Anja uczy, jak żyć po śmierci bliskiego. "Nie wyrzucaj zmarłych ze swojego życia"

2023-10-28 18:12

"Żałoba po babci trwa pół roku, a po wujku 4 miesiące". Tak długo, jak internet przepełniają takie bzdury, Anja Franczak, profesjonalna towarzyszka w żałobie, będzie miała ręce pełne roboty. Niestety, nawet osoby, które z racji wykonywanego zawodu powinny dawać wsparcie opuszczonym, niejednokrotnie nie mają pojęcia, jak to robić. Coraz częściej jednak chcą się szkolić, bo polskie podejście do tematu śmierci i żałoby wyraźnie zmienia się od kilku lat.

Anja Franczak uczy, jak żyć po śmierci bliskiego. Nie wyrzucaj zmarłych ze swojego życia
Autor: fot. Szymon Rogiński

Trudno sobie wyobrazić coś bardziej naturalnego od śmierci, a jednak powszechnie udajemy, że jej nie ma. Wiele osób nie ma pojęcia, jak przebiega proces odchodzenia, jak wspierać osobę opuszczoną, jak sobie z tym opuszczeniem radzić. Czasem żałoba postrzegana jest jak stan chorobowy, w trakcie którego przechodzimy kolejne etapy, żeby wreszcie wyzdrowieć. Tak uczy się polskich studentów psychologii. Tymczasem to pogląd oparty o teorię obaloną w ubiegłym wieku. Anja Franczak z Instytutu Dobrej Śmierci próbuje zmieniać nasze spojrzenie na śmierć. Edukuje, jak szukać spokoju i akceptacji dla własnych emocji.

Trzaskowski komentuje kryzys samobójstw w Warszawie. Będą zabezpieczenia w metrze?

Doula po przejściach

Życiorys Anji Franczak to niewątpliwie materiał na dość zaskakujący scenariusz. Ta pół-Chorwatka-pół-Niemka, z wykształcenia kulturoznawczyni, przez 10 lat pracowała w branży filmowej i z pewnością była dość daleko od tematu żałoby.

W 2010 roku Anja osiedliła się w Warszawie, tu założyła rodzinę. Strata ciąży odmieniła ją na zawsze. Na swój ból nie znajdowała odpowiedzi w obowiązujących etapach żałoby. Nie czuła wsparcia ze strony pielęgniarek, lekarzy, otoczenia.

W kraju, w którym tyle mówi się o aborcji, cierpienie po stracie nienarodzonego dziecka było traktowane niemal jak fanaberia. Gdy kobieta poroni, nie traktuje się tego jak śmierci. Nie daje się jej prawa do rozpaczy. "Wkrótce będziesz miała kolejne dziecko" - mówią "życzliwi". Taki kulturowy paradoks.

Szukając pomocy, Anja trafiła do Institut für Klinische Seelsorgeausbildung w Heidelbergu. Tam znalazła odpowiedzi na wiele dręczących ją pytań, poczuła się zrozumiana i zaopiekowana. Wreszcie sama postanowiła pomagać innym.

- Pomyślałam, że bycie doulą, towarzyszką w żałobie, jest tym, czym chciałabym zająć się zawodowo. Byłam jednak niemal pewna, że będę w związku z tym musiała wyjechać z Polski. Obawiałam się, że nie znajdę tu po prostu pracy. Szybko okazało się, że bardzo się mylę - wspomina po latach Anja. 

Czytaj także: Strach przed morfiną podsycali nawet lekarze. Faktycznie "dobija" pacjentów?

Żałoba po polsku

"Wiem, co czujesz" - mówią ludzie, którzy tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia, co to znaczy stracić bliską osobę. Nie wiedzą też, co powiedzieć, a przecież wystarczy przyznać, że brakuje słów, że się po prostu jest.

Śmierć przez lata była tabu, a żałoba zjawiskiem przemilczanym, ewentualnie traktowanym jak choroba. Faktycznie zdarza się, że żałoba prowadzi do depresji, ale rozpacz po nieodwracalnej stracie jest naturalna. Ludzka.

Reakcje na stratę są różne i potrzeby osoby w żałobie także. Tymczasem przez lata w Polsce oferowaliśmy w ramach terapii teorię pięciu faz, która miała być odpowiedzią i zarazem receptą na wszystko.

- Kiedy sama mierzyłam się z cierpieniem po stracie dziecka, trafiłam na ten model pięciu faz. Nijak nie odzwierciedlał tego, co czułam. Zamiast go zakwestionować, zakwestionowałam siebie - wspomina Anja i podkreśla, że w jej przypadku okazał się szkodliwy, bo zaczęła uważać, że to z nią jest coś nie tak.

O co chodzi w modelu? Najpierw jest szok/zaprzeczanie, potem dezorganizacja dotychczasowego życia, wreszcie kulminacja w poczuciu straty oraz cierpienia i dopiero rozpoczyna się "proces zdrowienia". Tak mniej więcej wygląda model faz/etapów żałoby. "Trzeba przez nie przejść, żeby się wyzwolić".

