Wrócił z podróży poślubnej z bólem brzucha, dwa miesiące później zmarł: "Był jak klej w rodzinie"
Alan Fraser podczas wymarzonej podróży poślubnej do Las Vegas i Meksyku zaczął skarżyć się na ból brzucha. Podejrzewał, że powodem dolegliwości jest przepuklina. Tydzień po powrocie do domu udał się na badania, zmarł dwa miesiące później.
39-letni Alan z Glasgow wyruszył w podróż poślubną ze swoją małżonką Myrą. Nie mogli się doczekać wyjazdu, który wcześniej musieli odłożyć z powodu pandemii koronawirusa. Piękne chwile zostały nieoczekiwanie zakłócone z powodu bólu w boku brzucha. Mężczyzna po powrocie do domu postanowił udać się do lekarza, aby sprawdzić przyczynę dolegliwości. Nie spodziewał się, że sytuacja jest aż tak poważna. Na miejscu otrzymał druzgocącą wiadomość. Zmarł dwa miesiące później, osierocając dwójkę dzieci.
Myślał, że to przepuklina. Okazało się, że ma raka
Badanie USG wykazało guz w brzuchu. Alan miał raka. "Wróciliśmy z naszej podróży poślubnej w lipcu, a tydzień później trafił do szpitala z bólem brzucha. Już nigdy nie opuścił szpitala" - opowiadała jego żona Myra w rozmowie z "Daily Record".
Od diagnozy do śmierci minęły dwa miesiące
Początkowo lekarze myśleli, że to chłoniak, którego można leczyć chemioterapią. Niestety, biopsja wykazała, że jest o wiele gorzej, niż przypuszczali. Choć prognozy były złe, zaplanowano dwie operacje.
„Był na oddziale intensywnej terapii, walcząc o życie. Przeszedł przez to – lekarz nawet nie sądził, że uda mu się zejść ze stołu operacyjnego" - relacjonowała żona Alana.
Niestety, pomimo podjętej walki nie udało się go uratować. 39-latek zmarł 3 października.
Nie podejrzewali, że to ich ostatni wspólny wyjazd
Alan i Myra byli razem przez dziewięć lat, mieli siedmioletnią córkę Darcie. Alan miał również 15-letniego syna Coreya z poprzedniego związku.
Rodzina była ze sobą zżyta, wspólny czas spędzali m.in. na meczach Rangersów.
"Był jak klej w rodzinie"
Alan był świetnym mężem i ojcem. Rok wcześniej, w wieku 53 lat na raka trzustki zmarła jego matka. Myra opowiadała, jak bardzo ich to dotknęło.
"Alan był jak klej w rodzinie. Rok temu odeszła jego mama, Karen (...). Miała tylko 53 lata, była tak młoda (...) To było nagłe, miała bóle pleców i brzucha, ale okazało się, że to rak. To tylko dwie ogromne straty dla nas wszystkich."