Propaganda, teorie spiskowe i fake newsy. "Manipulacja jest jak pasożyt, który chce zatruć organizm"

2022-06-07 11:51

Grupa na portalu społecznościowym, audycja radiowa, program telewizyjny, reklama - z każdej strony czyha na nas pułapka manipulacji. Jednak dzisiejsze działania propagandowe wyglądają nieco inaczej niż te, które pamiętamy z lekcji historii. Skoro propaganda atakuje nas zewsząd, jak się przed nią skutecznie bronić?

mężczyzna
Autor: Getty Images

Aktualne wydarzenia w Europie wywołały szerokie dyskusje o propagandzie. Ten specyficzny rodzaj manipulacji nie jest daleko w Rosji, a Kreml to nie jedyny propagandysta, bo z tego typu działaniami mamy do czynienia każdego dnia. Czy jednak je dostrzegamy? O tym, ale także o odczuciach i potencjalnych pułapkach, na jakie należy zwrócić uwagę, odbierając różnego rodzaju treści, rozmawialiśmy z ekspertem i medioznawcą - prof. dr. hab. Igorem Borkowskim.

Patrycja Pupiec: Przygotowując się do rozmowy, natrafiłam na ciekawe określenie propagandystów, które bardzo mi się spodobało – "władcy umysłów". Czy zgadza się pan z tym określeniem?

Prof. dr hab. Igor Borkowski: Z pewnością można ich tak określić, a teraz mamy bardzo ciekawą - jakkolwiek by to nie zabrzmiało – sytuację, jeżeli patrzymy z perspektywy obserwowania propagandy jako pewnego fenomenu. Powoli zaczęliśmy rozmieniać na drobne fakt, że propaganda towarzyszy nam w reklamach, słowach polityków, w internecie, a to, co teraz obserwujemy, to klasyczne działanie propagandowe. W książce Anthonego Pratkanisa i Elliota Aronsona "Wiek propagandy " ci dwaj wybitni psychologowie społeczni opisują propagandę XX wieku z amerykańskiej perspektywy. To opis propagandy politycznej w autorytarnym wydaniu, pewnego zamkniętego systemu, z cenzurą, z wyraźną kontrolą, a jej autorzy próbują udowodnić amerykańskiemu odbiorcy, że to, co opisują, to nie jest ciekawostka, tylko, że to rzecz wciąż aktualna i groźna.

Nawet we wstępie książki zwracają się do czytelnika, że może on sobie wyobrażać, iż świat jest otwarty, liberalny, wolny i demokratyczny, ale są sekty manipulacyjne i to nadal jest aktualne zagrożenie. To jest właśnie to niebezpieczeństwo, które jednocześnie jest przestrogą, że propagandyści są "władcami umysłów". Jako zjawisko jest nadal aktualne, bo dysponenci treści, czyli osoby odpowiedzialne za działanie całego mechanizmu propagandowego, nim sterują, gdyż sam z siebie nie jest w stanie działać, dlatego potrzebni są ludzie na różnych jego poziomach, by nim zarządzać, animować, tworzyć treści.

Czy każdy z nas jest podatny na propagandę, czy ona trafia tylko do określonych grup? Czy może warunkiem jest pojawienie się tzw. "podatnego gruntu"?

Odpowiedź na to pytanie jest jednocześnie prosta i skomplikowana. Prosta odpowiedź brzmi, że nie każdy, ale nie wiadomo kto tak, a kto nie. Możemy oczywiście wystylizować odbiorcę propagandy.

Czyli kto?

Na pewno należą do tej grupy osoby, które mają w sobie pewien rys autorytarny, to znaczy mają upodobanie w podążaniu za silnym przywódcą. To mogą być również persony mające w sobie wykształcony bądź przeważający element podmiotowości. Ci ludzie mają także podwyższone poczucie braku bezpieczeństwa czy przedkładania bezpieczeństwa ponad inne wartości i emocje.

