Porady eksperta

Jestem kobietą w średnim wieku. Od kilkunastu lat problem ciągle się powtarza. Poznaję osoby różnej płci, jest fajnie, spędzamy dużo czasu razem, nabieram do nich zaufania, ciesząc się, że jest ten ktoś obok. Pomagam, w czym i jak mogę (np.opieka nad dziećmi, poręczenie pożyczki itp.). Na urodziny, imieniny, święta prezenty, wspólne wypady do knajpek. Jednak po pewnym czasie wszystko się urywa. Już nie potrzebują mnie? Czy we mnie tkwi błąd? Ja się nie zmieniam. Jestem i zawsze byłam szczera do bólu i prawdomówna. Lubię sumienność, uczciwość, porządek. Stronię od alkoholu i używek - potrafię bawić się bez tego! Co ze mną jest nie tak?
Mam 23 lata i od pewnego czasu zauważyłam swoje dziwne zachowanie. Nie potrafię określić, od kiedy to trwa, czy coś miało na to wpływ, ale trochę mnie to martwi. Zaczynam się izolować od ludzi, nie chcę się z nikim spotykać, ludzie mnie denerwują. Z osoby o miłym usposobieniu stałam się zamknięta w sobie, niemiła, wręcz aspołeczna. Nie odczuwam empatii. Obojętny mi jest los innych, nikim się nie przejmuję. Mieszkam sama, wyprowadziłam się 2,5 roku temu z domu rodzinnego i jakiś czas temu jeszcze tam jeździłam. Teraz zwyczajnie nie chcę. Nie chce mi się rozmawiać z rodzicami, dawnymi znajomymi. Z nowymi zresztą też nie. Jak jestem w domu, mogłabym siedzieć w miejscu, wpatrywać się w jeden punkt. Nie chce mi się nic robić. Nie mam do niczego motywacji, wszystko mnie drażni. Jestem otępiała, apatyczna. Wyłączam się, nie myślę o niczym konkretnym. Zacinam się, chcę coś powiedzieć, ale za chwilę tracę wątek. Czasem nie umiem skleić normalnego zdania. Nie chce mi się rozmawiać i nie chce mi się nikogo słuchać. Drażni mnie, kiedy ktoś do mnie mówi. Nie wzruszam się tak jak kiedyś, dobre wydarzenia mnie nie cieszą, a złe nie smucą, nie umiem współczuć, zainteresować się kimś. Najchętniej zamknęłabym się w swoim pokoju i tępo patrzyła w sufit i tak trwała w tym, jak to nazywam, "bezsensie", męczą mnie paraliże senne. W półśnie wydaje mi się, że ktoś jest w pokoju i panicznie się go boję. Ale ostatnio przełożyło się to na codzienne życie. Mam wrażenie, że ktoś chce mi zrobić jakąś krzywdę, że ten ktoś ze snu, którego się tak panicznie boję, istnieje i chce mi zrobić coś złego. Proszę o pomoc. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale wiem, że to nic dobrego.
Jestem uzależniona od leku Zolpidem na bezsenność. Biorę go już 9 lat, 2 tabletki dziennie. W jaki sposób mogę go odstawić sama?
Mam 14 lat, 155 cm wzrostu i 50 kilogramów wagi. Mógłbym w tym wieku stosować jakąś dietę lub ćwiczenia? Głównie chodzi mi o zwiększenie mojej siły, również mięśni brzucha. Aktualnie robię tylko brzuszki, podciąganie, pompki. Mam też hantle 2 kg. Jakie mógłbym robić z nimi ćwiczenia? Chciałbym w przyszłości wyrzeźbić brzuch na six pack.
Mam 18 lat i od ok. 9 miesięcy jestem weganką. Pragnę zrzucić parę kilo dzięki zbilansowaniu mojej wegańskiej diety i dodaniu do niej ćwiczeń fizycznych - min. 3 razy w tygodniu godzinny trening. Co powinnam jeść po treningu? Czy powinnam spożywać po nim węglowodany, jeżeli chcę zrzucić wagę? Czy są jakieś produkty, które muszę ograniczyć, lub takie, na których muszę skupić swoją uwagę?