W zasadzie brzmi sensownie. Podkreśla przecież to, czego uczy doświadczenie, że czas leczy rany. Trzeba iść do przodu, dać sobie szansę na "normalne" życie bez tego, czego już nie ma? Nie do końca. Zmusza nas przecież do wyrzucenia z serca, z życia, kogoś, kto był ważny.

Wychodzenie z żałoby - nieaktualna teoria

Obowiązujący przez dekady model jest oparty na publikacjach Elisabeth Kübler-Ross. Przez brak dostępności innych publikacji w języku polskim, był traktowany jako jedyna, a nie jedna z wielu możliwości mówienia o procesie żałoby.

Elisabeth Kübler-Ross pracowała jako lekarka z osobami terminalnie chorymi. W ramach swoich badań prowadziła tysiące rozmów z pacjentami na ostatnim etapie życia. Obserwowała powtarzające się w tych rozmowach tematy i pytania, z którymi zmagała się większość osób w obliczu nadchodzącej śmierci. W 1969 r. opublikowała swoją przełomową książkę "On Death and Dying", w której opisała pięć etapów rozwoju osób umierających: zaprzeczenie, gniew, negocjacje, depresja i akceptacja.

Różni autorzy, powołując się na Kübler-Ross, zaczęli model umierania wykorzystywać w kontekście żałoby. Dopiero w 2005 r. "twórczyni" teorii wraz z Davidem Kesslerem w książce "On Grief and Grieving" przedstawili prawdziwe przeniesienie modelu pięciu faz z procesu umierania na proces żałoby.

Nie jest to jednak automat. Pierwsze słowa tej książki brzmią:

Nie ma właściwego sposobu ani czasu na żałobę. (…) Nie ma typowej odpowiedzi na stratę, ponieważ nie ma typowej straty. Nasza żałoba jest tak indywidualna, jak nasze życie.

Kalendarz bólu i straty

Próbowanie wpisania żałoby w prosty schemat jest takim samym nieporozumieniem, jak mylenie żałoby zwyczajowej z prawdziwymi emocjami. Te "dobre" rady, ile czasu trwa żałoba, nie odnoszą się do uczuć, a ewentualnie celebracji - noszenia odzieży w określonym kolorze czy rezygnacji z radosnych uroczystości.

Kiedyś nie wypadało organizować wesela przez rok od śmierci bliskiego krewnego. Dziś coraz częściej ludzie zadają sobie pytanie, czy rzeczywiście wymuszone przekładanie ważnej uroczystości to najlepszy sposób, by upamiętnić kogoś wciąż ważnego w naszym życiu, czy może jednak pokazówka.

Anja Franczak jest przekonana, że coraz bardziej powszechne staje się naturalne, empatyczne spojrzenie na żałobę, które w całym procesie koncentruje się przede wszystkim na drugim człowieku:

- Obserwuję, że traktowanie śmierci jako tabu już nie do końca jest aktualne. Na nasze spotkania i szkolenia w Instytucie Dobrej Śmierci przychodzi coraz więcej ludzi, którzy chcą rozmawiać o stracie i żałobie w sposób otwarty. Chcą się edukować i wspierać się nawzajem. Organizujemy też coraz więcej warsztatów dla personelu medycznego - i bardzo mnie cieszy, że coraz więcej lekarek i lekarzy (szczególnie z młodego pokolenia) chcą patrzeć na proces umierania z perspektywy holistycznej.

Zrobić miejsce dla zmarłych

Już od dawna nie ma jednej obowiązującej teorii dotyczącej żałoby. Paradygmat popularnych u nas faz obaliła przełomowa publikacja z 1996 roku "Continuing Bonds: New Understandings of Grief". Okazało się, że wieloletnie badania i obserwacje na sporej grupie osób doświadczających żałoby podważyły to, co wcześniej mówili eksperci.

Powszechnie sądzono, że warunkiem koniecznym do osiągnięcia szczęścia po stracie jest uwolnienie się od przeszłości, od "patologicznej", "hamującej' więzi z kimś, kogo przecież nie ma. Tymczasem okazało się, że utrzymanie relacji z przeszłością daje większe szanse za udaną przyszłość.

Osoby, które nie zrywają wewnętrznej więzi ze zmarłym, zdecydowanie lepiej radzą sobie ze stratą i dalszym życiem. Ci, którzy nawet wiele lat po stracie mają swoje małe rytuały związane ze zmarłym i pielęgnują wspomnienia, mogą realizować się w życiu, realnie iść do przodu. Zachowana więź jest tym, co nas koi i wspiera.

W modelu faz jest założenie, że etapy żałoby mają nas gdzieś doprowadzić. Celem ma być zakończenie żałoby, domknięcie jej. Z pewnością nie brakuje osób, które tego pragną, jest to dla nich rozwiązanie. Okazało się jednak, że nie jest to rozwiązanie uniwersalne.

 - Celem nie jest jak najszybsze uwolnienie się od przeszłości, ale odpowiedź na pytanie, jak tej osobie, którą kochałeś, kochasz i zawsze będziesz kochać, dać symboliczne miejsce w swoim życiu - podkreśla Anja Franczak.