Ale z drugiej strony, to też nie do końca musi tak działać. Robert Cialdini, jeden z najsłynniejszych ekspertów wywierania wpływu na ludzi, który jest autorem książki "Pre-swazja", odpowiada na pani pytanie wprost. Na podstawie swoich badań, ale także doświadczeń i eksperymentów, które prowadził. Wielu ludzi, którzy wchodzą w zamknięte grupy np. psychomanipulacyjne, już z nich nie wychodzi. Nagle okazuje się, że dana osoba doznała oświecenia, poznała całą prawdę i tak dalej. Jest to jednak zagrożenie dla każdego z nas.

Dlatego musimy pamiętać, żeby mieć w sobie trochę pokory, że musimy się pilnować, bo niełatwo jest być zupełnie odpornym. I nie zapominajmy o tym, że manipulator propagandysta mówi: "myśl samodzielnie, nie poddawaj się działaniu tych, którzy chcą cię zmanipulować, powinieneś posiąść tę wiedzę, którą ci przekazuję, bo my już zdążyliśmy to zinterpretować za ciebie". Ale te materiały o charakterze dezinformacyjnym to tylko jeden z elementów propagandy. To przecież one najczęściej są opatrywane tego rodzaju komunikatami.

Popularne przy pandemii COVID-19 "włącz myślenie"?

Owszem. Albo równie często stosowane: "postaraj się myśleć samodzielnie".

W propagandzie granie na emocjach jest bardzo istotne, szczególnie jeśli zgadzamy się z jakimiś postulatami, wtedy łatwiej jej ulec. A emocje są czynnikiem silnie spajającym. Jeśli widzimy, że ktoś w naszym otoczeniu uległ manipulacji, ktoś nam naprawdę bliski, jak reagować?

Każdy z nas ma jakieś doświadczenia, a te komunikaty propagandowe są często emocjonalne i adresowane pod kątem pewnych wartości, czasami także tego, co przeżyliśmy. Kiedy ktoś z naszych bliskich przychodzi do nas i mówi nam niestworzone rzeczy, nacechowane nielogicznością, infantylne, irracjonalne, a nawet w naszym mniemaniu – żenujące, choć to nie my jesteśmy adresatem tych słów, to często wydaje się nam, że nic nie trzeba robić, bo za kilka dni ta osoba ochłonie, a to tylko naiwna i głupia gadanina. Myślimy: "ta osoba przecież za chwilę przejrzy na oczy". Ale propagandysta potrafi uczyć strachem. On - w pewnym sensie - czyha na wartości, na to, co jest dla kogoś istotne.

Patrząc z boku, myślimy, że nie ma się czym przejmować, że tej osobie przejdzie, ale to błąd. Manipulacja jest jak pasożyt, który chce zatruć organizm i zanim tak naprawdę zaatakuje, wprowadza związek o charakterze znieczulającym, a adresat działań propagandowych zawsze jest ofiarą. Zostawiamy ten temat, myśląc, że sprawa się rozwiąże sama, że po prostu tej osobie minie. A potem to my się budzimy i widzimy, że z bliską osobą już nie ma kontaktu, bo ona się od nas odcina, a to jest cecha charakterystyczna każdego tego rodzaju zamykającego się systemu, którego konsekwencją jest deprywacja relacji.

Propagandziści nawet sami mówią: "wiesz, nie kontaktuj się z rodziną, bo ktoś będzie próbował ci wmówić, że to nieprawda, że to manipulacja, a ty pamiętaj, że oni należą do tych drugich". Wiec na pytanie "co robić?" – najlepiej reagować na wczesnym etapie. Właśnie wtedy, kiedy widzimy, że ta osoba popada w pewne dziwne uzależnienie, które może się nam wydawać nieszkodliwe, godne lekceważenia. Nie warto się zastanawiać, czy to jest warte uwagi, trzeba działać. Próbować, tłumaczyć, pokazywać tę drugą stronę.