Mam 21 lat i mam dość, przynajmniej tak mi się wydaje, nietypowy problem. Otóż od zawsze wmawiano mi, że muszę się uczyć, by coś osiągnąć. Skończyłam technikum jako najlepszy, najwszechstronniejszy absolwent i poszłam na studia zaoczne i do pracy. Od tego czasu ciągle męczy mnie poczucie winy, że... się nie uczę. Kupuję mnóstwo książek (głównie językowych), często uczę się, a jak zaczynam, to siedzę w książkach godzinami. Może ciężko w to uwierzyć, ale to zatruwa mi życie. Kiedy zrobię sobie dzień wolny i spotykam się z przyjaciółmi, mam ogromne poczucie winy, że nic nie zrobiłam w kierunku powiększania swojej wiedzy. Czasem męczy mnie to do tego stopnia, że to mi się śni. Moje biurko już się ugina pod książkami, a ja jestem coraz bardziej załamana, widząc, że nie dam rady w szybkim czasie się tego wszystkiego nauczyć. Męczy mnie to tym bardziej, że mam kiepską pracę i mam myśli, że jestem zbyt beznadziejna, że zbyt mało umiem, żeby coś osiągnąć w życiu. Kiedy ktoś na studiach wie więcej i nie jestem najlepsza, wpadam w psychiczny dołek na co najmniej kilka dni i się tym zadręczam. Rozpamiętuję wszystkie złe odpowiedzi, których udzieliłam na jakieś pytania. Jak komuś czegoś nie umiem wytłumaczyć tak samo. Co mam z tym zrobić?
Jakiś czas temu miałam robioną cytologię, bo mam problem z miesiączką, która trwa 7-9 dni, jest bardzo obfita, ze skrzepami i towarzyszą mi straszne bóle brzucha, przez co zażywam bardzo dużo tabletek przeciwbólowych oraz zwalniam się z pracy. Najbardziej zastanawia mnie to, że w czasie okresu zatrzymuje mi się krew, tak jakby w podbrzuszu. Zaczyna się wtedy najgorszy ból. Dopiero jak jestem w toalecie i bardzo mocno napnę brzuch, krew się wydostaje i zaczynam czuć ulgę. Z sutków po naciśnięciu wydostaje się biało-przezroczysty, czasami zielony płyn.
Syn od roku choruje na zatoki, z trudem skończył 3 klasę technikum. Ogólnie jest bardzo dobrym uczniem i nie sprawiał żadnych problemów wychowawczych. Tylko z tego powodu nauczyciele poszli mu na rękę i pozaliczali mu przedmioty. Jest świadomy tego, że z jego ust wydobywa się nieprzyjemny zapach i z tego powodu całe jego otoczenie eliminuje go, wyśmiewa się i żartuje. Zamknął się w sobie, odciął się od nas, nie rozmawia z nami i nie ma żadnych kolegów. Odmówił pójścia do szkoły. Prawie wcale nie wychodzi z domu, z pokoju. Czy to hipochondria, fobia czy głęboka depresja? Nie wiemy, co robić.
Mam 18 lat i już od dłuższego czasu nie umiem spędzać czasu z innymi ludźmi, nie przeszkadza mi to. Lubię spędzać czas sama, oglądając film, czy czytając książkę. Nienawidzę wręcz imprez, a strojenie się jest dla mnie dziwne. Nigdy nie planowałam założenia rodziny, nigdy nie chciałam mieć dzieci, nigdy nie chciałam się wyprowadzać z domu rodzinnego. Obserwując jednak, co "wyprawiają" moi rówieśnicy, zaczęłam się zastanawiać, czy może nie mam jakiejś aspołecznej choroby. Umiem rozmawiać z ludźmi, ale nigdy tego nie robię, jeśli nie mam nic do powiedzenia, albo mnie to nie interesuje. W większych grupach ludzi zazwyczaj ''chronią" mnie słuchawki, bo wprawia mnie to w dyskomfort. Czy coś jest ze mną nie tak? Czy po prostu takim już jestem człowiekiem i takie życie sobie wybrałam?
Od jakiegoś czasu borykam się z pewnym dość męczącym problemem, odkąd przeprowadziłem się na starówkę pewnego miasta, ciężko mi normalnie funkcjonować, szczególnie wieczorami, chodzi o hałas, jakikolwiek najdrobniejszy. W ciągu dnia może, gdzieś w oddali, grać muzyka, mogą chodzić ludzie po mieście, ale gdy zbliża się wieczór, muszę mieć całkowitą ciszę. Jeśli o 21 słyszę rozmowy, odgłos telewizora albo gorzej muzykę w oddali, nie potrafię funkcjonować, zamykam okna, a i tak co chwilę chodzę i je otwieram, nasłuchując, czy jeszcze ktoś rozmawia, gra, słucha muzyki. Staję się zaraz nerwowy, nie potrafię się na niczym skupić, obsesyjne myśląc o ludziach, którzy ten dźwięk powodują. W nocy przez to muszę ciągle używać stoperów do snu. Co dziwne szczekanie psa, bieganie kota, festiwale, rzeczy, na które nie mam wpływu, nie denerwują mnie. Mogę prosić o diagnozę lub nakierowanie, co mi jest? Jest jeszcze druga sprawa, nerwowość, a raczej niekontrolowane wybuchy, mogą mi się zdarzyć, sytuacja bardziej stresowa, jest ok, a czasem coś, co nie powinno mnie zdenerwować, i wybucham, nie kontrolując tego, krzyczę na innych, a czasem uderzam tę rzecz, przez którą się zdenerwowałem. Mam w rodzinie osoby chore na nerwicę. Kolejno po wybuchu są często nastroje depresyjne, nic mnie nie cieszy, najchętniej chciałbym odciąć się od ludzi. Mogę prosić o radę również w tej sprawie?
