"To jeszcze nie temat dla psychiatry, ale mamy problem narodowy". Ta moda rujnuje zdrowie i kieszenie

2024-02-19 13:54

Polacy łykają je garściami. Nie czytają ulotek. Kupują gdzie popadnie. Wiele z nich zawiera substancje wątpliwej jakości czy nieprzebadane. Ceny są zawyżane, bo nie sprawdzamy składu i za to samo płacimy kilka razy więcej, skuszeni nową nazwą. Popularne "cudowne leki" - zgodnie z prawem - nawet NIE MOGĄ LECZYĆ. Nie daj sobie robić wody z mózgu.

To jeszcze nie temat dla psychiatry, ale mamy problem narodowy. Ta moda rujnuje zdrowie i kieszenie
Autor: Getty Images/archiwum prywatne "To jeszcze nie temat dla psychiatry, ale mamy problem narodowy". Ta moda rujnuje zdrowie i kieszenie

Ten rynek wart jest już w Polsce 7,7 mld złotych i nadal się rozwija, chociaż w opinii ekspertów to jedno z większych współczesnych oszustw handlu i reklamy. Nabieramy się niemal wszyscy, wierząc, że robimy to dla zdrowia. Nasi eksperci (farmaceutka, psycholog i psychiatra) wyjaśniają, kiedy powinna ci się zapalić lampka alarmowa, że zdecydowanie przesadzasz z suplementami.

Czy warto stosować suplementy diety

Suplementy - kupujemy na potęgę

Jak wynika z ostatnich badań ankietowanych PMR i raportu "Rynek suplementów diety w Polsce 2022" , 77 proc. dorosłych Polaków w ciągu roku kupuje przynajmniej raz suplement diety.

Oznacza to blisko 3,5-krotny wzrost w porównaniu do 2019 r. Tłumaczymy się głównie wzrostem świadomości zdrowotnej i dbałością o zdrowie. Najwyraźniej nie dociera do nas fakt, że suplementy to nie leki.

Warto sobie przypomnieć, że oficjalna definicja suplementów diety została sformułowana w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia, zwanej prawem żywnościowym.

Według niej suplementy diety to tylko jedna z grup żywności - produkty, które zawierają skoncentrowane ilości witamin lub składników mineralnych lub innych substancji i co najwyżej wykazują efekt odżywczy lub inny fizjologiczny.

Właściwości zapobiegania lub leczenia chorób mają wyłącznie leki. To zostało zdefiniowane w ustawie Prawo farmaceutyczne.

Polakom najwyraźniej wszystko jedno. Nie zmienił tego nawet wstrząsający raport Najwyższej Izby Kontroli, z którego wynika, że w Polsce można bezkarnie handlować suplementami, które mogą być szkodliwe dla zdrowia, bo kontrola nad nimi jest praktycznie żadna.

Nie ma większego znaczenia, czy coś jest w Polsce sprzedawane legalnie, czy nie. Wciąż nie masz pewności, co stosujesz. Sprzedaż zgodnie z prawem można rozpocząć z chwilą powiadomienia Głównego Inspektoratu Sanitarnego o wprowadzeniu lub zamiarze wprowadzenia na rynek nowego suplementu diety. Tylko tyle. Realnie klienci nabywają kota w worku.

Substancje trujące, wątpliwej jakości czy po prostu nieprzebadane - od lat są dostępne na rynku i żadna siła ich szybko nie wyeliminuje. Niby istnieją narzędzia, by ścigać nieuczciwych sprzedawców, ale nie ma determinacji i zasobów, by je w pełni wykorzystać.

W latach 2017-2020 w GIS złożono blisko 63 tys. powiadomień o wprowadzeniu lub zamiarze wprowadzenia do obrotu nowego suplementu diety. Jakiejkolwiek analizie poddano zaledwie co 10. produkt. Najdłuższe analizy trwały od dwóch do niemal 14 lat. Do dnia zakończenia kontroli NIK w maju 2021 r. wyniki badań wciąż nie były znane. Poddane weryfikacji produkty, często budzące wątpliwości GIS, przez cały ten czas można było legalnie kupić

Z kolei od trzech miesięcy do ponad trzech lat trwało wyjaśnianie, czy zgłoszony produkt jest bezpieczny. Niektóre postępowania jasno wykazały, że badane suplementy diety nie spełniają norm i nie powinny być sprzedawane jako środki spożywcze (cztery na siedem zbadanych przez NIK).

Duża skala nieprawidłowości dotyczyła także sprzedaży internetowej. Kontrolerzy Izby zidentyfikowali w sieci suplementy diety z niedozwolonymi składnikami, które mogły stanowić zagrożenie dla zdrowia.

I co? Nic! Poprzedni raport z 2016 roku był bliźniaczo podobny do obecnego. Kolejny zapewne będzie zawierał podobne wnioski. My możemy nadal truć się na potęgę, a sprzedawcy zarabiać.

Farmaceutka: Tych, co przeginają z suplementami, coraz trudniej spotkać w aptece

Pandemia znacząco zmieniła nasze zwyczaje konsumenckie. Szczególnie mocno widać to na przykładzie rynku suplementów diety. Ze strachu o własne zdrowie, przy utrudnionym dostępie do tradycyjnych punktów sprzedaży, zaczęliśmy zaopatrywać się online. I weszło nam to w krew.

Szybko, łatwo, bez zbędnych pytań - tak kupuje się "cudowne leki" najłatwiej. Jaka jest skala tego zjawiska? Trudno to precyzyjnie ocenić przy sporym rozproszeniu tego rynku.

Produkty paramedyczne dostępne są online w asortymencie e-drogerii i e-perfumerii, e-sklepów z odżywkami dla sportowców i e-sklepów sportowych, e-aptek, e-sklepów producentów i e-sklepów zielarsko-medycznych, wreszcie e-sklepów z produktami ekologicznymi, ze zdrową żywnością i innych e-sklepów, w tym e-sklepów spożywczych.

Niewątpliwie, jest to silny trend i według analityków będzie się w najbliższym czasie jeszcze prężnie rozwijał.

W praktyce obserwuje to farmaceutka z Niepołomic, Paulina Front:

- Coraz rzadziej widuję w aptece osoby, które niewątpliwie mają problem z suplementami. Wolą zaopatrywać się w internecie, bo tam nikt nie zadaje pytań, nie ostrzega, nie tłumaczy, że dany produkt to słaby wybór lub że dawka jest nieodpowiednia. Wiele osób "wie lepiej" i po prostu nie chce tego słuchać.

Zdaniem farmaceutki, reklamy suplementów robią dużo złego. Wiele osób nie zwraca uwagi na skład, a konkretną nazwę produktu mocniej kojarzy z konkretną dolegliwością. Kupują więc "coś na trawienie", "na pamięć", "na lepsze paznokcie". Tymczasem niejednokrotnie każdy z tych suplementów zawiera bardzo zbliżony skład, dochodzi do kumulacji i przedawkowania.

- Jest też grupa konsumentów, która chce mieć wszystko w wysokich dawkach. Nie przyjmują do wiadomości, że pewne normy są ustalone z jakiegoś powodu. W ich ocenie więcej znaczy lepiej i nieważne co mówią badania naukowe. Tymczasem wiele substancji/surowców wykorzystywanych w suplementach nie jest całkiem dla organizmu obojętna, jeśli je przedawkujemy. I nie jest to wcale efekt, o który nam chodzi - przypomina Paulina Front.

Niestety, w suplementowe szaleństwo wciągane bywają dzieci.

- Są rodzice, którzy szukają wiecznie "czegoś na odporność", antidotum na wszelkie choroby. Tymczasem po krótkim wywiadzie okazuje się, że na profilaktykę to już dużo za późno i wskazana jest konsultacja lekarska. Ta prawda też nie chce czasem dotrzeć - dodaje farmaceutka.

Psycholog: Problem z suplementami? Istotną rolę odgrywają emocje

Jak podkreśla dr Mateusz Grzesiak, psycholog i wykładowca Akademii WSB, nadużywanie suplementów jest traktowane przede wszystkim jako zły nawyk, ale czasem to coś więcej:

- Jak każde dysfunkcyjne i niekontrolowane zachowanie możemy je traktować jako uzależnienie behawioralne. Tak postrzegamy choćby nadużywanie social mediów czy oglądanie telewizora.

W opinii eksperta suplementy stają się problemem wtedy, gdy przestają być konsumowane zgodnie z zaleceniami i przeznaczeniem. W grę wchodzą emocje: przykładowo ktoś chce szybciej i więcej schudnąć , a ta żądza napędza spiralę nadmiernej konsumpcji suplementów. Ktoś inny ma obsesję na punkcie zdrowia i zjada ogromne ilości witamin z przekonaniem, że w ten sposób o nie zadba.

Wg Mateusza Grzesiaka, bezpieczne spożywanie suplementów powinno opierać się na zaleceniach producenta i kontroli zewnętrznego eksperta, np. dietetyka, który zaleci odpowiednie dawkowanie wybranego produktu. Istotne jest korzystanie z jakościowych marek, bo te zapewniają większe bezpieczeństwo.