Kiedy już dojdzie do eskalacji skrajności, chociażby tak jak to miało miejscy przy pojawieniu się koronawirusa, tam było widać, jak stosowane na masową skalę działają zabiegi manipulacyjne. A potem nie ma odwrotu, już nikt nie porozmawia o zdrowiu, bo ta osoba poddana propagandzie już świetnie wie, gdzie to zdrowie jest.

Nie ma żadnych szans?

Jest naprawdę bardzo trudno. Tutaj już raczej będzie potrzebna pomoc psychologiczna, terapeutyczna. Z pomocą pewnie da się to wszystko naprostować, ale jeśli widzimy, że coś się dzieje, to reagujmy zawczasu.

Poradnik Zdrowie: psychoterapia

Dziś już nie jesteśmy tak uzależnieni od ograniczonej ilości mass mediów, np. tak jak to miało miejsce w czasie II wojny światowej. Ofiarą propagandy nie są tylko starsi ludzie bez dostępu do komputera, jak wiele osób myśli, lecz także młode osoby, które biegle poruszają się w dzisiejszym globalnym otoczeniu. Dlaczego ludzie nadal ulegają propagandzie? Z lenistwa?

Niby jest łatwiej, bo rzeczywiście dostęp do jakościowych informacji - czy w ogóle dostęp do różnych źródeł - jest niezwykle łatwy. Ale z drugiej strony, trzeba pewne czynności wykonać, żeby zweryfikować te informacje, a wszystko, co jest związane z kompetencją, możemy sobie "wygooglać", możemy sprawdzić, wyszukać w internecie, ale z całym szacunkiem do wszystkich… Jakie mamy ku temu kompetencje? Musielibyśmy mieć niemal badawcze kompetencje, abyśmy mogli zinterpretować i zweryfikować wszystko, co ma charakter zatrucia informacyjnego, dlatego że tych danych jest zbyt dużo, byśmy byli w stanie samodzielnie to wszystko zweryfikować.

W pewnym momencie nie robilibyśmy nic innego poza weryfikowaniem informacji. Nie starczyłoby czasu, bo wszystko musielibyśmy sprawdzać, a ten natłok informacji i związana z nim dostępność danych, powoduje ciekawą reakcję. Osoba, która natrafi na daną informację, nie chce jej sprawdzać, nie chce weryfikować, bo to naraża ją na znajdywanie innych wariantów, czyli trzeciej, siódmej, piętnastej opcji, a to będzie dla niej negatywnym bodźcem emocjonalnym. Tych zagrożeń przed nami jest naprawdę wiele i one nie są iluzoryczne, ale niezupełnie zmaterializowane, często takie, na które nie mamy wpływu, np. kryzys klimatyczny, zanieczyszczenie środowiska, pandemia.

I niby coś wiemy, czyli to, że to jest skomplikowane i trudne do zrozumienia, ale z drugiej strony natrafiamy na tekst, film, audycję i nagle mówimy sobie: "to jest prawda, tak właśnie myślałem, tak sądziłam, coś mi się wreszcie potwierdza, a ja potrzebuję tego minimum stabilności, bezpieczeństwa, więc muszę za tym pójść". Ostatnio natrafiłem na wywiad prof. genetyki Ewy Bartnik z Uniwersytetu Warszawskiego. Na koniec rozmowy na pytanie dziennikarza, czego życzyłaby sobie w przyszłości dla genetyki, pani profesor odpowiada, że chciałaby, aby genetyka była prostsza. Kiedy kilkadziesiąt lat temu zaczynała pracę, to mogła z pewną dozą pewności stwierdzić, że ten gen robi to i tamto, a kombinacja genów to i to, a dzisiaj staje przed studentami i ma w zasadzie dla nich tylko jedną odpowiedź - nie wiemy.

