Zaskakujące doniesienia z Wielkiej Brytanii. Król Karol odmówi leczenia?
W ostatnim czasie wokół rodziny królewskiej wciąż krążą smutne wieści. Jednym z powodów są problemy zdrowotne króla Karola III. Choć początkowo planowano zwykły zabieg związany z przerostem prostaty, to okazało się, że monarcha ma raka. Najnowsze doniesienia są zaskakujące, ponieważ pojawiają się głosy, że król nie wierzy w chemioterapię.
Kilka dni temu Pałac Buckingham ogłosił, że u króla Karola zdiagnozowano nowotwór. Problem wykryto przypadkiem, ale podkreślono, że nie chodzi o raka prostaty. W oświadczeniu poinformowano, że monarcha na jakiś czas musi zrezygnować z pełnienia funkcji publicznych. Zapewniono także, że rozpoczął już leczenie, ale czy na pewno?
Karol III nie wierzy w chemioterapię?
Nie wiemy jaki typ nowotworu został zdiagnozowany u króla Karola III. Jednak największe obawy budzą informacje, które pojawiły się w brytyjskich mediach. Tom Bower w rozmowie z Nigelem Farage'em w “GB News” wskazał, że monarcha uznaje korzyści płynące ze stosowania medycyny alternatywnej.
- Nie jest zwolennikiem chemioterapii. Zawsze się jej sprzeciwiał. Jest wielkim miłośnikiem naturalnych ziół, mikstur i tym podobnych rzeczy. Zatem przypuszczam, że w tej chwili korzysta z porad człowieka o nazwisku Michael Dixon, którego bronił przez wiele lat - twierdzi Tom Bower.
Były dziennikarz BBC podkreślił, że nie krył zdziwienia kiedy usłyszał, że ludzie wciąż powtarzają, iż król podda się chemioterapii, radioterapii czy innej formie stosowanej w leczeniu onkologicznym. Jego zdaniem głowa królewskiej rodziny bardzo wierzy w skuteczność niestandardowych metod i przez to może odmówić klasycznej terapii.
Nie wiemy jednak jaką ostatecznie decyzję podjął król Karol. Warto zaznaczyć, że w obliczu ciężkiej choroby nawet najbardziej zagorzali zwolennicy naturalnych metod mogą zmienić zdanie, by tylko uratować swoje zdrowie i życie.
Zrezygnowały z chemioterapii, dziś nie żyją
Król Karol III nie jest wyjątkiem jeśli chodzi o szukanie alternatywnych metod leczenia. W Polsce w ostatnich dniach sporo mówiło się o dwóch kobietach, które także zaufały w moc niekonwencjonalnych rozwiązań.
Każda z pacjentek cierpiała na nowotwór złośliwy, obie padły ofiarą człowieka, który twierdził, że zajmuje się medycyną paramedyczną. Namawiał chore na raka kobiety, by zrezygnowały z leczenia onkologicznego i skorzystały z jego pomocy.
Mężczyzna nie tylko zaoferował im terapię generatorem plazmowym, matami grzewczymi, czy oczyszczającymi plastrami, ale także za pomocą wahadełka stwierdził, że nie mają raka, a jedynie zaatakowały je różne patogeny.
Zarobił ponad 45 tys. złotych. Stan pacjentek pogarszał się i choć ostatecznie zdecydowały się podjąć standardowe leczenie onkologiczne, to było już za późno. Obie zmarły, jedna w wieku 35 a druga w wieku 66 lat, szczegóły historii znajdziesz TUTAJ.