Masz problem z suplementami? Zacznij od autodiagnozy, radzi nasz ekspert. Zapytaj siebie, dlaczego tyle tego spożywasz, co tak naprawdę tobą kieruje.

- Spróbuj zarządzić emocjami i przekonaniami, które napędzają takie zachowanie. Jeśli samodzielnie nie dajesz rady, skorzystaj z pomocy terapeuty - radzi dr Grzesiak.

Psychiatra: To jedno z większych oszustów współczesnego przemysłu farmaceutycznego i reklamowego

Czy mamy do czynienia z ogólnonarodowym kryzysem zdrowia psychicznego, paradoksalnie poczynionym w imię zdrowia powszechnego? Znany psychiatra dr Maciej Klimarczyk studzi emocje:

- Temat jest oczywiście bardzo na czasie, bo mnóstwo ludzi, o ile nie większość, bierze suplementy diety bez potrzeby. Nie jest to jednak jeszcze temat dla psychiatry. Psychiatria zajmuje się leczeniem zaburzeń psychicznych. Nie możemy przesadzać i twierdzić, że jeśli ludzie ulegają jakimś trendom, modom, reklamom itp., to mają zaburzenia psychiczne.

Dr Klimarczyk przyznaje, że wśród nadużywających suplementy znajdą się i tacy, którzy spełniają już kryteria diagnostyczne zaburzenia zwanego hipochondrią. Nie musi to jednak wcale dotyczyć suplementów diety: częściej osoby te spędzają mnóstwo czasu na googlowaniu objawów chorobowych, odwiedzaniu lekarzy, nadużywania badań diagnostycznych, itp.

- Suplementy diety w większości przypadków są po prostu niepotrzebne, z wyjątkiem witaminy D w okresie zimowym. W naszej szerokości geograficznej znaczne niedobory tej witaminy są powszechne, więc można ją suplementować w ciemno, nomen omen - przypomina psychiatra.

Co z innymi, "cudownymi" składnikami?

- Jeśli pacjent przyznaje, że bierze duże ilości suplementów, staram się wytłumaczyć , że to też jest chemia, zatem lepiej zamienić suplement diety na naturalną dietę. Po co brać stale witaminę C, jeśli można jeść owoce, warzywa, kapustę kiszoną, itp? Reklama suplementów jest jednak tak natarczywa, że ludzie chętniej wierzą filmikom, niż lekarzom w tej kwestii - przyznaje dr Maciej Klimarczyk.

- Uważam, że suplementy diety to jedno z większych oszustów współczesnego przemysłu farmaceutycznego i reklamowego - oferuje składniki, które w większości przypadków nie mają żadnej udowodnionej naukowo skuteczności. Dają jednak coś, co ludzie bardzo lubią - poczucie, że ich zachowanie jest prozdrowotne. Niestety, poczucie to jest błędne. Wciąż jednak nie nazywałbym tego chorobą, oczywiście, z pewnymi wyjątkami - podsumowuje ekspert.

9 lampek alarmowych, wskazujących, że posuwasz się za daleko z suplementami

Nie potrzebujesz niczego poza witaminą D we właściwej dawce (ją też można przedawkować, a objawy są nieprzyjemne) i ewentualnie składnikami, które w stanach szczególnych niedoborów zaleci lekarz. Jak każdy masz jednak prawo wierzyć w "eliksiry", wspomagacze, "cudowne składniki".

Kiedy to już staje się niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia? Potraktuj poważnie te znaki.

  1. Nie przyznajesz się lekarzowi do stosowania suplementów podczas rutynowej wizyty.
  2. Wciskasz suplementy dzieciom i innym członkom rodziny.
  3. Przekraczasz zalecane dawki rekomendowane przez producenta.
  4. Przekraczasz czas stosowania zalecany w ulotce.
  5. Wolisz zakupy w sieci, nie przejmując się źródłem produktu i wiarygodnością sprzedawcy.
  6. Przyjmujesz więcej niż jeden preparat i nie porównujesz ich składów.
  7. Stosujesz leki przepisane przez lekarza, na przykład z powodu chorób przewlekłych, ale bez jego wiedzy także suplementy, lekceważąc ewentualne interakcje.
  8. Masz objawy wskazujące na przedawkowanie (np. zażółcenie skóry od nadmiaru witaminy A), ale to lekceważysz i nie konsultujesz z lekarzem.
  9. Zamieniasz leki od lekarza na suplementy.

Czytaj także: Na czarnej liście witaminy i żelazo. Te suplementy mogą być rakotwórcze