Cztery razy odbierano mu nadzieję. "Mam tylko 19 lat, dlaczego to mi się przytrafia?"
Na pozór Jack Pepper jest typowym nastolatkiem pełnym energii. Uczy się, uwielbia biegać i pływać. Jest jednak jedna rzecz, która go wyróżnia. 19-latek zajrzał śmierci prosto w oczy.
W zeszłym roku nastolatek trafił do szpitala, w którym rozegrał najważniejszą walkę – bitwę o własne życie. Z powodu niezwykle groźnej choroby leżał w szpitalnym łóżku, podłączony do aparatury podtrzymującej życie. W tym czasie sztab lekarzy szukał dawcy, którego narząd uratowałby tego młodego człowieka.
"Martwiłam się, że nie dostanie serca na czas"
Kiedy Jack miał zaledwie 12 lat, dowiedział się, że cierpi na nieuleczalną chorobę. Eksperci zdiagnozowali u niego kardiomiopatię przerostową. To schorzenie spowodowane mutacją genów, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dziecko chorego rodzica ma 50 proc. szans na odziedziczenie choroby.
- Naprawdę nie sądziłam, że coś jest z nim nie tak, a potem nagle powiedziano nam o tym bardzo poważnym stanie – wspomina Sarah, matka nastolatka. Od momentu diagnozy chłopak był pod regularną kontrolą lekarzy. Niestety, w lutym ubiegłego roku jego stan zdrowia uległ dramatycznemu pogorszeniu.
Sytuacja Jacka była bardzo poważna, a za jego życie odpowiadały maszyny. Z każdym dniem jego szanse malały, dlatego lekarze postanowili znaleźć mu nowe serce. Już w ciągu dwóch kolejnych miesięcy, udało się znaleźć cztery potencjalne szanse na przeszczep.
Lecz po rutynowych badaniach za każdym razem okazywało się, że coś jest nie tak. - Koordynatorzy przeszczepów przychodzili, wyglądając na bardzo zdenerwowanych i mówili: przeprowadziliśmy ostatnie kontrole i bardzo nam przykro – wyjaśnia Sarah.
Rodzina 19-latka wspomina ten czas jako niezwykle traumatyczny. – Na tym etapie sprawy stawały się dość rozpaczliwe. Jack bardzo schudł. Desperacko martwiłam się, że nie dostanie serca na czas – dodaje matka Peppera.
"Myślałem, że to koniec gry"
Stan Jacka był na tyle poważny, że rozwinęła się u niego sepsa. - Zwykle atakuje najsłabszy punkt ciała, więc trafiła prosto w moje serce — powiedział Jack. - Myślałem, że to koniec gry – dodał.
Nastolatek szybko został przewieziony karetką do jednego największych specjalistycznych ośrodków kardiologicznych w Europie. Podczas gdy najlepsi lekarze walczyli o jego życie, podłączając go do ECMO, czyli pozaustrojowego natleniani krwi, koordynatorzy transplantacji desperacko szukali dla niego nowego serca.
- To nie wydawało się sprawiedliwe. Byłem zdecydowanie najmłodszą osobą na oddziale i pomyślałem: mam tylko 19 lat, dlaczego to mi się przytrafia? – wspomina Jack. Jego rodzina miała świadomość zagrożenia. - Wiedziałam, że kończy nam się czas - wyznała Sarah.
18 maja 2022 r. po raz piąty udało się znaleźć nowy narząd. Okazało się, że serce pasuje idealnie, zarówno pod względem grupy krwi, wielkości i stanu narządu.
"To cudotwórcy"
Był tylko jeden, poważny problem. Dawca miał pozytywny wynik testu na zapalenie wątroby typu C, czyli chorobę narządu, która choć uleczalna, może na zawsze uszkodzić wątrobę i spowodować śmierć. Licząc się z ryzykiem zakażenia, Jack i jego najbliżsi zdecydowali się na przeszczep.
- Pomyślałem, że sama operacja przeszczepu jest prawdopodobnie bardziej niebezpieczna, więc zróbmy to – tłumaczy Jack. W ciągu kolejnych kilku godzin trafił na stół operacyjny i przeszedł 11-godzinną operację, która uratowała mu życie. W ciągu kolejnych miesięcy powoli powrócił do zdrowia.
Nastolatek skontaktował się z najbliższymi zmarłego. - Wysłałem im kartkę, aby powiedzieć, jak bardzo jestem wdzięczny za drugą szansę na życie i że dzięki nim mogłem świętować moje 19. urodziny – powiedział.
Cała jego rodzina jest niezwykle wdzięczna lekarzom, którzy "przywrócili Jacka znad krawędzi śmierci". - To cudotwórcy – dodaje matka Peppera.