Chorowały na raka, a on badał je wahadełkiem. “Cudowna terapia” doprowadziła do śmierci
Rak to nie wyrok - to zdanie wciąż pojawia się w ustach lekarzy i w rozmowach na temat nowotworów. Jednak kiedy pada diagnoza, chorzy zwyczajnie boją się o swoją przyszłość i nieraz decydują się na rozwiązania, które nie mają nic wspólnego z medycyną. Niestety, jak pokazuje historia dwóch kobiet, wiara w moc “cudownych terapii” może skończyć się tragicznie.
Rak to poważna choroba i jej leczeniem zawsze powinien zająć się onkolog, nie wróżka, nie bioenergoterapeuta czy ktokolwiek inny. Nowotwory mogą rozwijać się w niemal każdym narządzie, w każdej tkance. A dzieje się tak, kiedy nieprawidłowe komórki rosną w niekontrolowany sposób, przekraczają swoje zwykłe granice i atakują sąsiednie części ciała, a w formie przerzutów rozprzestrzeniają się na inne narządy. Dlatego tutaj może pomóc wyłącznie medycyna.
Badał je wahadełkiem. Pacjentki wydały krocie
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, 56-letni mieszkaniec Małopolski został zatrzymany za oszustwa, których dopuścił się kosztem życia osób chorych na raka. Mężczyzna namawiał kobiety chore na raka, by nie korzystały z leczenia onkologicznego na rzecz oferowanej przez niego pomocy.
Co gorsza, jak przekazała katowicka prokuratura, fałszywy lekarz miał przekonywać kobiety, że wcale nie chorują na raka i to tylko zakażenie patogenami. To nie jedyny bulwersujący fakt, mężczyzna w zamian za swoją “pomoc” miał zarobić ponad 45 tys. złotych.
- Mężczyzna, nie mając uprawnień, zapewnił je, że jest lekarzem. Po przeprowadzonych rzekomych badaniach, m.in. przy użyciu przedmiotu przypominającego wahadełko, zapewnił pokrzywdzone, że nie chorują na nowotwory, a zostały zarażone różnymi patogenami. Zalecił im zaprzestanie dotychczasowego leczenia i przyjmowania leków - opisała prok. Zawada-Dybek.
Z informacji opublikowanych przez PAP wynika, że 56-latek zapewniał dwie kobiety, które chorowały na nowotwory złośliwe, że jego terapia sprawi, iż odzyskają zdrowie. W ofercie oszusta było naświetlanie generatorem plazmowym, plastry oczyszczające i maty grzewcze z kamieni.
Zaufały oszustowi. Obie kobiety nie żyją
Jak wynika z ustaleń prokuratury, oszustwo 56-latka doprowadziło do nieodwracalnych szkód zdrowotnych spowodowanych opóźnieniem właściwego leczenia. Okazuje się, że kobiety ostatecznie zdecydowały się na leczenie onkologiczne, kiedy stan ich zdrowia nie ulegał poprawie, a wręcz wciąż się pogarszał. Niestety było już za późno. Jedna pacjentka zmarła w wieku 66 lat, a druga w wieku 35 lat. Ruszyło postępowanie przeciwko oszustowi, a walkę o sprawiedliwość wszczął jeden z mężów zmarłej pacjentki.
- Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Rejonowego Katowice-Wschód. Śledztwo prowadziła Prokuratura Rejonowa Katowice-Wschód. 56-latek odpowie za oszustwa na szkodę dwóch kobiet, narażenie ich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, a także za udzielanie świadczeń zdrowotnych bez uprawnień - poinformowała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.
PAP dodaje, że powołany w tej sprawie biegły sądowy stwierdził, iż działania oszusta odebrały kobietom kilka miesięcy prawidłowego leczenia. Mężczyzna jednak nie przyznaje się do winy. Miał informować o tym, iż zajmuje się działalnością paramedyczną i holistycznym podejściem do zdrowia. Niemniej na ten moment wiemy, że grozi mu do ośmiu lat pozbawienia wolności.