Za kilka miesięcy ukończę 24 lata i nigdy nie miałem dziewczyny. Wcześniej po prostu nie szukałem dziewczyny, ale teraz chciałbym mieć kogoś bliskiego, dziewczynę. Wychodzę z domu, umawiam się, nie mam problemu, żeby zagadywać do dziewczyn, ale mimo to często nachodzą mnie myśli, że dziewczyna nie zaakceptuje tego, że jestem prawiczkiem i uzna mnie za gorszego. Chciałbym to zrobić z dziewczyną, z którą będę w szczęśliwym związku, a nie z pierwszą lepszą, ale przez te myśli tracę pewność siebie i źle się czuję.
Mam 25 lat i w swoim życiu przepracowałam tylko 18 miesięcy. Jestem po szkole średniej. Prac w życiu miałam już 25. Wynika to z tego, że w każdej pracy bardzo mocno się stresuję i wykonuję ją źle. Źle policzę, odłożę, zeskanuję itp. W nocy nie mogę spać, jeść, skorzystać z toalety. Jadąc do pracy mam bezdechy. Leczyłam się już u psychiatry i bioenergoterapeuty. Efektu zero. Mama nie chce już mnie utrzymywać. Myślę o wyjeździe za granicę do Niemiec, ale nie wiem, czy to dobry pomysł. Czy zmiana otoczenia coś pomoże? Dodam jeszcze, że nie mam koleżanek ani chłopaka. Ludzie uważają, że jestem bardzo ograniczoną osobą i brzydką. Co robić?
Od roku mieszkam w Anglii, a od 5 miesięcy jestem w ciąży. Borykam się z problemem prawdopodobnie nerwicy. Nie dobrze mi na widok łazienki, kuchni co rano trwają 2 godziny. Wyjście z domu także objawia się walką z mdłościami. Próbuję myśli zastąpić jakimiś czynnościami, jednak to nie pomaga do końca. Próby jazdy autem wyglądają tak, że zanim dojadę do celu mam nudności, po czym się uspokajam i kiedy wracam, wszystko mija. Często też zaciskam zęby. Przed ciążą objawy takie miałam, ale rzadko. Jestem szczęśliwą mężatką, mam pełne wsparcie męża, mało stresów. Zgłosiłam to lekarzowi, który prowadzi moją ciążę, ale uznał, że wyniki mam dobre i przepisał Cyclizinę. Biorąc jednak te tabletki, chodzę senna, mam przyspieszone bicie serca. Czy to rzeczywiście nerwica? Bardzo bym chciała pójść po poradę do psychologa, ale dopiero co zaczęłam się uczyć angielskiego, więc jest to teraz dla mnie problem.
Od dłuższego czasu meczą mnie dolegliwości wskazujące na depresję. Jakoś to na początku znosiłem, ale jak "doszły" do tego myśli samobójcze, to podjąłem decyzję, by omówić to z psychologiem. I tu pojawił się kłopot, bo moi rodzice są temu przeciwni. Czasami nawet mam wrażenie, że bagatelizują mój problem, choć niejednokrotnie przy nich mi się "pogarszało" i widzieli "to" ewidentnie. Jak ich przekonać do tej wizyty? Czy mogę sam (tzn. bez opieki kogoś dorosłego) skorzystać z konsultacji psychologicznych? Czy funkcjonują placówki publiczne (na NFZ), które przyjmują nieletnich na kasę chorych (m.in. argumentem "przeciw" moich rodziców jest cena za konsultacje).
Jak się odżywiać w przypadku torbieli wątroby? Mam 61 lat, ważę 78 kg, wzrost 160 cm i jestem wegetarianką.
Mam 12 lat, ważę 61,5 kg, mam 161 cm wzrostu i chcę schudnąć. Tak wiem, że moje BMI jest dobre, ale ja się źle czuję ze swoją wagą i ciałem. W ciągu roku szkolnego, gdy wstaję o 6 i idę do szkoły, nie jem nic. Jestem zazwyczaj w szkole do 15 i do tej pory też nic nie jem, ale potem to wszystko "nadrabiam" w domu. Zjem obiad, a za 15 minut zjem np. parówkę, potem drugą i trzecią. Potem jem jeszcze jakąś kanapkę albo dwie. Następnie zjadam coś słodkiego itp. Czasem, jak wyjdę potem jeszcze z koleżankami, to zjem jakieś lody, chipsy, popcorn i wypiję colę. Wracam do domu ok. 21 i jem płatki czekoladowe z mlekiem, a na koniec kanapkę. W wakacje potrafię jeść więcej. Praktycznie w ogóle nie uprawiam sportu. Tylko spaceruję z koleżankami. Wiem, że za dużo jem i za mało się ruszam. Ale chcę to zmienić, tylko nie wiem, jak i od czego zacząć.
