klocki, jest troszkę bardziej dynamiczny od swoich rówieśników i dlatego ciężko mi się z nim w domu pracuje, bo nie potrafi skupić uwagi. Logopeda szuka przyczyny trudności w skupieniu uwagi, bo nie może z nim pracować. Twierdzi, że on nie rozumie, jak do niego mówi. Synek wykonuje moje polecenia, ale na pytania nie zawsze odpowie lub też często powtarza pytanie zamiast na nie odpowiedzieć, lub jakiś zwrot. Zauważyłam, że jest na etapie mówienia, jaki ma obecnie moja 2-letnia siostrzenica, która dopiero uczy się mówić i właśnie powtarza tak jak on. Lecz podobno w tym wieku już tego nie powinno być. Czy to może być alalia? Czekamy na wizytę u psychologa, potem neurologa, zlecono nam EEG (choć padaczkę wcześniej wykluczono - drgawki były po odczynie poszczepiennym).
Mam 17 lat. Wydaje mi się, że zachowuję się jak dwie różne osoby. Będąc w szkole mam mnóstwo energii, dużo się uśmiecham, cały czas z kimś rozmawiam, jestem po prostu szczęśliwa. Gdy wracam do domu, najczęściej zamykam się w swoim pokoju i nie mam ochoty na nic. Jestem zmęczona (śpię zawsze co najmniej 8 godzin, więc to chyba nie wina zbyt małej ilości snu), łatwo się denerwuję. Nie wychodzę na dwór, bo uważam, że nie ma tam niczego ciekawego (mieszkamy na wsi, a niestety nie jestem fanką spacerów, lasów i spokoju). Rodzice próbują mnie wyciągnąć na różne wycieczki, ale ja wiecznie jestem niezadowolona. Bardzo chciałabym to zmienić, ale nie potrafię. Często płaczę, czuję się samotna, mam wrażenie, że tracę najlepsze lata swojego życia siedząc w domu i narzekając, ale nie wiem, jak to zmienić. Czy to normalne? Co mogę dla siebie zrobić? Trwa to od ok. roku.
Mam 28 lat, od 12 lat jestem z jednym mężczyzną, po drodze wydarzyło się mnóstwo dobrych i tych złych rzeczy. Obecnie od dwóch lat mieszkamy razem. Mieszkanie kupili moi rodzice, a my ze swoich środków je remontowaliśmy. Na początku było normalnie, on się starał, ale czar prysł. W zeszłym roku doszło do konfliktu, na skutek którego narzeczony wyprowadził się ode mnie. Zaczęło się od błahych spraw, pranie, sprzątanie, bałagan, jeżdżenie bez celu, no i pieniądze, twierdził, że wydał już tyle, że nie obchodzi go, czy ja coś jeszcze kupię, czy nie. Ale nie zamierzał się do niczego dokładać i ciągle marudził, że nie ma na nic i zamroził pieniądze w coś, co nigdy nie będzie jego. Ja starałam się zawsze mówić, że tak nie jest. Jednak do czasu, kiedy nie zaczęli się w to wtrącać rodzice. Widzieli całą sytuacje, że nie za bardzo mi pomaga, marudzi, nie dokłada się i o wszystko ma pretensje. Niestety doszło do tego, że oni też wybuchli. Mój narzeczony usłyszał od nich mnóstwo obelg, wyzwisk, gróźb. Co w konsekwencji doprowadziło do tego, że nikt ze sobą nie rozmawiał! Wtedy miałam pretensje do niego, że wiecznie marudził, nie pomagał mi, do rodziców, że powiedzieli, mu tyle przykrych słów, i do siebie, że w pewnym momencie wybuchłam i kazałam mu się pakować! Sytuacja opanowała się po dwóch miesiącach, wprowadził się, ale co jakiś czas wracamy do tej kłótni. On twierdzi, że czuje się jak intruz, że moi rodzice to najgorsi ludzie, jakich zna, i kieruje w ich stronę mnóstwo obelg. Czasem się przełamie i jedziemy tam na obiad, ale z czasem to wszystko wraca! Wiem, że jemu jest ciężko, i wiem, że rodzice chcieliby jak najlepiej, ale czasem nie są w porządku nawet względem mnie. Nie raz przez nich płakałam, gdy usłyszałam niejeden atak i szantaż w moją stronę! Teraz słucham, jak mój narzeczony w wielkiej nienawiści wypowiada się o moich rodzicach, ma do nich pretensje i wypomina mi, że to on w tych ciężkich chwilach mi pomagał. Wróciły stare, problemy, kłótnie, z tym że on nigdy nie widzi swojej winy. Gdy proszę go, żeby nie krzyczał, odpowiada mi wulgarnie. Ja zazwyczaj nie wytrzymuję tego i płaczę. Wyzywam go. A on mi odpowiada, że jestem taka sama jak moi rodzice! Że mam iść do psychologa i śmieje się pod nosem, ale ja już nie wytrzymuję. Strasznie mi przykro, że tak się do niego odnoszę, płaczę przez to nie raz, że jak mogłam mu tak powiedzieć i na tym się kończy. Bo jak próbujemy już po kłótni porozmawiać normalnie, to on mówi, że nie widzi swojej winy i że ja jestem jakaś emocjonalna i on sobie tego nie życzy. Robi mi na złość i na portalach zaprasza, jakieś dziewczyny, które mają po 18 lat, z którymi nawet nie rozmawiał. Czasem myślę, że może on czegoś szuka (bo w przeszłości zrobił mi takie dwa numery) i teraz boję się, że znów szuka u tych małolat jakiegoś kontaktu, czy spotkania! Jak każę mu się z tego wytłumaczyć, to się śmieje i mówi, że nie będzie robić tego, co ja chcę. Za to wymaga ode mnie, żebym ja odnosiła się do niego z szacunkiem. Przykro mi, bo rodzice nie raz mnie zawiedli, nie raz były jakieś awantury i zostałam poniżona przez ojca. Przeżywałam kiedyś każdą kłótnię w domu i nie chcę takiego domu dla "rodziny którą mam stworzyć ze swoim chłopakiem''. W przyszłym roku ślub, ja po raz kolejny mam wątpliwości, boję się, kłótni, krzyku, niezrozumienia, boję się, że odejdzie do kogoś innego, jego pretensji i że znów wybuchnę i powiem o dwa słowa za dużo. Co ja mam zrobić, mam odwołać ślub, próbować rozmawiać z narzeczonym, który winę widzi tylko po mojej stronie? Próbuję z nim rozmawiać, proponowałam nawet jakąś poradnię, ale mnie wyśmiał i powiedział, że leczyć to ja się mogę. Wstyd mi o tym rozmawiać w cztery oczy. Nie wiem, co mam zrobić.