Niby dowiadujemy się coraz więcej, ale wiemy coraz mniej, a to właśnie powoduje, że duża część z nas zaczyna popadać w teorie spiskowe, które wbrew pozorom wyjaśniają nam świat. Mówią jasno: "to nie jest tak, że nie ogarniasz rzeczywistości, zobacz, ktoś musi za tym stać…". To wbrew pozorom wiele tłumaczy. I temu człowiekowi zaczyna się w głowie układać to i owo. "Włącza się myślenie", on już zna tę nieobjawioną prawdę, wie, ma idealną układankę, spójną całość, zdobywa pewność i się uspokaja.

W końcu połączył kropki?

Tak, to ostatnio bardzo modna i także wykorzystywana przez propagandystów fraza. Ale rzeczywiście tak jest, on już te kropki połączył i teraz ma tę wiedzę, której nie ma ten drugi człowiek.

Od momentu wybuchu wojny - my Polacy - z jednej strony śmiejemy się z Rosjan, a z drugiej nie dowierzamy, że ślepo podążają za komunikatami Kremla. Jednak wielu ludzi zapomina, że to nie jest tak, iż nadeszła wojna i nagle propaganda wzięła się znikąd. To długotrwałe działanie, prawda?

Czasami wypowiedzi niektórych ekspertów i dziennikarzy absolutnie mnie zaskakują, ponieważ często mówią, że to poparcie dla Putina, ta kremlowska propaganda to jest działanie, które robi się w trzy minuty. Dzisiaj mówisz, a jutro masz reakcję. Putin wyszedł, Putin powiedział, ciemny lud przyjął. Jednak propaganda wymaga czasu, tego się nie robi w chwilę. A z drugiej strony – to także niesamowita cecha propagandy, że staliśmy się trochę bezbronni przez to, że się od niej odzwyczailiśmy, ale ona nadal z nami jest, a może przespaliśmy to działanie propagandowe?

Za skuteczność propagandy odpowiadają także dzisiejsze bodźce, kultura popularna, w której przekaz musi być określony, czyli najlepiej krótki, atrakcyjny, nic się w nim nie powtarza. Jakie reklamy są najlepsze? Te krótkie, 30-sekundowe, bo przy dłuższych ludzie się rozpraszają. I te komunikaty propagandy kremlowskiej mają cechy tej klasycznej manipulacji. One tłumaczą świat zawsze tymi samymi frazami, po dziesięciokroć upraszczane, schematyzowane, powtarzane.

Wspominając niekończące się przemówienia Fidela Castro albo Władysława Gomułki, myślimy sobie, to nie na dzisiejsze czasy. Ale prawda jest taka, że jak najbardziej na dzisiejsze, tylko w specyficznych uwarunkowaniach i do specyficznego grona. To daje poczucie wszechmocy, absolutnego zdecydowania i przekonania ze strony nadawcy, omnipotencji narracji propagandowej.

Działania propagandowe w dzisiejszych czasach mają szerokie pole do popisu, bo media rozwinęły się, pojawiły się social media, wszystkiemu towarzyszy globalizacja – to sprzyja propagandystom i oni świetnie to wykorzystują.

Media społecznościowe przede wszystkim nadają się do dezinformacji i co do tego nie ma wątpliwości. Z drugiej strony są też przestrzenią kształtowania typów narracji – stylistycznych, argumentacyjnych, emocjonalnych. W kontekście konfliktu w Ukrainie, w Polsce przyjęliśmy narrację ukraińską, która jest zdecydowanie dominująca, ponieważ widzimy tę elastyczność mediów społecznościowych. Jakbyśmy tego nie nazwali, to w ogólnym podsumowaniu Ukraina lepiej rozumie media społecznościowe i ukraiński przekaz jest lepiej dopasowany, a ta klasyczna propaganda, którą realizuje Putin, nie czyta, nie klika się w social mediach w porównywalnym stopniu.

