"Ma pani porażoną tarczycę". Lekarz przestrzega przed pseudonaukową bzdurą

2022-03-14 9:50

Ta historia mogłaby zakończyć się zupełnie inaczej, gdyby chorująca na tarczycę pacjentka uwierzyła pseudoterapeucie i z wynikiem badania nie zgłosiła się do lekarza. "Odpowiedzialnymi za proces diagnostyczno-terapeutyczny wszelkich dolegliwości są lekarze, wykorzystujący sprawdzone, zweryfikowane naukowo metody. Strzeżcie się innych inicjatyw - chyba, że z ciekawości, nudy lub dla śmiechu" - apeluje endokrynolog, lek. Szymon Suwała.

Ma pani porażoną tarczycę. Lekarz przestrzega przed pseudonaukową bzdurą
Autor: Getty Images

Endokrynolog opisał na swoim facebookowym profilu historię pacjentki ze skutecznie leczoną niedoczynnością tarczycy. Jak napisał lekarz, pacjentka ta zgłosiła się do niego z wynikiem badania, które wykazało, że ma ona "porażoną tarczycę, nadnercza (z sugestią niewydolności, którą dawno wykluczyliśmy) i w ogóle: cały organizm jest bardzo chory".

Pseudonaukowa bzdura i naciągactwo

Badaniem, które dało taki wynik, był - jak pisze lek. Szymon Suwała - biorezonans. "Uff, ulga - wyjaśniłem pacjentce, że nic z tego wszystkiego jej nie dolega. Biorezonans to wyłącznie pseudonaukowa bzdura i naciągactwo, przed którym właśnie chcę Was przestrzec."

Jak wyjaśnia ekspert: "Biorezonans to pseudomedyczna technika diagnostyczno-terapeutyczna, oparta na ocenie i modyfikacji "wibracji elektromagnetycznych" - odbywa się to tak, że pacjent dotyka dłonią jednej elektrody, a "prowadzący badanie" dotyka określonych punktów na ciele. Science? Owszem, w pierwszym odruchu można byłoby pokiwać głową, ale po chwili zastanowienia wiemy, że to nie ma prawa działać - nie pozwalają na to prawa fizyki i biologii. Biorezonans został zweryfikowany naukowo - w wiarygodnych badaniach nie dowiedziono, by był on skuteczny w diagnostyce czy terapii." - pisze lek. Szymon Suwała.

Jak wyjaśnia lekarz, u tej konkretnej pacjentki za wszelkie problemy ze zdrowiem miały, zdaniem osoby, która wykonała badanie biorezonansem, odpowiadać pasożyty - w tym takie, które stanowią fizjologiczną mikroflorę organizmu lub przeciwnie, występują ekstremalnie rzadko. "Nazwy po wielokroć napisane z błędami bądź wg aktualnej nomenklatury nieobowiązujące. Śmiech przez łzy - ogrom łacińskich nazw przytłacza, stanowiąc świetną technikę manipulacyjną. I to podobieństwo nazwy badania do MRI (rezonansu)..." - komentuje lekarz.

Poradnik Zdrowie: choroby tarczycy

Naciągacze ciągle znajdują naiwnych

Eksperci od lat podkreślają, że biorezonans, reklamowany przez zwolenników medycyny alternatywnej jako skuteczna metoda diagnostyki i leczenia, w rzeczywistości nie ma żadnych podstaw naukowych. Nikt nigdy nie udowodnił (z pomocą wiarygodnych i przeprowadzonych przy użyciu odpowiedniej metodologii badań), że jest to metoda skuteczna.

Dlatego ani diagnozowania, ani tym bardziej leczenia tą metodą nie zaleci żaden lekarz. Mimo to wiele osób nadal daje się nabrać na oferty takiego badania - zwłaszcza, że zazwyczaj jest ono darmowe. "Bezinteresowność? Skądże. Udział wiązał się z sugestią diagnozy oraz nachalną próbą sprzedaży drogich specyfików mających rozpoznane schorzenia leczyć. Moja pacjentka nie zdecydowała się na ich zakup, ale opowiedziała mi, że naciągacze natknęli się na podatny grunt i nie wyszli z pustymi rękami..." - pisze lek. Szymon Suwała. I podsumowuje:

"Przestrzegam - odpowiedzialnymi za proces diagnostyczno-terapeutyczny wszelkich dolegliwości są lekarze, wykorzystujący sprawdzone, zweryfikowane naukowo metody. Strzeżcie się innych inicjatyw - chyba, że z ciekawości, nudy lub dla śmiechu. Choć uważam, że czas można spożytkować lepiej."

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki