"To już niemal epidemia". Te choroby najczęściej zabijają Polaków
To problem, z którym nadal nie potrafimy się uporać. Mimo postępów w leczeniu i wdrożeniu najnowszych rekomendacji choroby układu sercowo-naczyniowego nadal są najczęstszą przyczyną zgonów w Polsce - przyznali eksperci w trakcie trwającej właśnie 87. Wiosennej Konferencji Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK). Przybywa bowiem czynników, które je powodują, a jeden jest szczególnie groźny dla serca.
Główny problem w Polsce i na świecie. Co drugi pacjent umiera
W sobotę 13 kwietnia 2024 roku w Białymstoku rozpoczęła się 87. Wiosenna Konferencja Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK). To jednocześnie XVI Konferencja Kardiologii Polskiej i jubileusz 70-lecia PTK. W wydarzeniu uczestniczy kilkuset specjalistów z Polski i z zagranicy. W programie konferencji przewidziano szereg wykładów i dyskusji, a eksperci omawiają najnowsze rekomendacje leczenia w kardiologii. Niestety, doszli do mało optymistycznych wniosków.
- Mimo wysokich technologii i wyszkolonych specjalistów wciąż śmiertelność z powodu chorób układu sercowo-naczyniowego w Polsce i na świecie stanowi główny problem – stwierdziła w trakcie konferencji prasowej prof. Agnieszka Tycińska z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Jak dodała, te choroby są obecnie głównym zabójcą Polaków.
Bardzo poważny problem stanowi niewydolność serca - tu zdaniem prof. Agnieszki Tycińskiej mamy już do czynienia "niemal z epidemią". - Mamy problem z leczeniem, z postępowaniem pacjentów z niewydolnością serca, ale tak jest w całym kraju i nie tylko dlatego, że jest w tej chwili epidemia niewydolności serca – powiedziała ekspertka. Dodała, że są pacjenci, z którymi trudno lekarzom sobie radzić. - Skrajnym stanem niewydolności serca jest wstrząs kardiogenny. Wciąż śmiertelność we wstrząsie kardiogennym, od lat, od dekady, wynosi 50 proc., czyli co drugi pacjent umiera – powiedziała prof. Tycińska. Dodała, że na świecie są specjalne pompy wspomagające krążenie u takich pacjentów. W Polsce nie są one refundowane. Lekarze w naszym kraju bardzo chcieliby wdrożyć tę technologię.
Śmiertelność przekracza 65 proc. Najwyższa w Europie
Jak podkreślił prof. Robert Gil, prezes PTK, pacjenci ze wstrząsem kardiogennym, czyli – jak określił – najgorzej rokujący, stanowią ok. 6 proc. pacjentów z zawałem serca. - Niestety mamy najgorszą w Europie śmiertelność przekraczającą 65 proc. To trzeba poprawić – przyznał. Zdradził, że Polskie Towarzystwo Kardiologiczne pracuje nad programem leczenia tego schorzenia.
Z kolei prof. Karol Kamiński, przewodniczący sekcji prewencji PTK powiedział, że w Polsce - spośród wszystkich państw OECD - ma miejsce najwięcej hospitalizacji pacjentów z niewydolnością serca, co w dużym stopniu ma związek z problemem koordynacji między opieką wewnątrzszpitalną a pozaszpitalną. W jego ocenie brakuje "optymalnej koordynacji" w kwestii niewydolności serca między opieką specjalistyczną a szpitalną.
Ekspert zaznaczył, że opieka koordynowana ma miejsce przy zawałach serca. Podkreślił, że w tym zakresie konieczna jest koordynacja działań samorządów i władz państwowych, ale też edukacja - problemem są zwłaszcza osoby, które mają hiperlipidemię albo cukrzycę, ale o tym nie wiedzą. Są też chorzy, którzy mają diagnozę, ale nie są zmotywowani do leczenia. Prof. Kamiński podkreślił, że "zaniedbanie tego leczenia może oznaczać, że lekarze nie zdołają sprostać "narastającej epidemii chorób metabolicznych, otyłości, cukrzycy i chorób układu krążenia".
Jedną z przyczyn epidemii chorób serca są papierosy
Prof. Karol Kamiński odniósł się również do przyczyn chorób sercowo-naczyniowych. Podkreślił, że przybywa czynników, które znacząco zwiększają ryzyko ich wystąpienia. - Od 2016 r. w całym kraju wzrasta liczba sprzedawanych papierosów. Możemy liczyć się z tym, iż będzie się to przekładało na niekorzystne trendy również w zachorowalności i śmiertelności z powodu najbardziej istotnych chorób związanych z paleniem, jak choroby układu krążenia i nowotwory – ocenił prof. Kamiński. Dodał też, że - co wynika ze statystyk - od 2016 r. wyhamował wzrost przewidywanego czasu przeżycia Polaków.