Pisałam do Pana jakiś czas temat o zachowaniach mojego 3,5-rocznego syna. To krótka Pana odpowiedz: "Przy autyzmie dzieci mają widoczny problem z nawiązywaniem kontaktu, mową, spostrzeganiem przedmiotów - np. zabawek - całościowo, koncentrując się na ich elementach, mają przeróżne stereotypie w zachowaniach i wydawanych dźwiękach i wiele innych problemów - więc już na pierwszy rzut oka obraz Pani synka nie pasuje do tych ram. O ADHD trudno mówić, nie widząc dziecka. Nie wiem, gdzie Pani mieszka - proszę odnaleźć najbliższą poradnię psychologiczno-pedagogiczną i umówić się na konsultację". Jak Pan polecił, poszliśmy do poradni, Pani na pierwszej wizycie stwierdziła, że są to zwykłe opóźnienia mowy i trzeba nad tym pracować, problem był już na 2 wizycie, kiedy dziecko już miało około godziny spędzić z terapeutą. Niestety syn ma problem ze skupieniem się nad czymś na dłuższy czas i stwierdzono, że jednak jest tu jakiś problem. Wysłano nas do psychologa, a następnie do neurologa, czekamy właśnie na wizytę. Syn ma problem ze skoncentrowaniem się na pewnych rzeczach na dłużej i jest to nasz podstawowy problem, dlatego ciężko też mi się z nim pracuje w domu, ale już po pierwszej wizycie w poradni po ćwiczeniach uważam, że jego mowa lekko się poprawiła (ćwiczyłam z nim w domu to, co zalecono). Układamy układanki, co synek bardzo lubi, obawiam się, że będą kierować nas w stronę autyzmu, opisywałam Panu cechy dziecka i Pan to (oczywiście tylko z opisu) sam wykluczył. Dodam jeszcze, że ojciec dziecka jest osobą bardzo zamkniętą w sobie, mało mówiącą, w rodzinie był problem z mówieniem, mąż ma również wadę wymowy, czy może być jakieś podłoże genetycznego tego, co się dzieje? Dziecko jest radosne żywiołowe, kontaktowe, boję się, aby złą diagnozą go nie skrzywdzić, słyszałam o wielu takich przypadkach.
We współczesnym świecie kobiety często przejmują role stereotypowo przypisywane mężczyznom. Tak jest nie tylko w biznesie czy polityce, ale również w relacjach partnerskich. Czy to jednak kobietom się opłaca? Czy kobieta silna i dominująca jak samiec alfa jest szczęśliwa?
Miesiąc temu rozpoczęłam pracę w sezonie, to moja pierwsza praca. Pracuję co drugi dzień, praca nie jest wyczerpująca, warunki pracy są dobre. Jednak po czasie dotarło do mnie, że moja decyzja o pracy była nieprzemyślana. Przyjechałam z przyjaciółką. Ona bardzo chciała pracować i przez kawał czasu ja też byłam pewna, że tego właśnie chcę. Jednak kiedy przemyślałam wszystko, zrozumiałam, że nie czuję się tu szczęśliwa. Mam wrażenie, że będąc tutaj marnuję czas, zamiast gonić za tym, czego naprawdę chcę. Bardzo interesuję się teatrem. Jestem nim zafascynowana. Tak się składa, że niedaleko mojej rodzinnej miejscowości jest teatr, do którego jeździłam dość często. Poznałam tam mnóstwo ciekawych ludzi, w tym jednego chłopaka, na którym już dość długo mi bardzo zależy, jednak nie miałam odwagi podejść i zgadać. Chciałabym spędzić tam więcej czasu, przełamać się i bliżej poznać tych ludzi. Zaczepić się tam jakoś. Nie chcę jednak zawieść przyjaciółki i wyjść na mięczaka. Wiem, że nawet jeśli powiem jej, jak się czuję, to miałaby do mnie żal, gdybym zrezygnowała. Jednak perspektywa bycia w tym miejscu do września mnie przeraża. Do tej pory nie miałam odwagi robić tego, co chcę. Zawsze się zbierałam, ale nigdy nie wychodziło, jak chciałam. Sądzę, że to dlatego, że przyjaciółki nie dzielą moich zainteresowań, a perspektywa robienia czegoś samej mnie trochę przerażała. W październiku wyjeżdżam na studia do zupełnie innego regionu. Mam takie uczucie, że jak nie zacznę gonić za tym, co chcę, teraz, to potem nie będę miała okazji. Cały czas o tym myślę. Nie wiem, co mam robić. Chciałabym w końcu zrobić coś dla siebie i dla własnego szczęścia, ale wiem, że zawiodę tym samym inne osoby.