Widzimy prezydenta Ukrainy ubranego w bluzę, który został w swojej ojczyźnie, jest ze swoimi rodakami, a tym samym jest kompatybilny z wymaganiami sieci. Putin wychodzący przez kilkumetrowe złote drzwi, nie pasuje do wymagań internetu, nie tylko obrazowo, ale także pod względem sposobu komunikacji, braku elastyczności. Frazy klasycznej propagandy są powtarzane, skostniałe, wystandaryzowane. Słuchacze materiałów o charakterze propagandowym w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej już w momencie, gdy polityk zaczynał wymawiać zdanie, wiedzieli, co będzie dalej, wiedzieli, jak to zdanie zostanie zakończone. Ten komunikat powtarzany po raz setny jest już wyprany ze wszystkich właściwości, a z atrakcyjności to już w ogóle.

Czy my Polacy jesteśmy podatni na propagandę bardziej niż inne narody, czy to za daleko idące stwierdzenie z mojej strony?

W różnych momentach, różne narody, różnie mogą podlegać propagandzie. Spójrzmy, co działo się w latach trzydziestych w Niemczech. To przecież naród o wysokiej kulturze, lud, który wydał Beethovena, ale przyszedł czas, kiedy ta skuteczna machina propagandowa rozpędziła się tak bardzo, że dzisiaj Niemcy raczej ze wstydem wspominają to, co miało wówczas miejsce.

Badania psycholożki społecznej z Uniwersytetu SWPS prof. Krystyny Skarżyńskiej, która monitorowała poziom autorytaryzmu w społeczeństwie, wyraźnie pokazują, że ten rys autorytarny, dążenia do silnej władzy, stabilności, niezmienności jest w Polakach bardzo wysoki. Diagnoza społeczna prof. Janusza Czapińskiego wykazała przed laty, że wszystko to, co w jego opinii było groźne, czyli niski poziom zaufania i kapitału społecznego, to że jako naród jesteśmy zamknięci i poza kontekstem wysoko wartościowanych relacji rodzinnych, niczego nie ma, czyli nie ma relacji, które byłyby relacjami poza pokrewieństwem – te czynniki oraz wysoki stopień tradycjonalizmu, konserwatyzmu, autorytaryzmu, na który wskazują psychologowie społeczni, sprawia, że to zagrożenie jest wysokie.

Oczywiście mamy momenty fenomenu i zrywów społecznych, chociażby ten, z którym stykamy się obecnie, czyli pomoc dla uchodźców z Ukrainy, gdzie świetnie jako obywatele się zorganizowaliśmy w konkretnym, słusznym celu. Ale niech to będzie pewien rodzaj przesłania, że coś, co jest lękiem - czy tym indywidualnym, czy społecznym - jest zawsze podłożem dla rozwoju, oddziaływania manipulacyjnego i propagandowego. A im mniej zaufania społecznego, im wyższy jest poziom autorytaryzmu, tym więcej jest lęku, a zagrożenie wzrasta.

Bo świat znowu kieruje się nieco w kierunku prawicy i konserwatyzmu?

Tak, nawet w nieco skrajną, przeszacowaną stronę. Oczywiście to nie jest na zasadzie, że historia kołem się toczy, że my przerabiamy wciąż to samo, bo to na pewno nie jest tak, ponieważ jesteśmy w zupełnie innym miejscu cywilizacyjnym, ale nie ma wątpliwości co do tego, że systemy propagandowe i ich oddziaływanie nie są przeszłością, że to nie jest ciekawostka, która przeszła do lamusa i patrzymy z sentymentem na to, co było.

Z drugiej strony ta część świata, w której żyjemy, jest przecież częścią doświadczoną wojną i myśmy się już nauczyli, czym jest wojna, a jednak nie do końca. Bo to nie jest tak, że już coś odhaczyliśmy i ludzkość odbiera te nauczki, ale częściowo zapominamy i czy myśmy tę lekcję odrobili?

