Ojciec Agaty Młynarskiej zmagał się z cyklofrenią. "Sinusoida nastrojów – od manii do depresji"
Dziennikarka i prezenterka telewizyjna Agata Młynarska zdobyła się na bardzo osobiste wyznanie na temat choroby ojca. Napisała we wzruszającym wpisie udostępnionym za pośrednictwem mediów społecznościowych, jak musiała sobie z tym radzić w dzieciństwie. "Sinusoida nastrojów. Od manii po depresję. Niewiele wtedy wiedziano o tym, jak leczyć chorego i chronić rodzinę" – napisała.
Agata Młynarska zaskarbiła sobie sympatię widzów, którzy od wielu lat śledzą z uwagą i zainteresowaniem jej poczynania zarówno zawodowe, jak i prywatne. Często też pisze o swoich problemach zdrowotnych w mediach społecznościowych. W jednym z ostatnich instagramowych postów opisała wieloletnie zmagania nieżyjącego już ojca z poważną chorobą.
Wojciech Młynarski cierpiał na cyklofrenię
W 1972 roku u Wojciecha Młynarskiego, poety, satyryka i autora tekstów, zdiagnozowano chorobę afektywną dwubiegunową (w skrócie ChAD), określaną w przeszłości mianem cyklofrenii. Jej główną cechą charakterystyczną jest występowanie epizodów depresji wraz z epizodami manii lub hipomanii. Pomiędzy nimi może następować faza spokoju, w której schorzenie nie daje objawów lub nie są one nasilone. ChAD nastręcza wiele problemów w codziennym funkcjonowaniu i oddziałuje na życie rodzinne, zawodowe i społeczne.
Dziennikarka wyznała, że jej dzieciństwo upłynęło w cieniu choroby ojca. "Miałam wtedy siedem lat. Szpital, leczenie, trudna rzeczywistość polskiego prawa, w świetle którego chory psychicznie musi sam wyrazić zgodę na leczenie" – napisała we wpisie.
Wspomniała też, że choroba jej ojca była sinusoidą nastrojów – od manii do depresji. "Niewiele wtedy wiedziano o tym, jak leczyć chorego i chronić rodzinę" – dodała.
Szczere wyznanie Młynarskiej. "Jestem DDD"
Mimo trudnych realiów w zakresie leczenia chorób psychicznych w latach 70. XX wieku, Wojciechowi Młynarskiego udało się trafić do specjalisty, który pomógł mu dobrać odpowiednie metody leczenia. Walka z tą chorobą zajęła jednak lata.
"Dziś mogę powiedzieć, że jest tylko jedna droga ratunku – leczenie i terapia" – zaznaczyła Młynarska. Napisała też w poście, że cyklofrenia ojca w sposób znaczący odbiła się na jej życiu.
"Jako dorosła już osoba zrozumiałam, że jestem DDD, czyli Dorosłe Dziecko Dysfunkcyjne i muszę zacząć terapię. Trwa z przerwami blisko 20 lat. Szmat życia do przerobienia. Bez niej bym sobie nie poradziła, stała się moim kołem ratunkowym" – opowiedziała Młynarska. Ten syndrom, z którym zmaga się dziennikarka, można określić jako zespół cech, przekonań i zachowań powstałych w dzieciństwie na skutek m.in. traumy, porzucenia, zaniedbania czy fizycznego lub emocjonalnego znęcania się.
Jak podkreśliła prezenterka telewizyjna, zarówno jej terapia, jak i leczenie ojca pozwoliły im, mimo wszystko, utorować drogę do głębokiej, pełnej miłości, zrozumienia i wybaczenia relacji. "Tata był moim sprzymierzeńcem i prawdziwym przyjacielem" - przyznała.