Dlaczego przy odchudzaniu zalecane jest picie wody niegazowanej? Czy woda gazowana jakoś temu szkodzi? Pytam, bo piję wodę gazowaną i jakiś czas temu zacząłem się odchudzać, moja waga jest na pograniczu nadwagi i chciałem zrzucić parę kilo.
Mam 40 lat, prawie od dzieciństwa nie mogę poradzić sobie z nadwagą, kiedyś mi to nie przeszkadzało, a teraz to mój duży problem. Do momentu urodzenia pierwszego dziecka ważyłam 60 kg, potem po porodzie 80, teraz około 95 kg. Stosowałam różne diety i nic, spadałam z wagi na moment, a efekt jo-jo był. Źle się czuję, mam dyskopatię kręgosłupa, chore stawy, a każda kolejna dieta stanowi krok do depresji. Co robić? Nie umiem sobie z tym poradzić.
Jakiś czas temu zaczęłam się odchudzać, z wagi 66-67 kg przy wzroście 176 cm. Jestem kobietą. Jadłam niskokaloryczne potrawy i ćwiczyłam 6 razy w tygodniu przez ok. 45 min. No i po upływie ok. 3 miesięcy schudłam do wagi 63-64 kg. Jednak zauważyłam, że wyglądam mało kobieco, tj. biust w rozm. A, ręce jak patyczki, wystające kości i do tego rozbudowane mięśnie. Zanikł mi też okres. Byłam u lekarza i powiedział, że muszę przytyć. Tylko jak mam przytyć w tkankę tłuszczową? Wszędzie widzę diety na przytycie, ale w tkankę mięśniową, a ja nie potrzebuję więcej mięśni, bo naprawdę czuję, że zamieniam się w faceta. Chciałabym znowu wyglądać kobieco. Obecnie przytyłam kilogram, ale nie widzę żadnej różnicy. Ograniczyłam treningi do 4 razy w tygodniu i przestałam liczyć kalorie (wcześniej jadłam ok. 2700 kcal, teraz staram się po prostu jeść regularnie co 2-3 godziny).
Mam 15 lat, 163 wzrostu i ważę 63 kg. Ale problem jest z moją wagą. Gdy nie jem słodyczy, to ważę 61 kg, a gdy zjem małe ciastko albo kawałeczek czekolady, to na drugi dzień rano od razu waga pokazuje 62/63 kg. Czemu tak jest? Drugim problemem jest to, że jak zjem np. ciastko, to później mam brzuch jakbym była w ciąży. Od czego tak może być?
Mam 23 lata i od dłuższego czasu obserwuję u siebie obniżenie nastroju. Mam poczucie beznadziejności, często myślę, że chciałabym stąd zniknąć. Bardzo łatwo się denerwuję i właściwie o wszystko. Wybuchnę krzykiem, choć wiem, że nie powinnam, lub duszę w sobie coś, co mnie irytuje - błaha rzecz, która we mnie narasta. Jestem w związku, lecz mój parter zarzuca mi, że się nie angażuję, nie okazuję uczyć, i jak sama o tym myślę, to dochodzę do wniosku, że jest mi obojętne, tak jak większość rzeczy. Stałam się obojętna i leniwa. Nic mi się nie chce, wolę zostać w domu, choć spotykam się czasem ze znajomymi i jestem normalną, uśmiechniętą osobą. Ponad rok temu rozstałam się z chłopakiem, w którym byłym zakochana na zabój. Wystąpiły u mnie zaburzenia miesiączkowania, problemy ze snem, płakałam nawet na uczelni, choć ukrywałam to, jak tylko mogłam, doszło nawet do samookaleczenia. Po 3 miesiącach wróciliśmy do siebie, a gdy myślałam, że już się pozbierałam, sama odeszłam. Był to dla mnie ciężki czas, bo nikomu się nie żaliłam, a mama cały czas dokładała mi, mówiąc, że jestem beznadziejna, głupia, że z nim jestem. Zawsze byłam niewystarczająco mądra, ładna, ciągle źle coś robiłam, choć na ogół mamy dobry kontakt. Wydaje mi się, że jestem normalną osobą, ale nie radzę sobie ze sobą, swoimi nerwami i myślami. Potrafię się rozpłakać nad moją beznadziejnością, nawet podczas sprzątania w szafie.