W kontekście zdrowia i przeciwników szczepień machina propagandowa doprowadziła do tego, że zaczęli umierać ludzie. Często osoby znane, bez żadnego doświadczenia, bez kwalifikacji medycznych, całkowicie bezkarnie głosiły nieprawdę o szczepieniach i pandemii. Czy nie są potrzebne pewne regulacje prawne w tym zakresie?

Od strony naukowej – z tym ograniczeniami bywa różne, bo żyjemy sobie w systemie, który częściowo jest ograniczony, w przeciwieństwie do systemu liberalnego, gdzie wolność słowa i mediów jest wolnością bardzo szeroką. Mamy w systemie prawnym pewne ograniczenia, np. kłamstwo oświęcimskie czy ochrona głowy państwa, godła, flagi i tak dalej, co stanowi w jakiejś mierze wykluczenie z dyskursu publicznego pewnych treści, ale czy ten paragraf, który stosujemy, jest najskuteczniejszą bronią w jakiejkolwiek walce? Możemy się obwarować różnymi przepisami na wszystkie możliwe strony, jednak wydaje mi się – w co także głęboko wierzę – że dwa aspekty są szczególnie istotne w naprawie debaty publicznej, czyli edukacja i jakościowe dziennikarstwo.

Edukacja rzecz jasna, tłumaczyć nie trzeba, ale przez ostatnie lata zapomnieliśmy o tym, jak wygląda jakościowe dziennikarstwo. W dobrze funkcjonującym systemie eksperckim jest ten podział – detektyw prowadzi śledztwo, strażak gasi pożar, dentysta leczy zęby. Oczywiście to z mojej strony pewne uproszczenie, ale to jest ideał, do jakiego powinniśmy dążyć. Bo ta jakość w przekazywaniu informacji ma charakter edukacyjny, objaśniający rzeczywistość, czasami absolutnie trudne do zrozumienia konteksty. Ale próbowanie objaśniania, tłumaczenia tego, co skomplikowane, to najlepsza broń, a paragraf zawsze się znajdzie.

Dlatego pamiętajmy o tym, że w tym oglądzie rzeczywistości medialnej i informacyjnej, kiedy coś wzbudza w nas lęk, pojawia się ten moment, kiedy zauważamy, że ktoś proponuje jakąś treść, wypowiedź przedstawić w taki sposób, aby ten lęk nam towarzyszył, a to sprawia, że obawiamy się tego, co będzie, to właśnie moment, w którym otwieramy się na manipulację, oddziaływanie propagandowe. To jest moment, w którym trzeba zareagować, ponieważ strach jest złym doradcą. Nie bójmy się rzeczywistości i przyszłości, nie bójmy się świata, nie bójmy się drugiego człowieka. Tutaj nie chodzi o brak rozsądku, brawurę, bezmyślność, tylko o lęk rozumiany jako irracjonalny motyw postępowania i podejmowania wyborów

prof. dr hab. Igor Borkowski
prof. dr hab. Igor Borkowski
Profesor nauk humanistycznych, medioznawca, językoznawca. Naukowo zajmuje się badaniami nad praktyką dziennikarstwa (ze szczególnym uwzględnieniem polskiego reportażu prasowego), zjawiskami propagandy politycznej w jej językowym ukształtowaniu, rzecznictwem prasowym, antropologią komunikacji grup zamkniętych oraz tanatologią. Autor publikacji dotyczących zjawisk medialnych i komunikacji, m.in. „Przez klasztorną kratę. Studia z antropologii komunikacji zakonnej” (Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Warszawa 2019), „Porozmawiajmy jak Borkowska z Borkowską" (z Małgorzatą Borkowską OSB, Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec, Kraków 2019). Na Uniwersytecie SWPS prowadzi zajęcia z obszaru warsztatu dziennikarskiego, publicystyki, creative writing, warsztatu copywritera. Pełni funkcję prodziekana ds. dydaktycznych Wydziału Prawa i Komunikacji Społecznej we Wrocławiu. Jest kierownikiem Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej oraz koordynatorem kierunku Komunikacja i media.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki