Zadzwonił na 112 i usłyszał groźby. "Następnym razem po prostu odwrócę głowę"
Taka sytuacja może zdarzyć się każdemu. Pan Tomasz przejeżdżając przez most, zauważył leżącego mężczyznę. Nie mógł się zatrzymać, ale postanowił wezwać pomoc. Zadzwonił na nr 112 i… osłupiał.
Do kontrowersyjnej sytuacji doszło kilka dni temu w Warszawie. Mężczyzna przejeżdżając samochodem przez most, zauważył, że na jednej z kamiennych ławek leży starszy człowiek. Nie mogąc zatrzymać się na moście, zadzwonił po karetkę. Dyspozytorka zaczęła mu grozić konsekwencjami wynikającymi z nieuzasadnionego wezwania pomocy.
"Zaczęła mi grozić, że poniosę konsekwencje"
Sytuacja miała miejsce kilka dni temu w Warszawie. Pan Tomasz (imię bohatera zostało zmienione) jechał autem przez most Poniatowskiego z centrum stolicy w kierunki Pragi. Były godziny szczytu, tuż po godzinie 17, więc ruch był spory. Nagle zauważył leżącego na jednej z kamiennych ławek starszego mężczyznę i postanowił wezwać pogotowie ratunkowe, bo choć nie jest lekarzem, pomyślał, że może miał zawał serca.
Gdy połączenie zostało przełączone do dyspozytorki pogotowia, usłyszał, że mogą mu grozić poważne konsekwencje. - Dyspozytorka rzuciła się do mnie z pretensjami, że się nie zatrzymałem i nie sprawdziłem stanu zdrowia mężczyzny. Stwierdziłem, że nie jestem lekarzem, a zatrzymując auto w miejscu niedozwolonym, mógłbym spowodować wypadek – powiedział w rozmowie z Onetem.
Lecz dyspozytorka miały za nic wyjaśnienia mężczyzny. - Zaczęła mi grozić, że poniosę konsekwencje wynikające z Kodeksu karnego i że jak zgłoszenie okaże się niezasadne, to ja zapłacę za wezwanie karetki – dodał Pan Tomasz. Wzywający pomoc nie ukrywa, że "jako obywatel poczuł się, jakby dostał kijem".
"Nie wiem, czy w przyszłości zareaguję w takiej sytuacji"
Pan Tomasz próbował wyjaśnić dyspozytorce, że pomyślał, iż seniorowi dzieje się krzywda, a postanowił zadzwonić, by to specjaliści zdecydowali o tym, czy potrzebna jest pomoc. - Nie, to pan podjął decyzję o zadysponowaniu karetki. I to pan będzie odpowiadał za jej zablokowanie! — usłyszał mężczyzna.
Po chwili dyspozytorka oddzwoniła do niego z kolejnymi pretensjami, ponieważ załoga karetki nie mogła znaleźć mężczyzny. Pan Tomasz ponownie usłyszał, że czeka go kara wynikająca z Kodeksu karnego za bezpodstawne zgłoszenie. - W dużych miastach wszędzie jest monitoring, czy dyspozytorzy pogotowia z niego nie korzystają? Czy dyspozytornia nie współpracuje z innymi służbami, ze strażą miejską czy policją? – pyta mężczyzna.
- Nie wiem, czy w przyszłości zareaguję w takiej sytuacji. Po tym, co usłyszałem od dyspozytorki pogotowia, następnym razem po prostu odwrócę głowę. Bo jak się okazuje, reagowanie na krzywdę ludzką oznacza problemy. A po co mi problemy? Nie zdziwię się, jak tak samo zacznie myśleć każdy obywatel po takim potraktowaniu – przyznał szczerze pan Tomasz.
Wojewoda unika komentarza o zachowaniu dyspozytorki
Autor artykułu postanowił skontaktować się z wojewodą mazowieckim, który formalnie zarządza dyspozytornią oraz Ministerstwem Zdrowia. Co ciekawe, obie instytucje mają nieco inny pogląd na opisane zdarzenie. - W sytuacji, gdy nie mamy możliwości pozostawienia pojazdu w bezpiecznym miejscu, należy zjechać na pobocze i ustawić trójkąt ostrzegawczy w odpowiedniej odległości od samochodu, a także uruchomić światła awaryjne, ubrać kamizelkę ostrzegawczą, sygnalizując innym kierowcom postój w nieprzeznaczonym do tego miejscu i rozpocząć udzielanie pierwszej pomocy – podkreśliła rzeczniczka wojewody Dagmara Zalewska.
Rzeczniczka przypomniała, że za nieuzasadnione wezwanie Załogi Ratownictwa Medycznego grozi grzywna w wysokości 1,5 tys. zł, a także ograniczenie wolności lub areszt, a za nieudzielenie pomocy osobie poszkodowanej grozi do trzech lat pozbawienia wolności, ale nie odpowiedziała na pytanie dziennikarza, czy dyspozytorka zachowała się w tej sytuacji właściwie – zaznaczył dziennikarz, który zwrócił się również z prośbą o ocenę sytuacji do resortu zdrowia.
- Już samo skuteczne wykonanie połączenia na numer alarmowy jest prawidłowym podjęciem działań rozpoczynających udzielanie pierwszej pomocy – podkreśliło MZ. Według resortu "nie zachodzi przesłanka do podjęcia działań ze strony dyspozytora medycznego w zakresie wyciągania konsekwencji karnych w stosunku do osoby zgłaszającej zdarzenie".
Ministerstwo przypomina także rekomendacje dotyczące sposobu udzielania pierwszej pomocy, które dostępne są dla każdego na stronie resortu. Wynika z nich m.in., że osoba, która widzi człowieka w stanie nagłego zagrożenia, ma obowiązek niezwłocznego powiadomienia o zdarzeniu odpowiednich instytucji, dzwoniąc pod numery 112 lub 999. Jak podkreślił resort, sprawa zachowania dyspozytorki zostanie przekazana do wyjaśnienia przez wojewodę.