Na ukraińskim froncie pojawiła się choroba, którą znano głównie z czasów I wojny światowej. Gangrena gazowa, wywoływana przez bakterie Clostridium, rozwija się błyskawicznie i często kończy się śmiercią. Lekarze ostrzegają: współczesne warunki wojenne sprzyjają jej dramatycznemu odrodzeniu.
Gangrena gazowa znów zbiera żniwo na froncie wojny w Ukrainie
Ukraińscy lekarze alarmują o przypadkach gangreny gazowej – ciężkiej infekcji bakteryjnej, która przez dekady była niemal nieobecna w Europie. Schorzenie to, kojarzone z okopami I wojny światowej, powraca w dramatycznych okolicznościach wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jak donosi „The Telegraph”, bakterie atakujące tkanki mięśniowe rozwijają się w zatrważającym tempie, prowadząc do martwicy i wytwarzania gazów pod skórą. W efekcie choroba powoduje silny ból, obrzęk, a nieleczona niemal zawsze kończy się zgonem. Lekarze z terenów przyfrontowych mówią o „powikłaniach, jakich żaden żyjący człowiek wcześniej nie widział”. Wzrost liczby przypadków jest bezpośrednio związany z warunkami pola walki – błotem, brakiem ewakuacji rannych i ograniczonym dostępem do szpitali.
Zgorzel gazowa – śmiertelna infekcja znana z okopów I wojny światowej
Gangrena gazowa, zwana też zgorzelą gazową, rozwija się, gdy bakterie Clostridium dostają się do tkanek martwiczych – najczęściej przez głębokie rany postrzałowe lub urazy od odłamków. W środowisku pozbawionym tlenu bakterie namnażają się błyskawicznie, produkując toksyny i pęcherzyki gazu, które rozdzierają mięśnie od środka. W czasie I wojny światowej choroba ta była jednym z największych zagrożeń dla żołnierzy walczących w błocie i na polach nawożonych obornikiem. Wówczas brak antybiotyków i możliwości chirurgicznego oczyszczenia ran powodował tysiące zgonów. Dopiero w czasie II wojny światowej, dzięki wprowadzeniu antybiotykoterapii, udało się znacząco ograniczyć śmiertelność. Dziś jednak, w realiach frontu ukraińskiego, historia zatacza niebezpieczne koło.
Dlaczego gangrena gazowa wróciła w XXI wieku?
Eksperci zwracają uwagę, że powrót choroby jest efektem warunków panujących na współczesnym froncie. Ranni żołnierze często przez wiele dni, a nawet tygodnie, przebywają w prowizorycznych schronach bez dostępu do sterylnych narzędzi i leków. Rosyjskie drony utrudniają ewakuację i transport medyczny, przez co wiele osób nie otrzymuje pomocy na czas. Jak wyjaśnia dr Lindsey Edwards z King’s College London, zgorzel gazowa to infekcja, której nie da się wyleczyć bez natychmiastowego zabiegu chirurgicznego i dużych dawek antybiotyków. Nawet w najlepszych klinikach skuteczność terapii jest ograniczona, a w warunkach wojny szanse maleją niemal do zera. Dodatkowym problemem jest rosnąca oporność bakterii na antybiotyki, co sprawia, że standardowe leki przestają działać.
Zapomniana choroba powraca przez warunki współczesnej wojny
Wojna w Ukrainie stworzyła warunki zbliżone do tych sprzed ponad wieku – błoto, brak higieny, obornik w glebie, rozkładające się tkanki i brak szybkiej interwencji medycznej. To idealne środowisko dla bakterii Clostridium, które rozwijają się w martwych tkankach pozbawionych tlenu. Jak przypomina Alastair Beaven, ortopeda i lekarz wojskowy, dzięki postępom medycyny gangrena gazowa praktycznie zniknęła z mapy Europy. Współczesna wojna sprawiła jednak, że choroba, którą podręczniki historii medycyny uznawały za pokonaną, znów stanowi śmiertelne zagrożenie. Lekarze ostrzegają, że bez szybkiej ewakuacji rannych i dostępu do nowoczesnych środków medycznych liczba ofiar będzie rosnąć.