Żałoba jak lokator

Czy listopadowe odwiedziny grobów to takie właśnie rytuały? Dla niektórych tradycje i stare zwyczaje są ważne, ale dla innych nie. Wiele osób ma ważniejsze daty, gdy najmocniej odczuwają więź ze zmarłym. Czasem to rocznica urodzin, ślubu, data pierwszej randki - wciąż obchodzone z kimś, kogo zabrakło dawno temu.

- Na początku żałoba jest jak współlokator, który cały czas z nami jest. Potem lokator się wyprowadza, ale regularnie nas odwiedza. Często w najmniej oczekiwanych momentach - podkreśla Anja.

Co wtedy robić? Najlepiej gościowi otworzyć szeroko drzwi, zaprosić na szarlotkę, nawet razem popłakać, zapewne nie zostanie zbyt długo. Jeśli jednak spróbujesz go przepędzić, zaryglujesz drzwi, on z pewnością się włamie, wejdzie oknem.

Nie ma niczego dziwnego w tym, że po latach wspomnienia obudzi stara piosenka, jakiś obraz czy wydarzenie. W całym tym doświadczeniu straty zawsze warto znaleźć przestrzeń na czułość i łagodność wobec siebie i własnych reakcji.

Żałoba a depresja

Żałoba bywa niszcząca. Czasem czas płynie, a cierpienie zdaje się nie mijać, a raczej narastać. Jak ustalić, co jest normą w żałobie, a co już problemem wymagającym wsparcia specjalisty?  - Mnie osobiście bliski jest model podwójnego procesu, który zakłada, że osoba w żałobie podlega dwóm głównym nurtom w życiu. Jeden skierowany jest na stratę, koncentruje się na bólu i tęsknocie. Równolegle toczy się jednak proces drugi - odbudowy. Świadczą o nim wszelkie znaki budowania nowego życia - twierdzi Anja i dodaje:

- Naturalny ruch w żałobie przypomina wahadło - czasami nasza uwaga jest po stronie straty, a kiedy indziej odbudowy. Sygnałem, że ktoś może potrzebować profesjonalnej pomocy, jest pozostawanie wyłącznie po jednej stronie. Niepokojące jest skupianie się wyłącznie na bólu, ale także wypieranie bolesnych doświadczeń.

Oczywiście, jeśli ktoś wypiera ból, nie chce się skonfrontować ze swoją historią i bolesnymi doświadczeniami, ma do tego pełne prawo. Nikogo nie można zmuszać do podtrzymywania więzi ze zmarłymi. Często jednak jest tak, że "uwolnienie się" jest pozorne.

- Wypierana żałoba wraca inaczej - pojawiają się koszmary, bezsenność, objawy fizyczne. Tęsknota może wyrażać się w postaci fizycznego bólu. Wiele osób jest zdumionych, jak bardzo cielesnym doświadczeniem bywa żałoba. Boli serce, głowa, brzuch, gardło. Pojawiają się choroby, bo stres rujnuje nam układ odpornościowy, hormonalny. Okazuje się, że siebie można oszukać, przekonać, że tęsknota za ważną osobą to już zamknięty rozdział. Nie oszukamy jednak swojego ciała - przypomina Anja Franczak.

Jak się zachowywać, by realnie nieść pomoc i dawać wsparcie osobie w żałobie? Przede wszystkim musimy zrozumieć, że empatia nie oznacza sztucznego smutku i deklaracji o cierpieniu.

Zapamiętaj:

  • By okazać empatię, nie musisz być smutny, gdy ktoś inny czuje smutek. To nikomu nie pomoże.
  • Empatia nie polega też na dawaniu "dobrych" rad. poczekaj, aż cię o nią poproszą.
  • Empatia to otwartość, chęć zobaczenia drugiego człowieka i jego bólu.
  • Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - to pytanie, które zawsze warto zadać.

Zobacz także: Zaprzestanie uporczywej terapii to nie eutanazja. "Nawet Jan Paweł II był przeciwny przedłużaniu śmierci"

Anja Franczak uczy, jak żyć po śmierci bliskiego. Nie wyrzucaj zmarłych ze swojego życia
Anja Franczak

Założycielka Instytutu Dobrej Śmierci. Zajmuje się edukacją w obszarze śmierci i żałoby. Wspiera osoby na ostatnim etapie życia, osoby w żałobie oraz tych, którzy im towarzyszą, poprzez konsultacje indywidualne, szkolenia i warsztaty. Jako celebrantka tworzy i prowadzi osobiste rytuały pożegnania i świeckie ceremonie pogrzebowe.Szkoliła się w Heidelbergu w Instytucie Duszpasterstwa Klinicznego (Institut für Klinische Seelsorgeausbildung) i jest profesjonalną towarzyszką w żałobie certyfikowaną przez Federalne Stowarzyszenie Towarzyszenia w Żałobie w Niemczech (Bundesverband Trauerbegleitung e.V.). Jako doula umierania i certyfikowana instruktorka międzynarodowej inicjatywy Kursów Ostatniej Pomocy (Letzte Hilfe) zajmuje się edukacją o procesie umierania i wspiera rodziny, które opiekują się bliską osobą na ostatnim etapie życia.