Lekarze mówili jej, że kołatanie serca to objaw lęku. Okazało się, że jest bliska śmierci
Jade Cooke trzykrotnie usłyszała, że za jej zdrowotnymi problemami stoi lęk. Choć lekarze zignorowali niepokojące objawy w postaci kołatania serca i problemów z oddychaniem, kobieta nie dała za wygraną. Kiedy w końcu poznała swoją diagnozę, była w szoku.
35-latka uwielbiała jogę i trenowała ją pięć razy w tygodniu. Ćwiczenia musiała przerwać, kiedy zaczęła zauważać u siebie niepokojące objawy. Chodzi o kołatanie serca i problemy z oddychaniem, które dostrzegła na początku 2019 r.
Lekarze zignorowali objawy choroby serca
Cooke uznała, że nowe symptomy należy skonsultować ze specjalistą. W sumie trzykrotnie spotykała się z lekarzami pierwszego kontaktu. Zawsze słyszała od nich, że problemy z sercem to wynik lęku i niepokoju. Za namową matki, Jade postanowiła wykonać rentgen klatki piersiowej.
Badanie ujawniło, że serce kobiety jest powiększone, a już w marcu 2019 r. Brytyjka wiedziała, co jej dolega. Zdiagnozowano u niej kardiomiopatię rozstrzeniową. Schorzenie powoduje rozszerzenie jam narządu, przez co pompowanie krwi do reszty ciała jest utrudnione. Oznacza to, że serce Jade nie pracowało prawidłowo.
Cooke wyjaśnia, że w tamtym okresie serce pompowało krew na poziomie zaledwie 11 proc. Niestety, przez schorzenie musiała na siebie uważać i się nie przemęczać, ponieważ to mogło odbić się negatywnie na jej zdrowiu psychicznym. Kobieta przyznała, że jej życie całkowicie się zmieniło, a akceptacja tych zmian nie była łatwa. - Ciągle zadawałam sobie pytanie, czy życie jeszcze kiedyś będzie takie samo – wspomina 35-latka.
Potrzebowała kilku operacji
Jade przyznała, że w grudniu 2018 roku, a więc przed pojawieniem się pierwszych objawów choroby serca, zaatakował ją grypopodobny wirus, który doprowadził do zatrzymania akcji serca. Prawie rok później kobieta musiała przejść operację, podczas której wszczepiono jej kardiowerter-defibrylator oraz rozrusznik serca, aby mogła żyć.
- Nigdy nie sądziłam, że ktoś w moim wieku i na podobnym poziomie sprawności może mieć chorobę serca, ale prawda jest taka, że może dotknąć każdego w dowolnym momencie – dodała. Po zabiegu przyszła pora na rekonwalescencję. Nie było łatwo, ponieważ trudności sprawiały jej podstawowe czynności takie jak mycie włosów.
W styczniu 2020 r. Jade przeszła kolejny zabieg, dzięki któremu udało się uregulować pracę narządu. Kobieta czuje się dobrze, a swoje doświadczenia chce wykorzystać, by zwiększać świadomość o korzyściach płynących z jogi, która w jej przypadku – przyspieszyła powrót do zdrowia.
- Chcę też, aby inne młode kobiety z chorobą serca wiedziały, że nie są same – dodała.